Najsłabsi

·

Najsłabsi

·

Można się długo spierać o to, kto ma najgorzej. Jaki rodzaj opresji, wykluczenia, pogardy, poniżenia, odmawiania praw – jest najbardziej dotkliwy. Inaczej mówiąc: kogo boli najbardziej.

Nie da się tego rozstrzygnąć jednoznacznie. Ale nie oszukamy piramidy potrzeb, opisanej przez Abrahama Maslowa. Jeśli nie mamy zaspokojonych podstawowych potrzeb socjalnobytowych – wartościowego pożywienia, porządnego dachu nad głową, możności zapłacenia za rzeczy i wydatki niezbędne itd. – to trudno w ogóle mówić o życiu. O czymś więcej niż tylko wegetacja. Trudno też dopominać się o cokolwiek więcej. Trudno o to walczyć. Trudno nawet być ze swoimi postulatami zauważonym. Niemający niemal nie istnieją.

Najsłabsi nie mają też głosu. Mówi się o nich rzadko, a jeszcze rzadziej się ich słucha. Ledwie toleruje, a i to nie zawsze. Czasami łaskawie pomaga, ale niekoniecznie. Raczej unika się ich. Bywa nierzadko i tak, że „dowala” im się jeszcze bardziej – są przecież słabi i bezbronni, czyli stanowią łatwy łup dla bezwzględnych silnych drapieżców. W każdym razie temat raczej się omija szerokim łukiem. W najlepszym razie prezentuje jego wycinek na zasadzie sensacji, ciekawostki czy zapchajdziury.

Pisaliśmy o nich wielokrotnie w już 19-letniej historii naszego pisma. Ale niniejszy numer „Nowego Obywatela” w znacznej mierze poświęciliśmy właśnie najsłabszym. Wiele stron tylko o nich. W centrum uwagi. Bez skrótów i pobieżności. Osobom bezdomnym, ubogim, z biednej prowincji, ludziom z dawnych PGR-ów, mieszkańcom zagrzybionych lokali komunalnych, emigrantom i imigrantom zarobkowym, pracownikom o najgorszej pozycji na rynku zatrudnienia, ofiarom „transformacji ustrojowej”… Nie wszystkie najsłabsze grupy mogliśmy opisać przy skromnej objętości i niewielkich możliwościach naszego pisma. Ale już tylko zawarte w niniejszym numerze rozmowy, opisy, relacje czy wyniki badań społecznych pokazują znaczną skalę i wielkie pokłady ludzkich nieszczęść i cierpień. Oraz ich głębokie korzenie – co warto mocno podkreślić, bo od kilku lat mamy do czynienia ze swoistą modą na wrażliwość społeczną w środowiskach, które przez długie lata raczej wychwalały polską „modernizację”, tutejszy „rozwój”, rodzime „sukcesy”. Nie dbając zupełnie o tych, którzy znaleźli się za burtą. A nierzadko jeszcze ich z tej burty spychając podłym słowem na głębiny.

Spośród wielu ważnych materiałów w tym numerze chciałbym szczególną uwagę zwrócić na rozmowę z dr. hab. Kacprem Pobłockim, poświęconą „ludowej historii Polski”. Bo najsłabsi są nie tylko tutaj i teraz. Są nimi także w mrokach dziejów i na kartach historii, która zwykle bywa zapisem losów silnych, wpływowych i zwycięskich, a rzadko kiedy tych, na których krwi, pocie, harówce i zgiętym karku ufundowano wiele dawnych i obecnych potęg.

Oprócz głównego tematu numeru przygotowaliśmy także inne teksty, nie mniej ciekawe i ważne.

Zapraszam do lektury!

PS. Jeśli „Nowy Obywatel” ma się nadal ukazywać i poruszać tematy, jakich wcale lub prawie nie znajdziecie w innych mediach, potrzebne jest Wasze wsparcie – zajrzyjcie proszę tutaj.

Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Tomasz Chmielewski

 

komentarzy