Konkurencja o Arktykę – przyczyny faktyczne i pozorne

·

Konkurencja o Arktykę – przyczyny faktyczne i pozorne

·

 

Obszar Arktyki, definiowany jako ograniczany od południa przez koło podbiegunowe północne, izotermę 10°C w lipcu lub północną granicę występowania drzew, był przez tysiąclecia historii ludzkości w przeważającej mierze politycznie i gospodarczo martwy.

Co prawda poszczególne państwa leżące w regionie rozciągnęły w epoce wielkich odkryć geograficznych suwerenność na znaczną jego część. Jednak warunki naturalne w zasadniczej mierze ograniczały możliwości nie tylko eksploatacji, ale nawet eksploracji surowców naturalnych. Trudności prowadzenia żeglugi i potencjalnych działań wojskowych skutkowały pasywnością charakteru politycznego Arktyki – stanowiła ona nieprzebytą tarczę, zabezpieczającą rozległe północne granice przed wrogimi działaniami. Jeszcze w czasie II wojny światowej Niemcy, mimo posiadania wsparcia znaczących sił powietrznych i morskich Norwegii, poza walkami na szlakach konwojowych byli w stanie podejmować tylko nieliczne i zakończone wątpliwymi wynikami eskapady ku rejonom leżącym na wschód od Murmańska. Za ich pokrywą lodową chroniła się sowiecka flota, przewożąca dzięki wsparciu lodołamaczy Północną Drogą Morską pewne ilości ładunków.

Tę sytuację zmienił diametralnie rozwój techniki, który nastąpił podczas wspomnianej wojny, a był kontynuowany w związku z rywalizacją między Zachodem a blokiem sowieckim. Powstanie broni nuklearnej i rakietowej oraz ogromny przyrost możliwości lotnictwa sprawiły, że tereny Arktyki z nieprzebytego, a zatem bezpiecznego pustkowia stały się autostradą dla bombowców, a następnie rakiet balistycznych przenoszących ładunki jądrowe pomiędzy terytoriami supermocarstw. Atomowe okręty podwodne były pierwszymi jednostkami pływającymi zdolnymi dotrzeć na sam Biegun Północny. Należy jednak przy tym zauważyć, że zmiany te nie wiązały się w żaden istotny sposób z kwestią kontroli politycznej nad obszarami Arktyki.

Kwestię ewolucji potencjalnego znaczenia gospodarczego obszarów leżących w strefie bliskiej Bieguna Północnego warunkowały początkowo trzy czynniki. Pierwszym jest, podobnie jak w przypadku zagadnień militarnych, rozwój techniki, umożliwiający badanie zasobów i rozważanie ich eksploatacji. Drugim – zmiany statusu obszarów morskich, związane ze stopniowym ogłaszaniem, począwszy od lat 70. ubiegłego wieku, dwustumilowych wyłącznych stref ekonomicznych, zastępujących wcześniejsze wolne morza. Trzecim – wyczerpywanie się łatwiej dostępnych złóż niektórych strategicznych surowców naturalnych, usprawiedliwiające próby bardziej kosztownej eksploatacji tych leżących w mało gościnnych regionach. Nałożyło się na to używanie broni surowcowej, czego najbardziej widomym przykładem było zastosowanie przez arabskich członków OPEC embarga na dostawy ropy naftowej dla krajów wspierających Izrael, co wywołało kryzys paliwowy lat 1973-74.

Ostatnie dziesięciolecia przyniosły jeszcze jeden potencjalny czynnik: zmianę klimatu na Ziemi. Fakt wzrostu temperatury w rejonach arktycznych (zachodnia Kanada, północna Rosja oraz Alaska) w ciągu minionych pięciu dekad o 3-4 stopnie jest niezaprzeczalny. Dalsze przewidywania są co prawda niepewne, przykładowo wieszczony pod koniec ubiegłej dekady całkowity zanik arktycznej pokrywy lodowej w okresie letnim zapewne nie nastąpi. Uległa ona zmniejszeniu w roku 2007 do zaledwie 4,4 mln km2 (w porównaniu z rekordowo do tej pory niskim stanem z 2005, wynoszącym 5,3 mln km2), jednak proces ten nie jest liniowy. Latem roku 2017 obszar pokrywy wyniósł 4,64 mln km2, i o ile samego faktu znaczącego ocieplenia nie można w sensowny sposób negować, prognozy dla poszczególnych obszarów tworzone na podstawie modeli mogą siłą rzeczy być obarczone znaczącymi błędami.

Stan obecny

Rzut oka na globus wskazuje niedwuznacznie, że obszar określany jako arktyczny obejmuje terytoria należące do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Danii (Grenlandia), Norwegii, Szwecji, Finlandii, Rosji i, w zależności od przyjętej definicji, Islandii. Zasadnicza część Arktyki jest w niekwestionowany sposób podzielona zgodnie z Konwencją Narodów Zjednoczonych o prawie morza z roku 1982 na wyłączne dwustumilowe strefy ekonomiczne wymienionych państw (z wyjątkiem Szwecji oraz Finlandii, pozbawionych dostępu do stosownych wód). Jednak wspomniana konwencja zezwala na zgłaszanie roszczeń dotyczących wyłączności również w odniesieniu do szelfu kontynentalnego wychodzącego poza tę granicę, aż do 350. mili. W odniesieniu do obszarów arktycznych stosowne wnioski do Komisji Granic Szelfu Terytorialnego ONZ złożyły lub zamierzają złożyć wszystkie zainteresowane kraje. Akceptacja tych roszczeń spowoduje ograniczenie obszarów arktycznych leżących poza strefami ekonomicznymi do niewielkich spłachetków.

Pojawiają się tu jednak inne problemy – te dotyczące definicji szelfu oraz nakładania się postulowanych stref wyłączności poszczególnych krajów. Tak będzie w przypadku obszarów, do których prawa roszczą lub będą sobie rościć Dania, Kanada i Rosja. Nieuchronnym skutkiem są lub staną się sytuacje sporne, w odniesieniu do których teoretycznie obowiązuje zapis konwencji o prawie morza, nakazujący rozwiązywanie w drodze umowy na podstawie prawa międzynarodowego i rozumieniu artykułu 38. Statutu Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, „w celu osiągnięcia sprawiedliwego rozwiązania”. Skądinąd wiadomo jednak, że Kanada i Rosja zadeklarowały wyłączenie sporów dotyczących delimitacji granic spod arbitrażu oraz kompetencji Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości i Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza. Natomiast Stany Zjednoczone nie są związane postanowieniami konwencji jako państwo, które do niej nie przystąpiło. Nie można zatem żadną miarą wykluczać przewlekłych sporów, stosowania strategii faktów dokonanych, a nawet uciekania się w takim czy innym zakresie do argumentu siły. Opublikowana w 2009 r. przez Radę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej strategia arktyczna zawiera wręcz passus: „Przy silnej rywalizacji o dostęp do zasobów naturalnych nie można wykluczyć użycia wojska dla rozwiązania problemów, które mogą naruszać równowagę sił wokół granic Rosji i jej sprzymierzeńców”.

Arktyczne zasoby surowców naturalnych nie są dokładnie znane. Istniejąca wiedza opiera się na szacunkach pochodzących z cząstkowych badań. Według danych agencji US Geological Survey z 2008 r. na obszarze Arktyki znajduje się 13% nieodkrytych dotychczas światowych złóż ropy naftowej i 30% tego rodzaju złóż gazu ziemnego – byłoby to 90 miliardów baryłek ropy naftowej, 47 bilionów m3 gazu ziemnego. Dla porównania – największe na świecie potwierdzone zasoby ropy naftowej, posiadane przez Wenezuelę, wynoszą 300 miliardów baryłek, ale już rosyjskie niewiele przekraczają 100 miliardów, amerykańskie natomiast – 55 miliardów. Z kolei w przypadku gazu ziemnego potencjalne zasoby arktyczne dorównują największym potwierdzonym na świecie, którymi dysponuje Rosja. Badania wskazują również na prawdopodobieństwo występowania w Arktyce złóż złota, srebra, niklu, tytanu, uranu, metali ziem rzadkich, grafitu oraz kamieni szlachetnych.

Zasobem nie mniej konkretnym jest przestrzeń – w tym przypadku trasa żeglugi. Północna Droga Morska jest znacznie krótsza od tradycyjnego szlaku transportu z Azji do Europy, biegnącego przez Ocean Indyjski i Kanał Sueski. Dla porównania – podróż z chińskiego Dalianu do Rotterdamu pierwszą z tych tras trwa w sprzyjających warunkach 35 dni, drugą – 48 dni (odległości wynoszą odpowiednio około 8000 i około 11000 mil morskich). Ocieplenie klimatu i redukcja oblodzenia wydłużają znacznie okres, przez który możliwe jest komercyjne wykorzystanie Północnej Drogi Morskiej, aczkolwiek żeglujące tam jednostki muszą mieć tzw. klasę lodową, czyli wzmocniony kadłub i siłownię o dużej mocy.

Perspektywy i realność rywalizacji o zasoby

Przytoczone powyżej potencjalne zasoby arktyczne są oczywiście znaczące. Odrębną sprawą pozostaje jednak opłacalność ich eksploatacji. Na terenach arktycznych panują ekstremalne warunki i nawet ocieplenie nie zmieni tego w sposób zasadniczy. Nawet pesymistyczne prognozy w tym zakresie przewidują wynoszący 80 dni okres całkowicie wolny od lodu dopiero w latach 2080-2100.

Koszty wydobycia ropy arktycznej są obecnie bardzo wysokie. W 2014 r. uzyskanie baryłki rosyjskiej ropy ze źródeł arktycznych kosztowało 120 dolarów, dla porównania – ze źródeł lądowych było to 18 dolarów, natomiast w przypadku ropy saudyjskiej – zaledwie 3 dolary. Wydobycie ropy z potencjalnych nieodkrytych jeszcze źródeł wiązałoby się z koniecznością pokonania piętrzących się trudności technicznych. Eksploatację za pomocą platform stacjonarnych prowadzi się obecnie z głębokości 1000 metrów, za pomocą platform pływających (półzanurzalnych) – z 2200 metrów, natomiast złoża na dnie Oceanu Arktycznego znajdowałyby się na głębokości 3000 metrów i głębiej. Odrębną kwestią pozostaje transport – wydobyty surowiec musiałyby przewozić na ląd zbiornikowce o specjalnej konstrukcji, znacznie droższe od standardowych, lub żeglujące w asyście lodołamaczy. Można zatem przewidywać, że koszt uzyskania ropy lub gazu ziemnego byłby bardzo wysoki, a eksploatacja pokładów opłacalna wyłącznie w szczególnych warunkach – niezwykle znacznego wzrostu cen surowców na światowych rynkach (który jednak uzasadniałby stosowanie w coraz większym stopniu alternatywnych źródeł energii) lub pilnej konieczności strategicznej, związanej z utratą przez poszczególne kraje dostępu do innych źródeł/złóż surowca wskutek konfliktu politycznego czy zbrojnego. Analogiczny problem dotyczy złóż metali, aczkolwiek w przypadku tych, które są niezbędne dynamicznie rozwijającym się sektorom elektronicznym czy elektrotechnicznym, wydobycie może być usprawiedliwione przez brak sensownych alternatyw.

W odniesieniu do wyścigu o surowce jako właściwego motoru rywalizacji istotne znaczenie ma również porównanie przewidywanych obszarów występowania ich zasobów z obecnymi strefami wyłączności ekonomicznej. Wydaje się ono wskazywać, że zasadnicza większość przewidywanych nieodkrytych pokładów znajduje się w uznanych obecnie i de facto niekwestionowanych w warunkach pokojowych strefach dwustumilowych, a wyjście do 350 mil i pretensje do Grzbietu Łomonosowa nie przyniosą poszczególnym krajom zysków w tym zakresie – prawdopodobieństwo znalezienia tam czegokolwiek jest niewielkie. W związku z powyższym wydaje się, że do podawania obecności zasobów naturalnych jako faktycznego powodu zwiększania obecności politycznej oraz wojskowej należy podchodzić z rezerwą. Jedynym praktycznie bezdyskusyjnym zasobem wydaje się być w perspektywie globalnego ocieplenia zwiększona drożność Północnej Drogi Morskiej.

Działania aktorów (niekoniecznie) regionalnych

Żywsze działania polityczne w odniesieniu do Arktyki rozpoczęto po otrząśnięciu się Rosji z pozimnowojennej smuty. W 2001 r. kraj ten zgłosił formalne roszczenia do 350-milowej strefy szelfu oraz do Grzbietu Łomonosowa – podwodnego pasma wzniesień, rozciągającego się na przestrzeni 1800 km między Syberią a kanadyjską wyspą Ellesmere, stanowiącego według Rosjan przedłużenie kontynentu eurazjatyckiego. W 2007 r. dokonali oni spektakularnej demonstracji, opuszczając przez otwór w pokrywie lodowej na Biegunie Północnym miniaturowy pojazd podwodny, który na dnie morza umieścił tytanową flagę Rosji.

Własne roszczenia planują zgłosić Kanada i Dania. Niejasna jest sytuacja dotycząca Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony nie ratyfikowały one konwencji o prawie morza, z drugiej jednak trudno oczekiwać ich bierności. USA uczestniczą w Radzie Arktycznej, sformowanym na mocy deklaracji ottawskiej z 1996 r. międzyrządowym forum konsultacyjnym zajmującym się sprawami regionu, którego członkami stałymi są wszystkie jego kraje, a kilkanaście innych (w tym Polska) ma status obserwatorów. Od 2013 r. stałym obserwatorem w Radzie są również Chiny, które w 1998 r. ogłosiły się państwem blisko sąsiadującym z Arktyką.

Zainteresowanie Chin wiąże się przede wszystkim z perspektywami wykorzystania Północnej Drogi Morskiej jako szlaku transportowego. Wielkie inwestycje w rozwój lądowych dróg transportu do Europy pozostają wciąż w sferze planów, zatem dla Pekinu drogi morskie, którymi transportowanych jest 90% chińskich towarów, mają znaczenie absolutnie newralgiczne. Z tego punktu widzenia ogromną zaletą jest oczywiście krótszy czas transportu szlakiem północnym, jednak nie do przecenienia pozostaje też fakt, że pełną kontrolę nad nim sprawuje państwo obecnie sprzymierzone. W 2012 r. lodołamacz „Xue Long” stał się pierwszym chińskim statkiem, który dotarł do Europy szlakiem północnym. Sierpień 2017 r. przyniósł rejs z Norwegii do Korei Południowej pierwszego na świecie tankowca LNG – lodołamacza klasy arktycznej noszącego nazwę „Christophe de Margerie”, który, choć należy do spółki rosyjsko-francuskiej, został sfinansowany przez chińskie banki. W budowie znajduje się 15 kolejnych jednostek tego rodzaju, a pod koniec 2017 r. przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping zaapelował do Rosji o bliską współpracę, umożliwiającą zrealizowanie „Jedwabnego Szlaku na lodzie”. W styczniu 2018 r. została opublikowana chińska biała księga „Polarny Jedwabny Szlak”.

Chiny nie ograniczają się jednak do współpracy z Rosją. W maju 2017 r. Xi Jinping odwiedził m.in. Finlandię i Islandię, czyli państwo gotujące się do przejęcia rotacyjnego przewodnictwa w Radzie Arktycznej, oraz następne w kolejności po upływie dwuletniej kadencji poprzednika. Islandia jest zresztą od dłuższego czasu przedmiotem szczególnego zainteresowania Pekinu – w 2013 r. stała się pierwszym europejskim krajem, który podpisał umowę o wolnym handlu w Chinami, szukając w bilateralnych relacjach remedium na skutki głębokiego kryzysu 2008 roku. Znacząca jest również chińska obecność gospodarcza na Grenlandii.

O ile Chiny stawiają wyraźnie na „soft power”, to w działaniach rosyjskich duże znaczenie odgrywa rozbudowa obecności militarnej w regionie, wspierająca niejako działania dyplomatyczne. Wynika to ze „specjalizacji” tych państw – Chiny są potęgą ekonomiczną dopiero rozbudowującą siły w skali globalnej, Rosja natomiast mocarstwem wojskowym o ograniczonych możliwościach gospodarczych. W marcu 2015 r., rok po utworzeniu Arktycznego Okręgu Wojskowego, Rosjanie przeprowadzili największy od czasów sowieckich sprawdzian gotowości bojowej w Arktyce, z udziałem 45 000 żołnierzy, 110 samolotów, 41 jednostek nawodnych i 15 podwodnych. Dla i tak potężnej Floty Północnej budowane są m.in. dwa duże okręty patrolowe o zdolnościach lodołamaczy, uzbrojone w wyrzutnie pocisków manewrujących „Kalibr” o zasięgu rzędu 2500 km, a także kilka dużych i wielkich lodołamaczy, w tym z napędem jądrowym (które uzupełnią liczną flotę jednostek tego rodzaju, obejmującą obecnie aż 40 jednostek), a także zdolne do samodzielnej żeglugi wśród lodów okręty logistyczne. Odtwarzana lub rozbudowywana jest na dużą skalę infrastruktura, w szczególności bazy, np. zdolne do przyjmowania przez cały rok samolotów lotnisko na archipelagu Ziemia Franciszka Józefa. Lotnictwo stacjonujące na Dalekiej Północy otrzymuje nowe myśliwce wielozadaniowe Su-30SM oraz zmodernizowane przechwytujące MiG-31BM, rozbudowywane są też środki obserwacji radiolokacyjnej. Korpus pancerny Floty Północnej otrzymał zmodernizowane czołgi T-80BWM, uznawane dzięki turbinowym silnikom za szczególnie zdatne do operowania w regionie.

Spośród pozostałych krajów regionu najbardziej intensywne działania mające na celu równoważenie rosyjskiej obecności wojskowej wydaje się podejmować Norwegia. Tamtejsze lotnictwo przejmie bardzo znaczącą, liczącą 52 egzemplarze dostawę myśliwców F-35, a także 5 samolotów patrolowych dalekiego zasięgu P-8. Strategicznym zadaniem marynarki wojennej na nadchodzącą dekadę jest budowa czterech okrętów podwodnych o znacznie większych możliwościach niż obecna szóstka. Kanada prowadzi budowę sześciu dużych arktycznych patrolowców-lodołamaczy, aczkolwiek o zestawie uzbrojenia znacznie skromniejszym niż mają jednostki rosyjskie. Na lata 20.-40. planowana jest budowa 15 dużych fregat wielozadaniowych. Jednocześnie ważny program przezbrojenia sił powietrznych w nowe myśliwce wielozadaniowe jest hamowany z powodu niesnasek politycznych, przez to Royal Canadian Air Force będą musiały się jeszcze dłuższy czas zadowolić mało nowoczesnymi i wyeksploatowanymi maszynami CF-18, pochodzącymi z lat 80. XX wieku.

W przypadku działań największej wciąż globalnej potęgi, Stanów Zjednoczonych, trudno dopatrzeć się klarownej systemowej strategii. Arktyka nie została wpisana do strategicznego planu trzydziestoletniego. Kraj dysponuje obecnie tylko jednym dużym i jednym średnim lodołamaczem w służbie. Finansowany przez Marynarkę Wojenną i Straż Wybrzeża program budowy trzech nowych jednostek dużych oraz trzech średnich, w odniesieniu do których sygnalizowane jest przystosowanie do uzbrojenia w razie potrzeby w pociski rakietowe, w tym manewrujące, znajduje się dopiero w fazie koncepcyjno-ofertowej. Gotowych jednostek można oczekiwać nie wcześniej niż w połowie przyszłej dekady. Co dwa lata organizowane są ćwiczenia Ice Exercise z udziałem nuklearnych okrętów podwodnych. W pewnym sensie reakcji na działania rosyjskie należy dopatrywać się też w ulokowaniu bazy piechoty morskiej w Norwegii.

Prymat geostrategii

Zarysowany powyżej obraz wskazuje jednoznacznie, że wzrost temperatury fizycznej w Arktyce przekłada się na temperaturę polityczną. Region, geostrategicznie w przeważającej mierze martwy wskutek zmiany klimatu, ożył. Jednocześnie wydaje się, że wskazywany bardzo często jako motor rywalizacji politycznej z tłem wojskowym wyścig po lokalne surowce, w istocie nim nie jest. Arktyczne zasoby naturalne pozostaną trudno dostępne, a ich pozyskiwanie będzie bardzo kosztowne i usprawiedliwione tylko w szczególnych przypadkach.

Jak wspomniałem, najbardziej niekwestionowanym zasobem jest prawdopodobnie przestrzeń żeglugi, umożliwiająca w znacznym stopniu skrócenie drogi transportu towarów między Azją a Europą. Właśnie ona jest szczególnie interesująca dla Chin, tak ze względów ekonomicznych, jak i strategicznych. Transport Północną Drogą Morską będzie szczególnie trudny do zakłócenia przez Stany Zjednoczone nawet w sytuacji zaostrzania się konfliktu między aspirującym do pozycji roli globalnego lidera Pekinem a broniącym jej z coraz większym trudem Waszyngtonem.

Oczywiście warunkiem sine qua non takiej jego roli jest pozostawanie Rosji w aliansie z Chinami, co skądinąd poprawia pozycję przetargową Moskwy wobec obu największych światowych potęg, dając jej jeszcze jeden atut. Każda moneta ma jednak dwie strony – większa dostępność regionu oznacza dla Rosji, poza korzyściami, także wyzwanie. Niezwykle długa północna granica przestanie być de facto całkowicie zabezpieczona przed działaniami potencjalnych przeciwników, również innymi niż oznaczające zagładę dla obu stron uderzenia jądrowe. Stąd wysiłki Rosji należy postrzegać również jako perspektywiczne myślenie strategiczne, mające na celu zabezpieczenie obszaru. Jednocześnie jej działania o charakterze ekspansywnym można interpretować jako grę mocnymi kartami o stosunkowo niskie stawki. Z jednej strony pozwalającą zyskiwać na użytek imperialnie nastrojonej wewnętrznej opinii publicznej spektakularne, jednak raczej pozorne korzyści, których realna nikłość może skłaniać rywali do pasowania. Z drugiej – dającą możliwość równie pozornych ustępstw w zamian za bardziej realne zyski gdzie indziej.

Pretekst surowcowy może zatem służyć do maskowania czystej gry polityczno-strategicznej, usprawiedliwiając ponoszone wydatki. Podobne znaczenie może mieć dla rządów krajów zachodnich, pozwalając na uzasadnienie inwestycji zbrojeniowych w oczach demokratycznej opinii publicznej, która z kolei ma zwykle małe zrozumienie dla zagadnień strategicznych, wymagających długofalowego planowania i ponoszenia ciągłych znaczących kosztów.

Autor korzystał z rozmaitych źródeł, jednak dla ujęcia zagadnienia szczególnie inspirujące były rozważania publikowane przez dr. hab. Wojciecha Janickiego z Zakładu Geografii Społeczno-Ekonomicznej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

komentarzy