Od wzrostu do post-wzrostu: krótka historia idei

·

Od wzrostu do post-wzrostu: krótka historia idei

·

Koncepcja wzrostu gospodarczego jako uregulowanego, trwałego i samowystarczalnego procesu nie wytrzymuje krytycznej analizy. Nawet w okresie określanym dzisiaj jako „wspaniałe trzydziestolecie” – przypadającym na lata od zakończenia drugiej wojny światowej do kryzysu paliwowego w roku 1974 – wzrost gospodarczy dokonywał się niemal wyłącznie w krajach uprzemysłowionych i dotyczył mniejszości populacji globu. Zasadzał się na bezrozumnym marnotrawstwie i bezlitosnym plądrowaniu zasobów naturalnych (bynajmniej przecież nie nieskończonych), dostępie do tanich paliw kopalnych, zabójczych technologiach i generowaniu globalnych nierówności i braku równowagi, które szybko miały okazać się niemożliwe zarówno do zniesienia, jak i do utrzymania.

Gdy okazało się jasne, że ograniczenia natury geofizycznej mogą położyć tamę wzrostowi gospodarek, sformułowano po raz pierwszy koncepcję wzrostu zrównoważonego. Wydany w 1987 raport Brundtland pt. „Our Common Future” [pol. „Nasza wspólna przyszłość”] wzywał do zmiany modelu wzrostu na jego „czystą” formę, opartą na ekologicznej odpowiedzialności, rozwoju i sprawiedliwości społecznej. Propozycja ta miała fundamentalne znaczenie dla konferencji „Szczyt Ziemi” w Rio de Janeiro w 1992. Mimo to, ze względu na istną eksplozję nierówności społecznych, jak również fakt, że przekroczyliśmy granice ekologicznej wytrzymałości naszej planety, projekt zrównoważonego wzrostu postrzega się dzisiaj raczej jako ciekawostkę historyczną.

Wraz z postępami ekonomicznej i finansowej globalizacji, coraz większą popularność zyskuje teza, że rozwój światowy dokona się dzięki umiędzynarodowieniu rynków. Czyli dzięki procesowi, który w praktyce oznacza dla wielu krajów konieczność zaciągania gigantycznych długów i dużych wydatków budżetowych na ich obsługę. W naturalny sposób prowadzi to do wywoływania sztucznego, wymuszonego wzrostu jako źródła środków na spłatę zadłużenia. Nie chodzi już zatem bynajmniej o zachowanie równowagi między trzema filarami zrównoważonego rozwoju – wzrostem, sprawiedliwością społeczną i ekologią – ale tylko o wiarę w to, że o dobro społeczeństw i naszej planety zatroszczy się rynek i rządzące nim automatyczne procesy gospodarcze.

Z czasem koncepcję zrównoważonego rozwoju wyparła idea „zielonej gospodarki” bądź „zielonego rozwoju”. Ich istotę stanowi dążenie do racjonalnej regulacji zużycia surowców naturalnych oraz włączenia przyrody w wielki cykl produkcji i wyceny rynkowej.

Nie to jednak dokonuje się obecnie na świecie. W przypadku „starych” krajów uprzemysłowionych, naczelny bodziec wzrostu gospodarczego stanowi popyt w krajach rozwijających się, które – trzeba przyznać – przeżyły na początku XXI wieku wzrost o skali iście astronomicznej. Przyjąwszy ten sam model rozwoju, jak kraje nad-rozwinięte, tj. oparty na nieustannym i niekontrolowanym przyśpieszaniu produkcji – obecnie boleśnie przekonują się one, co naprawdę znaczy wyrażenie „granice wzrostu”. Paradygmatyczne znacznie ma przypadek Brazylii: po okresie niesamowitego rozwoju ekonomicznego i daleko idących reform socjalnych, które stały się dzięki niemu możliwe, nastąpił okres niespodziewanej stagnacji i kraj pogrążył się w politycznym kryzysie. Po raz kolejny niekontrolowany wzrost wytworzył zapotrzebowanie na… jeszcze większy wzrost, bo tylko dzięki niemu udałoby się ulżyć nieco frustracjom i rozczarowaniu spowodowanym niewypełnieniem obietnic ekstremalnie trudnych bądź wprost niemożliwych do zrealizowania.

W społeczeństwach zorientowanych na wzrost, jego ustanie oznacza długie okresy gospodarczej recesji, nędzę, intensyfikację działań o charakterze produktywistycznym bądź ekstraktywistycznych, a także kryzys ustroju demokratycznego. A jednak, postęp społeczny, dobrobyt i dobre życie są możliwe bez wzrostu gospodarczego; więcej nawet – wymagają one społecznego zwrotu w kierunku idei post-wzrostu (degrowth).

Początki dyskusji na temat wzrostu

Publiczna debata na temat wzrostu gospodarczego rozpoczęła się w późnych latach 60. i wczesnych 70. Jedna z najostrzejszych krytyk idei nieograniczonego wzrostu została sformułowana w 1972 roku w raporcie Klubu Rzymskiego pt. „Granice wzrostu” (Meadows, 1972). Raport ten podważył fundamentalne dla społeczeństwa przemysłowego założenia, wskazując na biofizyczne ograniczenia egzystencjalne Ziemi oraz wykładniczego wzrostu liczby populacji. W jego zakończeniu autorzy proponowali osiągnięcie wzrostu zerowego. Ze względów metodologicznych i politycznych, raport ten stał się przedmiotem gorącej debaty pośród naukowców i komentatorów tak z prawicy, jak i lewicy, a także z Trzeciego Świata. Szczególnie ci ostatni krytykowali go jako swego rodzaju podstęp krajów rozwiniętych, mający na celu utrwalenie istniejących nierówności i, co za tym idzie, ich monopolu surowcowego, albo też jako próbę powrotu do maltuzjanizmu.

Tym niemniej, raport ten przypominał po prostu, że wzrost zależy niezmiennie od wykorzystywania nieodnawialnych surowców. Po dwóch jego aktualizacjach – w roku 1992 i 2004 – Dennis Meadows napisał w 2012, czterdzieści lat po wydaniu pierwszej wersji, że spowolnienie funkcjonowania obecnego systemu do poziomu wzrostu zerowego nie jest już możliwe, jako iż ślady ekologiczny, jaki ono zostawia, przekroczył granice względnej kontroli. Dlatego też, według niego, obecnie konieczność stanowi odwrócenie procesu wzrostu.

Mniej więcej w tym samym czasie, rumuński ekonomista Nicholas Georgescu-Roegen udowodnił, że termodynamika i prawa rządzące światem istot żywych odgrywają fundamentalną rolę także w funkcjonowaniu gospodarki i społeczeństwa (Georgescu-Roegen, 1971 i 2006). Nieskończony wzrost jest niebezpieczny ze względu na nieodwracalność procesu przemiany materii w energię. Gospodarka to system istniejący w atmosferze: jest ona w istocie biogospodarką. Nawet biorąc pod uwagę recykling, najbardziej zaawansowana technologia nie zdoła nigdy wyeliminować entropicznego elementu procesu pozyskiwania i przetwarzania surowców, jako iż społeczeństwa współczesne zużywają gigantyczne ilości zanieczyszczającej środowisko i nieodnawialnej energii.

Bioekonomia Georgescu-Roegena zakłada dostosowanie sposobu funkcjonowania gospodarki do biofizycznych ograniczeń Ziemi oraz sprawiedliwą dystrybucję zasobów. Implikuje zatem daleko idące zmiany obecnie istniejących systemów gospodarczych oraz wartości, na których się opierają. Najbardziej znany uczeń tego wybitnego badacza, Herman Daly, bronił koncepcji gospodarki stanu stacjonarnego. Georgescu-Roegen jednakże ją odrzucił, argumentując, że gospodarka musi wrócić do stanu, w jakim znajdowała się, zanim przekroczyła granice wyznaczane przez biowydajność naszej planety (Daly, 1997).

Innym źródłem inspiracji dla idei post-wzrostu była krytyka rozwoju sformułowana w dziele „Westernization of the world” przez Serge’a Latouche’a (2006). Była ona inspirowana dziełami Ivana Illicha oraz André Gorza i Corneliusa Castoriadisa. Latouche krytykował społeczeństwa uprzemysłowione, w centrum swojego życia stawiające maszyny oraz ulegające konsumpcjonizmowi i jego uwodzicielskiej propagandzie.

Debata odżyła na nowo w poprzedniej dekadzie ze względu na skutki globalizacji oraz stałe przybliżanie się ekologicznej katastrofy. Wbrew zapowiedziom, zamiast bogactwa, dobrobytu i pokoju, globalizm i idea nieskończonego wzrostu przyniosły nam koszmar: nieusuwalne i zwiększające się ciągle nędzę i nierówność, wyczerpywanie się zasobów naturalnych, zmiany klimatyczne, zanik bioróżnorodności, zmniejszenie poczucia zadowolenia z życia i coraz częstsze występowanie katastrof naturalnych i przemysłowych. Ideologia wzrostu zaczyna załamywać się pod ciężarem różnych nieszczęść, które sprawiają, że obiecywany przez nią dobrobyt wydaje się coraz bardziej odległy, za to globalna klęska – coraz bliższa.

Termin degrowth jest ze swojej natury prowokacyjny, a wręcz bluźnierczy. To chwytliwy termin, mający niepokoić ludzkie sumienia zdominowane przez kult wzrostu dla samego wzrostu – czy też, innymi słowy, żądzę zysku dla samego zysku.

Jedną z jego wad stanowi fakt, że często rozumie się go zbyt wąsko, jako ledwie „wzrost ujemny”, co może, w konsekwencji, skutkować zaciemnieniem najistotniejszych zagadnień cywilizacyjnych, jakie się z nim wiążą. Dlatego też niektórzy krytycy ideologii wzrostu preferują właśnie termin post-wzrost, antywzrost, a-growth, bez-wzrost, czy też, jak to ujął Ivan Illich, „zerwanie z nałogiem rozwoju”.

Post-wzrost w istocie nie stanowi przeciwieństwa wzrostu, nie jest wzrostem ujemnym, ba! – nie jest nawet terminem ekonomicznym, choć odwołuje się do badań z tej dziedziny i z nich właśnie się wziął. Oznacza on:

• Redukcję konsumpcji zasobów naturalnych i energii stosownie do biofizycznych ograniczeń i odnawialności ekosystemów. Wiąże się to z koniecznością zatrzymania produktywistycznego cyklu wytwarzania i konsumpcji;

• Stworzenie nowej wizji społecznej i politycznej, przeciwstawnej w stosunku do tej, na której opiera się ideologia wzrostu i rozwoju;

• Budowę pluralistycznego i różnorodnego ruchu społecznego, w którym odmienne prądy myślowe, doświadczenia i strategie budowy niezależnych i oszczędnych społeczeństw mogłyby się wzajemnie przenikać i wzbogacać. Post-wzrost to nie alternatywa, ale matryca alternatyw.

• Znalezienie różnorodnych sposobów przekroczenia granic ideologii wzrostu i zerwania z nieumiarkowaniem;

• Zorganizowanie ruchu politycznego, który byłby w stanie zadawać pytanie fundamentalne z punktu widzenia demokracji: „Jak możemy współistnieć z przyrodą”, zamiast: „Jak możemy się dalej rozwijać?”.

Post-wzrost i droga odejścia od ekonomii wzrostu

To, co ekonomia nazywa wzrostem, to po prostu ilościowe zwiększanie produkcji, wyrażane za pomocą wskaźnika produktu krajowego brutto (PKB). Innymi słowy, wzrost to proces pozwalający na coraz większą konsumpcję i akumulację kapitału. Choć jego intensywność zmieniała się w zależności od czasu i położenia geograficznego, możemy powiedzieć, że dokonuje się on przez całą historię kapitalizmu. Wzrost może być wolny, tak jak miało to miejsce w XIX wieku, czy w przypadku starych społeczeństw uprzemysłowionych w latach 80. „Wspaniałe trzydziestolecie” często podaje się jako model dynamicznego i zrównoważonego wzrostu, mającego jakoby kluczowe znaczenie dla postępu społecznego. Tymczasem okres ten to bynajmniej nie żaden model, ale raczej wyjątek od reguły rządzącej historią kapitalizmu. Rozwój „wspaniałego trzydziestolecia” był możliwy wyłącznie dzięki dostępowi do tanich zasobów naturalnych globalnego Południa, intensywnej eksploatacji środowiska oraz masowej de-kwalifikacji i racjonalizacji pracy. Aby poradzić sobie z konkurencją w postaci bloku komunistycznego oraz uprzedzić protesty – przyznano społeczeństwu pewne nowe prawa socjalne i ekonomiczne.

Globalny wzrost zależy nie tylko od pracy i kapitału; potrzebuje także energii i bogactw naturalnych. Bogactwa te są skończone i nie da się ich zastąpić kapitałem technicznym, wbrew temu, co mówią nam różne modele opracowywane przez neoklasycznych ekonomistów. Z tego względu kapitalistyczny cykl produkcji i konsumpcji zależy niezmiennie od wywłaszczenia i ekonomicznego wyzysku ogółu populacji, jak i również niszczenia tych form życia, które wymykają się mechanizmom wyceny rynkowej. Od lat 80. gospodarcza i finansowa globalizacja przyśpieszyła proces utowarowienia zasobów naturalnych i żywych organizmów, a także eksploatacji rzeczonych zasobów. Tym niemniej, gospodarka kapitalistyczna może rozwijać się wyłącznie na drodze eskalacji procesu nieodwracalnego niszczenia zastanych struktur społecznych i przyrodniczych, a także koncentracji bogactwa w rękach nielicznej mniejszości.

Z tego właśnie względu degrowth to nie to samo, co ledwie wzrost ujemny czy stagnacja gospodarki: nie chodzi o wywołanie negatywnych fluktuacji rynku czy permanentnej recesji. Post-wzrost stanowi wybór polityczny, polegający na metodycznej i dobrowolnej redukcji poziomu zużycia energii i bogactw naturalnych, na zredefiniowaniu naszych potrzeb i świadomym zwróceniu się w kierunku „oszczędnego dobrobytu”.

Według orędowników zielonego kapitalizmu, negatywny wpływ człowieka na środowisko można zmniejszyć na drodze zastosowania nowych technologii, zwiększających wydajność procesów technicznych i gospodarczych. Tak długo jednak, jak długo nie odważymy się zakwestionować samych zasad wzrostu i permanentnej akumulacji, pozytywny wpływ zwiększonej wydajności zostanie w całości zneutralizowany przez permanentne przyśpieszanie procesu produkcji. W przeszłości wszelkie potencjalne korzyści ekologiczne, jakie mogły przynieść nam wynalazki zwiększające wydajność energetyczną np. samochodów, zostały błyskawicznie „wyzerowane” przez znaczące zwiększenie średniej mocy silników i ogólnej ilości wytwarzanych maszyn. Ten „efekt odbicia”, opisywany już przez dziewiętnastowiecznego ekonomistę Williama Jevonsa, stanowi powód, dla którego „zielonego wzrostu” nie można uważać za realistyczną propozycję zaradzenia problemom wynikającym z faktu skończonej ilości zasobów; to po prostu kolejny sposób na powtórkę procesu wzrostu gospodarczego i akumulacji kapitału.

Zielone technologie obudziły w niektórych również nadzieję na „rozłączenie” procesów wzrostu gospodarki i poziomu emisji gazów cieplarnianych. Mówi się nam, że dzięki wydajności energetycznej, jaką umożliwia rozwój gospodarczy, poziom owej emisji zacznie samoczynnie spadać. Te przewidywania nie biorą jednak pod uwagę możliwości zwiększenia poziomu produkcji, które to – znów – zneutralizuje wszelkie korzyści, jakie mógłby nam przynieść postęp w dziedzinach wydajności i produktywności. Wzrost nadal pozostaje problemem.

To samo można powiedzieć o tak zwanym wzroście niematerialnym, wzroście w dziedzinie usług, charakterystycznym dla gospodarki opartej na wiedzy. Oczekiwać nadejścia niematerialnej ekonomii wzrostu to ignorować fakt, że większa część usług opiera się na jakiejś materialnej podstawie. Oprogramowanie może, istotnie, być wykonane z „szarej materii”, ale dyski twarde czy chipy komputerowe wykonuje się już z konkretnych materiałów, zużywając przy tym także znaczne ilości energii i wody.

Na koniec należy zauważyć, że dynamiczny, przyśpieszony wzrost, jaki miał miejsce w krajach uprzemysłowionych podczas „wspaniałego trzydziestolecia”, był możliwy wyłącznie dzięki dostępowi do tanich bogactw naturalnych krajów kolonialnych, zdominowanych przez światową Północ. W krajach Południa, niekiedy istotnie przeżywających dziś okres szybkiego rozwoju, wzrost wyhamuje znacznie szybciej, niż w tzw. krajach rozwiniętych: zderzą się one z faktem gigantycznego zapotrzebowania na surowce i będę zmuszone zacząć pozyskiwać je z własnych złóż. Alternatywą będzie pozyskanie ich ze złóż w innych krajach, czyli (po prostu) wojna.

Na polu ekonomii, dzięki ludziom takim jak Herman Daly (1997) i Tim Jackson (2011), a także wielu innym, rozwijają się obecnie nowe teorie makroekonomiczne, których celem jest stworzenie modelu dobrobytu bez wzrostu. Tym niemniej, należy tutaj dodać, że post-wzrost jako koncepcja opiera się również na bezkompromisowej krytyce ekonomizmu – dlatego też nie można wyobrazić go sobie bez odpowiedniego typu społeczeństwa.

Post-wzrost i droga odejścia od modelu społeczeństwa opartego na wzroście

Koncepcja wzrostu nie ma natury wyłącznie ekonomicznej. To całościowa wizja społeczna, czyniąca „postęp” historycznym standardem oceny życia zbiorowego. W kapitalizmie normę ową stanowi wzrost gospodarczy, wyrażany za pomocą wskaźnika PKB. W ten oto sposób wzrost staje się celem politycznym, „obowiązkową” cnotą obywatelską, jedyną drogą do osiągnięcia sprawiedliwości społecznej i budowy demokracji. Ideologia ta postrzega społeczeństwo jako luźny zbiór pracowników i konsumentów, pozbawiony jakiegokolwiek wymiaru politycznego. Konflikty społeczne sprowadza się do napięć powstałych wobec problemu dystrybucji bogactwa, niezależnie od tego, jaka byłaby owego bogactwa natura i w jaki sposób by je wytworzono.

Neoliberalizm przyśpieszył ten proces na poziomie globalnym. Neoliberalną politykę lat 80. można rozumieć jako reakcję na spowolnienie wzrostu w krajach uprzemysłowionych, które nastąpiło dekadę wcześniej. Wolny handel i narastająca finisjalizacja korporacji stanowiły główną siłę napędową rozpaczliwych prób poszukiwania nowych bodźców wzrostu.

W tradycji socjaldemokratycznej (wszystkich odcieni) wzrost gospodarczy uważa się za konieczny warunek sprawiedliwości społecznej. Chodzi o to, aby tort stawał się coraz większy i, w związku z tym, wszyscy dostali po większym kawałku, bez przejmowania się tym, według jakiego przepisu i z jakich składników go zrobiono. A jednak kwestii sprawiedliwości społecznej nie da się zredukować wyłącznie do redystrybucji owoców wzrostu. Rolę fundamentalną odgrywa w niej rozpoznanie równej godności wszystkich ludzi, a zatem także i ochrona warunków materialnych gwarantujących uszanowanie tej godności. To właśnie złudne mniemanie, jakoby wolny handel i konkurencja mogły doprowadzić do ponownego okresu wzrostu gospodarczego, pchnęło w latach 80. wielu socjaldemokratycznych polityków do zwrotu w kierunku rozwiązań neoliberalnych.

Z tego właśnie powodu degrowth nie jest projektem ekonomicznym: jego urzeczywistnienie wymaga przemiany całego społeczeństwa, w tym jego symboli i wartości. Kwestionuje on zachodni standard postępu i praktykę narzucania go całemu światu. Post-wzrost opiera się na pomyśle przywrócenia lokalnego charakteru działań gospodarczych i społecznych, redystrybucji bogactwa, odzyskaniu prawdziwego sensu pracy, przyjaznych dla środowiska „miękkich” technologiach, ogólnie pojętym zmniejszeniu tempa życia i ponownym upodmiotowieniu społeczności organicznych.

Degrowth to praktyczny wyraz kilku prądów myślowych: krytyki rynkowości i globalizacji; nadmiaru; technologii i techno-nauki; antropocentryzmu i instrumentalistycznej racjonalności; koncepcji homo economicus i utylitaryzmu.

Najlepiej urzeczywistniają ideę post-wzrostu ruchy społeczne działające przeciwko permanentnemu zwiększaniu tempa życia, ekonomicznej i finansowej globalizacji, masowemu wydobyciu bogactw naturalnych, owczemu pędowi w energetyce, reklamie i konsumpcjonizmowi, jak również wszelkiej niesprawiedliwości społecznej i ekologicznej.

Post-wzrost a ideologia rozwoju

Wiara w powszechny wzrost gospodarczy chwieje się już na światowym Południu. Przez długi czas, krytyka wiary we wzrost i postęp stanowiła wyłączną własność społeczeństw zachodnich i pierwsze wyrazy jej zaczęły pojawiać się na długo przed powojennym boomem w pracach W. Benjamina, H. Arendt, G. Andersa, J. Thellula i przedstawiciel szkoły frankfurckiej (by wskazać tu ledwie kilkoro autorów). Obecnie pojawia się ona także wśród społeczeństw południowych, wciąż uważanych za pilnie potrzebujących „rozwoju”. Z tego też względu krytyków ideologii wzrostu, szczególnie lewicowych, przedstawia się nieraz jako potwory odmawiające krajom globalnego Południa człowieczeństwa. Takie podejście sprowadza się do tezy, że wzrost stanowi konieczność natury i jedyne narzędzie wyzwolenia się z nieludzkich warunków bytowania. Dehumanizacja społeczeństw Zachodu przynajmniej częściowo odsłania fałsz tej koncepcji.

Wezwanie do przejścia od wzrostu do post-wzrostu stanie się na globalnym Południu zrozumiałe i sensowne dopiero wtedy, gdy procesowi temu, zapoczątkowanemu w krajach zachodnich, zacznie towarzyszyć szeroko zakrojona redystrybucja bogactwa, która pozwoliłaby ludziom dostrzec przynajmniej zarys przyszłości, dla której warto pracować. Wyłącznie w takim wypadku maksyma Gandhiego: „Żyj skromnie, aby inni również mogli żyć”, nabierze pełnego znaczenia.

Dla społeczeństw Południa post-wzrost stanowi wciąż perspektywę wątpliwą. Ich życie nie jest jeszcze w pełni oparte na wzroście gospodarczym, ich wpływ na środowisko jest niewielki, a podstawowe potrzeby ogółu populacji pozostają niezaspokojone. Tym niemniej, koncepcję post-wzrostu można również interpretować jako wezwanie do tego, aby nie wchodzić na ścieżkę zależności od wzrostu, aby uwolnić się od ekonomicznej i kulturalnej dominacji Północy i odzyskać w porę poczucie samokontroli i umiarkowania, często już obecne w rodzimych tradycjach południowych krajów.

Post-wzrost i ruchy społeczne

Ideologia wzrostu była opracowywana kilka wieków i jej dekonstrukcja z konieczności również zabierze dużo czasu. Będzie ona wymagać rozwinięcia praktyki i społecznej i dokonywania wyborów politycznych, które pozwoliłyby nam zarówno sprostać najważniejszym wyzwaniom naszego czasu, jak i położyć podwaliny nowego sposobu życia i współistnienia na naszej planecie.

W skład matrycy post-wzrostu wchodzi wiele różnych prądów myślowych i społecznych, nawet jeśli nie identyfikują się one w pełni z tym projektem, na przykład ruchy zajmujące się relacjami Północy i Południa i niebezpiecznej eksploatacji zasobów; ruchy rolnicze odrzucające produktywizm i promujące „chłopski” model gospodarki rolnej; ruchy działające na rzecz umorzenia długów, które zmuszają kraje uboższe do eksportu gigantycznych ilości surowców naturalnych kosztem ekosystemu; inicjatywy na rzecz rekultywacji gruntów czy powszechnego dostępu do wody; ruchy na rzecz sprawiedliwości ekologicznej; sprzeciwiające się realizacji niepotrzebnych projektów wielkoskalowych (budowie megatam, lotnisk, autostrad, linii szybkich kolei, olbrzymich centrów handlowych); promujące ideę decentralizacji źródeł energii i tzw. Transition Towns, inicjatywy typu Slow Food, Slow Science, Slow Cities, promocja technologii „skromnych” zamiast zaawansowanych, deglobalizacja, promocja lokalnej żywności i, ogólnie mówiąc, wszelkie ruchy o charakterze pro-lokalnym.

Te inicjatywy oporu ze swoimi unikalnymi doświadczeniami już przecierają szlak ku innemu, lepszemu światu. Rozpoczynają one proces oddolnej zmiany, bez którego nie da się wyobrazić żadnej transformacji społecznej czy politycznej. Czy to wystarczy? Gdzie znajdziemy siłę do szerzej zakrojonych działań? Łatwo jest zrozumieć i uznać konieczność przemiany naszej wizji społecznej – trudno natomiast sporządzić praktyczny plan budowy społeczeństwa post-wzrostu. Problem ten zmusza do zadania sobie ważnych pytań. Post-wzrost czego, gdzie i kiedy? Jakiego rodzaju reformy, jak różnorodne i na jakąś skalę? Jak wyobrażamy sobie solidarność i sprawiedliwość społeczną bez wzrostu gospodarczego? Jaki będą etapy urzeczywistniania naszej wizji? Jakie kroki powinniśmy podjąć? Jak możemy przeprowadzić rekonwersję przemysłową?

Alternatywa dla wzrostu i produktywizmu musi być kompleksowa i dotykać wszystkich poziomów życia: indywidualnego, lokalnego, państwowego i światowego.

Dokonanie przełomu na globalnej Północy będzie miało znaczenie kluczowe, i to z kilku przyczyn:

• Kapitalizm i produktywizm to systemy stworzone właśnie tam, podobnie zresztą jak produktywistyczny socjalizm.

• Ten model życia zbiorowego został potem „wyeksportowany” na Południe i znalazł tam wielu zwolenników.

• To właśnie stanowi prymarne źródło iluzji, wedle której nieograniczony przyrost bogactwa jest koniecznym warunkiem szczęścia i sprawiedliwości.

• W krajach Północy naruszenie równowagi ekosystemów uderza przede wszystkim w najbiedniejszych (dotykając sfer takich jak żywność, zdrowie, mieszkanie i wypoczynek), a ekonomiczna i finansowa globalizacja niszczy miejsca pracy, siłę do niej oraz dziką przyrodę.

Na Południu różne ruchy oporu wobec dominującej ideologii, ugruntowanych w konkretnym doświadczeniu życia, działają na rzecz zredefiniowania relacji między społeczeństwem i środowiskiem, rzucając w ten sposób wyzwanie neoliberalizmowi i produktywizmowi. Ruchy te mają generalnie naturę bardzo trwałą i łączą się ściśle z tym, co Juan Martínez Alier nazywa „ekologią ubogich” (Martinez Alier, 2002). Skutecznie pomagają one uciszyć obłudne moralizowanie, według którego troska o środowisko naturalne to luksus społeczeństw bogatych, a właściwie ich najbogatszego jednego procenta, w związku z czym krajów Południa zwyczajnie na nią „nie stać”.

Refleksji nad życiem społecznym nie można zostawić w ręku oświeconej elity, złożonej ze „znamienitych” jednostek i ekspertów. Zdajemy sobie sprawę, że takie posunięcie przyniosłoby ze sobą wyłącznie nowe formy totalitaryzmu. Nasze przemyślenia nie mogą nigdy tracić kontaktu z solidną podstawą konkretnych relacji i doświadczenia.

Wnioski

Idea post-wzrostu rzuca wyzwanie zarówno kapitalizmowi, jak i socjalizmowi, tak prawicy, jak i lewicy. Sprzeciwia się ona wszelkiej filozofii cywilizacyjnej opartej na założeniu, że wolność osiąga się na drodze brutalnego wyrwania się z porządku natury i zdominowania jej, i która gotowa jest poświęcić indywidualną swobodę i samostanowienie zbiorowości na ołtarzu nieograniczonej produkcji i konsumpcji materialnego bogactwa. Kapitalizm przynosi ze sobą coraz to nowe nieszczęścia, takie jak wywłaszczenie i nędzę, podporządkowanie energii żywej pracy sztywnym regułom kapitalistycznego rynku i zamianę przyrody w pospolity towar. System ten, oparty na dążności do ustanowienia racjonalnej kontroli nad światem, ludzkością i środowiskiem, zaczyna rozpadać się na naszych oczach.

Degrowth – czy też właśnie (bo to lepsze określenia) post-wzrost lub „zerwanie z nałogiem rozwoju” – to idea pozwalająca opracować przynajmniej roboczy plan działania w kierunku urzeczywistnienia pragnień tych wszystkich, którzy walczą o prawa Matki Ziemi, o deglobalizację i, w szerszym sensie, o prawdziwie demokratyczną organizację życia społecznego.

Powyższy tekst stanowi adaptację rozdziału z antologii „Systemic Alternatives”, wydanej wspólnie przez Fundación Solón, Attac France i Focus on the Global South. Ukazał się na portalu https://www.localfutures.org/ Przeł. Maciej Sobiech za zgodą wydawcy.

Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Dinh Khoi Nguyen from Pixabay.

Bibliografia:
Castoriadis, C. (1998). The Imaginary Institution of Society. Cambridge, MA, USA: MIT Press.
Daly H. (1997). Beyond Growth: e Economics of Sustainable Development. Boston, MA, USA: Beacon Press.
Daly H. (1972). Toward a Steady-State Economy. San Francisco, CA, USA: Freeman.
Georgescu-Roegen N. (1971). The Entropy Law and the Economic Process. Cambridge, MA, USA: Harvard University Press.
Georgescu-Roegen N. (2006). Demain la décroissance : entropie-écologie-économie. Paris, France: Favre. Versión original 1979.
Jackson T. (2011). Prosperity without Growth. Theconomics for a Finite Planet. London, England: Earthscan.
Latouche S. (1986). Faut-il refuser le développement. Paris, France: PUF.
Latouche S. (1989). L’occidentalisation du monde. Thessai sur la signi cation, la portée et les limites de l’uniformisation planétaire, Paris, France: La Découverte.
Latouche S. (2006). Le pari de la décroissance. Paris, France: Fayard.
Meadows D. (1972). Limits to Growth. New York, NY, USA: Universe books.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie