![](https://nowyobywatel.pl/wp-content/uploads/2024/06/robot-3038833_1280.jpg)
Czasami warto posłuchać człowieka
Nie chcą diagnoz, medykalizowania ich problemów, lecz chcą być wysłuchani jako ludzie.
doktor, etnolog, filozof, literaturoznawca, pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego, autor m.in. „Scenariuszy kultury upokarzania. Studium z antropologii mediów” (2019) oraz „Kultury upokarzania w mediach” (2022).
Nie chcą diagnoz, medykalizowania ich problemów, lecz chcą być wysłuchani jako ludzie.
Pismo nie odda jednak wyższości i pogardy, z jaką wypowiada te słowa.
Koniec sztuki, wolności i skazanie na wieczne „to samo”.
Można powiedzieć, że „Polski inteligent nie ma luzu”.
Żyjemy w dziczy, w której kapitalistyczną władzę i technologiczny nadzór utożsamiono z wolnością.
Jesteśmy na granicy. Polsko-białoruskiej. Ale także na granicy utraty kontaktu z rzeczywistością społeczną.
To nie tylko kryterium „swojacko-plemienne”, ale zwykła hipokryzja, szczególna cecha polskiego „inteligenta”.
Trzeba się godzić na upokorzenie, bo życie to wojna wszystkich ze wszystkimi, a jedni, mający władzę, mają prawo do poniżania innych – do ich symbolicznej degradacji, która jest przecież realnie odczuwana i przeżywana.
To dyskurs zbudowany przez klasę dominującą, która dzięki hegemonii kulturowej utrzymuje władzę, zarządzając po części umysłami i wyobrażeniami samych ofiar, a kiedy te domagają się zwrócenia uwagi na ich problemy, zostają upokorzone. Dotyczy to sporej części ludzi, dla których transformacja ustrojowa nie okazała się bezproblemowym dobrem, w tym mieszkańców wsi, którzy czekają na sprawiedliwy opis swoich praktyk społecznych konfrontowanych z kapitalizmem.