Nowoczesna cywilizacja (1907)

·

Nowoczesna cywilizacja (1907)

·

Żyjemy w dwudziestym stuleciu cywilizacji i kultury, w wieku postępu. Podziwiamy cuda, jakie stwarzają para, elektryczność, gaz, wprowadzone w zastosowanie ręką człowieka. Z ciekawością przyglądamy się nowoczesnym miastom jakby wyrosłym niedawno spod ziemi, olbrzymim i wspaniałym budowlom, potężnym fabrykom o całych lasach dymiących wiecznie kominów, gdzie różnorodne i doskonale skonstruowane maszyny kierowane silną ręką proletariusza wytwarzają krociowe bogactwa!

W dziewiętnastym stuleciu nauka i wynalazki w technice przemysłu zrobiły daleko większe postępy niż kilka przeszłych stuleci, a i tego należy się spodziewać, że w bieżącym stuleciu poczyni jeszcze większe postępy. Gorączkowa praca z dniem nieomal każdym stwarza i wynajduje wynalazki, które jakby goniły się wzajem, celem przysporzenia bogactw, zmniejszenia nakładu sił i pracy, uprzyjemnienia życia.

W prasie i literaturze, sięgających szczytu prawie swego rozwoju, roi się od słów, zapewnień, prawie że hymnów witających kroczący z dumą postęp; dobrobyt dzisiejszego pokolenia znajduje tylu piewców, że naprawdę zdawałoby się, że żyjemy w latach, w których życie człowieka staje się wolnym od trosk i cierpień, pełne wesela i radości, tak, że nic ludziom nie pozostaje, jak używać wszystkiego. I czemuż by nie? Wszak widać wszędzie składy przepełnione żywnością i materiałami niezbędnymi do życia, magazyny pełne wszystkiego aż do zbytku i wyuzdania, zapraszają niejako ludzi do używania nagromadzonych bogactw. A nad tym wszystkim rozbrzmiewają głosy wolności, humanitarności, sprawiedliwości…

A jednak zastanawiają i w zdumienie wprawiają każdego z nas zjawiska wręcz przeciwne cywilizacji, zjawiska nieznane nigdy nawet dzikim narodom, zjawiska tchnące śmiertelną nienawiścią do cywilizacji i postępu. W społeczeństwie głoszącym wolność i sprawiedliwość popełnia się gwałt najgorszego gatunku, w ustroju społecznym niby przesyconym dobrobytem, żyje większość ludzi w największej nędzy i niedostatku, w społeczeństwie głoszącym równość i wolność głos drobnej garści bogaczy świata więcej znaczy, niż wola całego narodu, niż wola uciśnionych mas ludu; w społeczeństwie chorującym na nadmiar oświaty i kultury zapełniają ulice i ciemne przedmiejskie sutereny tłumy ludu roboczego nie umiejące ni czytać, ni pisać, tłumy, które odpędzono od spożywania owoców kultury i dobrobytu. Około przepełnionych składów i magazynów, gdzie środki żywności gniją i niszczeją, wałęsają się masy żebraków i ludzi żądających pracy, którzy może jeszcze ani raz w życiu nie nasycili się należycie; wspaniałe gmachy i budowle, bogate zamki i drogie wille z przestronnymi i wygodnymi salami, jasnymi i ciepłymi pokojami stoją latami pustką, bo zamieszkuje je zaledwie kilka osób, jakiś biskup lub magnat, mający ku przyjemności zastęp nudzących się kobiet, które swymi pieszczotami lub ciałem rozweselają mu życie – podczas gdy całe masy pożytecznych ludzi gniotą się w brudnych, wilgotnych bez światła i słońca suterenach, gnieżdżą się na nędznych poddaszach lub w barakach pełnych brudu i niechlujstwa, w jaskiniach, gdzie nędza, głód i choroby wyprawiają swe orgie, gdzie w mrokach rodzą się zbrodnie, powstają gwałty, a śmierć najobfitsze zbiera żniwo przed czasem.

Na ochronę koni, psów i innych zwierząt wydaje się ustawy, społeczeństwo cywilizowane zakłada stowarzyszenia opieki nad zwierzętami, ale to samo „cywilizowane” społeczeństwo nie zna ustaw ochraniających tysiące robotników; w każdym roku padają w fabrykach trupy robotnicze, temu głowę zmiażdżyło, tego maszyna rozerwała w kawałki, temu rękę urwało, tam znowu w kopalniach gazy zatruły dziesiątki górników lub spadające z góry kamienie śmiertelnie pokaleczyły ojca licznej rodziny. Ilu górników przez niedbalstwo odpowiednich organów straciło życie, ilu stało się kalekami, ilu straciło siły i zdrowie w gazach i pyle kamiennym czy węglowym, gdzie za marną, psią zapłatę pracowali na jaśniepanów. Gdzież są ustawy na obronę ludu, gdzie słuszność, gdzież ta kultura głosząca sprawiedliwość i wolność. Nie ma jej? Ale niewinnego człowieka umiała wysłać na szubienicę lub wtrącić do więzienia za to, że śmiał upomnieć się o swe prawa, za to, że nędza popchnęła go do buntu; nędzarza wpakowano do aresztu za to, że z głodu ukradł kawałek chleba. Gdzież poczucie sprawiedliwości u tych „cywilizowanych” jaśniepanów, którzy dostają apopleksji na widok znęcania się woźnicy nad koniem, gdzież te pisma piszące całe artykuły o niedyspozycji żołądkowej jakiegoś książątka chorującego z przesytu, gdzież ci w czarnych sutannach głoszący miłość bliźniego, którego należy przyodziać i nakarmić?

W tej rażącej sprzeczności dobrobytu i nędzy, kultury i ciemnoty, postępu i wstecznictwa mieści się obłuda i faryzeuszostwo „cywilizowanego” społeczeństwa dwudziestego stulecia. Czy tutaj może być mowa o humanitarności, postępie lub cywilizacji? O ile prześcignęła humanitarność dzisiejszych klas burżuazyjnych życie dzikich barbarzyńskich plemion? U ludów dzikich ludzi niezdolnych do pracy wrzucano do wody lub strącano ze skały do przepaści, aby nie byli ciężarem dla innych, tak robiono np. w starożytnej Sparcie, krainie greckiej. Dziś w społeczeństwie o wysokiej kulturze i humanitarności skazuje się ludzi na powolne konanie, na śmierć głodową, na całe to piekło dzisiejszej nędzy.

W dzisiejszym ustroju społecznym wyniki nauk, korzyści badań, wszelkie owoce wynalazków i pracy, stały się wyłącznym majątkiem małej garści ludzi, fabrykantów, kapitalistów, baronów węglowych, którzy do wytworzenia tych bogactw ani jednym kiwnięciem palca się nie przyczynili.

Taki miliarder Rotszyld nie wie nawet, ile ma fabryk na świecie, ze sprawozdań dyrektorów dowiaduje się dopiero o tym, a sam spędza chwile na podróżach po norweskich zatokach lub polowaniach na tygrysy w północnej Afryce, podczas gdy lud roboczy pracuje ciężko na niego, po fabrykach i po kopalniach, po to, aby p. Rotszyld mógł życia do woli używać.

Dzisiejszy ustroi wobec tych krzyczących niesprawiedliwości i gwałtów nie zdoła się długo utrzymać, nieustające walki, jakie się w nim rozgrywają z dnia na dzień, powodują rozkład i zgubę istniejących obecnie stosunków: naprzeciw garstki ciemięzców staje milionowy tłum żebraków do walki. Prawdziwym paszkwilem ośmieszającym cywilizację i postęp dzisiejszy są istniejące ustawy i różne rozporządzenia, które służą do tego, aby mniej liczna klasa wyzyskiwaczy mogła bezkarnie okradać lud roboczy, rabować jego zdrowie, siłę i życie. Dziś nie ceni się człowieka dla jego zdolności, pracy, wykształcenia, ale dla… pieniędzy, majątków, które prawem kaduka, nieuczciwym sposobem pozyskał. Możesz być największym głupcem, ale jeśli masz pieniądze, świat powie, żeś mądry, jesteś skończonym łotrem, ale bogatym, przyjdą ludzie, pokłonią ci się i nazwą cię uczciwym, jesteś krwawym tyranem, ale mającym za sobą szubienice, armaty i ustawy, społeczeństwo ogłosi cię najsprawiedliwszym człowiekiem. Ale prawie zawsze zostaniesz głupim, nieuczciwym, szubrawcem jeśliś biedny, choćbyś był mądrym, uczciwym, ba nawet świętym. Dzisiaj potaniała już cnota – mówi poeta.

To całe piekło powyżej przedstawionych stosunków to wykwit tak wychwalanej przez klerykałów i burżuazję prywatnej własności, uświęconej, jak oni powiadają, przez samego boga, który bogaczowi kazał majątek rozdać ubogim. Kapitał, który stworzył nowoczesną kulturę i burżuazyjną cywilizację, ten kapitał będący źródłem tej krzywdy społecznej, wykopie swą zachłannością dla siebie grób. Każdy choć trochę myślący człowiek zrozumie, że obecne stosunki nie dadzą się długo utrzymali. Własność prywatna, kapitał prowadzi ludzkość na drogę zupełnego upadku, a periodycznie pojawiające się kryzysy przemysłowe, wyrzucające na bruk klasę pracującą – są najlepszym dowodem szkodliwości prywatnych kapitalistycznych przedsiębiorstw, których krzywdzącą działalność należy powstrzymać i zmienić.

Głosicielem nowych i sprawiedliwych zmian przyszłego ustroju społecznego jest lud roboczy, proletariat górniczy i fabryczny, który gromadzi siły i w swoich organizacjach gotuje się do walki o lepszy ustrój społeczny dla wszystkich. Spełnienie tego celu to wprowadzenie w życie myśli socjalistycznej, której głosicielem jest lud roboczy. Proletariat nie ma nic do stracenia, a cały świat do zdobycia, w walce więc, jaką wydał staremu porządkowi walącemu się już w gruzy, budował będzie nowy świat, który nowymi pójdzie tory. Nic więc dziwnego, że idea socjalistyczna znajduje taki posłuch wśród mas robotniczych, nic więc dziwnego, że wrogowie ludu oszczerstwa i psy wieszają na ludzie roboczym i to nic dziwnego, że świat burżuazyjny na gwałt wrzeszczy: socjaliści chcą świat, cywilizację, postęp zniszczyć, wywrócić świat do góry nogami. A byłże kiedy świat tak do góry nogami postawiony, jak dzisiaj? Lud roboczy zszeregowany w partii socjalistycznej chce ład i porządek zaprowadzić, zwycięstwo ludu roboczego to zwycięstwo prawdziwej cywilizacji i kultury, postępu i sprawiedliwości. Nie dziwi więc dzisiaj nikogo, że na całym świecie rozbrzmiewa potężny głos: proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! W ślad zanim podążają milionowe szeregi robotnicze, przed których pochodem drży w strachu stary, podły świat!

_________________
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Górnik – organ Unii Górników w Austrii” nr 1/1907, Cieszyn, 9 stycznia 1907 r. Było to pismo wydawane przez górniczy związek zawodowy na Śląsku Cieszyńskim, pozostający pod wpływem polskiego ruchu socjalistycznego w zaborze austriackim. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie