Sprawiedliwość klimatyczna i klasa społeczna

·

Sprawiedliwość klimatyczna i klasa społeczna

·

Zapewnienie sprawiedliwości klimatycznej oznacza wyjście poza zwyczajowe kręgi ekologiczne oraz uznanie roli i zajęcie się kwestią klas społecznych.

Dorastałem w surowych i jednocześnie wspaniałych osiedlach mieszkaniowych w Forfar, niedaleko Dundee. Moja mama, pielęgniarka, wychowywała mnie i brata samodzielnie. Nigdy nie spotkałem mojego ojca. Mój dziadek pracował całymi dniami w fabryce, moja babcia sprzątała nocami. W wieku 16 lat poproszono mnie o opuszczenie liceum. W wieku 17 lat byłem już na zasiłku dla bezrobotnych.

Poprzez różne zwroty akcji – okresy, gdy pracowałem jako muzyk, w biurze architektonicznym, jako doradca w urzędzie pracy – dobrnąłem na studia politologiczne na Uniwersytecie Strathclyde, zdobyłem tam stypendium na studia magisterskie i doktoranckie. Obecnie jestem doktorantem w dziedzinie polityki energetycznej. Koncentruję się na sprawiedliwości społecznej, równości i sprawieniu, aby technologie niskoemisyjne działały z korzyścią dla ludzi. Niewiele dzieciaków z osiedli w Forfar tu trafia.

Większość moich starych kumpli wciąż jest tam w domu, zajmując się pracą w swoich zawodach i wychowując dzieci. Niektórzy siedzą w więzieniu, po raz drugi lub trzeci. Inni przeszli przez piekło walki z narkotykami, piciem i problemami psychicznymi.

Uwielbiam Forfar, miejsce wspólnoty i bliskości. Ale jak każdy obszar koncentracji klasy robotniczej o wysokim poziomie deprywacji, charakteryzuje się on psychospołecznymi i ekonomicznymi złożonościami. Ludzie tacy jak ja, ludzie z klasy robotniczej, z miejsc takich jak Forfar, nieczęsto kończą na debatach z naukowcami i decydentami o tym, jak najlepiej projektować systemy energetyczne.

Często w ogóle nie kończymy w środowisku akademickim, a już na pewno nie w wysoko cenionych dziedzinach, takich jak badania zmiany klimatu i polityka energetyczna. Boże, czyż ja się o tym nie przekonałem.

Często czuję się nie na miejscu, kiedy porównuję swój własny akcent – naturalnie zuchwały północno-wschodni – z akcentem innych osób w mojej pracy; ogólnie reprezentujących klasę średnią, poprawny angielski. To jak butelka Buckfasta [taniego napoju winnego – przyp. tłum.] podczas degustacji win organicznych.

Przez lata łapałem się na tym, że „czyszczę” swój sposób mówienia, żeby się dopasować, a to coś, czego nienawidzę i z czym teraz walczę. Ale wzdrygam się, gdy wyobrażam sobie, co pomyśleliby przyjaciele z okolicy mojego dorastania, słysząc, jak gadam o dekarbonizacji i „sprawiedliwej transformacji” neutralnym tonem szkockiego reportera pogodowego.

Mieć jednocześnie syndrom oszusta w pracy, jak i czuć się klasowym zdrajcą – to doprowadza mnie szału.

Zabieranie miejsca

Kwestie energii i zmiany klimatu zostały zdominowane w Wielkiej Brytanii przez białą klasę średnią; mądrych ludzi, słusznie zaniepokojonych załamaniem się naszych systemów ekologicznych i pilną pracą, jaką potrzebujemy wykonać, aby ograniczyć emisje, nie mających bezpośrednio związków z realiami ubóstwa, nierówności i niesprawiedliwości, które są nieodłączne od problemów ekologicznych.

Bardziej radykalne przestrzenie dla aktywistów zajmują głównie ludzie będący kilka poziomów ponad długotrwałymi problemami społecznymi czy ekonomicznymi. Stworzyło to niepotrzebną przepaść między „zainteresowaniem uprzywilejowanych problemami klimatycznymi” przez słodziaków z klasy średniej a „prawdziwymi” obawami dotyczącymi niesprawiedliwości społecznej i ubóstwa, z którymi tak wielu ludzi zmaga się na co dzień.

A to nie są odrębne kwestie. Przyczyny i rozwiązania kryzysu klimatycznego odnoszą się do sprawiedliwości społeczno-ekonomicznej. Chociaż generują ułamek emisji powodowanych przez zamożne osoby i korporacje, najubożsi doświadczają najgorszych skutków zdrowotnych wynikających z zanieczyszczenia powietrza, płacą więcej za energię i są narażeni na ubóstwo energetyczne i wykluczenie z powodu zaniedbanego, nieodpowiadającego na potrzeby transportu publicznego. Dotyczy to w szczególności kobiet, osób niepełnosprawnych i osób niebiałych.

Ponieważ przemysł odmawia spełniania nowych celów w zakresie redukcji emisji, społeczności i pracownicy są zmuszani do ponownego przemyślenia kwestii własnej pracy zawodowej i lokalnych perspektyw. Ludzie znajdujący się na skraju tych społeczno-ekonomicznych skutków i systemowych niesprawiedliwości są znacznie mniej reprezentowani w przestrzeniach dyskusji o klimacie. To jest tragedia.

Równość i sprawiedliwość są nierozerwalnie związane ze zmianą klimatu. Mówimy o „sprawiedliwej” transformacji, o unikaniu pogłębiania się nierówności, gdy dbamy o czystość naszego postępowania, aby nikogo nie pozostawić w tyle. Ludzie ze środowisk akademickich, politycznych i aktywistycznych forsują tę perspektywę, ponieważ nasza praca na rzecz dekarbonizacji energetyki, przemysłu i transportu oferuje również prawdziwy potencjał społeczny.

Stworzenie rozbudowanego systemu transportu publicznego może ograniczyć emisje i połączyć wykluczone społeczności, tworząc miejsca pracy i wypoczynku. Termomodernizacja domów i instalowanie paneli słonecznych zmniejszy nasz ślad węglowy – i obniży rachunki za energię u najbardziej narażonych rodzin o niskich dochodach, zmniejszając w ten sposób ubóstwo.

Nowe zielone miejsca pracy nie tylko oczyszczą przemysł, zmniejszą bezrobocie i zbudują relacje między przemysłem a społecznością, aby utrzymać te społeczności przy życiu. Obniżenie emisji stwarza moment formacyjny, kluczowy do ponownego wyobrażenia sobie systemów społecznych i gospodarczych, naprawienia historycznych niesprawiedliwości i zajęcia się prawdziwymi problemami społecznymi.

Mamy teraz okazję, aby zmierzenie się z jednym z największych problemów świata pomogło zmniejszyć dotkliwość innego. Stworzenie zupełnie nowego zestawu narzędzi politycznych do walki z problemami ubóstwa i nierówności powinno ekscytować i angażować zarówno osoby zajmujące się polityką społeczną, jak i działaczy na rzecz walki z ubóstwem. Mnie to ekscytuje.

Podziały

A jednak rozłam ma się dobrze. Nie pogodziliśmy słodziaków z klasy średniej i „prawdziwych” problemów. Osoby znajdujące się na skraju ubóstwa i systemowej niesprawiedliwości są niedostatecznie reprezentowane, wykluczane z projektowania i prowadzenia kampanii na rzecz rozwiązań klimatycznych.

Zwycięzcy i przegrani transformacji energetycznej odzwierciedlają historyczne nierówności. Faworyzuje się kapitał i korporacje, pozostawiając kolejny raz na marginesie społeczności, pracowników i ludzi, którzy doświadczają niesprawiedliwości. Proces ten ma charakter systemowy – ale musimy wziąć za to odpowiedzialność.

Niewygodna prawda jest taka: nowe narzędzia sprawiedliwości mogą zdziałać tylko tyle, ile mogą, jeśli na placu budowy pracują ludzie bez doświadczenia niesprawiedliwości i nierówności. Nasz sektor pozostaje bardzo biały i bardzo klasośredni. To wpływa na rozwiązania, które projektujemy i akceptujemy. To przez to właśnie skupiliśmy się tak bardzo na „zielonych wyborach konsumenckich”. To dlatego mówimy o decyzjach dla gospodarstw domowych o średnich dochodach, zamiast naciskać na zmiany systemowe i wykorzystywać społeczne i ekonomiczne możliwości dla korzyści osób i społeczności z klasy robotniczej, które wiążą się z przejściem na gospodarkę zeroemisyjną.

Ponieważ w dyskusjach klimatycznych dominują głosy klasy średniej, skupiamy się na rozwiązaniach dla klasy średniej.

Jednak powtarzam: rozumiemy kwestie sprawiedliwości. Wiemy, gdzie leżą nierówności społeczno-ekonomiczne i słabości, rozumiemy, w jaki sposób karmią się one i są karmione problemem transformacji energetycznej. Wysłuchaliśmy społeczności, wysłuchaliśmy ich obaw i uwzględniliśmy je w naszych modelach, badaniach i materiałach kampanii.

To wszystko jest dobre, słuszne i odważne. Ale to zdecydowanie za mało. Zrozumienie tego nie spowodowało redystrybucji władzy i zasobów. Nie możemy dostarczać rozwiązań, które umożliwią prosperowanie wszystkim grupom społecznym, jeśli dyskusja obejmuje tylko jedną grupę.

Sprawiedliwe przejście do społeczeństwa zeroemisyjnego oznacza więcej niż zrozumienie, czym jest sprawiedliwość. Oznacza zaangażowanie większej liczby osób, które żyły w niesprawiedliwości, w projektowanie polityki, środowisko akademickie i aktywizm.

Nie możemy polepszyć sprawiedliwości klimatycznej „na odległość”, nawet przy najlepszych intencjach. Nadreprezentacja zamożniejszych społeczności w optyce klimatycznej może nas zaprowadzić tylko do połowy tej drogi.

Włączanie

Zmiana systemowa na taką skalę, jakiej potrzebujemy, aby walczyć z kryzysem klimatycznym – i to uczciwie – nie nastąpi, jeśli obejmie tylko beneficjentów obecnego systemu. Musimy włączyć do niej ludzi, którzy musieli wybierać między ogrzewaniem a jedzeniem, między ubraniem, wypoczynkiem i uzależnieniem.

Musimy zatrudniać ludzi ze społeczności wykluczonych i niedostatecznie reprezentowanych, nawet jeśli nie są „wykwalifikowani”. Aby skutecznie złagodzić zmiany klimatyczne, musimy sprawić, by ludzie z klasy robotniczej, którzy odczuwają najgorsze skutki społeczne i niesprawiedliwości, mogli kontynuować pracę przy łagodzeniu ich. Nie mam na myśli tylko słuchania o ich dotychczasowych doświadczeniach. Mam na myśli angażowanie takich ludzi w działania i tworzenie im możliwości do przewodzenia debacie i działaniu.

Z takim punktem wyjścia możemy lepiej agitować na rzecz prawdziwej redystrybucji i sprawiedliwości oraz projektować wyjścia, nie tylko w celu rozwiązania problemów klasy robotniczej, ale z ludźmi z klasy robotniczej przy stole. To nie jest nowy pomysł i z pewnością nie dotyczy wyłącznie klimatu, ale to coś, co musimy zrobić, aby rzucić wyzwanie wizerunkowi walki o klimat jako problemu jedynie klasy średniej – i wykorzystać tę szansę dla dobra społecznego i gospodarczego.

Możemy również pracować ciężej, aby rozszerzyć działalność, budując sojusze poza tradycyjnie należącymi do klasy średniej kręgami klimatycznymi, energetycznymi i ekologicznymi. Organizacje zajmujące się klimatem i środowiska badaczy potrafią być duszne. Lubimy rozmawiać z podobnymi sobie. Kiedy współpracujemy, to głównie z innymi kampaniami na rzecz klimatu i zrównoważonego rozwoju, z ministerstwami energii i środowiska itp. A ponieważ te przestrzenie są zdominowane przez klasę średnią, utrwala to cykl wykluczenia i pozbawia nas ważnych spostrzeżeń i możliwości współpracy.

Musimy współpracować z doświadczonymi działaczami na rzecz walki z ubóstwem, z grupami społecznymi, które nie walczą wcale o „zrównoważenie” czegokolwiek, z działaczami na rzecz sprawiedliwości społecznej i związkami zawodowymi oraz z całym społeczeństwem obywatelskim. Musimy oferować wizję sprawiedliwości społecznej zarówno ludziom „nieklimatycznym”, jak i „klimatycznym”.

Wielkie zmiany wymagają skoordynowanych działań ze strony szerokiego forum. Jeśli chcemy poważnie potraktować sprawiedliwą transformację, najpierw musimy poważnie podejść do kwestii sprawiedliwości.

Dobra wiadomość jest taka, że wprowadzenie tych zmian nie wymaga ogromnego wysiłku – poza całą zmianą systemową. Z łatwością możemy zatrudnić osoby bez tradycyjnych kwalifikacji do badań klimatu lub projektowania polityki. Możemy łatwo dotrzeć do działaczy na rzecz sprawiedliwości społecznej. Możemy z łatwością połączyć te różnorodne perspektywy, aby uzyskać bogatszą, bardziej ekspansywną, dostatnią i sprawiedliwą transformację.

Dlatego trzymam się mojego akcentu, nawet gdy zalewają mnie fale syndromu oszusta i zdrady klasowej.

Akcenty są ważne. Potrzebujemy więcej akcentów – takich jak mój oraz wielu innych – aby doprowadzić do przejścia do gospodarki zeroemisyjnej w sposób, który rozwiąże również problem ubóstwa i nierówności oraz stworzy nowe możliwości.

Jeśli pogodzimy te sprawy, staną się one znacznie większą sumą niż ich części.

W głębi serca nadal jestem dzieckiem z klasy robotniczej, choć pracuję w polu należącym do klasy średniej. Ale moje dwie strony nie są w konflikcie. Kiedy teraz wracam do Forfar, zauważam różne rzeczy. Za każdym razem widzę kilka paneli słonecznych więcej. Na wzgórzach dostrzegam jeszcze kilka turbin. Widzę moich przyjaciół i ich wspaniałe rodziny, i czuję to anty-nostalgiczne ukłucie, wiedząc, że niektórych członków starej społeczności już tam nie ma; straciliśmy ich.

U podstaw tego wszystkiego leży rozczłonkowanie, które nie powinno istnieć. Rozdźwięk między ekscytującymi nowymi technologiami i czystszą planetą z jednej strony, a ludźmi, którzy odnieśliby z nich największe korzyści, z drugiej.

Te kwestie nie są rozłączne. Wręcz przeciwnie. To nowe źródła energii, które tylko czekają na podłączenie do gniazdek.

Fraser Stewart

tłum. Magdalena Okraska

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie internetowej ciwem.org. Tytuł polskiego przekładu został lekko zmodyfikowany.

Zdjęcie w nagłówku tekstu Benita Welter z Pixabay.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie