Nie-święta Rodzina
Prawica ma chyba ogromny problem z przeniesieniem na grunt rodziny kwestii społecznych i ekonomicznych.
Był sobie projekt nazwany „Polską Solidarną”,
w ramach którego obiecywano zmianę paradygmatów społecznych i
ekonomicznych, koniec z wszechwładzą oligarchii itp. historie ku
pokrzepieniu przedwyborczych serc. Działo się to dawno; za górami, za
lasami, jak sądzę.
Luty 2010 r., Olsztyn. Jak informuje blogerka krystynagra, miasto postawiło budynek z mieszkaniami socjalnymi dla eksmitowanych. Takimi na trzydzieści kilka metrów kwadratowych, kto zna ten metraż z autopsji ten wie, że to nic wielkiego. Mieszkania wykonane porządnie, w łazienkach „glazura i terakota”, jak dla ludzi. A to przecież dla podludzi… – Nie stać nas na takie budownictwo socjalne. Wystarczyłyby baraki, a toaleta może być na zewnątrz – powiedział lokalnemu wydaniu „Gazety Wyborczej” miejscowy działacz Prawa i Sprawiedliwości, Leszek Araszkiewicz. Jego partyjna koleżanka, radna Ewa Piotrkowska, dziwi się niepomiernie: Na podłogach wykładziny, wszystko nowiutkie i pachnące. W kuchniach są umywalki i kuchenki gazowe. Wykładziny?! Goły beton, albo jeszcze lepiej blacha kontenerów, to by było rozwiązanie na miarę Polski Solidarnej. Nowiutkie, pachnące? Powinno śmierdzieć starością i lepić się od brudu, żeby podludzie wiedzieli, za jakie grzechy cierpią: za swoją biedę, lenistwo, pijaństwo, może także dziecioróbstwo, przenoszące patologie w następne pokolenie. Bo przecież wiadomo, że jak eksmitowany, to leń i pijak. I złodziej, bo każdy pijak to złodziej. I te umywalki i kuchenki gazowe! Luksus, zbędny luksus na początku XXI wieku! Przecież wystarczyłyby te baraki z kiblami na zewnątrz. Baraki, prycze i koce, a na obiad ciepła zupa u zakonnic, żeby się komu w pupie z tego dobrobytu nie przewróciło. I to za nasze – podatników – pieniądze ten ich dobrobyt! No jak tak można, jak można tak folgować dziwnym, humanitarnym ciągotom, rodem z PRL-u chyba…
I tak w skrócie przedstawia się neoliberalna demagogia w wykonaniu lokalnych polityków PiS, partii „Polski Solidarnej”. Neoliberalne mrugnięcie okiem w stronę potencjalnego wyborcy: zobacz, jak marnuje się twoje środki. Daje to interesujący wgląd w to, jak może wyglądać świadomość społeczna działaczy PiS niższego szczebla. Że wcale, bynajmniej, nie musi wiele się różnić od poglądów ich kolegów z PO, czy może nawet UPR. Ten sam sposób myślenia o biedzie, wykluczeniu, cudzym nieszczęściu: kalki myślowe jak z agitek akolitów Janusza Korwin-Mikkego. Ta sama okrutna bezmyślność, która każe traktować ludzi biednych jak obywateli drugiej, trzeciej kategorii. Ta sama klisza, która na dźwięk słowa „ubóstwo” każe wyobrażać sobie dworcowego pijaczka, nigdy ludzi, którym należy dać drugą szansę. Ludzi bez pracy, słabo zarabiających, po wypadkach losowych, rodzin wielodzietnych na utrzymaniu jednego żywiciela o niskich dochodach.
Baraki, kibel. I getto dla biednych. Niech żyje IV Rzeczpospolita Neoliberalna Araszkiewiczów i Piotrkowskich!
P.S. Ciekawe, na ile Lech i Jarosław Kaczyński zdają sobie sprawę, jakie persony mają w terenie. Bo może naprawdę nie o takich im chodziło, ani o im podobnych z organizacji neokonserwatywnych, jak Młodzi Konserwatyści, o wrażliwości społecznej pantofelka. Albo nowobogackiego gumiaka, którego czuć zwykłym gnojem.
Prawica ma chyba ogromny problem z przeniesieniem na grunt rodziny kwestii społecznych i ekonomicznych.
Naprawdę szanuję socjologię.