Dzienne archiwum: 13-04-2012

Płomienie. Rzecz o Stanisławie Brzozowskim

W konsekwencji „proletariacki nacjonalizm” Brzozowskiego okazywał się nacjonalizmem szczególnym, bo wrogim narodowej tradycji. Narodu nie tworzy ciągłość kultury, lecz jednolitość działania. Pisał Brzozowski: „Tradycja polska! Snuje się ją dziś z niedołęstwa, głupoty, obojętności, z niewiedzy o najlepszych, najdzielniejszych i za jej pomocą usprawiedliwia się dzisiaj najohydniejszą szalbierkę, uprawianą przeciwko godności i przyszłości narodu. Tradycja prawdziwa, tradycja żywa walki i pracy pogrzebana jest przez przemoc obcych, przez służalstwo swoich, ich obłudę i tchórzostwo”. Jak również: „Jeżeli jest coś, czego nienawidzę całą siłą duszy mojej, to ciebie, polska ospałości, polski optymizmie niedołęgów, leniów, tchórzy. Saski trąd, saskie parchy nie przestają nas pożerać”. I wreszcie: „Nie na to mamy się oglądać, co istnieje, co istniało: lecz tworzyć rzeczy niebywałe: wolną niepodległą Polskę, kraj bohaterskiej tragicznej pracy /…/, musimy uczynić przynależność do naszego narodu przywilejem i godnością”.

Pługiem i piórem

Gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka, Stolarski na ochotnika poszedł na front i brał udział w walkach. W odezwie na łamach „Wyzwolenia” pisał: „W chwili ciężkiej dla Ojczyzny, /…/ kiedy nawała hordy wschodniej zagraża /…/ wołam głosem, który płynie z nakazu samej Ojczyzny. /…/ dziś Polska potrzebuje krwi i poświęcenia, i tego nie wolno nam Jej odmówić. Hańba temu, który by dziś uchylał się pójść do wojska. /…/ Dlaczego? /…/ Nasz dorobek, nasze tradycje, mogą być zagwarantowane tylko w Wolnej i Praworządnej Polsce. /…/ Bolszewicy nie uszanują /…/ tego wszystkiego, co jest najświętszym dla Polaka. /…/ A więc dla dobra naszego, naszych dzieci i dalszych pokoleń, do obrony Państwa Polskiego stańmy, bracie, ramię przy ramieniu. Znam ja zło, które niejednemu dało się we znaki /…/ To zło niewątpliwie naprawione zostanie, ale naprawimy to wtenczas, kiedy będziemy my, a nie horda moskiewska, gospodarzami w naszej Polsce. Niech nikogo nie przeraża to, że w Sejmie obecnym prawica konserwatywna ma większość. Lud do władzy dojdzie i Polska będzie ludową, ale najpierw niech ona będzie. Na porachunki z prawicą konserwatywną my mamy czas /…/. Chwila obecna, to nie jest chwila roku 1863-go, kiedy chłop polski uciekał, w swej większości, do lasu przed walką o Wolność Polski. Dziś my jesteśmy panami i gospodarzami w naszym domu, a właściwie w niedługim czasie, mam nadzieję, będziemy. I nie szlachta, ani »wielmożni« będą nami rządzili, ale lud”.

Etyka i rewolucja

Dla myśliciela jest jedna rzecz gorsza od bycia zapomnianym. To instrumentalne wykorzystanie jego idei dla zdobycia władzy, ich zbrukanie, a potem porzucenie. Jedno i drugie stało się udziałem Edwarda Abramowskiego. Jego imię wypisała na swych sztandarach w latach 70. i 80. „lewica laicka” spod znaku KOR, by po Okrągłym Stole ów sztandar zwinąć i wyrzucić jak podartą szmatę. Dziś przypomina się o Abramowskim jedynie na potrzeby faryzejskiego moralizatorstwa, z zasady odmawiającego przeciwnikowi podstawowych kwalifikacji etycznych. A był czas, gdy Abramowski wywierał na współczesnych wpływ przemożny – jako filozof, psycholog, socjolog, teoretyk kultury, jako działacz polityczny, oświatowy i spółdzielczy. Postrzegany był jako mędrzec i wzór do naśladowania. Przed II wojną Maria Dąbrowska napisała o nim: „Nie dzieje się w Polsce nic naprawdę wielkiego, mądrego i dobrego, co by nie było przeniknięte świadomie lub podświadomie ideami Abramowskiego”. Ponad pół wieku później przez Wojciecha Giełżyńskiego został z kolei obwołany zwiastunem „Solidarności”.

Ostatni mesjanista?

Braun poszukuje trzeciej drogi pomiędzy skompromitowanymi i przeżywającymi się systemami. Nie ma być to jednak typowa le juste milieu między socjalizmem i kapitalizmem, lecz wyższa synteza, powstała na skutek ich progresywnego rozwoju. W ustroju tym, nazywanym gospodarką dynamiczną lub ustrojem potęgi pracy, ideałem czy celem nie ma być nasycenie luksusem, bogactwo dla bogactwa, praca dla pracy, ale rozwój duchowy. Konstruując ten model, odwołuje się oczywiście do myśli Hoene Wrońskiego, ale i do filozofii pracy Brzozowskiego, idei „misterium sztuki-pracy” Norwida oraz do katolickiej nauki społecznej. Głównym hasłem dynamizmu gospodarczego nie jest zysk maksymalny, lecz optymalny, co oznacza, iż rozwój produkcji musi uwzględniać różnorakie potrzeby człowieka (kulturalne, duchowe, konieczność wypoczynku, pożądanie wolności itp.), być zharmonizowany z innymi ludzkimi celami.

O Polskę Ludową

Te dwie wartości – ojczyzna wolna i sprawiedliwa – nigdy nie były u Thugutta przeciwstawiane. W 1929 r. pisał: „Zdarzało mi się parokrotnie oddać tej wielkiej zbiorowości, którą nazywam ojczyzną, to wszystko, co dać mogłem, tj. samego siebie. Nie umiałbym jednak, wyznaję to szczerze, poza wyjątkowymi chwilami najwyższego niebezpieczeństwa dla kraju, stawiać wyżej obowiązku patriotyzmu ponad obowiązek walki o sprawiedliwość społeczną, nie rozumiem nawet, po co mamy te dwa pojęcia przeciwstawiać sobie”. Wbrew dorabianej mu gębie „bolszewika”, deklarował na progu niepodległości: „Za dużo dziś w Polsce jest ludzi, którzy mówią: wszystko oddam Ojczyźnie, z wyjątkiem życia i mienia. I za dużo w ciągu kilku lat widzieliśmy takich patriotów, co Ojczyznę mieli ciągle na ustach, ale nie dali jej nic. Polska powstała z grobu, ale powstała jak Łazarz biedna, ociekająca krwią, spustoszona. I jeżeli nie uczynimy najwyższego wysiłku, by ją utrzymać przy życiu, by ją ogrzać ciepłem serc naszych, zejdzie do grobu z powrotem. Więc żadnych granic ofiarom, żadnego kresu wysiłkom”.

Tradycja i postęp

August Cieszkowski to postać wymykająca się wszelkim klasyfikacjom. Jedni określają go mianem filozofa katolickiego, inni zarzucają popadanie w herezje. Spotykamy się z określaniem go mianem konserwatysty, liberała oraz przedstawiciela młodoheglistów. Zarzuca mu się czasami mistycyzowanie i romantyczny irracjonalizm lub widzi w nim prekursora pozytywizmu, popularyzatora wzorców „pracy organicznej”. Traktowany …

O dobro powszechne. Ekonomia społeczna Stanisława Grabskiego

Podkreślał również znaczenie interwencjonizmu państwowego, służącego utrwalaniu równowagi sił produkcyjnych. Grabski uznawał, że liberalny indywidualizm jest sprzeczny z istotą i zadaniami państwa, prowadząc do despotyzmu silniejszych. Zauważał istnienie w nim stałej tendencji do niszczenia słabszych i mniejszych podmiotów przez wielkie koncerny. W związku z tym wzywał do niwelowania zbytniej przewagi wielkiego przemysłu i posiadłości rolniczych poprzez poddanie ścisłej kontroli publicznej zakładania i działalności karteli, trustów, syndykatów oraz wspieranie drobnej i średniej produkcji. Uważał, iż w przypadku gospodarek zacofanych, polityka protekcjonizmu jest jedyną drogą ich efektywnego unowocześnienia. Państwo winno wspierać niwelowanie kulturalnych i materialnych dysproporcji poprzez odpowiedni system podatkowy czy rozwój powszechnego nauczania. Zwracał również uwagę na wysokie zarobki robotników jako najwłaściwszy miernik bogactwa narodu. Tutaj państwo również powinno wykazywać aktywność poprzez ustalanie minimum płac, maksimum godzin pracy, wprowadzanie przymusowych ubezpieczeń czy wspieranie organizacji robotniczych.

We wszystkim – miłość

Podkreślał zarazem patriotyczne i chrześcijańskie źródła swego radykalizmu: „/…/ jesteśmy korzeniami serc naszych wrośnięci w idee państwowości polskiej, jest ona naczelnym motywem naszego radykalizmu. Nie chcemy, by /…/ niepodległa Polska, stała się elastycznym narzędziem w ręku zorganizowanych karteli i przekleństwem w ustach polskiego świata pracy. /…/ jesteśmy katolikami. Nie możemy pogodzić się z tym ustrojem, gdzie religia jest w rękach polityki burżuazyjnej niczym więcej jak piłką, którą się zachwyca i zjednuje masy. /…/ Pełne odrodzenie religijne musi się łączyć z zupełnym zburzeniem kapitalizmu i jego nadbudówek”. Akcentował też antykomunizm: „Partia komunistyczna nie pracuje w interesie mas pracujących Polski, lecz dla ambicji potrzeb ZSRR i czerwonej biurokracji Stalina”.

Przeciw nędzy. Stanisław Szczepanowski i jego wizje wyjścia z kryzysu

Nie wierzył zresztą w żadne cudowne recepty, mające przynieść natychmiastowy skutek. Postrzegał katastrofalną sytuację Galicji w całej jej złożoności i nie przyjmował do wiadomości, iż stan ten wynika ze zbyt wysokich czy zbyt niskich podatków, złej redystrybucji dochodu krajowego czy gospodarczej przewagi ludności żydowskiej. Żyjąc w świecie urojeń, uczyniliśmy z Żydów, jak pisał, kozła ofiarnego „…wszystkich naszych niepowodzeń i naszego niedołęstwa, a zaledwie przeczuwamy istnienie przyczyn upadku i głębszych i trudniejszych do usunięcia”i. Za równie prostackie uznawał też poglądy, iż sytuacja jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poprawi się momencie, kiedy wprowadzone zostaną cła zbożowe czy też ułatwienia w dostępie do tanich kredytów. Nasuwa się pytanie, gdzie w takim razie szukać wyjścia z tej pozornie beznadziejnej sytuacji. Przede wszystkim zmiany muszą być kompleksowe, zaś warunkiem ich powodzenia jest w pierwszym rzędzie „odbudowa” społeczeństwa, uobywatelnienie mieszkańców Galicji, którzy winni w większym stopniu poczuć się odpowiedzialni za to, co się wokół nich dzieje. Trzeba uczynić z galicjanina świadomego obywatela. „Sama nazwa obywatela – pisze Szczepanowski – jest zarazem programem i zawiera wszystkie obowiązki społeczne. Żaden język nie posiada słowa podobnego. Ani niemieckie Bürger, ani francuskie citoyen, ani angielskie citizen, nie dają najmniejszego wyobrażenia o tym, co dla każdego Polaka tkwi w samym wyrażeniu obywatel, duch obywatelski, obowiązek obywatelski, działać po obywatelsku”.

Na posterunku. Życiorys niepodległościowego socjalisty

Nie miało w nim jednak być miejsca dla komunistów! Jak mówiła Lidia Ciołkoszowa: „Uważaliśmy, że komunizm jest sprzeczny z ideami socjalistycznymi, że niszczy wolność, demokrację, swobodę dyskusji i opozycji, szerzy terroryzm, prowadzi do masowego zniewolenia ludzi, do nędzy, a potem też do stworzenia wielkiego systemu pracy niewolniczej. /…/ Wiedzieliśmy, że komunistyczna Rosja jest wrogiem niepodległej Polski”. Na popularne w latach 30. hasło jednolitego frontu antyfaszystowskiego odpowiadała: „/…/ my uważaliśmy, że nie można przeciwstawiać się czarnemu czy brunatnemu totalitaryzmowi przy pomocy totalitaryzmu czerwonego”. Raziło ją wreszcie oderwanie komunistów od codziennego życia proletariatu („Zawsze ma się wrażenie, iż poza zebraniami z robotnikami stykali się tylko wtedy, gdy zamawiali ubranie u krawca lub buty u szewca”), wyrażające się w forsowaniu nierealistycznych celów kosztem bieżących interesów robotnika.