Love

·

Love

·

 

Domin: […] Jak pani myśli,
który robotnik jest w praktyce najlepszy?

Helena: Najlepszy? Chyba ten, który…,
który…, kiedy jest uczciwy i lojalny.

Domin: Nie, tylko ten najtańszy.
Ten, który ma najmniej potrzeb.

Karel Čapek, R.U.R.

Witajcie w świecie robotów, którym się nie chce. Honza ma 20 lat. Pochodzi z Orłowy – trzydziestotysięcznego miasteczka położonego pomiędzy Ostrawą a Karwiną, odległego o 10 km od polsko-czeskiej granicy. Od trzech miesięcy mieszkamy razem w jednym pokoju w hotelu robotniczym na praskim Opatowie. Dzisiaj udało mi się po raz pierwszy namówić go do pójścia w jakieś inne miejsce niż pobliski market Billa albo knajpa. Do knajpy też zresztą nie chodzi często, bo piwo droższe niż w sklepie i nie starczyłoby na skero.

Skero to czeski slangowy odpowiednik angielskiego skunk czy polskiego skuna – marihuany z największą ilością THC i o bardzo intensywnym zapachu. Honza inwestuje w towar ponad połowę pensji, ma zaufanego dilera. Kupuje spory zapas zaraz po wypłacie i dumnie mi go prezentuje, jak jakiś łup wojenny. Pali trawkę z prowizorycznego bonga wykonanego z plastykowej butelki. Zaciąga się roztworem pary wodnej i dymu z marihuany, po czym przez parę sekund bardzo intensywnie kaszle, niemal dusi się, jakby miał za moment zwymiotować. Każdorazowo ten ceremoniał kwitowany jest kciukiem wyciągniętym w górę, co ma oznaczać, że materiał ma dobrego kopa. I choć na zewnątrz pełnia lata, bezchmurne niebo i słonecznie od co najmniej tygodnia, to jemu do pełni szczęścia więcej nie trzeba. Kciuk wyciągnięty w górę i kilka lajków na fejsie pod niewyraźnym selfie od hotelowych kolesi, którzy czasem wpadają do naszego pokoju na jaranie. „Kamo, ty jsi dobre zhulenej”1 – komentarz jednego z nich pod zdjęciem.

Tymczasem Honza przez cały tydzień niemal nie wychylał nosa poza hotel, wychodząc na zewnątrz jedynie po to, by przemierzyć stumetrową drogę na przystanek, skąd odjeżdża autobus do roboty. Zresztą często zdarza się, że w ogóle nie idzie do pracy. Dzwoni wtedy do koordynatora, tłumacząc się, że boli go głowa, wymiotował lub wynajdując inną wymówkę. W kraju o najniższym bezrobociu w Unii Europejskiej każde ręce do pracy są cenne. Nawet te, które co kilka dni chwytają za telefon, by poinformować, że dziś się żadną pracą nie zhańbią.

Dla Honzy stolica Czech to nie Most Karola, Hradczany, kręte uliczki Malej Strany, Wyszehrad, widoki ze wzgórza Petrzin czy Ogrodów Leteńskich. Jego Praga to betonowy dziewiętnastopiętrowiec na Opatowie, najbliższy market i pierwsza z brzegu knajpa. Ale dzisiaj namówiłem go wreszcie, żeby poszedł ze mną pograć w kosza. Na nogach ma markowe buty air Jordan. Mówi, że kiedyś uwielbiał grać, lecz to było tak dawno temu… Zawiesza głos i robi długą pauzę, jakby chciał podkreślić, ile to już lat minęło. Na ten moment role się jak gdyby odwracają – to on jest prawie dwa razy starszy ode mnie. Jakbym miał przed sobą czterdziestolatka, który całą swą młodość i wigor dawno pogrzebał pod stertą życiowych porażek. Dwudziestolatek z jedną nogą w grobie.

Pochodzi z rozbitej rodziny, jak większość jego rówieśników tułających się po hotelach robotniczych. Matka zdradzała ojca, rozstali się, gdy Honza miał 12 lat. On został z ojcem, a dwóch młodszych braci z matką. Szybko wciągnęła go ulica. Jeszcze rok temu był uzależniony od metaamfetaminy. „Teraz już tego gówna nie ruszam” – chwali się. „Teraz tylko czyściutka trawka. Samo zdrowie. Nie rozpierdala ci łepetyny”.

Honza w żadnej pracy nie wytrzymuje dłużej niż kilka miesięcy. Zwykle wylatuje za „aczka”, czyli dni nieusprawiedliwionej absencji, nieobecności bez podkładki w postaci L4. Najwidoczniej lecznicze właściwości marihuany sprawiają, że choćby się ze wszystkich sił starał, to i tak nie zachoruje i nie dostanie zwolnienia od lekarza. Profilaktyczna terapia cannabisem ma też jednak swoje skutki uboczne – przykuwa pacjenta do łóżka. Po paru dniach wyrywa go z letargu pukanie koordynatora do drzwi i polecenie natychmiastowego opuszczenia ubytovni. Honza jest na to przygotowany. Swój skromny dobytek: bluzę, kurtkę, spodnie, 2 koszulki i bieliznę, jest w stanie spakować w ledwie kilka minut do podręcznej torby.

W portfelu przechowuje też drobiazg, bez którego nigdzie się nie rusza. Sfatygowane zdjęcie, które pokazywał mi już wiele razy, swoisty talizman, chroniący go przed wszelkimi nieszczęściami. Fotografia przedstawia roześmianego chłopca w wieku przedszkolnym, stojącego u boku legendarnego bramkarza – Dominika Haška. Honzík przyszedł na świat w roku największego triumfu czeskich hokeistów – złotego medalu na olimpiadzie w Nagano. Jest złotym dzieckiem, jednym z 90 535 narodzonych w tym szczęśliwym okresie. W finałowym meczu igrzysk Hašek powstrzymał napór Rosjan i zachował czyste konto, a jedynego gola zdobył potężnym strzałem obrońca Svoboda. To było symboliczne zwycięstwo. Słowo „svoboda” w języku czeskim oznacza „wolność”, zaś wygrana miała miejsce 30 lat po praskiej wiośnie i późniejszej okupacji Czechosłowacji przez wojska radzieckie. Po turnieju tysiące Czechów witających swych bohaterów na Staroměstském náměstí skandowało hasło „Hašek na Hrad!”.

Ale teraz mamy 2018 rok, od złota czeskich hokeistów na igrzyskach minęły dwie dekady, od praskiej wiosny – pięć. Honza, podobnie jak czeski bramkarz, zachowuje czyste konto, tyle że nie bramkowe, ale bankowe, bo na trzy tygodnie przed wypłatą na jego rachunku widnieje okrągła suma – zero koron. Na Hradzie nie urzęduje Hašek, tylko Zeman, który w kampanii wyborczej obiecywał wprawdzie powstrzymać napór, jednak nie rosyjskich hokeistów, a arabskich imigrantów. Bezrobocie utrzymuje się wciąż na najniższym poziomie w Unii Europejskiej, minimalna płaca też na jednym z najniższych, bo plasuje Czechy na siódmym miejscu od końca i po przeliczeniu z koron na unijną walutę wynosi około 480 euro.

Na czeskim rynku funkcjonują prawie trzy tysiące agencji pracy, niektóre z nich noszą dość fantazyjne nazwy: Dżokerowa praca, Winning People, Wzajemne współżycie, Studnia ludzkich źródeł, Samba Partners, Ludzie i Możliwości, Konik, Szansa dla każdego, PeopleGuru, Nomen Omen Group, New Age Agency, Maria Rosa Mystica, Jobinn & Hostessinn, JaKtoś, Instynkt, HotBelly, Himalaya Human Resources, Handarbeit, Freight People, First & Last, Uczciwa praca, Enigma business, Pracowici i gorliwi, CoolPeople, Best Ideal, AnyJob2… Po utracie zatrudnienia, tego samego dnia można znaleźć następne, więc Honza nie musi się martwić, że go wyrzucą za „aczko”. Roboty, gdzie zarobisz grosze, jest bogactwo.

Gdy pracowaliśmy razem w Mladej Boleslavi, w fabryce gąbek do foteli samochodowych, nieobecności odrabiał za niego Pavel, kamosz z Ostrawy. Ten był uzależniony od pervitinu i niemal codziennie zaliczał dwie zmiany – szesnaście godzin pod rząd spędzonych w pracy. W dni robocze praktycznie nie spał, za to w weekendy robił sobie przerwę od metaamfetaminy i harówki. Po powrocie z ostatniej szychty padał na twarz i leżał bez ruchu, praktycznie od piątkowej nocy aż do niedzieli. Martwy robot, którego nawet gwałtowne szarpanie czy uderzanie dłonią po policzkach nie były w stanie zbudzić. Z Mladej Boleslavi we trójkę wyjechaliśmy za pracą do Pragi, jednak Pavel po kilku tygodniach zrezygnował i wrócił na stare śmieci do Ostrawy. Ponoć tylko tam potrafią przyrządzić pierwszorzędny perník3. Ten wyrabiany w Pradze to według Pavla kompletna słabizna. „Pražská píčovina, pyčo”4.

Wracamy z Honzą z boiska, spoceni i zmęczeni, ale w dobrych nastrojach. Siadamy na brzegu hotelowego łóżka, otwieramy schłodzony browar. Włączam laptopa i wchodzę na you tube. Ugadujemy się z Honzą, że będziemy na przemian puszczać wybraną przez siebie piosenkę, jednak ten w połowie mojej nie wytrzymuje i wyrywa mi z rąk komputer. „Poczekaj, teraz ja! Teraz ja ci zapodam zajebistą nutę!” – ekscytuje się. Po chwili z głośnika dobywają się hiphopowe bity i rapujący wokal:

Pytają się, jak to robię, musisz to umieć
Wszystko, czego szukasz tutaj, znajdziesz u mnie
W prawej ręce skręt, palce lewej w jej cipce
Jeśli rap jest suką, co dzień jestem w tej dziwce.
5

To utwór „Dealer” z płyty „Pouliční Ekonomická 3: Láska & Loyalita”6 ostrawskiego rapera Sergeia Barracudy. Klip do tej piosenki ma prawie siedemset tysięcy wyświetleń. Honza jest w stanie tego słuchać niemal bez przerwy. To muzyka jego życia – życia spędzonego na ulicy. Wychowała go ona, nie rodzice. Pieszczotliwie nazywa mnie mamką, bo gotuję obiady, którymi się z nim dzielę, budzę rano, próbując zmobilizować do pójścia do pracy. Prawdziwej matki nienawidzi, ma do niej żal za rozbicie rodziny. Dzwoni do niej tylko w sytuacjach krytycznych, nie kiedy brak mu miłości, lecz gdy brakuje love – jak Czesi potocznie określają pieniądze. Kiedy kończy się jego wielki zapas skero – najlepszego lekarstwa na smutek.

Przypisy:

  1. Tłum. Ziom, jesteś zajebiście ujarany.
  2. Oryginalne nazwy agencji pracy, przetłumaczone w tekście na język polski, brzmią: Žolíková práce‎, Vzájemné soužití, Studnice lidských zdrojů, Lidé a Příležitosti, Koníček, Příležitost pro každého, JáNěkdo, Instinkt, Férová práce, Dříči a pracanti.
  3. Slangowe określenie pervitinu.
  4. Tłum. „Praska chujnia, do chuja”. W czeskim wulgarne określenia pochodzą od genitaliów żenskich, a poprawna forma ostatniego z nich to „píčo”. Użyte w tekście twarde „y” zamiast „í” jest charakterystyczne dla wymowy ostrawiaków. Np. kibice klubu piłkarskiego Banik Ostrawa podczas meczów często wznoszą okrzyki: „Banik pyčo!”.
  5. Czeski tekst: Ptaj se jak to dělám, musíš umět / Vše co hledaš, přímo tady, najdeš u mě / Prava ruka brko, levé prsty v její kundě / Jestli rap je žena, každy den jsem v tehlé kurvě.
  6. Tłum. „Uliczny ekonomik 3: Miłość & Lojalność”.

Od trzech lat Adrian Hyrsz mieszka i pracuje w Czechach. Pracę robotnika łączy z przygotowywaniem książki „Raj dla grzeszników”. Reportaże powstałe w ramach tego projektu – w tym dwa teksty publikowane właśnie w „Nowym Obywatelu” – ukazują się cyklicznie w czeskiej prasie, m.in. w dwutygodniku społeczno-kulturalnym „A2”, sygnowane pseudonimem Nomad. Cykl opisuje losy robotników zatrudnianych przez agencje pracy tymczasowej w Republice Czeskiej, ich życie w tanich hotelach robotniczych, przypominających getta dla wykluczonych – dłużników, osób uzależnionych od narkotyków, alkoholu czy hazardu, cudzoziemców uciekających przed wymiarem sprawiedliwości w swoim kraju itp. W szerszym kontekście reportaże traktują o nasilaniu się nastrojów nacjonalistycznych w Europie Środkowej, kolonizacji gospodarczej tej części Starego Kontynentu, jak również o utopijnym micie ekonomiki nieustannego wzrostu, wyrosłym na bazie pozbawionej hamulców gospodarki wolnorynkowej. W książce przewijać się też będzie postać Karela Čapka, wybitnego czeskiego pisarza i dramaturga, który w ostatnich latach swego życia przestrzegał przed skutkami ignorowania rosnącego w siłę faszyzmu.

komentarzy