Jak pies z kotem (na marginesie inwazji Rosji na Ukrainę)
Optymistom wydawało się, że Rosja i Rosjanie przechodzą transformację w kierunku westernizacji.
Tocząca się inwazja Rosji na Ukrainę uświadamia nam na nowo, co jest w życiu ważne. Może stać się ona podstawą do przewartościowania priorytetów naszego społeczeństwa oraz być impulsem do podjęcia ważnych działań na rzecz Ukrainy. Warto jednak, aby podejmowane działania były przemyślane i w efekcie miały możliwie największe pozytywne skutki. Musimy teraz jako społeczeństwo zadać sobie wiele ważnych pytań, aby być w stanie pomóc narodowymi ukraińskiemu nie tylko chwilowym romantycznym zrywem, ale także systemowo i długofalowo. Po wspaniałym czasie wielkiej otwartości i ofiarności w pierwszych dniach po rosyjskiej inwazji powinniśmy zacząć odpowiadać na kluczowe pytania. Nie tylko jak pomagać Ukraińcom, ale przede wszystkim jaki jest cel naszej pomocy.
Jednym z głównych celów agresywnej polityki Putina jest zanegowanie istnienia ukraińskiego narodu i ukraińskiej kultury. Ważnym zadaniem, które stoi przed polskim państwem i polskimi obywatelami, jest uczynienie jak najwięcej, aby ten cel nie został zrealizowany. Znaczącą formą sprzeciwu wobec tego rodzaju działań Rosji będzie zapewnienie Ukraińcom ciągłości w sferze edukacji. Niniejszy tekst stara się przedstawić pewne propozycje, jak takie działania mogłyby wyglądać – przedstawić możliwości długofalowych działań związanych z edukacją.
Włączeni w biegu
Należy pochwalić polski rząd i Ministerstwo Edukacji i Nauki za szybką reakcję, otwartą postawę i gotowość do podjęcia tematu edukacji uchodźców wojennych z Ukrainy. Jest to jeden z pilniejszych tematów, którymi należy zająć się w pierwszej kolejności – nie chcielibyśmy, aby ukraińskie dzieci straciły rok nauki. Jednak pilność zagadnienia i jego waga nie powinny nam przysłonić konieczności udzielenia ukraińskim dzieciom rzetelnego wsparcia i przede wszystkim opieki. W tym kontekście należy docenić, że w przestrzeni medialnej pojawiają się deklaracje konkretnych działań polskiego państwa – szeroko zakrojonego wsparcia na rzecz prowadzenia edukacji ukraińskich dzieci. Jest to zadanie niezwykle delikatne i trudne. Wyzwanie, przed którym stoi polski system edukacji, można porównać do dołączania nowych wagonów do pociągu w pełnym biegu. Musimy być ostrożni, żeby w efekcie tych działań nikt nie ucierpiał.
Inicjatywy podjęte w pierwszych dniach były adekwatne w sytuacji, gdy chętnych do szkół było mało. Zgodnie z obowiązującym prawem dyrektorzy placówek edukacyjnych mają obowiązek zapewnić dostęp do nauki dla wszystkich dzieci, które rodzice zgłoszą do placówki. Efektem tego jest przyjmowanie od kilku dni ukraińskich dzieci do istniejących klas. Jest to działanie i odpowiedź o bardzo ograniczonej skuteczności, ze względu na ograniczenia kadrowe i lokalowe. Należy też brać pod uwagę, że w takiej sytuacji dobrze odnajdą się jedynie dzieci znające już język polski.
Dominacja takiego modelu działania w dłuższym okresie grozi wieloma bardzo niepożądanymi skutkami. Po pierwsze dzieci, które nie miały jeszcze okazji przepracowania traumy wojny i ucieczki z domu, trafiają w obce środowisko, w otoczenie ludzi mówiących w niezrozumiałym dla nich języku. Może to być trudne i wtórnie traumatyzujące, szczególnie dla małych dzieci. Po drugie utrudnia to pracę nauczycieli, którzy, nawet jeśli mają dobre chęci, nie są w stanie realizować programu z całą klasą i zaopiekować się dziećmi, z którymi mają duże problemy w komunikacji. Po trzecie już na starcie istnieje ryzyko negatywnego naznaczenia ukraińskich dzieci w oczach rówieśników. Gorszych osiągnięć i gorszego startu edukacyjnego, które będą wynikały z nieznajomości języka.
Minister Czarnek jest świadomy tych trudności, wprost odwołuje się do nich w swoich wypowiedziach. Mówi o zatrudnianiu pomocy w klasach w postaci np. ukraińskich studentów, emerytowanych nauczycieli czy nauczycieli pobierających świadczenie kompensacyjne (pomocna miałaby być ich znajomość języka rosyjskiego) oraz zniesienie limitu 1,5 etatu dla nauczycieli. Wiadomo, że osoby chętne do podjęcia pracy w tym obszarze już się zgłaszają. Czas pokaże, czy będzie ich wystarczająca ilość. Oczywiście ważnym komponentem w zakresie kwestii kadrowych będzie zatrudnienie nauczycielek ukraińskich – działania w tym zakresie również są już podejmowane.
Połączenia międzynarodowe
W tym kontekście warto wspomnieć, że Ukraina była setnym krajem, który podpisał Safe Schools Declaration. Polska także jest sygnatariuszem tego porozumienia. Pod wpływem rosyjskich działań w Ukrainie realizuje się schemat negatywnego wpływu konfliktu zbrojnego na szanse edukacyjne ukraińskich dzieci. Sygnatariusze porozumienia zadeklarowali, że będą podejmowali działania na rzecz „Poszukiwania sposobów zapewnienia kontynuacji edukacji w czasie zbrojnego konfliktu, wspieranie przywracania instytucji edukacyjnych, jeśli mają taką możliwość, zapewniać i wspierać międzynarodową współpracę i pomoc w programach mających na celu zapobieganie lub odpowiadania na ataki na edukację”. Aby przejść od deklaracji do czynów polskie władze powinny mocno zaangażować się na rzecz ukraińskich dzieci i studentów, a także ukraińskich szkół i uniwersytetów.
Kuszetki, przedziały czy wagony bezprzedziałowe
Trzymając się metaforyki kolejowej, można zapytać jak mają wyglądać te wagony, które przyłączymy do polskiego systemu edukacji. To znaczy w jakich warunkach chcemy i możemy uczyć ukraińskie dzieci. Czy stworzymy komfortowe warunki, np. uruchamiając na nowo wygaszone placówki edukacyjne na terenach wiejskich i w mniejszych miejscowościach? Czy będziemy tworzyli nowe klasy w obrębie funkcjonującej infrastruktury edukacyjnej? Czy „upchniemy” dzieci ile się da i jak się da, tworząc klasy po 35-38 osób…?
Kluczowa w tym zakresie będzie liczba ukraińskich dzieci, które trzeba będzie włączyć do systemu edukacji. W roku szkolnym 2020/21 mieliśmy 4 931 461 uczniów szkół podstawowych, którzy pobierali naukę w 14 297 szkołach. Dla porównania, w roku szkolnym 2009/10 mieliśmy 5 621 167 uczniów szkół podstawowych, którzy pobierali naukę w 13 972 szkołach. Pokazuje to, że na poziomie lokalowym jesteśmy w stanie przyjąć 0,5-0,8 mln dzieci. Oczywiście należy pamiętać, że 12 lat temu mieliśmy do czynienia z dużym przeludnieniem w klasach i szkołach. Pamiętajmy też, że pół miliona dzieci dotarło do Polski już 7 marca, można zatem szacować, że docelowo możemy potrzebować zdecydowanie więcej miejsc, w najbardziej pesymistycznym scenariuszu nawet 1-2 miliony. Powinniśmy mieć plan działania uwzględniający również taką ewentualność.
Pewną formą odpowiedzi na nadchodzące wyzwania związane z infrastrukturą edukacyjną mógłby być plan przywrócenia do użytku wielu placówek edukacyjnych na terenach wiejskich i w małych miastach (już powstają lokalne inicjatywy uruchomienie ukraińskich szkół w gminach). Te słuszne i potrzebne działania potrzebują jednak wsparcia na poziomie rządowym i samorządowym.
Podróż daleka czy bliska?
Włączając ukraińskie dzieci w nasz system edukacji musimy zadać sobie kluczowe pytanie. Dotychczas chyba nie padło ono jeszcze w przestrzeni publicznej: jakich efektów oczekujemy od procesu edukacji ukraińskich dzieci? Minister Czarnek wielokrotnie powtarza, że utworzymy oddziały przygotowawcze, gdzie dzieci ukraińskie będą uczyły się polskiego i od wrześnią zostaną włączone do polskich szkół. Powiedzmy sobie szczerze: to nierealne. Należy unikać pułapki myślenia, że ukraińscy uczniowie po 2-3 miesiącach czy nawet po roku „wejdą” w polski system. Nauczyciele doświadczeni w edukacji międzykulturowej i włączaniu dzieci ze wschodu do polskiego systemu edukacji mówią, że potrzeba 3 lat, a nie 3 miesięcy, aby komunikatywnie brać udział w procesie edukacyjnym po polsku.
Jeśli szybka, życzeniowa integracja jest niemożliwa, to co możemy zrobić? I co powinniśmy zrobić?
Pierwszym ważnym elementem jest fakt, że póki co gościmy u siebie ukraińskie matki z dziećmi i rodziny, które uciekły w trosce o swoje życie i zdrowie. Czy jako gospodarze mamy prawa narzucać im w sferze edukacji nasz język i kulturę? Czy nie powinniśmy stworzyć im przestrzeni dla zachowania odrębności kulturowej, językowej i religijnej? Sytuacja zmieni się zapewne po zakończeniu działań zbrojnych w Ukrainie. Póki co, szczególnie w obliczu zagrożenia rusyfikacją części lub całości Ukrainy, powinniśmy zadbać o stworzenie przestrzeni społecznej dla ciągłości instytucjonalnej elementów państwa ukraińskiego. Takim elementem jest system edukacji. To rodziny dzieci ukraińskich powinny mieć możliwość podjęcia decyzji, czy ich dziecko pójdzie do szkoły polskiej, do oddziału przygotowawczego czy do szkoły ukraińskiej. To nie są łatwe decyzje i państwo polskie powinno stworzyć warunki do ich podjęcia, a nie podejmować je za rodziny ukraińskie. W tym celu kluczowe jest utworzenie dwóch typów nowych przestrzeni edukacyjnych (oddziałów przygotowawczych i szkół ukraińskich) oraz elastyczne kształtowanie liczby dostępnych w nich miejsc w zależności od potrzeb.
Konieczne byłoby zaangażowanie ukraińskich nauczycieli, którzy zapewne także uciekają przed wojną, a także umożliwienie dzieciom kontynuowania edukacji w języku ukraińskim. Kluczowe będzie również wykorzystanie doświadczenie funkcjonujących w naszym kraju szkół ukraińskich, które ze względu na swoją kilkudziesięcioletnią tradycję działania powinny być źródłem inspiracji i wzorem dla przyjmowanych rozwiązań. Aktualnie na obszarze Polski działa 5 takich placówek: w Legnicy, Górowie Iławieckim, Bartoszycach, Przemyślu i w Białym Borze.
Expres Charków – Warszawa?
Podobne myślenie powinno nam towarzyszyć w odniesieniu do edukacji wyższej. Kontynuowanie funkcjonowania instytucji wyższej edukacji w języku ukraińskim jest ważnym elementem budowania przyszłej silnej i wolnej Ukrainy. Sytuacja, w której z powodu działań wojennych doszłoby do zanegowania ciągłości instytucjonalnej ukraińskich uczelni, byłaby ogromną stratą dla tego państwa, a co za tym idzie również dla Polski.
Trudno w tej chwili rozstrzygnąć, jak daleko idąca będzie dewastacja Ukrainy. Jednak już dziś wiemy, że uniwersytet w Charkowie został trafiony rosyjskimi rakietami. Poza zaproszeniami dla indywidualnych uczonych, które są bardzo ważne, potrzebne jest myślenie w kategoriach ciągłości trwania ukraińskich instytucji edukacji wyższej. Stworzenie przestrzeni prawnej, fizycznej i mentalnej w celu umożliwienia funkcjonowania ukraińskich instytucji wyższej edukacji będzie dużym wyzwaniem organizacyjnym.
Zapewnienie miejsc indywidualnym uczonym, którzy zostaną rozsiani po świecie, w różnych instytucjach edukacyjnych, stwarza niebezpieczeństwo dalszego drenażu intelektualnego Ukrainy oraz, wbrew dobrym intencjom sponsorów stypendiów i pobytów badawczych, może utrudnić rozwój i funkcjonowanie ukraińskich instytucji edukacji wyższej.
Podobnie jak w przypadku rozwiązania zaproponowanego dla szkół podstawowych i średnich częścią rozwiązania mogłoby być przejęcie szkół niepublicznych, które są w tej chwili w likwidacji. Placówki te znajdują się w wielu miejscach Polski i jest ich ponad 50. Nie będzie to łatwe zadanie, jednak powodzenie takiej misji dałoby możliwość kontynuowania nauki studentkom i studentom oraz maturzystom, którzy, gdyby nie wojna, podejmowaliby studia w ukraińskich uczelniach wyższych. Innym możliwym rozwiązaniem jest zaproponowanie dostępu do narzędzi informatycznych, istniejących systemów obsługi studentów, oprogramowania do zdalnej edukacji wyższej, a następnie wykorzystanie tych zasobów do możliwości studiowania w języku ukraińskim za pośrednictwem zdalnych narzędzi. Trudno dziś ocenić, czy będzie to możliwe dla studentów z samej Ukrainy, ale taka propozycja mogłaby dać przestrzeń do studiowania po ukraińsku studentom będącym w wielu krajach świata.
Drogie te bilety?
Działania te nie muszą być w całej rozciągłości finansowane przez polskie państwo. Część środków może pochodzić z funduszy unijnych czy amerykańskich przeznaczonych na pomoc uchodźcom uciekającym przed rosyjską inwazją. Warto też starać się wyraźnie zwiększać ogólne nakłady na edukację, aby przypadkiem nie powstało wrażenie, że podejmowane działania odbywają się kosztem środków, które miały trafić na edukację polskich uczniów studentów.
W tym kontekście zawsze będą powstawały pytania o finansowanie proponowanych działań. Poza wspomnianym finansowaniem międzynarodowym warto też zastanowić się nad przekierowaniem środków z budżetu, np. tych przeznaczonych na budowę autostrad, które przyczyniają się do promowania transportu indywidualnego. W kontekście wojny i możliwych problemów z dostawami żywności powinniśmy też przemyśleć wzrost podatków i innych sposobów wzmacniania sytuacji finansowej państwa. Jak pokazuje przykład bezpieczeństwa energetycznego czy skutków sankcji ekonomicznych, sprawy gospodarcze nie dadzą się oddzielić od porządku międzynarodowego i od zapewnienia bezpieczeństwa przed zagrożeniem zewnętrznym. Pomoc Ukrainie nie powinna się ograniczać do działań krótkoterminowych, a obejmować działania długofalowe, państwowotwórcze. Ważnym wymiarem takich działań jest zadbanie o edukację ukraińskich dzieci i studentów.
Stoi przed nami wiele wyzwań, ale i wiele szans. Nie zapominajmy, że wyruszamy w podróż razem z naszymi braćmi Ukraińcami, a solidarność, którą budujemy w tych dniach, może być podstawą nowej Polski (z dużą mniejszością ukraińską), nowej Ukrainy (oby jak najszybciej wolnej, niepodległej) i nowego solidaryzmu w Europie. Nie zmarnujmy tego potencjału.
Mateusz Kucz, Piotr Rosół
Optymistom wydawało się, że Rosja i Rosjanie przechodzą transformację w kierunku westernizacji.
Uberyzacja pracy, zyski korpo podane na tacy.