O studenckim zrzeszaniu się, czyli postulat studenckich związków zawodowych

·

O studenckim zrzeszaniu się, czyli postulat studenckich związków zawodowych

·

***

Pozorna reprezentacja studentek i studentów na polskich uczelniach

Żądamy, by przedstawiono projekt zmiany ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce ze szczególnym naciskiem na art. 106. [Akcje protestacyjne i strajki w uczelni] umożliwiający studentom i studentkom zrzeszonym w związkach zawodowych podjęcie strajku w razie naruszenia interesów lub praw studentów i studentek. Żądamy konsultacji tego projektu ze wspierającym działania okupujących Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym „Inicjatywa Pracownicza” [1].

Obecnie studentki i studenci zrzeszeni w związkach zawodowych tworzą byt, do którego nikt nie chce się przyznać. Władze uniwersytetów mówią „Chcemy rozmawiać ze studentami, a nie widzimy ich tu – jest jedynie jakiś związek”. Związki – zgodnie z obowiązującą ustawą – głoszą, że reprezentują jedynie pracowników i pracownice. Jednak dane mówią jasno, że ponad 60% studentek i studentów w Polsce pracuje [2]. Wchodzący na rynek pracy, zatrudniani są najczęściej w branżach, w których dominują prekarne formy zatrudnienia, takich jak usługi, gastronomia czy handel. Przeważającą formą umowy „oferowaną” studiującym jest umowa cywilnoprawna, którą – na szczęście, coraz mniej skutecznie – sprzedaje się jako świetną opcję dla każdego ze statusem studenta. Mimo że prawo w teorii umożliwia osobom zatrudnionym na umowach cywilnoprawnych zrzeszanie się w związkach zawodowych, to w praktyce charakterystyka śmieciowego zatrudnienia stanowi realną przeszkodę w działalności związkowej. Na taką sytuację składają się m.in. wysoka rotacja i tymczasowość zatrudnienia. Coraz mniej młodych pracuje w „tradycyjnych”, dużych zakładach pracy – rozdrobnienie zakładów, rozbicie ich na tysiące mniejszych firm-podwykonawców, zatrudniających po parę osób oraz rosnąca popularność samozatrudnienia również grają w tym istotną rolę. Pracując podczas studiowania, nie wiążą przyszłości z konkretnym zakładem pracy. Jak mówią wyniki badania przeprowadzanego na Uniwersytecie Warszawskim „Ile kosztują Cię studia?” [3], niemal połowa studiujących (49%) pracuje w sektorach i branżach niezwiązanych ze swoim kierunkiem kształcenia. 13% badanych nie potrafiło jasno określić, czy ich praca jest powiązana z docelowym obszarem zatrudnienia. Wobec tego, mimo pozostawania w faktycznych stosunkach pracy, studentki i studenci nie są w świetle prawa grupą zdolną do zrzeszenia się w związkach zawodowych.

Z kolei z perspektywy władz uniwersyteckich często wskazuje się na fakt, że przede wszystkim studiujemy, nieraz przeciwstawiając studia i pracę. Akademia skutecznie wypiera obecne trudne położenie tworzących ją studiujących, powtarzając frazes: „albo pracujesz, albo studiujesz”. W ten sposób, wokół faktycznie nieuprzywilejowanej już grupy studentów i studentek pozbawionych wsparcia materialnego i zmuszonych do pracy zarobkowej w trakcie studiów, gęstnieje atmosfera niechęci. Ich pozycja w negocjacjach swoich grupowych interesów z uczelnią jest wyraźnie osłabiona. Ledwie znajdują czas by studiować, nie są w stanie angażować się w działalność polityczną w dwóch strukturach jednocześnie. Dbając o swoją sytuację bytową, podstawę studiowania, wybierają aktywność w związkach zawodowych, jeśli w ogóle znajdują czas na tego rodzaju działanie. Ta sytuacja jest czymś stosunkowo nowym. Poprzednie pokolenia z większą łatwością korzystały z infrastruktury socjalnej i zabezpieczeń społecznych gwarantowanych przez państwo. Natomiast w obliczu dzisiejszych kosztów życia, głównie stale rosnących cen najmu w miastach uniwersyteckich, studiowanie przyjmuje odmienną formę, szczególnie dla młodych z rodzin pracujących. Nie spotykają się oni ze zrozumieniem ze strony uczelni – w imię równości traktowani są w sposób identyczny jak lepiej usytuowani koledzy i koleżanki. Problemy podnoszone przez pracujących studiujących mają konkretne uzasadnienie w materialnej rzeczywistości, jednak organy władzy odwracają od nich wzrok.

Na kanwie tych doświadczeń podczas okupacji wykuł się nasz postulat umożliwienia studentom i studentkom zrzeszonym w związkach zawodowych podjęcie strajku w razie naruszenia interesów lub praw studenckich. Żądanie to ma na celu nie tylko umożliwić legalną akcję strajkową (pojmowaną jako przerwanie wykonywania obowiązków studenckich; nie mylić z protestem), a również legitymizować fakt, że studentki i studenci z uwagi na podejmowanie pracy zrzeszają się w związkach zawodowych. Nie jest to abstrakcją – dzieje się to już teraz, niezależnie od ujęcia studentów-związkowców w oficjalnych ramach prawnych. Związki zrzeszające studentki i studentów powinny być traktowane jako spójny element środowiska akademickiego, któremu należą się klasyczne uprawnienia typowe dla organizacji związkowych, takie jak: lokale, urządzenia techniczne, godziny związkowe czy konsultacje zmian przepisów z decydentami.

Oprócz samego faktu podejmowania pracy, jednym z decydujących o powstaniu takiego żądania czynników jest alarmujący brak reprezentacji studentek i studentów w życiu uniwersyteckim. Obecnie jedynymi ciałami mającymi za zadanie reprezentować społeczność studencką są:

– samorządy studenckie;

– Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.

Powyższe ugrupowania odgrywają rolę zbywania uzasadnionych uwag studentek i studentów. Władze uczelni z zadowoleniem wskazują na istnienie grup, których sztandarową funkcją jest bycie głosem studiujących. W rzeczywistości same samorządy niejednokrotnie występują przeciwko interesowi społeczności studenckiej – zazwyczaj w kuluarach. Czasami ma to jednak miejsce również publicznie. Dobrym przykładem jest przedrukowane w naszej książce stanowisko Samorządu Studentów UAM, w którym ciało to wprost oświadcza:

Jako Samorząd pozostajemy do dyspozycji. Zarazem nie możemy poprzeć postulatu utrzymania „Jowity” i nie możemy godzić się na taki charakter akcji protestacyjnych. [4]

Nie zaskakuje nas to. Samorządy są w swoich założeniach i w praktyce narzędziem pacyfikacji jakiegokolwiek sprzeciwu studentów i studentek. Są przy tym o wiele bardziej efektywne niż znane starszym pokoleniom ZOMO. Na pierwszy rzut oka samorząd studencki (składający się z różnie nazywanych jednostek wydziałowych i organu centralnego) ma potencjał, by zaważyć na losach uniwersytetu. Ustawa narzuca proporcję studentów i studentek wraz z doktorantkami i doktorantami w najwyższym organie uczelni, senacie, jako łącznie minimum 20% składu. Wybiera ich samorząd, zgodnie z własną ordynacją. Jednocześnie ustawa [5] daje samorządowi wręcz absurdalną prerogatywę: Samorząd studencki jest wyłącznym reprezentantem ogółu studentów uczelni (Art. 110). Tak prezentuje się potencjał tej instytucji do napędzania zmian. Dopełnia ją Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej, czyli instytucja znana z estetycznej oprawy graficznej w mediach społecznościowych i współpracy z siecią Starbucks. Czemu więc przez ponad 30 lat samorządy studenckie i Parlament nie zapisały się na kartach historii niczym istotnym? Jak to możliwe, że przez te wszystkie lata nie wykorzystały one swojego prawa do zorganizowania strajku?

Pytanie należy postawić inaczej: dlaczego te instytucje tak wiernie służą władzom uczelni, władzom państwowym oraz tak chętnie wysługują się prywatnym korporacjom? Odpowiedź jest prosta: pieniądze i prestiż. Samorząd jest przestrzenią do networkingu i zdobywania zaszczytów oraz doświadczeń, w którą czas angażować się mają jedynie uprzywilejowani. Normą jest, że wszyscy reprezentanci studentów w senacie są jednogłośni w związku z politycznymi sojuszami. Co więcej, będą oni chwytać się brzytwy, byle utrzymać swoją pozycję i nie dopuścić do niej kogoś o przeciwnych interesach. Trudno oczekiwać, że ciała finansowane przez władze uczelni będą skore do przeciwstawiania się ich decyzjom. To nie przypadek, że frekwencja w uczelnianych wyborach samorządowych rzadko przekracza kilka procent [6]. Absolutnym szczytem absurdu jest wspomniany wcześniej PSRP, o którym rzadko który student w ogóle słyszał, mimo że organizacja dostaje coroczne milionowe dotacje z ministerstwa, za które starcza nawet na całkiem hojne wynagrodzenie dla jego liderów. Oczywiście, tak jak do wszelkich rzeczywiście decyzyjnych ciał, wybory bynajmniej nie są powszechne. Członków PSRP deleguje każdy samorząd centralny, senatorów i członków kolegium elektorów wybiera parlament (najchętniej po cichu, o trzeciej nad ranem). Geniusz idei samorządu leży jednak w jego zdolności do legitymizacji wszelkich, nawet jawnie antyspołecznych, decyzji władz. Zamknięto wam akademik? Przecież wasi reprezentanci się na to zgodzili, przyznali, że remont się nie opłaca. Jeśli się nie zgadzacie, po prostu wystartujcie w wyborach – wtedy będziecie mogli się wypowiedzieć! Zresztą, jak możecie podważać dobrą wolę waszych reprezentantów? Przecież zorganizowali dla was juwenalia.

Problem z narracją

Fakt, że do Inicjatywy Pracowniczej wstępują studentki i studenci w celu walki o lepsze warunki bytowe, jest bezprecedensowy. OZZ IP dopuszczała członkostwo osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych jeszcze przed narzuconą przez Trybunał Konstytucyjny zmianą ustawy z 2019 roku, wskazując na niuans, którego centrale związkowe i ustawodawca nie dostrzegali [7]. Dotychczas jednak osoby uczące się na uniwersytetach nie szukały odpowiedzi na swoje problemy w związkach zawodowych. Nieliczni szli do wcześniej wspomnianych organów, a znacząca większość po prostu starała się przebrnąć przez proces edukacji wyższej, zdobyć dyplom i wtedy zacząć prawdziwe, dorosłe życie. Obecnie obserwujemy załamanie się pewnego kontraktu, według którego studiujący wylewali swoje żale w zamkniętych gronach znajomych lub w sekcjach internetowych komentarzy, nie zakłócając regularnego rytmu życia uniwersyteckiego.

Koła Młodych OZZ IP od początku zrzeszały również studiujących. Na początku były to rozproszone osoby z różnych uczelni, które współdziałały z uczącymi się w szkołach ponadpodstawowych oraz pracującymi, lecz nie pobierającymi nauki. Z czasem grono studiujących urosło na tyle, że umożliwiło to rozpoczęcie kampanii nakierowanej na problemy studenckie. Zainteresowanie problematyką przybiera na sile, a przeciętna studiująca nie jest w stanie wymienić składu samorządowego. Nie bierze się to znikąd – samorządy studenckie są dla studiujących tym, czym nazwiska przewijające się na Pudelku dla przeciętnego obywatela. W obliczu kryzysu mieszkaniowego, młodzi nie zwracają się ku oficjalnym, zbiurokratyzowanym ciałom, a w stronę samoorganizacji.

Wyzwanie, jakie przed nami stoi, to też przełamanie stereotypów o związkach zawodowych. Powszechnie kojarzone są ze starszymi ludźmi (najczęściej z mężczyznami, mimo że odsetek zrzeszonych kobiet jest większy niż mężczyzn) [8], pracą w ogromnej fabryce, a nieraz również reliktem przeszłości, który swoje już wywalczył. Sam minister Dariusz Wieczorek zdawał się nie do końca rozumieć, o co chodzi okupującym, gdy usłyszał ich postulat związany ze strajkiem studenckim. Podobnie jak władze uczelni, śpiesznie deklarował konsultacje z samorządami studenckimi – ponownie wykluczając samych stawiających opór – oraz… centralami związkowymi. Polski ruch związkowy niejednokrotnie utożsamiany jest z trzema gigantami (NSZZ Solidarność, OPZZ, FZZ), co zniekształca tym samym narrację na korzyść owych centrali. Mniejsze, niezależne związki zawodowe, nie istnieją w świadomości zarówno polityków, jak i mediów. Działa to na niekorzyść jednostek zakładowych w konkretnych miejscach pracy, jak i studentek i studentów, którzy obecnie reprezentowani są tylko przez związek zawodowy nienależący do żadnej z central.

To związkowcy? Czy studenci?

Bolączką – nie tylko narracyjną – było tłumaczenie zainteresowanym, w tym mającym dobre chęci, że student nie stoi w opozycji do związkowca. Reprodukowano dobrze nam znaną, fałszywą dychotomię pracowania-studiowania, w której będąc członkinią związku zawodowego, nie byłaś pełnoprawną studentką. Miało to na celu nie tylko izolowanie protestujących od procesów decyzyjnych, ale również nastawienie reszty społeczności studenckiej przeciwko okupacji. „To nie są wasi ludzie, tylko jacyś związkowcy, zadymiarze, podmioty zewnętrzne”. Absurdem jest niedopuszczanie studentek i studentów do debaty o stanie polskich uczelni, argumentując to ich członkostwem w organizacji związkowej.

Za przełomowe można uznać włączenie związku w prace zespołu rektorskiego ds. badania potrzeb materialnych studentek i studentów na Uniwersytecie Warszawskim. O badanie wnioskowano przy okazji akcji protestacyjnej zorganizowanej przez studiujących zrzeszonych w Warszawskim Kole Młodych IP [9]. W styczniu 2024 r. zwołano pierwsze zebranie zespołu, na którym uczelnia stwierdziła jasno: do konsultacji i współtworzenia badania zaprasza ze strony studenckiej – oprócz samorządu – OZZ Inicjatywa Pracownicza.

Prawo musi dogonić rzeczywistość, która jest jasna: studentki i studenci zrzeszają się w związku zawodowym, działając na korzyść całej społeczności studenckiej i uniwersyteckiej.

Gabriela Wilczyńska

Tekst pochodzi z książki „Jowita zostaje. Historia 10 dni ruchu studenckiego”, wydanej przez Wydawnictwo Heterodox we współpracy z OZZ Inicjatywa Pracownicza. Całość książki jest bezpłatnie dostępna tutaj: https://ozzip.pl/publikacje/ksiazki-i-broszury/item/3023-jowita-zostaje-historia-10-dni

Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Jarosław Jan Hemmerling

Przypisy:

1. List otwarty do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, oficjalna strona internetowa OZZ Inicjatywa Pracownicza, www.ozzip.pl/dokumenty/item/3001-list-otwarty-minister-nauki-sim-ip [dostęp 16.01.2024].
2. Raport Portfel Studenta 2023, Warszawski Instytut Bankowości, 2023.
3. O. Łukaszewska, A. Ochwat i in. Ile kosztują Cię studia?, Uniwersytet Warszawski, rok akademicki 2022/23, s. 12.
4. Fragment oświadczenia Samorządu Studentów UAM z dnia 13.12.2024r. www.amu.edu.pl/wiadomosci/aktualnosci/ogolnouniwersyteckie/oswiadczenie-parlamentu-samorzadu-studentow [dostęp: 17.01.2024].
5. Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. 2018 poz. 1668 ze zm.).
6. Post na Facebooku Samorządu Studentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, w którym wymieniona jest frekwencja na poszczególnych wydziałach; kilka przykładów: Wydział Studiów Edukacyjnych: 4,81%, Wydział Anglistyki: 8,04%, Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej: 9,55%. Źródło: https://t.ly/OZ-81 [dostęp: 6.02.2024].
7. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2 czerwca 2015 r. (K 1/13) uznał ograniczające przepisy o związkach zawodowych za niekonstytucyjne.
8. Związki zawodowe w Polsce, CBOS, 2021 r., s. 2.
9. List otwarty Studia nie tylko dla bogatych, oficjalna strona internetowa OZZ Inicjatywa Pracownicza, www.ozzip.pl/dokumenty/item/2986-list-otwarty-studia-nie-tylko-dla-bogatych [dostęp: 17.01.2024].

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie