Terror tragizmu i patosu
Tylko zboczeniec może cieszyć się tragedią i cierpieniem ludzi lub zwierząt.
„Hegel powiada gdzieś, że wszystkie wielkie wydarzenia i postacie historyczne występują, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać; za pierwszym razem jako tragedia, za drugim – jako farsa” – tak Karol Marks rozpoczyna esej „Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte”.
Czy gdy Żeromski śnił szklane domy, które miały uosabiać nową, odrodzoną Polskę, wiedział, że projektuje jeden z najbardziej nośnych lewicowych mitów, który jednak nigdy nie został zrealizowany? Szklane domy to dziś oklepany frazes, ale w tamtych realiach, których największym osiągnięciem były obśmiewane dziś „sławojki”, domy ze szkła, jasne, czyste, powszechnie dostępne, były zapowiedzią lepszego bytu, lepszej przyszłości, Polski szczęśliwej dobrostanem swojego ludu, Polski prawdziwie ludowej.
Na naszych oczach powstały szklane domy. „Arkadia”, „Galeria Krakowska”, „Stary Browar”. Zapełnia je lud pracujący miast i wsi, lud konsumencki. Wzniosła wizja Żeromskiego w długim pochodzie czasu i idei zrealizowała się w zupełnie innym kontekście. Czy to źle, czy dobrze? Czy śmiesznie, czy straszno? Cezary Baryka sprawdza stan konta i czeka na posezonowe obniżki cen. Cezary Baryka już nie musi pytać, co z tą Polską, bo od tego ma pana w telewizji. Mnóstwo panów i pań ze szklanego ekranu. Cezary Baryka spłaca 30-letni kredyt na mieszkanie i jest z tym faktem doskonale pogodzony. Cezary Baryka, zmęczony faktem, że nie doczekał ani IV RP, ani „drugiej Irlandii”, wierzy jedynie w zasobność własnego portfela, a w niedzielę w Pana Boga. Cezary Baryka chce autostrad. Cezary Baryka pyta, co się stało z „Solidarnością”, ale po kilku wódkach pokazuje wnukom legitymację nieboszczki partii. Cezaremu Baryce nie jest wszystko jedno, a znajomych zapewnia, że „Wyborczą” kupuje tylko ze względu na program telewizyjny. Cezary Baryka nie zapomniał o ideałach Sierpnia, bo ma pamięć dobrą, choć niestety krótką. Cezary Baryka już nie szwenda się po ulicach, wyczekując gniewu ludu. Gniew ludu to on zna z kolejki na poczcie, gdy na trzydziestu klientów przypada jedno czynne okienko. Cezary Baryka, ten niedzisiejszy ideowiec w każdym z nas, to wcielenie żeromszczyzny, jest po prostu rozczarowany.
Nie lubię pytań w stylu: „co poeta miał na myśli?”. Zwykle coś innego, niż sądzą interpretatorzy i egzegeci. Ale cóż – trudno mi oprzeć się myślom, jak Żeromski opisałby i rozumiał współczesną Polskę. Co budziłoby jego radość, co gniew? Kim byliby dziś bohaterowie jego opowieści? Czy doktor Judym pracowałby w prywatnym, czy w państwowym ośrodku zdrowia? Czy ta żeromszczyzna, niegodna ostatnio nawet szkolnych podręczników, ten duch społecznikowski, ten lewicowy, ale i ojczyźniany patos ma jeszcze sens, w Polsce 2009 roku?
Szklane domy epatują obfitością witryn, Cezary Baryka przegląda się w ich świetle i cicho szepcze do siebie, ni to stwierdzając, ni to pytając: „O take Polske my walczyli”.
Tylko zboczeniec może cieszyć się tragedią i cierpieniem ludzi lub zwierząt.
Niezależnie od tego, czy III RP nam się podoba, czy nie, innej Polski nie doczekamy.