Modernizacja Wojska Polskiego osiąga prędkość kosmiczną
Bezprecedensowe w historii, a co najmniej po 1989 przyśpieszenie programów modernizacji sprzętowej Wojska Polskiego.
Śląsk przeżywał przed kilku dniami wielką rocznicę 10-lecia wybuchu trzeciego powstania śląskiego. Rocznica ta dała sanacji asumpt do zorganizowania wielkich i kosztownych uroczystości. Przybył na zaproszenie Wojewody Śląskiego prezydent Rzeczpospolitej i kilku ministrów. Z całej Polski zebrały się także delegacje i poczty sztandarowe. Urządzono obchód z udziałem kilkudziesięciu tysięcy uczestników. Puszczono w ruch każdy odcinek aparatu administracyjnego i każdy fundusz dyspozycyjny, by uroczystość wypadła wspaniale. Istotnie też – obchód przybrał rozmiary wielkie i mógł zaimponować specjalnie zaproszonym dziennikarzom zagranicznym.
Prosty lud śląski stał jednak na uboczu, odgrywając rolę biernego widza. Polska Partia Socjalistyczna, Narodowa Partia Robotnicza i Korfanty, a więc te partie, które stanowiły trzon walki o Górny Śląsk, nie brali zupełnie udziału w tych uroczystościach, ze względów zrozumiałych.
Nie o taką Polskę walczyliśmy, jaka jest obecnie. Walczyliśmy o Polskę demokratyczną, gwarantującą każdemu wolności obywatelskie, o pracę i chleb dla naszych rodzin.
Rocznicę decydującego o losach Górnego Śląska etapu nadużyto do bardzo poziomych celów, do wychwalania zasług ludzi, którzy odgrywali małą wówczas rolę na Śląsku, przypinając tymże wszystkie zasługi dokoła zjednoczenia Górnego Śląska z Macierzą. Wydawano specjalne broszurki i jednodniówki, mające udowodnić, że grupa wojskowa jedynie i wyłącznie przyczyniła się do wybuchu trzeciego powstania, które zaważyło tak decydująco na uchwale Rady Ambasadorów w Paryżu, że sztab bielszowicki mógł cały Śląsk zdobyć dla Polski, gdyby nie złośliwość i upór Korfantego, który nakazał przedwczesną likwidację powstania. Według tych broszurek największą zasługę posiada szef sztabu grupy Wschód Borelowski-Grażyński.
W niniejszym artykule nie chcemy roztrząsać, kto ma większe zasługi, czy Korfanty, czy też Grażyński. Chcemy się tylko zapytać robotników śląskich: Kto podczas plebiscytu czy III powstania słyszał o Borelowskim-Grażyńskim? Ta kłótnia, kto ma większe zasługi, mało nas interesuje. Historia stwierdzi to kiedyś obiektywnie bezlitośnie, a niejedna legenda runie w pył zapomnienia. Pozostaną tylko fakty udowodnione.
Na bezstronnym widzu, szczególnie na robotnikach, kłótnia ta musiała wywrzeć wstrząsające wrażenie. Oto klasa robotnicza, która złożyła olbrzymią daninę ofiar mienia i krwi dla wielkiej sprawy, ginie w odmętach kryzysu i bezrobocia, zapada na choroby proletariackie, spowodowane niedożywianiem się, marnuje się duchowo i fizycznie, głoduje całymi latami, a na tych gruzach ludzkich nadziei, na tej górze ludzkich rozczarowań i rozpaczy urządzono jarmarczną reklamę dokoła osób rzekomo najwięcej posiadających zasług. Zaiste widowisko, któremu trudno dać nazwisko!
Przypisywanie tej lub innej osobie więcej lub mniej zasług – jest fałszowaniem historii. Ani jeden z tych panów, którzy tyle hymnów pochwalnych nawypisywali o sobie, nie wspominał ani słowem o tym, że walkę decydującą o Górny Śląsk rozpoczęli, prowadzili i zapłacili robotnicy. Wstępem o olbrzymim i decydującym znaczeniu do ostatniego etapu walki o Górny Śląsk był – strajk generalny, który wybuchł na całym terenie przemysłowym Górnego Śląska. Na pierwszą wiadomość o krzywdzącej Polskę decyzji Komisji Alianckiej w Opolu wybuchł strajk prawie na wszystkich kopalniach i hutach i to już 2 maja 1921. Olbrzymi udział robotników w akcji powstańczej wynika już z tego, że po wydaniu hasła powrotu do pracy w przemyśle, nie było robotników, bo siedzieli na froncie. Dopiero po 4 tygodniach walk wróciło około 60 proc. załogi do pracy i to wyraźny rozkaz naczelnej Komendy Wojskowej Górnego Śląska, a produkcja wynosiła zaledwie 50 proc. produkcji przedpowstaniowej.
Już 2 maja nadeszła z Opola następująca wiadomość o wrażeniu strajku generalnego w kołach koalicyjnych:
Opole, 2. maja. Komisja Koalicyjna jest zaskoczona wypadkami i rozszerzaniem się strajku generalnego i postanowiła donieść o żywiołowym wybuchu ludu śląskiego Radzie Najwyższej.
Dalsza wiadomość z Londynu brzmi: Rada Najwyższa otrzymała raport Komisji Międzysojuszniczej w Opolu w sprawie podziału Górnego Śląska. Obrady nad tym raportem odłożono do czasu otrzymania wiadomości o nastrojach ludności górnośląskiej.
Na wielu kopalniach powzięły rady załogowe rezolucje protestujące przeciwko krzywdzącej uchwale Komisji Alianckiej (uchwała ta dawała Polsce tylko powiaty Rybnik, Pszczyna i skrawek powiatu katowickiego).
Następnie utworzono Wydział Wykonawczy, składający się z Korfantego i przedstawicieli PPS i NPR. Wydział ten decydował o wszystkich posunięciach politycznych, gospodarczych i wojskowych.
Oparcie swe miał Wydział Wykonawczy na związkach zawodowych PPS i NPR – Centralny Związek Zawodowy Polski [działająca na Górnym Śląsku autonomiczna socjalistyczna centrala związkowa zrzeszająca różne branże, na szczeblu ogólnopolskim związana z Centralą Klasowych Związków Zawodowych, bliską PPS – przyp. redakcji Nowego Obywatela] i Zjednoczenie Zawodowe Polskie.
Ta solidarność prostego ludu śląskiego i ogromna ofiarność z jego strony doprowadziły do anulowania pierwszej uchwały Komisji Koalicyjnej i do wszczęcia układów tej Komisji z Komitetem Wykonawczym, którego przedstawicielem był Korfanty.
W jednej z broszurek sanacyjnych znajdujemy zarzut pod adresem Komitetu Wykonawczego, że podjęcie rokowań z Komisją Koalicyjną i likwidacja powstania były błędem i uderzeniem sztyletu w plecy Komendy Wojskowej.
Jest to fałsz. Każdy, kto brał udział wówczas w akcji, wie, że rozpoczęcie tych rokowań było ratunkiem wobec załamującego się frontu powstańczego. Niemiecki Selbstschutz zaczynał coraz więcej napierać na polskie oddziały i gdyby nie interwencja Le Ronda i jego propozycja utworzenia pasa neutralnego pomiędzy walczącymi stronami powstanie zakończyłoby się klęską, klęską decydującą.
Lloyd George groził nawet wezwaniem armii niemieckiej do zrobienia porządku na Śląsku, a przeszkodził temu jedynie Briand, który oświadczył, że Francja nie ścierpi wkroczenia armii niemieckiej na teren plebiscytowy. Byliśmy wówczas od wojny polsko-niemieckiej oddaleni o włos.
Kto dzisiaj chce twierdzić, że powstańcy mogli maszerować aż za Opole, ten albo blaguje, albo nie posiada żadnego poczucia odpowiedzialności. Tak, byliby maszerowali, ale do Oświęcimia, jak po I powstaniu.
Wszystko są to jednak szczegóły, które ustali historia. Dla nas jest jednak ważne, by dziś ci, którzy strajkowali i przelewali krew dla wielkiej sprawy, mieli pracę i chleb i by czuli obywatelami.
W rocznicę 10-lecia III powstania należało zatem w imię zobowiązań zaciągniętych wobec poległych w powstaniu zacząć realizację tych zobowiązań.
Nie orderów chce robotnik śląski! Ale pracy, chleba i swobody obywatelskiej!
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w „Gazecie Robotniczej” nr 90, Katowice, 10 maja 1931. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Czasopismo to było organem prasowym Polskiej Partii Socjalistycznej na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. W okresie, gdy ukazał się powyższy tekst, redaktorem naczelnym (i prawdopodobnym autorem tekstu) był Henryk Sławik – wieloletni działacz PPS, uczestnik wszystkich powstań śląskich, w II RP działacz związkowy, socjalistyczny radny Katowic i poseł Sejmu Śląskiego, podczas II wojny światowej zaangażowany w ratowanie Żydów, zamordowany przez hitlerowców, pośmiertnie odznaczony tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata oraz Orderem Orła Białego.
Grafika w nagłówku tekstu: obraz Juliusza Marcisza „Wkroczenie wojsk powstańczych do Zabrza w 1921 r.”, 1971.
Bezprecedensowe w historii, a co najmniej po 1989 przyśpieszenie programów modernizacji sprzętowej Wojska Polskiego.
Jak zatrzymać młodych w małych miastach? Przede wszystkim pracą.