Wirus kontra artyści
Konsekwencją walki z pandemią powinno być wprowadzenie bardziej prosocjalnych rozwiązań dotyczących artystów niezależnych.
przemoc
przemoc to żyć za tysiąc pięćset
w zimnym mieszkaniu na czwartym piętrze,
które wygląda na kawalerkę
po nieprzespanej kolejnej nocy,
kiedy minuty długie, niepewne
zdawały się wlec wciąż, ledwie co kroczyć
przemoc to wstawać o piątej przed świtem,
by zdążyć zakręcić kaloryfery,
aby rachunki cyfr nie miały czterech
i by choć trochę starczyło na życie,
by nie oszczędzać na kredkach dla dziecka,
aby wciąż liczyć złotówki przestać,
aby się wynieść z czwartego piętra,
mieć nowe ciuchy, raz kupić wino,
trochę pokręcić się w handlowych centrach,
przejrzeć wystawy, nie tylko je minąć,
odwiedzić teatr, muzeum czy kino,
aby się cieszyć choć jedną chwilą
pośród bezsensu, co cię wypełnia
przemoc to siedzieć przez godzin siedem,
będąc na każde palca skinienie
nie być człowiekiem, być tylko numerem,
lub stanowiskiem albo peselem,
kodem, zasobem lub tylko NIP-em,
i złem koniecznym w zakładzie pracy,
któremu trzeba niestety płacić,
któremu trzeba fundować życie,
który mieć musi lekarza, dentystę,
opiekę, urlopy, wolne niedziele
i jeszcze nawet ubezpieczenie
przemoc to wierzyć tym publicystom
narzekającym na rozdawnictwo,
na to, że ty im zabierasz wszystko,
że kiedyś nad morzem to było czysto,
że w górach pusto, że tak przejrzysto,
gdy mieli te góry i morza na własność
a teraz do miejsc tych przybyło chamstwo,
co przecież wszystko dostało za darmo
nie tak jak wielki pan publicysta
co swą wierszówką, harówką, ofiarą,
każdym swym słowem, swą pracą całą
zasłużył, by z dóbr tych wszystkich korzystać
przemoc to słuchać o patologiach,
co w końcu dostały swój marny ochłap
tak przecież mówi Newsweek, Wyborcza,
że się sprzedałeś za jakiś socjal
i że nie myśląc o prawach i sądach,
o demokracji, wolności, poglądach,
o wodzie w kranie, ciepłej lub zimnej
oddałeś wszystko, co jest im bliskie
jak mogłeś wcale o nich nie myśleć,
kiedy na szali są sprawy wyższe?
kiedy stać musisz, gdy oni siedzą,
gdy wegetujesz kolejny miesiąc,
marznąc w mieszkaniu, znów mało jedząc
a oni mówią, że ciągle chcesz więcej,
łapę wyciągasz po więcej pieniędzy,
że się sprzedałeś za srebrników pięćset
zamiast uchwycić ich dobrą rękę
i wspólnie walczyć, by było jak było
o demokrację, o spokój i miłość,
o wolne sądy, śmieciowe umowy
i o eksmisje – te w środku nocy,
o wolny rynek, o brak rozdawnictwa,
i o programy Tomasza Lisa
gdy mówić będą, o wszystkim tym bredząc
słuchaj uważnie – to właśnie przemoc
eko
wśród plastikowych plaż i odkręconych kranów,
gdzie w pierś się bije milionerów paru
tych z rafinerii i tych od odpadów,
ze łzami na nowym filmie Netflixa,
gdzie celebryta swe grzechy wylicza
to, że nie dawał dobrego przykładu
i brak mu było empatii, czułości,
ale już kocha te lwy i foki,
tygrysy, rysie i wszystkie drzewa,
ale iść musi, bo jacht mu ucieka
wśród eko-coli, bio-soków, kampanii społecznych,
zielonych krawatów, torebek, wędrówek leśnych,
procenta od kawy na pomoc Afryce
i tego procenta, co dzierży kapitał
wśród żartów rubasznych o Grecie Thunberg,
rechotu prawicy, że ekofaszyzm,
że wolność odebrać chcą im lewacy,
wśród ognia, co trawi tajgę i tundrę,
zniczy, co płoną za pamięć lodowca,
drapania w płucach, łamania w kościach
pośród foliówek w żołądkach ptaków,
i przypadkowych wszystkich pożarów
bez raf koralowych, bez Amazonii,
lecz z celebrytą, co grzechy przypomni
wciąż kapie woda i płonie węgiel,
bo innego końca świata nie będzie
Piotrek Kolasiuk
Konsekwencją walki z pandemią powinno być wprowadzenie bardziej prosocjalnych rozwiązań dotyczących artystów niezależnych.
Pamiętajmy, jak bardzo nie da się wrócić do tamtego świata. Tak, naprawdę był źle urządzony, niesprawiedliwy, odrażający.