Chcemy Europy? To za nią zapłaćmy!
Uwierzyliśmy, że można zbudować u siebie europejski dobrobyt na degresywnym systemie podatkowym, w którym faworyzuje się kilka procent najbogatszych Polaków kosztem całej reszty.
W sierpniu mijającego roku uwagę części opinii publicznej przykuła informacja o anulowaniu prezydenckim dekretem autonomii stanu Dżammu i Kaszmir (określanego potocznie Kaszmirem). Autonomia była dotychczas zagwarantowana artykułem 370 konstytucji kraju, przyjętym w roku 1949. Decyzja ta ma implikacje dla polityki międzynarodowej – Kaszmir jest od chwili podziału dawnej brytyjskiej kolonii między Indie i Pakistan przedmiotem konfliktu obu dzisiejszych mocarstw nuklearnych. Zaczął się on od wojny i zaowocował dotychczas otwartą wojną w roku 1965 oraz kilkoma konfliktami granicznymi. Jednak istotne jest również znaczenie wewnątrzindyjskie tego faktu.
Wydający wspomniany dekret prezydent Ram Nath Kovind jest reprezentantem Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) premiera Narendry Modiego. Wiosną 2019 wygrała ona drugie z rzędu wybory parlamentarne i dzięki ordynacji większościowej sprawuje rządy z ogromną przewagą, zajmując samodzielnie 303 spośród 545 miejsc w Izbie Ludowej parlamentu. Koalicja Narodowy Sojusz Demokratyczny, której przewodzi, ma tych miejsc 339, największa siła opozycji, Indyjski Kongres Narodowy – zaledwie 52. Nazwy i procedury pozostają demokratyczne, jednak narodowo-konserwatywna hinduistyczna BJP bywa oskarżana o reprezentowanie „autorytarnego populizmu”, w którym formalne procedury pozostaje jedynie fasadą pozbawioną istotnej treści. BJP z pewnością reprezentuje bunt przeciw elitom zgrupowanym wokół Indyjskiego Kongresu Narodowego, rządzącego przez większość czasu od uzyskania przez kraj niepodległości. Odwołuje się do doświadczeń ludu, z którego wywodzi się sam premier Modi, syn rodziców reprezentujących niską kastę olejarzy. Jednocześnie reprezentuje otwarcie hinduistyczny nacjonalizm, co siłą rzeczy kreuje sytuację konfliktową w kraju, gdzie 20% obywateli stanowią mniejszości religijne. Takie sytuacje w realiach subkontynentu miewają tendencję do przeradzania się w gwałtowne formy. Liczby ofiar śmiertelnych walk, które wybuchły między hinduistami a muzułmanami podczas podziału w roku 1947, szacuje się na od 200 tys. do nawet 2 milionów, z kolei lata 80. przyniosły niemal 50 tys. ofiar sikhijskiego powstania w Pendżabie oraz antysikhijskich pogromów po zamordowaniu Indiry Gandhi. Napięcia na tle religijnym występują również obecnie, m.in. w formie ataków związanych z „kwestią krowią”, wynikającą z odmiennego traktowania tych zwierząt w hinduizmie i islamie. Liczba ofiar tych incydentów między rokiem 2010 a 2017 jest oceniana na 28 osób (w tym 24 muzułmanów), przy czym krytycy BJP wskazują, że 97% ataków w tym okresie miało miejsce po objęciu przez nią władzy w 2014, oskarżając formację Modiego o inspirowanie ich retoryką skierowaną przeciwko mniejszościom, do której odwołuje się również sam premier.
Demokracja w Indiach jest systemem odziedziczonym po Brytyjczykach, których wpływ ukształtował w ogromnej mierze nowoczesne oblicze tego kraju. Od roku 1947 funkcjonuje mimo rozlicznych konfliktów wewnętrznych, których egzemplifikacją może być wspomniany separatyzm sikhijski. Liczące 1,355 miliarda obywateli Indie i będące trzecią co do wielkości samodzielną gospodarką świata w jednostkach parytetu siły nabywczej stoją jednak przed ogromnymi wyzwaniami zewnętrznymi. Największym jest ogromny przyrost potęgi historycznego rywala w walce o wpływy w basenach Oceanów Indyjskiego oraz Spokojnego, którym są Chiny. Porównanie dróg rozwojowych obu potęg po roku 1945 i obecnego ich daje w aspekcie modeli wnioski mocno nieoczywiste. W umownym punkcie początkowym, za który można przyjąć rok 1950, już po zakończeniu wojny o władzę w Chinach, Indie przewyższały północnego sąsiada pod względem produktu krajowego brutto na mieszkańca – wynosił on 619 dolarów międzynarodowych Geary’ego-Khamisa wobec 448 (dane za opracowaniem Angusa Maddisona).
Przewaga Indii utrzymywała się do początku epoki Denga Xiaopinga – jeszcze w 1977 stosunek PKB per capita wynosił 937 do 894 dolarów. Należy jednak uwzględnić fakt, że Indie miały swobodny dostęp do technologii i myśli naukowej pochodzących tak z Zachodu, jak i z obozu sowieckiego, a także do inwestycji zagranicznych. Chiny po zerwaniu w 1962 współpracy ze Związkiem Sowieckim pozostawały pod tymi względami izolowane, padły też ofiarą księżycowych eksperymentów gospodarczych Mao, a pod koniec jego rządów tak zwanej rewolucji kulturalnej, rujnującej w dużej mierze osiągnięte w tym okresie umiarkowane zdobycze. Jednak zapoczątkowana przez Denga polityka przyciągania inwestycji poddawanych ścisłej kontroli przez władze, przyniosła szybkie i wyraźne odwrócenie sytuacji. Już w roku 1990 wspomniany stosunek wyniósł 1871 do 1309 na korzyść Chin, w 2000 – 3421 do 1892. Według danych MFW w roku 2018 PKB per capita Chin wynosił 18 110 dolarów, Indii natomiast zaledwie 7874 dolary. W wartościach nominalnych ten stosunek wygląda dla Indii jeszcze mniej korzystnie – 2036 do 9608.
Oznacza to, że w perspektywie połowy stulecia chiński autorytaryzm rządzącej nieprzerwanie monopartii okazał się znacznie skuteczniejszy w aspekcie modernizacji kraju, wykorzystywania dla jego rozwoju potencjału nieprzebranych rzesz taniej siły roboczej oraz wyciągania korzyści z kooperacji z globalnym kapitalizmem. Skutkuje to w tej rywalizacji silniejszą pozycją Chin wspierających tradycyjnie Pakistan oraz penetrujących intensywnie basen Oceanu Indyjskiego. Jako znacznie bogatsze mają o wiele więcej do zaoferowania krajom, w których te dwie potęgi rywalizują o wpływy, takim jak Birma, Tajlandia, Sri Lanka czy Malezja.
Dotyczy to z jednej strony pomocy finansowej czy projektów infrastrukturalnych (Indie nie realizują niczego na miarę chińskich Nowych Jedwabnych Szlaków), a z drugiej dostaw sprzętu wojskowego. Pod koniec lat 80. szczytem chińskich możliwości w dziedzinie produkcji samolotów bojowych były warianty rozwojowe MiGa-21 i jego powiększony wariant J-8. W Indiach były montowane na licencji o generację nowsze sowiecki MiG-27 oraz francusko-brytyjski SEPECAT Jaguar. Po 30 latach Chińczycy dopracowali się seryjnego strategicznego myśliwca wielozadaniowego J-20, który mimo częściowo rosyjskich korzeni i utrzymującej się zależności od silników od północnego sąsiada, a także znaczących wątpliwości, czy można go w istocie zestawiać z amerykańskim F-22, jest niewątpliwie własnym produktem. Hindusi nadal montują samoloty rosyjskie i zachodnie, a ich myśliwiec HAL Tejas, mimo trwającego ponad trzy dekady programu rozwojowego, pozostaje w ogromnej mierze składakiem importowanych elementów, ustępującym chińskiemu J-10, który trafił do służby dekadę wcześniej. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku okrętów wojennych (które kupuje np. Tajlandia) i innych rodzajów uzbrojenia. Hinduskie programy rozwojowe w tej dziedzinie stały się symbolem długotrwałości, bałaganu, nieefektywności, a chińskie owocują produktami prawdopodobnie wciąż wyraźnie ustępującymi efektywnością amerykańskim, jednak rodzimymi i realnie wytwarzanymi w dużych liczbach.
Analogiczna sytuacja ma miejsce również w dziedzinie produkcji komercyjnej. Hindusi korzystają z telefonów Huwaei i jeżdżą lokalnie montowanymi chińskimi samochodami. Próżno szukać hinduskich marek wytwarzających zaawansowane produkty o podobnej pozycji, a w mającej w roku 2018 wartość 89,6 miliarda dolarów wymianie handlowej Indie miały deficyt w wysokości 62,9 miliarda… Chiny górują też wyraźnie w dziedzinie realnego potencjału intelektualnego. W roku 2014 zgłoszono tam ponad 928 000 wniosków patentowych, gdy w Indiach zaledwie niecałe 43 000.
Na podstawie powyższego można postawić tezę, że Indie przegrały wyścig ku odzyskaniu historycznego znaczenia, rozpoczęty z Chinami po zrzuceniu przez oba giganty obcych jarzm. Chińczykom udało się skokowo lepiej wykorzystać występującą w ramach globalnego kapitalizmu tendencję do relokacji zasobów. Przyciągali „twardą” produkcję, w dużej mierze stając się beneficjentami rewolucji w dziedzinie elektroniki użytkowej i umiejętnymi naśladowcami w ramach wymuszanych przez państwo firm joint venture. Indie w ramach tego samego procesu stały się symbolami zatrudniających tanią siłę roboczą centrów obsługowych działających jako filie zagranicznych koncernów, wytwarzających znikomą realną wartość. Jak się wydaje, niebagatelną rolę odegrało istnienie w Chinach stabilnej formacji rządzącej, która przy wszystkich swoich wadach może planować na wiele lat czy nawet dekad naprzód i konsekwentnie wcielać w życie opracowane programy.
Takie uwarunkowania zewnętrzne, odbijające się we wspomnianej regionalnej rywalizacji z Chinami, będą stanowiły niechybnie potężne wyzwanie dla indyjskiego systemu politycznego. Dojdą do niego jeszcze większe, związane ze zmianami klimatycznymi. Zniesienie autonomii Kaszmiru może wskazywać na chęć BJP podążania chińską drogą przynajmniej w jednej dziedzinie. W związku z tym posunięciem zlikwidowano również dotychczasowy zakaz nabywania na terenie stanu nieruchomości przez osoby pochodzące spoza niego, co umożliwi mieszkańcom pozostałej części Indii osiedlanie się na tych terenach. Otwiera to drogę do rozwiązania problemu buntującego się, w przeważającej części islamskiego, stanu w sposób analogiczny, jak Chiny pacyfikują kwestię tybetańską. Czyli przez wewnętrzną kolonizację i stopniowo zmieniające demografię osiedlenie grupy większościowej w skali całego kraju. Zjawiskiem wskazywanym przez krytyków BJP jako wprowadzanie elementów demokracji sterowanej, jest życzliwość nadzorującej proces wyborczy Komisji Wyborczej Indii tej formacji, przejawiająca się brakiem reakcji na naruszanie obowiązujących zasad przez samego premiera czy zakłócające kampanię zamieszki jego zwolenników w kluczowych regionach. Ogromna przewaga w ciałach legislacyjnych daje Modiemu i BJP duże możliwości w tym zakresie. Zasadnicze pytanie: czy ewentualne ograniczanie demokracji będzie służyło wyłącznie interesom partii, prowadząc jednocześnie do chaosu wewnętrznego wskutek fal przemocy wobec mniejszości, czy jednak docelowo usprawni zarządzanie ogromnym krajem i uruchomi procesy, które pozwolą Indiom zmniejszyć dystans wobec Chin.
dr Jan Przybylski
Uwierzyliśmy, że można zbudować u siebie europejski dobrobyt na degresywnym systemie podatkowym, w którym faworyzuje się kilka procent najbogatszych Polaków kosztem całej reszty.
Ucichł dzwon alarmowy, ale powietrze nie przestawało bić zbiorowym jękiem. W tym jęku, jak w defiladzie, sunęły nosze z zemdlonymi. Z tłumu kobiet grupa młodych chłopców podniosła głosami, w których drżała nuta męczeńskiej ekstazy, pieśń: „Czerwony sztandar…”.