Rezerwat przyrody zamiast lotniska!
Ostatni rezerwat przyrody w naszym województwie powstał 10 lat temu.
Chrześcijańscy burżuazyjni politycy Austrii mają pewien cel, dla którego żyją: poskramianie marksizmu. Slogan walki z marksizmem panuje nad tutejszymi umysłami, jest on potrzebny, aby ożywić słabnący entuzjazm. Slogan ten działa niczym czerwona płachta na byka, która jest w stanie podnieść ciśnienie nawet najbardziej flegmatycznego drobnomieszczaństwa. Diabelskość marksizmu jest tutaj malowana wszędzie, stąd nie dostrzegają oni przyczyny swojego tragicznego przeznaczenia, jakim jest proletaryzacja i kapitalizm, dlatego też są gotowi podążać za tzw. politykami chrześcijańskimi, mimo wielkiego zamieszania, w imię zbawienia „zagrożonego społeczeństwa” oraz obrony „wiary przodków”. Faktem jest, że ci drobnomieszczanie – nawiasem mówiąc – nigdy nie nauczyli się niczego od Marksa oraz z dzieł jego życia, co właściwie nie odróżnia ich od większości ich polityków, którzy też nigdy nie byli obciążeni tą wiedzą, co jednak sprawia że polityka „antymarksizmu” jest dla nich tym łatwiejsza.
Psychoza antymarksizmu nie pozostaje tylko sprawą w zakresie chrześcijańskiej polityki, ostatnio zaczęła się rozlewać także na inne wymiary chrześcijaństwa. Mamy tutaj do czynienia ze starymi metodami walki oraz hasłami skierowanymi przeciwko socjalizmowi, które zostały zebrane pod szyldem „Walki z marksizmem”. Marksizm jest tutaj czerwoną płachtą, jednak nie taką, która ma wzbudzić morale do walki politycznej, lecz chrześcijański entuzjazm wiary.
A co teraz się dzieje z antymarksistami z burżuazyjnych i chrześcijańskich odcieni?
Jest kilka grup do rozróżnienia. Jedna z nich bezpośrednio reprezentuje politykę sił kapitalistycznych. Dla tej grupy marksizm jest zawsze niczym innym jak społecznymi oraz politycznymi dążeniami siły robotniczej do samoorganizacji. Ich walka z marksizmem jest walką z prawami ludzi pracy.
Druga grupa to burżuazyjni politycy, którzy jednocześnie są zatrudnieni jako przedstawiciele chrześcijaństwa. Ich celem jest zwalczanie politycznych przeciwników i temu celowi są oddani bez reszty.
Trzecia grupa to ci wśród chrześcijan, którzy w konfrontacji z nami mówią, że nie są „ani identyczni, ani spokrewnieni” z obiema poprzednimi grupami. Chcemy włączyć tę grupę w zasięg naszej dyskusji ponieważ takie zachowanie ujawnia płytką oraz nieskuteczną metodę obrony i utrzymania wartości religijnych i etycznych wobec współczesnego ruchu robotniczego.
Ta grupa, mówiąc o „antymarksizmie” – mówi po prostu o przezwyciężaniu tych tendencji w marksizmie, które wynikają z jego historycznych relacji z ideologicznym materializmem oraz ideami burżuazyjnego oświecenia, które odbijają się echem do dziś.
Takie intencje nie są niczym nowym. Wszystko to istniało na długo przed chrześcijańskim antymarksizmem. Musimy wskazać na religijno-socjalistyczne podejście, które było obecne w lewicowym ruchu robotniczym o wiele wcześniej niż pojawił się marksizm. Co więcej, możemy wskazać na pracę tych grup, które nie tylko z religijnego, ale również z punktu widzenia czysto etycznego i naukowego, przedstawiają swoją krytykę marksizmu w duchu robotniczym.
Jednak tym, co odróżnia te grupy od nowych chrześcijańskich antymarksistów, jest to, że ci pierwsi mając za punkt odniesienia socjalistyczny ruch robotniczy, chcą po prostu przezwyciężyć rzekome lub rzeczywiste błędy w nauce lub w fundamentach socjalizmu. Natomiast chrześcijańscy antymarksiści chcą przezwyciężyć sam socjalistyczny ruch robotniczy. Chcą wylać dziecko z kąpielą.
Czy to nie jest przesadą lub fałszerstwem?
Cóż, nie jest to trudne do udowodnienia. Religijni socjaliści są tymi, którzy chcą wnieść religijne i etyczne wartości do socjalizmu. Czy krytyka chrześcijańskich antymarksistów skierowana w stronę religijnych socjalistów nie koncentruje się właśnie na fakcie, że chcemy wypełniać nasze religijne obowiązki w oparciu o socjalistyczny ruch robotniczy? Jednak takie wytłumaczenie może być zasadne tylko wtedy, gdy krytycy chcą przezwyciężyć istniejące błędy socjalizmu poprzez przezwyciężenie socjalistycznego ruchu robotniczego w całości.
Tutaj ujawnia się fundamentalny błąd, który ma wpływ na stanowisko chrześcijan wobec socjalizmu: socjalistyczny ruch robotniczy jest widziany jako przyczyna, o której fałszywie przypuszcza się, że została zainicjowana przez program Karola Marksa. To, co jest niedostrzegane, to fakt, że socjalistyczny ruch robotniczy istniał na długo przed ogłoszeniem „Manifestu Komunistycznego”, że jego źródłem jest nędza klasowa oraz dziedzictwo religijne i etyczne, które zawsze było blisko klasy robotniczej, a które manifestuje się w jej sposobie życia i cierpieniu. W efekcie ruch ten zrodził się z elementarnej potrzeby swojego czasu, z historii, z Boga; stąd jego siła życiowa i stąd siły życiowe w historii będą większe i silniejsze niż wszelkie teorie, silniejsze niż prześladowania.
Jest to zatem główny punkt i tutaj nasze drogi się rozchodzą: dla chrześcijańskich antymarksistów i chrześcijaństwa jako takiego, socjalistyczny ruch robotniczy jest wytworem fałszywej doktryny. Widzimy tutaj, że głównym zadaniem, jak i celem jest pokonanie antykapitalizmu.
Oprócz tego jest jednak jasne, że pomija się osiągnięcia socjalistycznego ruchu robotniczego w walce społecznej, gospodarczej i politycznej ludu pracującego. Bo czym jest, gdy na przykład kardynał Piffl [1] powiedział niedawno w związku z reportażem dla „Reichspost” [2], że program socjaldemokracji „może wznieść niektórych jej przywódców, ale nie jest wstanie wyrwać mas ludzkich z nędzy ekonomicznej, pomimo wszystkich obietnic”? Rzeczywiste osiągnięcia socjaldemokracji jako przedstawicieli socjalistycznego ruchu robotniczego są tutaj po prostu pomijane, ich walka o najbardziej podstawowe prawa socjalne oraz polityczne w celu podniesienia poziomu życia oraz kultury ludu – także. I dlatego nawet historyczna funkcja socjalistycznego ruchu robotniczego jest tutaj lekceważona. Ponieważ broni się teraz – jak niedawno ustaliliśmy – jako „fałszywa doktryna”, broni się jako wynik swojej rzeczywistej pozycji władzy oraz społeczno-politycznych i państwowo-politycznych osiągnięć ludu pracującego, które zostały uzyskane dzięki niej.
Jeśli chrześcijanie, jak mówią, a nie partyjno-polityczni antymarksiści, byliby skupieni na walce z błędami, musieliby używać odpowiedzialnych metod w taki sposób, aby mogli wykluczyć jakąkolwiek szkodę na rzecz sytuacji robotników. Ale ponieważ nie oddzielają oni domniemanego lub faktycznego błędu od metody, którą stosują – odpowiedzialność ta nie została przez nich przyjęta. W związku z tym, interesy ludzi pracy są zagrożone, ponieważ w obecnych okolicznościach, poza partią socjalistyczną nie ma innego godnego uwagi ruchu robotniczego który stawiałby czoła kapitalizmowi. A tylko kapitalizm zyskuje na osłabionym ruchu robotniczym.
Dla każdego, kto chce walczyć z socjalistycznym ruchem robotniczym nie ma oczywiście innego środka jak polityczna, a nawet polityczno-partyjna walka przeciw niemu. I to właśnie widzimy u chrześcijańskich antymarksistów, którzy zgadzają się z antymarksistowską polityką pseudochrześcijańskich pseudosocjalistów. Jednakże nie mogą wyświadczyć gorszej przysługi chrześcijaństwu, które reprezentują. Nigdy, przenigdy nie możesz uratować wartości religijnych i etycznych, gdy bronisz ich w sojuszu z pseudochrześcijańskimi pseudosocjalistami. Takimi metodami nie można wyostrzyć sumienia socjalistycznego ruchu robotniczego (a więc mas ludzi pracy). Takimi metodami poszerzasz tylko istniejącą przepaść.
Jest to bardzo niebezpieczna i ryzykowna gra ostatnią kartą: antymarksizmem. Niebezpieczna gra o prawa i ostateczne wyzwolenie ludu pracującego tak samo jak o chrześcijaństwo, o samą religię.
Metody i polityka chrześcijańskiego antymarksizmu doprowadzą do tego, że pewnego dnia chrześcijańscy antymarksiści wszystkich odcieni – próbując walczyć o dwie sprawy jednocześnie – mogą zostać w sytuacji bez racjonalnego wyjścia. Socjalistyczny ruch robotniczy ma bowiem wystarczającą witalność, by dać początek odmłodzonemu ruchowi socjalistycznemu, stąd też chrześcijański antymarksizm będzie odgrywał rolę mimowolnego akuszera, co być może jest jego ostatnią rolą przed upadkiem. Socjalistyczny ruch robotniczy sam w sobie ma wystarczającą siłę, by bronić wartości religijnych i etycznych bez wątpliwej pomocy z zewnątrz. I stąd, wbrew fałszywym hasłom chrześcijańskich antymarksistów, stawiamy własne hasło dla chrześcijan, którzy naprawdę poważnie podchodzą do głoszenia wartości religijnych i etycznych oraz do podboju sumienia socjalistycznego ruchu robotniczego, dla nas samych. A brzmi ono: Nie walczyć przeciwko socjalistycznemu ruchowi robotniczemu, ale współdziałać w jego wysiłkach jako ruchu na rzecz obalenia kapitalizmu. Podejmować próby wyrażania w nim wartości religijnych i etycznych.
I wydaje się, że jest to dla nas podstawowa perspektywa chrześcijańska.
Otto „Kleiner” Bauer
tłumaczenie: Artur Matuszkiewicz; poprawki: Barbara Matuszkiewicz, Miłosz Matuszkiewicz.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w roku 1930 w czasopiśmie „Menschheitskampf”, organu Stowarzyszenia Socjalistów Religijnych (Bund Religiöser Sozialisten).
Otto Bauer (1897-1986) – aby odróżnić go od legendarnego lidera austriackiej socjaldemokracji o tym samym imieniu i nazwisku, nazywany był Otto Bauer „Kleiner” – Małym. Pochodził z wiedeńskiej rodziny robotniczej, pracował jako robotnik w przemyśle chemicznym i metalowym, socjalista, katolik. Jako 15-latek wstąpił do Bund der christlichen Arbeiterjugend – Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Robotniczej, bliskiego socjal-chadecji. Pod koniec I wojny światowej zaczął sympatyzować z lewicą, a po wojnie wstąpił do Sozialdemokratische Arbeiterpartei – głównej lewicowej partii austriackiej. Łączył katolicyzm i religijność z socjalizmem i marksizmem, odrzucając zarówno antymarksowskie poglądy socjal-chadecji, jak i antyreligijność i antykatolicyzm części lewicy. W roku 1926 należał do założycieli Bund Religiöser Sozialisten i został redaktorem naczelnym organu tego ugrupowania, pisma „Menschheitskämpfer“. Organizacja miała status grupy autonomicznej w łonie partii socjalistycznej i starała się oddziaływać w duchu tonowania w głównym nurcie ruchu socjalistycznego nastrojów antyreligijnych i antykatolickich. Starała się także oddziaływać na kręgi kościelne i tonować w ich łonie postawy antylewicowe oraz przeciwdziałać sojuszowi Kościoła z prawicą polityczną. Był krytykiem austrofaszyzmu, a po objęciu władzy przez skrajną prawicę Bund Religiöser Sozialisten został zdelegalizowany jako pierwsza z autonomicznych organizacji w łonie socjaldemokracji. Po zdławieniu demokracji przez austrofaszystów działał w nielegalnej organizacji Revolutionären Sozialisten Österreichs. Po zajęciu Austrii przez hitlerowców uciekł z rodziną z kraju i przez Zurych i Paryż emigrował w roku 1940 do USA. Od końca II wojny do emerytury pracował na Manhattanie w bibliotece ufundowanej przez jednego z jego przyjaciół.
Przypisy:
[1] Friedrich-Gustav Piffl – arcybiskup Wiednia, duchowny katolicki. Wspierał Chrześcijańską Partię Społeczną (Christlichsoziale Partei) oraz Chrześcijańskie związki zawodowe oraz prasę. 15 maja 1927 miało miejsce podpalenie Pałacu Sprawiedliwości w Wiedniu przez robotników, którzy protestowali przeciw uniewinnieniu dwójki nacjonalistów, którzy byli oskarżeni o zabójstwo dwojga działaczy socjalistycznych. Dodatkowo robotnicy podpalili siedziby gazety „Reichspost”. Chrześcijański ruch robotniczy i jego prasa popierały egzekucje uczestników zamieszek (skazano 84 osoby) oraz nie potępiały nacjonalistycznych morderców. To wydarzenie sprawiło że drogi Chrześcijańskiego ruchu robotniczego oraz socjalistów religijnych rozeszły się ostatecznie. Po zamieszkach chrześcijański ruch robotniczy założył paramilitarne bojówki przeciw socjalistom (Freiheitsbund).
[2] „Reichspost” – wydawana w Wiedniu między 1894 a 1938 gazeta codzienna związana z Chrześcijańską Partią Społeczną.
Ostatni rezerwat przyrody w naszym województwie powstał 10 lat temu.
Brak dostępu do odpowiedniej diagnostyki i leczenia powoduje, że kobiety skazane są na życie w męczarniach.