Uchylone okno
22 lata – tyle na Kurpiach trzeba było czekać na przywrócenie połączeń kolejowych.
Zachodowość Polski, przynależność Polski do Zachodu, stanowi jeden z najulubieńszych motywów w rozważaniach ideologicznych przedstawicieli polskiej inteligencji burżuazyjnej. Podkreślana ostentacyjnie i ambitnie zachodowość owa staje się, dzisiaj zwłaszcza, pewnym hasłem organizacyjnym. Zjawisko to odnieść można zresztą nie tylko do samej Polski – ma ono znaczenia ogólniejsze, zwłaszcza w zastosowaniu do burżuazji tak zwanych młodych narodów europejskich (Rumunów, Serbów i innych; prądy podobne istnieją również wśród Ukraińców). Najcharakterystyczniejsze jest to, że równocześnie wewnątrz społeczeństw zachodnioeuropejskich powstają całe teorie historiozoficzne mówiące o upadku Zachodu właśnie, a co ważniejsze, teorie owe podkreślają tylko bardzo wydatne tendencje rozwoju stosunków gospodarczo-politycznych (załamywanie się kapitalizmu, wyzwoleńcze dążności ludów kolonialnych itd.). Choćby dla samego tego przeciwstawienia warto zająć się rozpatrzeniem tych haseł i ich konkretnego znaczenia dla burżuazji tych narodów, traktowanych jako młode przez burżuazyjny Zachód.
Przede wszystkim co oznacza samo pojęcie „Zachód” wzięte najogólniej. Niezmiernie często używane ono było i bywa obecnie w różnych idealistyczno-dogmatycznych koncepcjach historyków burżuazyjnych w sensie przeciwstawienia pewnych dogmatycznie ustalonych cech „dwóch światów” (traktowane często, szczególnie u nas, w naiwny sposób, jako przeciwstawienie „dobra i zła” i „białego i czarnego”), co tworzy materiał dla rozumowań w duchu popularnej uczonej szarlatanerii.
Niepodobna więc mówić o „Zachodzie” i „Wschodzie” w tym znaczeniu. Natomiast można „Zachód” rozumieć relatywnie jako pewne przeciwstawienie dialektyczno-historyczne, określane raczej przez pewną koniunkturę historyczną, a nie przez zespół cech stałych. Rozumiane w ten sposób przeciwstawienie między krajami Zachodu Europy a resztą globu (bynajmniej nie między „Zachodem” a „Wschodem” – podkreślam to, aby zapobiec ewentualnym nieporozumieniom), zwłaszcza w perspektywie historycznej ostatnich kilku wieków – przeciwstawienie to, powtarzam, ma swoje głębokie uzasadnienie.
W okresie tym kraje zachodu Europy w stosunku do reszty globu odgrywały rolę taką, jaką przed dwoma, trzema tysiącami lat spełniały kraje położone nad Morzem Śródziemnym w stosunku do krajów ościennych (a między innymi i do krajów dzisiejszego zachodu Europy). Kraje śródziemnomorskie nadawały wówczas pewien cywilizatorski kanon życiu, wytworzyły pewien typ gospodarki, miarodajny dla innych typ ustroju społecznego, poziom techniczny życia, jego urządzeń itd., co razem wzięte można by właśnie określić jako rolę cywilizatorską owych krajów.
Coś podobnego w ciągu ostatnich kilku stuleci spełniały kraje zachodu Europy, tylko na skalę niesłychaną w dotychczasowej historii ludzkości, bo w stosunku do olbrzymiej części globu, obejmując w XIX wieku całą niemal kulę ziemską siecią imperializmu gospodarczego i rozszerzając ją niepowstrzymanie aż do ostatnich czasów. Ta właśnie rola zachodnich krajów Europy stanowi bardzo istotna podstawę do przeciwstawiania „Zachodu” reszcie świata, mnie lub więcej biernie poddającej się owym wpływom.
Czyli że zachodowe ambicje burżuazji polskiej (zarówno jak burżuazji rumuńskiej czy serbskiej), ambicje reprezentowania tego, co w dziedzinach kultury i ekonomiki zrobił zachód Europy, mają poniekąd pewne uzasadnienie (subiektywnie) wystarczające. Stwierdzenie tego może być punktem wyjścia dla oceny pewnego całokształtu ustosunkowali społecznych. Ale samo zagadnienie oddziaływania Zachodu europejskiego na bliżej położone kraje sąsiadujące z nimi posiada inną stronę niezmiernie ciekawą – tym bardziej, że ujawnia się ona szczególnie jaskrawo właśnie w Polsce.
Zasadniczy warunek trwałej ekspansji form zarówno bytowych, jak i ustrojowych, stanowi ich wyższa (w danych stosunkach) skuteczność życiowa – to jest bezsporne. Mówi się wtedy o wyższości nowych form, przyniesionych z zewnątrz, nad dawnymi. Jeżeli teraz przyjmiemy ogólnie, że jakieś określone społeczeństwo o pewnym zróżnicowaniu klasowym podlegnie przez dłuższy okres czasu oddziaływaniu tego rodzaju wyższych (absolutnie czy tylko relatywnie) form, to stosunki wewnętrzne tego społeczeństwa zmienić się muszą radykalnie. Daleko trudniej bywa określić kierunek tych zmian, nie ulega bowiem wątpliwości, że wystąpią tu pewne powikłania rozwoju, wywołane przez kombinowanie się nowych wpływów z dawnymi tendencjami, przy czym pierwsze do pewnego stopnia popierają drugie.
Wyjaśnię to na przykładach. Będą one może nieco ogólnikowe i nieco (w stosunku do interesującego nas zagadnienia) jaskrawe, ale tym łatwiej będzie na nich uwydatnić mechanizm przemian w innych, bardziej skomplikowanych wypadkach ukryty, działający cząstkowo, lecz nie mniej wydatnie.
Weźmy ogólny przykład jakiegoś osiadłego plemienia barbarzyńskiego z pewnymi śladami podziału społecznego na tle przywilejowo-ekonomicznym. Przypuśćmy, że plemię to styka się z kupcami europejskimi i otrzymuje od nich drogą handlu wymiennego pewną ilość nowych towarów, nowej skuteczniejszej broni itp. Otóż jest rzeczą jasną, że te nowe nabytki znajdą się przede wszystkim w rękach grup uprzywilejowanych, silniejszych ekonomicznie. W dalszym rozwoju stosunków nabytki te powiększą niezawodnie arsenał środków służących posiadaczom, pozwolą im zwiększyć eksploatację grup podwładnych do rozmiarów, o jakich dawniej być może marzyć nie mogli [1]. Położenie klasy niższej zmieni się na gorsze wobec nowych środków walki w rękach wyzyskiwaczy, środków, które wyzyskiwanym jest o wiele trudniej opanować, będą oni bezbronni tym bardziej, iż wiekowe nawyki ciążą nad nimi bez porównania silniej.
Naturalnie w zastosowaniu do konkretnych wypadków wywód powyższy wydać się musi zbyt uproszczony. Niemniej jednak uwydatnia się tu w formie najprostszej mechanizm samego procesu w stosunku do ustrojów bardzo prymitywnych. Ale to samo może się dziać i dzieje się istotnie w warunkach nieskończenie bardziej skomplikowanych – przez setki i setki lat. Wejście form wyższych obcych nie tylko rozrywa gwałtowne istniejące ustosunkowania, ale i stwarza częstokroć nieproporcjonalną różnicę kulturalną (a to nie tylko stopnia, lecz samego zakresu kultury [2]). Do ideologii klas wyższych zawsze wchodzi swoiste „kulturtraegerstwo”, poczucie wyższości kulturalnej nad klasami ciemiężonymi. Owóż to „kulturtraegerstwo” tutaj, w wypadkach omawianych, dochodzi do rozmiarów wprost potwornych. Różnice między klasami mają bowiem tendencję do wzrastania absolutnego. Mają one też znaczenie absolutne, zwłaszcza w walce klasowej.
Jest jedna olbrzymia dziedzina, która odgrywa rolę decydującą w stosunkach międzyklasowych – to sprawy militarne. Historia ruchów ludowych zna przykłady powstań, które posiadały, zdawałoby się, wszystkie warunki powodzenia: masowość, obejmowanie całego danego kraju itd., a które zostały stłumione wysiłkiem stosunkowo niewielkim, dzięki wyższości militarnej klas uprzywilejowanych [3].
Zresztą tych rzeczy nie można ujmować jedynie w fazach ostrych wybuchów. W pozornie cichych przebiegach codziennej „pokojowej” walki klasowej o przytłumionym echu, czynniki owe działają może jeszcze silniej przez wydobywanie jednych a tłumienie innych cech świadomości w masach uciskanych.
Trzeba tu wziąć pod uwagę wielkiej doniosłości fakt społeczno-psychologiczny: ocena swej zdolności do walki, która się odbywa odruchowo, instynktownie, jako wynik oceny szeregu codziennych starć. Wielkie efektowne przełomy historyczne są bardzo często wyrazem wcześniejszego obrachunku sił. Takie przełomy w stanowisku danej klasy zachodzą też niekiedy prawie niedostrzeżenie. Jeżeli idzie o kraje zacofane gospodarczo i kulturalnie – to odbywające się stale zasilanie klas posiadających zdobyczami z zewnątrz, odbija się decydująco na możliwościach wewnętrznej walki klasowej.
Aby jeszcze bardziej nie schematyzować i tak już nader schematycznego przedstawienia rzeczy, nie dałem wyżej ogólnego sformułowania
Istota zagadnienia polega na tym, że proces formowania się nadbudowy [4], pojętej w jak najszerszym znaczeniu, w krajach gospodarczo zacofanych ma swój przebieg szczególny właśnie dzięki oddziaływaniom wyższej techniki oraz wyższych form organizacji, eskamotowanym [eskamotować – zręcznie coś ukryć lub skraść – przyp. redakcji NO] przez klasy uprzywilejowane.
Trzymając się ram porównania, aby uwypuklić całą rzecz można by powiedzieć, że gdy formowanie się nadbudowy, w krajach o typie, w danym wypadku, miarodajnym (typie „wyższym”) dałoby się w pewnym sensie charakteryzować jako organiczne (przy czym owa „organiczność” będzie tu znowu raczej przenośnią niż stwierdzeniem jakichś cech stałych), to w wypadkach krajów, które nas tu szczególnie interesują – krajów zacofanych – proces ten dałby się przedstawić jako deformacja rozwojowa w bardzo określonym kierunku. Mechanizm tych deformacji usiłowałem przedstawić wyżej. Zastrzegam się zresztą, że są to sprawy nie podlegające jakiemukolwiek dogmatyzowaniu, że granice przebiegów są tu niesłychanie płynne i że niezmiernie trudno byłoby tu robić jakąś grubą robotę segregacyjną. Tymczasem można poprzestać na wskazaniu niesłychanej ilości faktów potwierdzających wywody powyższe, faktów dostępnych nawet dla najbardziej powierzchownej analizy [5].
Wszędzie tu mamy do czynienia z faktem, że nadbudowa ideologiczna i prawna danego ustroju wpływ swój rozciąga długo jeszcze po upadku form, które je wytworzyły. Masy ludowe z reguły niemal bywają zaskoczone, zdezorientowane przez przełom dokonany w życiu przez wzmożoną dzięki niemu eksploatację, a nie orientując się w nowych stosunkach oczekują ratunku od starych urządzeń, które już dawno zmieniły swój sens. Przecież jeszcze w 1905 roku masy robotników dzisiejszego Leningradu dały się prowadzić na manifestacje z portretem cara, z naiwną ufnością w jego pomoc. Tutaj też mamy źródło licznych „cnót” feudalnych, jakimi odznaczają się przeważnie społeczeństwa świeżo przyswojone kapitalizmowi – ku ogromnemu zbudowaniu publicystów burżuazyjnych, którzy zdołali już w sposób najprostoduszniejszy zapomnieć historię własnej klasy (w Polsce w swoim czasie bardzo modna pod tym względem była Japonia).
Utrzymanie takiego stanu absolutnej dezorientacji, uniemożliwiającej prowadzenie celowej walki, jest naturalnie klasom panującym bardzo na rękę. Wysilają się więc one wszelkimi sposobami, aby ten stan zacofania, nieświadomości przedłużyć – co się na ogół udaje przy pewnym nakładzie sprytu i sprężystości. Inna rzecz, że dalszy rozwój świadomości klasowej może być piorunująco szybki, jak to widzimy w dziejach proletariatu rosyjskiego, a ostatnio chińskiego Tu wchodzą jednak w grę czynniki przyspieszające znaczenia ogólniejszego, których teraz omawiać nie będę.
***
W powyższych, w sposób dość zresztą przypadkowy sformułowanych uwagach, chodziło mi o wskazanie pewnych czynników procesu historycznego, które muszą znaleźć zastosowanie przy omawianiu kwestii „zachodowości”. Rzecz jasna, iż w stosunku do krajów środkowo-wschodniej Europy sprawy te nie przedstawiają się tak prosto. Mamy tu przede wszystkim do czynienia z procesami które trwały całe wieki i których przejawy ulegały jedne zwielokrotnieniu, inne osłabieniu lub nawet zanikowi. Jeżeli idzie o kraje europejskie, stanowiące w całym przebiegu swej historii teren ekspansji gospodarczej i politycznej krajów zachodnich (przy czym ekspansja ta mogła przybierać najróżniejsze formy, od zupełnego podporządkowania, ewentualnie zaboru danego kraju, do bardzo delikatnych więzów „wpływu politycznego”), to tutaj trudno dać jednolite sformułowanie, obejmujące wszystkie charakterystyczne osobliwości struktury społecznej. Można tylko ogólnie stwierdzić, że wpływ Zachodu wzmacniał i utrwalał niektóre właściwości feudalizmu [6], co można by łatwo udowodnić na historii Polski, Czech, Węgier czy Rumunii.
Wszędzie tu zaznaczyła się interwencja omówionych wyżej czynników wpływających na proces formowania się nadbudowy, co określiło jej specyficzny charakter i specyficzne działanie na życie społeczne. Mamy tu do czynienia z całym, niezmiernie skomplikowanym systemem wymiany współzależności. Można tylko z wszelką pewnością twierdzić, że na strukturę społeczną tych krajów, wewnętrzne ustosunkowanie się sił klasowych musiały działać przyczyny wyłuszczone wyżej. Klasy panujące bez porównania szybciej wykorzystują udoskonalenia organizacyjne i techniczne przynoszone z zewnątrz i zużytkowują je dla swoich klasowych celów, to znaczy dla tym skuteczniejszego niewolenia mas ludowych. Istniejące sposoby ucisku zyskują nową straszliwą skuteczność dzięki stosunkowemu zacofaniu mas. Tu jest źródło specyficznych cech cywilizacji tych krajów, a zarazem ich charakterystycznej bezpłodności, jeśli idzie o twórczość gospodarczą czy kulturalną w skali światowej [7].
Wpływ zaznaczonych wyżej czynników, ich ukryte a niezmiernie skomplikowane w skutkach działanie, najlepiej może uwydatnia się w charakterystycznych właściwościach struktury społecznej dawnej Polski. Owe tendencje mogły dojść do najwyższego natężenia właśnie w Polsce, z powodu sprzyjających warunków historycznych. W ciągu całego okresu historycznego (XIV-XVII w.) państwo polskie miało nad sąsiednimi krajami zachodnimi przewagę wyższości sił i rozległości terytorium – nad wschodnimi zaś wyższość techniczną. Te sprzyjające warunki pozwoliły klasie panującej na rozwijanie pewnych właściwości aż do ostatnich granic – aż do sytuacji, która w danej koniunkturze historycznej prowadziła do absurdu.
Niezmiernie ciekawy jest zwłaszcza przebieg różnicowania klasowego, typowego dla dawnej Polski, aczkolwiek niejednakowo zaznaczonego we wszystkich dzielnicach – przebieg jedyny w swoim rodzaju i uwydatniający te osobliwości w formowaniu się nadbudowy, o których wyżej mówiłem. Za fundamentalny fakt społeczny dawnej Polski uważa się kolosalną przewagę szlachty, górującej nad innymi klasami w stopniu gdzie indziej niewidzianym oraz nieznane gdzie indziej zjawisko mas drobnej małorolnej szlachty szaraczkowej. Zjawiska te wiążą z sobą zupełnie słusznie: ta masowość szlachty stanowi jeden z zasadniczych warunków jej wyjątkowej siły. Ale trzeba tu uwzględnić inną jeszcze stronę zagadnienia, najbardziej w danym razie interesującą.
Rzecz w tym, że jako ugrupowanie klasowe, więcej, jako pewna organizacja przywilejowa (czym w istocie był stan szlachecki we wszystkich krajach), szlachta polska związana była dość słabo. Jako całość stanowiła ona nie klasę, ale raczej agregat klasowy, któremu podstawę dawało pełnoprawne władanie, ziemia w skali najróżniejszej od latyfundiów aż do nędznych skrawków roli, wystarczających tylko dla najniższej egzystencji. Fakt przy tym znamienny, że choć cicha walka klasowa między poszczególnymi odłamami „stanu” uprzywilejowanego” trwała zawsze, to dopiero pod koniec bytu państwowego dawnej Rzeczypospolitej, więksi posiadacze ziemscy zdołali częściowo pozbawić praw politycznych masy tego uprzywilejowanego pół-proletariatu.
Trzeba zważyć, że przez swoją sytuację ekonomiczną szlachta szaraczkowa stanowiła właściwie najsilniejszą warstwę chłopstwa. Gdyby posiadacze folwarków w okresie stabilizowania się Rzeczypospolitej szlacheckiej (XV-XVI w.) wykazali większą siłę, a stąd większą wyłączność organizacyjną jako klasa istotnie uprzywilejowana, to elementy, z których tworzyła się szlachta szaraczkowa, stałyby się przednią strażą chłopstwa. Zamiana na półgłodną masę uprzywilejowanych równała się podporządkowaniu ich dążeniom prawdziwych „panów” – a zarazem masy chłopskie w ten sposób traciły swoją naturalną (z punktu widzenia gospodarczego) awangardę klasową, która stawała się najpewniejszą podstawą klas uprzywilejowanych.
Ta „asymilacja” przywilejowa (trudno to nazwać inaczej [8]) najsilniejszej warstwy drobnorolnej, beznadziejnie pogrążyła sprawę chłopską w dawnej Rzeczypospolitej. Aparat represyjno-kontrolny w stosunku do klas wyzyskiwanych został w ten sposób potwornie rozszerzony. Zjawisko to wyjaśnia specyficzną ciszę społeczną dawnej Polski, bierność mas chłopskich i uległość, z jaką pozwalały one na bezgraniczne zwiększanie eksploatacji. Rozstrzygała tu nie ilość czy okrucieństwo represji, lecz stosunkowa wielkość i siła aparatu kontrolno-represyjnego będącego w rozporządzeniu klasy panującej [9].
Bynajmniej nie twierdzę, że aparat ten w Polsce był silniejszy niż w innych państwach. Technika panowania, umiejętność i wysiłek administracyjny były w porównaniu z państwami zachodnimi mizerne i może nikłe. Ale w stosunku do siły oporu mas ludowych były potwornie wysokie, dlatego system był tak potwornie niszczycielski.
Jeżeli tu zatrzymałem się przy sprawie struktury społecznej dawnej Rzeczypospolite (pomimo że to zdaje się tylko niepotrzebnie komplikować zadanie), to dlatego przede wszystkim, że chodziło mi o uwydatnienie całej złożoności, nawet zagmatwania procesów ustrojowych, o których mowa. Charakterystyczna jest przy tym pewna dodatkowa swoboda manewrowaniu klas wyższych, o wiele większa, niż w krajach przodujących. Fakt skomplikowanego różnicowania się społecznego w dawnej Polsce stanowi tu przykład najlepszy.
Jeżeli zechcemy należycie ująć działanie wyszczególnionych czynników na stosunki społeczne w Polsce, musimy wziąć pod uwagę, że działały one w ciągu bardzo długiego czasu, w ciągu całe znanej historii kraju. Mamy tu do czynienia z pewną progresją działania i z pewną progresją skutków. Tutaj można tylko podkreślić rolę tych czynników, jeśli idzie o pewne przełomy społeczne w Polsce w XIX wieku, analogiczne do zaszłych w tymże okresie w całej Europie. Zachodzi jedna jeszcze komplikująca okoliczność. Likwidacja najbardziej ostrych przeżytków feudalizmu w Polsce została przeprowadzona przez siły z zewnątrz kraju – państwa zaborcze. Mówię „likwidacja najbardziej ostrych przeżytków feudalizmu” dlatego, że nie była to całkowita likwidacja feudalizmu – w rzeczy samej państwa te, zarówno Niemcy, jak Austria i Rosja, zachowywały z przywilejów feudalnych to wszystko, co dało się uchronić.
W Polsce sytuacja była o tyle odmienna, że polityka szlachty na długo zdołała wyniszczyć lub sparaliżować te klasy, które na Zachodzie odgrywały w tym czasie rolę decydującą. Dzięki temu szlachta nie miała po prostu konkurenta do roli przodującej i mogła po pewnym przystosowaniu się, bez przeszkód spełniać rolę, którą na zachodzie wywalczyła sobie burżuazja – rolę organizatora społeczeństwa. Z drugiej strony faktyczne usunięcie szlachty od rządów krajem, zniszczenie starego samorządu stanowego popychało olbrzymi jej odłam do nieustannej opozycji i pozwalało jej podporządkować sobie wszystkie świadomie opozycyjne elementy kraju.
Swoboda manewrowania, będąca cechą charakterystyczną owego wtórnego feudalizmu, rozciąga się na wszystkie fakty nadbudowy, a więc na ideologię. Szlachta była w sytuacji bezkonkurencyjnej; członkowie klasy panującej mogą swobodnie operować wszystkimi możliwymi hasłami, pozornie nawet szkodliwymi dla nich, ponieważ hasła te nie będą miały żadnego faktycznego oddźwięku, nie stoi za nimi żaden interes. To jest podłoże rewolucjonizmu i radykalizmu szlacheckiego w XIX wieku [10].
Zjawisko, które można by określić jako wtórną reprodukcję feudalizmu w wyniku przemian zaszłych w ciągu XIX w., stanowi najcharakterystyczniejszy rys struktury społecznej dzisiejszej Polski. W jednym z następnych artykułów poruszę charakterystyczny przejaw wybuchu tradycji i właściwości feudalnych w nowoczesnym państwie polskim [11]. Tutaj dotknę jeszcze pewnych właściwości ściśle związanych z funkcjonowaniem ustroju kapitalistycznego w Polsce i dalszymi jego koniunkturami społecznymi.
Kapitalizm w Polsce ma niewątpliwie pewne cechy kapitalizmu półkolonialnego, jeżeli nie formalne to istotne. Określenie to jest niewątpliwie najbardziej zbliżone do rzeczywistości, jakkolwiek rzuca ono światło raczej na charakter eksploatacji kraju, niż na jego strukturę społeczną. Wchodź tu w grę nie tylko bezpośrednia eksploatacja przez kapitalistów zagranicznych (np. drogą wywożenia procentów od kapitału), ale, i to przede wszystkim, nierównomierność sił ekonomicznych kraju gospodarczo słabszego w porównaniu z mocniejszym kontrahentem, co warunkuje wyzysk.
Jeżeli porównamy zewnętrznie strukturę społeczną Polski z typowymi krajami wielkokapitalistycznymi, to bardzo łatwo spostrzec względną słabość burżuazji w Polsce. Słabość ta uwydatni się naturalnie tylko w porównaniu z miarodajnymi tutaj normami państw wielkokapitalistycznych – na wewnątrz nie uderza ona zbyt silnie. Przejawia się to w składzie i działalności burżuazji. Baza gospodarcza szczupła i chwiejna nie pozwala na duży rozmach, Burżua polski to drobny fuszer, istniejący przy poparciu potężnego protektora i odczuwający to niejednokrotnie bardzo dotkliwie. Poza tym odgrywa tu olbrzymią rolę zróżnicowanie narodowościowe wielkiej burżuazji handlowej i przemysłowej, które w znacznej miecze odbiera jej siłę i autorytet, zwłaszcza w porównana z obszarnictwem – i osłabia samopoczucie.
To wyjaśnia przewagę obszarnictwa i odpowiednio zwiększoną rolę elementów zaliczanych zwykle do drobnomieszczaństwa [12] – szczególnie odłamów drobnomieszczaństwa zbliżonych do burżuazji i współdziałających z nią w wyzysku. Przy całej niepewności tego rodzaju porównań można by zaryzykować analogię ze świata organicznego. Im słabiej u danego gatunku zwierząt bywa rozwinięty mózg, tym większą rolę odgrywają niższe wykonawcze ośrodki nerwowe. Słabość właściwej burżuazji potęguje rolę odgrywaną przez drobną burżuazję, „inteligencję”, personel administracyjny, wojskowych zawodowych itd. Trzeba tu jeszcze dołączyć kułackie elementy wsi. Naturalnie nie można przesadzać znaczenia wszelkich analogii historycznych – ale ta bije w oczy. Stosunkowa słabość właściwej klasy rządzącej i stosunkowo szeroki zasiąg społeczny przypomina stosunki w dawnej Rzeczypospolitej, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jeszcze stosunki narodowościowe, wyznaniowe itp. Faktem jest, że występują tu pewne charakterystycznie powtarzające się właściwości – jest to wynik pewnych niezmieniających się tendencji, wyrażający się w owej wtórnej reprodukcji i feudalizmu w XIX w.
Trzeba wyjaśnić jedną rzecz. Jakiś apologeta „zachodowości” mógłby tu zauważyć, że bądź co bądź z jakichkolwiek tam motywów, kierowane swym interesem klasy panujące przenoszą jednak nowe wyższe formy organizacyjne, przenosząc tym samym ogólny poziom kultury kraju, niezależnie od odbijania się tych zjawisk w życiu mas. Nic fałszywego. Przejmując pewne zdobycze kultury, klasa panująca przystosowuje je ściśle do swoich celów, do swych interesów. Interesy te polegają na doraźnym wykorzystaniu owych zdobyczy i niedopuszczeniu, aby rozeszły się między szerokie masy. Grupy panujące rozumieją dobrze, że w tym wypadku pozycja posiadaczy uległaby zakwestionowaniu. Siła klasy panującej obiektywnie niewielka, jak to już wyżej zaznaczyłem, zmusza ją do stałej baczności i do stałego wzmacniania kontroli nad działalnością kulturalną; ta kontrola staje się w końcu celem najważniejszym.
Czynniki te w Polsce przy dłuższym działaniu nadały ogólnej cywilizacji kraju specyficzny, arystokratyczno-konsumpcyjny charakter. „Elita” kulturalna jest niezmiernie mało zainteresowana w istotnej ciągłości i rozszerzaniu się kultury – przeciwnie, stanowiłoby to dla niej niebezpieczeństwo utraty dotychczasowych pozycji. Wyżej uwydatniłem charakterystyczną, miażdżącą po prostu przewagę elementów represyjno-kontrolnych w życiu społecznym dawnej Polski. Odpowiada temu zupełnie identyczne nastawienie w działalność kulturalnej. Odzwierciedla się to dobitnie w literaturze – od najdawniejszych początków do czasów najnowszych. Pewne korektury trzeba by tu wprowadzić dla opozycyjnych nastrojów okresu rozbiorowego, ale istotne motywy zostały te same. Zresztą nie można tych nastawień szukać li tylko w jezuityzmie bigoterii, w jakimś szczególniejszym wysuszeniu życia myślowego, będącym cechą znamienną literatury szlacheckiej. Znaleźć je można w tym, co należałoby określić jako obyczaj kulturalny, miarodajne normy myślenia, najogólniejszej orientacji zarówno w poezji, jak i w filozofii, nie mówiąc już o publicystyce.
Wspomniałem już o specyficznym przystosowaniu importowanej ideologii rewolucyjnej na taki użytek wewnętrzny ,o którym nie śniło się ich twórcom. Pod tym względem w Polsce XIX i początkach XX w. zdobyto rekordy w swoim rodzaju – jeżeli idzie o fałszowanie świadomość szerokich mas. I to są dziedziny najszkodliwsze, bo najtrudniejsze do uchwycenia.
„Zachodowość” stanowi w Polsce problem wcale istotny — trudno wyczerpać tę kwestię od razu. Ale jeśli się o tym mówi, trzeba pamiętać, że związana jest ona z nastawieniami feudalnymi ścisłym związkiem funkcjonalnym [13]. Naturalnie są inne jeszcze strony zagadnienia, tutaj na razie pominięte. Chodziło mi jednak przede wszystkim o uwydatnienie konkretnej wartości ,,zachodowych” haseł dla dzisiejszej burżuazji polskiej.
Wyżej wspomniałem już, że dziś właśnie, głównie burżuazja „młodych” narodów lubi szermować hasłem zachodowości. Tego rodzaju obiegowych haseł nie można w ogóle lekceważyć – mają one przeważnie trwałe korzenie w interesach klasowych i tradycji klasowej. Naturalnie jeśli z powodu rewolucji rosyjskiej i ruchów, którym ta rewolucja dała początek, mówi się ogólnie o walce „Wschodu” z „Zachodem” to są czysto mistyczne brednie – jakkolwiek można tu dostrzec pewną istotną, acz wypaczoną obserwację. Kapitalizm rozkłada się i wali przede wszystkim w tych krajach, do których przyszedł w stanie gotowym, gdzie trafił na nieuprzątnięte feudalne pozostałości. Ale głębsze czynniki jego upadku działają i tam, gdzie wzrastał integralnie. Nie ma tu więc żadnego zasadniczego przeciwstawienia.
Zasadnicze przeciwieństwo wewnętrzne istnieje w haśle „zachodowości” tak jak je powtarza burżua wschodnioeuropejski (a wszystko jedno, czy będzie to burżua z Warszawy, Zagrzebia czy Bukaresztu), ma ono konkretne brzmienie równoznaczne z feudalizmem – wbrew cywilizatorskim, kulturtraegerskim pozorom hasło to ma zupełnie konkretne znaczenie antycywilizacyjne, równoważąc się z wyniszczaniem istotnej siły kraju – żywej siły mas ludowych z niweczeniem w zarodku wszelkiej istotnej inicjatywy cywilizacyjnej.
Andrzej Stawar
Powyższy tekst Andrzeja Stawara pierwotnie ukazał się w piśmie „Dźwignia” nr 4, Warszawa, lipiec 1927. Grafika w nagłówku tekstu: OpenClipart-Vectors z Pixabay.
Przypisy:
1. Przykład powyższy znajduje potwierdzenie w wielkiej ilości faktów. Pomijam tu już wypadki bardzo często powtarzające się w dziejach zaborów kolonialnych, gdy państwo imperialistyczne świadomie forsuje ustalanie się podporządkowanej imperialistom arystokracji, w charakterze mandatariusza przy eksploatowaniu danego kraju.
2. Takie potworne rozziewy spotyka się we wszystkich krajach kolonialnych między klasami uprzywilejowanymi (urzędnicy, arystokracja tubylcza) a masą ludności wyzyskiwanej (klasyczny przykład stanowić mogą Indie Angielskie).
3. W krajach o wyższej organizacji gospodarczej ma miejsce, między innymi, ciągłe ulepszanie techniki militarnej. Otóż nie trzeba zapominać, że udoskonalona broń zagraniczna w krajach zacofanych gospodarczo odgrywa rolę olbrzymią jako czynnik w walkach wewnętrznych. Znana jest powszechnie potężna siła interwencyjna, jaką rząd Stanów Zjednoczonych posiada w stosunku do spraw wewnętrznych Meksyku przez proste regulowanie wywozu broni (embargo). Amerykańscy baronowie przemysłu mogą w ten sposób w każdym momencie wywołać ruch zbrojny przeciw rządowi, który by wystąpił do walki z nimi. Analogiczne zjawisko mamy w Chinach. Generałowie walczący w interesie poszczególnych państw kapitalistycznych nie kosztują ich przypuszczalnie zbyt drogo – przynajmniej w stosunku do rozmiarów „interesu”. „Zyski” mogą zdobywać sami drogą łupienia bezbronnej ludności cywilnej. Potrzeba im tylko uzbrojenia. Obfitość materiału ludzkiego i niski poziom potrzeb ludności rolniczej pozwala łatwo dopełniać armię, tym bardziej, iż liczby wojsk w stosunku do ludności są stosunkowo nieznaczne. Analogia między Chinami a Meksykiem jest tym pełniejsza, że tu i tam interwencja zagranicy zwraca się przeciwko ruchowi klas pracujących.
4. Według określenia Bucharina („Teoria materializmu historycznego”). „Przez »nadbudowę« rozumieć będziemy wszelką formę zjawisk społecznych, wznoszącą się ponad podstawą ekonomiczną; zaliczymy tu i psychologię społeczną, i ustrój społeczno-polityczny wraz z wszystkimi jego częściami materialnymi (np. armaty) i organizacje ludzką (hierarchia urzędników) i zjawiska takie, jak mowa i myśl”.
5. Materiału dostarczyć może aż nadto historia choćby przenikania wpływu chrześcijaństwa i związanych z nim form organizacyjnych (feudalizmu) do krajów Europy Wschodniej. Jeżeli idzie o czasy najnowsze: przenikanie kapitalizmu do zacofanych gospodarczo krajów Europy i Azji.
6. Trzeba tu mieć na uwadze nie tyle feudalizm w tej postaci, w jakiej istniał na Zachodzie Europy – ale pewne niescentralizowane formy rządzenia i wyzysku, istniejące w krajach rolniczych. W tym tylko znaczeniu można mówić o feudalizmie w Chinach, Indiach i innych krajach, które właściwej organizacji feudalnej w sensie średniowiecza europejskiego nie znały.
7. Stąd powstały całe teorie wśród uczonych zachodnich krajów – teorie dowodzące, że Słowianie są jakąś rasą absolutnie niższą, niezdolną do szerszej działalności.
8. Trzeba to zaznaczyć tym bardziej, że ulubioną fintę historyków wybielających politykę szlachty w stosunku do chłopa stanowi wyliczenie buntów chłopskich w krajach sąsiednich oraz represji i okrucieństw spadających z tego powodu na chłopstwo – po czym powołują się na spokój społeczny w Polsce W dawnym Rzymie był zwyczaj, iż niewolnikowi schwytanemu na ucieczce podcinano ścięgna, aby nie mógł uciekać po raz drugi. Klasa chłopska w dawnej Polsce była w położeniu niewolnika, który miał poprzecinane pewne ścięgna i nie mógł myśleć o buncie. Tu tkwiła kapitalna różnica w sytuacji chłopa polskiego nawet w porównaniu ze straszną dolą chłopa niemieckiego czy rosyjskiego.
9. Kwestia ta szerzej traktowana była w artykule „Uwagi o demokracji polskiej”, „Nowa Kultura” nr 38 z 1924 r.
Zjawisko przystosowywania miarodajnej ideologii opozycyjnej, a nawet rewolucyjnej do zupełnie odmiennych potrzeb nie stanowi bynajmniej osobliwości wyłącznie polskiej. Opozycja obszarnicza w Rosji w początkach XIX w. szermuje hasłami ultraliberalnymi Późniejsze prądy socjalistyczne aż nadto często służą za przykrywkę dążnościom elementów czysto burżuazyjnych. Bez uwzględnienia tego rodzaju „mimikry” ideologicznej niezrozumiała jest w ogóle historia ruchów społecznych w zacofanych krajach europejskich – niezrozumiale są zupełnie takie np. zjawiska, jak PPS.
10. Objawy te niejednokrotnie podkreślali publicyści burżuazyjni – robił to w swoim czasie p. Artur Śliwiński, aczkolwiek bez dostatecznej perspektywy społecznej.
11. Pojęcie drobnomieszczaństwa bywa używane w stosunku do różnych grup społecznych o najróżniejszych dążeniach i programach. Poza tym u pisarzy marksistów ma ono swoistą tradycję polemiczną: pakuje się tam wszystko, co się danemu autorowi z tych czy innych powodów nie podoba. W rezultacie do jednego worka trafiają drobny majsterek o średniowiecznych cechowych aspiracjach, sklepikarz, liberalny albo socjalizujący inteligent, wolnomyślny burżua itd., zwykle dodaje się tu jeszcze całe chłopstwo. W tym, co zaliczyć można do drobnomieszczaństwa, znajdują się grupy będące niejako odpadkami albo wtórnymi produktami rozwoju społecznego – i odbijające w sobie wszystkie najbardziej specyficzne właściwości danego kraju. U pisarzy, którzy pomijają te osobliwości, uniwersalizują pojęcie drobnomieszczaństwa, mówią o drobnomieszczaństwie w ogóle, powstaje nader często niewiarygodny wprost bigos scholastyczny.
Coś podobnego, aczkolwiek w bez porównania mniejszym stopniu, da się zastosować do pojęcia inteligencja. W stosunkach polskich te kwestie występują szczególnie ostro.
12. Ciekawy niezmiernie bywa sposób, w jaki polski inteligent przyjmuje tego rodzaju fakty. Stanisław Brzozowski dotykając tego zagadnienia z okazji Whitmana, pisze w „Pamiętniku”: „Polska dla Whitmana to tylko feudalizm w jego pojęciu i przecież tak jest właściwie [podkreślenia Brzozowskiego]. Trzeba myśleć, trzeba przekonywać siebie, że Polska to także warunek nieupośledzonej przyszłość. 20 milionów, które miały, mają lub będą miały nieszczęście urodzić się Polakami”. Nic bardziej charakterystycznego nad płaczliwy patos tych słów i nad tę absurdalną argumentację. Na takich sofizmatach opiera się cały nowoczesny obiegowy patriotyzm uczciwszej części polskiej „radykalnej” inteligencji. Brzozowski zresztą stawia tu sprawę wyjątkowo czysto i uczciwie (może dlatego, że w „Pamiętniku”). Normalnie słyszy się w odpowiedzi słodkawą blagę o demokratyzmie Mickiewiczów, Mochnackich itd.
22 lata – tyle na Kurpiach trzeba było czekać na przywrócenie połączeń kolejowych.
Z postępującą wygodą konsumpcji idzie w parze wzrastający wyzysk.