Polska Ludowa 1.0

Polska Ludowa 1.0

 

To nieprawda, że na początku XX wieku Polacy jak jeden mąż walczyli o Niepodległość. Olbrzymia większość społeczeństwa pozostawała bierna politycznie, żyjąc w kręgu codziennych trosk. Sama świadomość narodowa szerokich mas, zwłaszcza na wsi, była świeża i powierzchowna. W warstwach wykształconych idea wolnej Polski, owszem, występowała, ale raczej jako niezobowiązująca legenda „starych dobrych czasów” lub odsunięty w nieokreśloną przyszłość mit, a nie jako realny program polityczny. Wilhelm Feldman w swej pracy „Dzieje polskiej myśli politycznej 1864-1914” przedstawia wymowną tabelę „Stronnictwa polskie w Warszawie w r. 1906” – wynika z niej, że jedynym ugrupowaniem jednoznacznie stawiającym postulat niepodległości Polski była Polska Partia Socjalistyczna – Frakcja Rewolucyjna. Inne partie lewicy (SDKPiL, PPS-Proletariat, PPS-Lewica), centrum (Postępowa Demokracja, Polska Partia Postępowa) i prawicy (narodowi demokraci, realiści) zadowalały się – przynajmniej w bliższej perspektywie – autonomią, niepodległość uznając za nierealną lub niecelową.

Później sytuacja nieco się zmieniła. W 1908 r. ukształtował się drugi ośrodek niepodległościowy: lewe skrzydło Narodowej Demokracji, krytykujące ugodową politykę kierownictwa wobec caratu i zarazem silniej akcentujące kwestie socjalne, wyłamało się z obozu narodowego. Tzw. Fronda objęła Narodowy Związek Robotniczy, Narodowy Związek Chłopski, grupę inteligencji używającą nazwy Związek Niepodległości oraz Organizację Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie”. Z inicjatywy zarzewiaków powstała tajna Armia Polska, która w Galicji działała pod przykrywką legalnych Polskich Drużyn Strzeleckich.

Tymczasem PPS-Frakcja pozyskiwała sojuszników – a właściwie tworzyła ich sobie. W 1908 r. powstał paramilitarny Związek Walki Czynnej, w którego szeregach zamierzano skupić bezpartyjny element niepodległościowy. Legalnym frontem ZWC stał się Związek Strzelecki działający w Galicji. W 1912 r. na bazie Wydziału Wiejskiego PPS powstał Związek Chłopski (Michał Sokolnicki, Zofia Daszyńska-Golińska), nieco później do działalności w środowisku inteligenckim został powołany Związek Patriotów (Artur Śliwiński). Jednostronne koncentrowanie się Frakcji na działalności niepodległościowej i wojskowej wywołało opór w partii. W 1912 r. niezadowoleni utworzyli pod wodzą Feliksa Perla PPS-Opozycję, która, nie porzucając hasła niepodległości, podtrzymywała socjalistyczną ideologię i pracę masową wśród robotników. W 1914 r. Opozycja wróciła w skład macierzystej partii, którą z kolei opuścił Piłsudski.

Oba ośrodki – niepodległościowo-socjalistyczny i narodowo-niepodległościowy – w latach 1912-1914 współdziałały w ramach Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Patrząc z perspektywy historycznej, różnice ideologiczne między nimi nie były wielkie. Socjaliści ustami Ignacy Daszyńskiego głosili, że „Pierwszym
warunkiem rozwoju socjalizmu pozostaje w każdym kraju niepodległość i autonomia narodu”. Współbrzmiały z tym deklaracje zarzewiaków: „Sprawa emancypacji ludu jest sprawą przyszłości narodu. […] droga do wyzwolenia i sprawiedliwości społecznej prowadzi przez Niepodległą Polskę Ludową”. Przed stu laty różnice te były jednak na tyle wielkie, że po wybuchu I wojny światowej ugrupowania o socjalistycznej inspiracji zblokowały się w Unii Stronnictw Niepodległościowych, a te o endeckiej proweniencji – w Konfederacji Polskiej. Jedynym przykładem przełamania genealogicznych podziałów było utworzenie Polskiego Stronnictwa Ludowego w Królestwie Polskim (później PSL „Wyzwolenie”), które powstało w 1915 r. z połączenia Związku Chłopskiego, Narodowego Związku Chłopskiego i ruchu skupionego wokół pisma „Zaranie”. Z kolei Związek Patriotów w 1917 r. przyjął nazwę Stronnictwo Niezawisłości Narodowej.

Jedni i drudzy – niepodległościowi socjaliści i narodowi niepodległościowcy – odnaleźli się w Legionach i w będącej ich zapleczem Polskiej Organizacji Wojskowej. Pamiętać należy, że Legiony były armią nowego typu, wojskiem demokratycznym, co symbolizowała ich odznaka – orzełek bez korony. W formacji zwracano się do siebie per „obywatelu”, wszyscy otrzymywali równy żołd, oficerowie żyli w takich samych warunkach jak szeregowcy. Relacje między oficerami a żołnierzami były, rzec można, koleżeńskie, a szacunek dla przełożonego oparty na zaufaniu. Legiony miały swój wkład w emancypację kobiet: przy I Brygadzie istniał Żeński Oddział Wywiadowczy (należała doń m.in. Aleksandra Szczerbińska, późniejsza żona Józefa Piłsudskiego). Wśród 40 tysięcy legionistów znalazło się też 648 Żydów. Dawni legioniści jeszcze w 1937 r. w swym piśmie „Wola i Czyn” podkreślali, że legionowa „Idea Szóstego Sierpnia” to „nie tylko chorągiew z Białym Orłem powstańczym, ale i czerwień sztandaru Polski Ludowej”. Stąd fakt, ambarasujący urzędową historiografię zarówno w PRL, jak i w Trzeciej Rzeczypospolitej, że przez Legiony przewinęło się wielu przyszłych komunistów: Walery Bagiński, Władysław Broniewski, Marian Buczek… by tylko rozpocząć listę.

Nie były to ruchy masowe. W chwili wybuchu I wojny aktywa PPS w Królestwie stanowiło kilkanaście inteligenckich i robotniczych kółek, siły innych ugrupowań niepodległościowych były porównywalne. Pierwsza Kadrowa liczyła około 150 żołnierzy. Ich przyjęcie w Królestwie nie było entuzjastyczne – tu przeważały wpływy prorosyjskiej endecji. Legioniści z goryczą wspominali, jak w Kielcach witały ich zatrzaśnięte okiennice. „Kieleckie, podobnie jak Zagłębie, jak Ostrowiec i Starachowice, pozostały bierną masą, nie ruszyły się na żadne wezwanie. Naród, nawykły do klęsk i rozczarowań, lud niewierzący w możliwość rewolucji […] – przedstawiały obraz bierności, zastoju, pasywizmu. […] Poszła za nim [Piłsudskim – przyp. J. T.] tylko garstka” – pisał Sokolnicki. Jednak ta garstka straceńców to opisywana przez Sorela aktywna mniejszość, bez której niepodległość nie ziściłaby się tak, jak nie ziściła się na skutek słabości ruchów niepodległościowych choćby na Białorusi czy Ukrainie.

Nie popadajmy jednakowoż w mitomanię. Nie zawsze „chcieć to móc”. Heroizm konspiratorów, strzelców i legionistów nie wydałby owoców, gdyby nie sprzyjające warunki zewnętrzne. Propaganda PRL do znudzenia przypominała, że Polska zawdzięcza swą niepodległość rewolucji październikowej – bo Lenin uznał prawo narodów do samostanowienia, bo Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych już w marcu 1917 r. poparła niepodległość Polski, bo rząd bolszewicki w sierpniu 1918 r. unieważnił traktaty rozbiorowe. Fakt, bolszewicy uznawali odśrodkowe dążenia ciemiężonych narodów za czynnik osłabiający carat, a więc sprzyjający rewolucji, jednak akty prawne Rosji sowieckiej miały znaczenie czysto symboliczne, skoro ziemie polskie w 1918 r. pozostawały pod okupacją Państw Centralnych. Natomiast realnie nie byłoby niepodległości Polski bez rewolucji niemieckiej. Nieliczne bojówki słabo uzbrojonych peowiaków nie miałyby szans w starciu z niemieckimi garnizonami (w samej tylko Warszawie stacjonowało 17 tysięcy żołnierzy Cesarstwa!), gdyby morale tychże nie zdruzgotała rewolucja. I to rewolucyjny rząd republikańskich Niemiec uwolnił z Magdeburga Piłsudskiego. Nie uprzedzajmy wszakże wypadków…

Jeszcze wcześniej rewolucyjne wrzenie ogarnęło Austro-Węgry, które okazały się kolosem na glinianych nogach, sztucznym zlepkiem narodów spajanych jedynie biurokratycznymi procedurami. 16 października 1918 r. cesarz Karol, chcąc uratować monarchię habsburską, wydał manifest proklamujący przekształcenie jej w federację. Nie zahamowało to dążeń niepodległościowych. 19 października powstała Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego z udziałem głównych polskich partii politycznych – jako ciekawostkę podać można, że pod naciskiem socjalistów cieszyńscy endecy zgodzili się na postulat nacjonalizacji przemysłu. 28 października proklamowano powstanie Czechosłowacji. Tego samego dnia w Krakowie utworzona została Polska Komisja Likwidacyjna, która przejęła zarząd nad Galicją; w jej skład wchodzili przedstawiciele wszystkich większych ugrupowań: ludowiec Wincenty Witos, socjalista Ignacy Daszyński, endek Aleksander hr. Skarbek, katolik ks. Józef Londzin. Rozkład ogarnął zwłaszcza austriacką administrację okupacyjną w południowej części Królestwa Polskiego. W Zagłębiu Dąbrowskim robotnicy już 2 listopada przystąpili do rozbrajania okupantów. 5 listopada w Lublinie powstała pierwsza na ziemiach polskich Rada Delegatów Robotniczych, która wezwała do ustanowienia Republiki Ludowej. Następnego dnia na potężnym wiecu chłopskim w Tarnobrzegu ks. Eugeniusz Okoń i kpt. Tomasz Dąbal proklamowali utworzenie tzw. Republiki Tarnobrzeskiej. Władza, jak zanotował Stanisław Thugutt, „nie tylko leżała na bruku, ale pchała się w ręce”.

1 listopada w warszawskim mieszkaniu Śliwińskiego przy ulicy Pięknej 11 miała miejsce tajna narada polityków lewicy niepodległościowej. Zdecydowano wówczas o obaleniu utworzonej przez niemieckiego okupanta Rady Regencyjnej i powołaniu lewicowego rządu niepodległej Polski. Nazajutrz konspiratorzy wyjechali do Lublina, w którym dowództwo wojsk polskich przejął z nadania RR Edward Rydz-Śmigły. W nocy z 6 na 7 listopada ukonstytuował się Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej. W jego skład weszli: premier i minister spraw zagranicznych Ignacy Daszyński (Polska Partia Socjalno-Demokratyczna), minister komunikacji Jędrzej Moraczewski (PPSD), minister pracy i opieki społecznej Tomasz Arciszewski (PPS), minister robót publicznych Marian Malinowski (PPS), minister przemysłu Bronisław Ziemięcki (PPS), minister spraw wojskowych Edward Rydz-Śmigły (POW), minister spraw wewnętrznych Stanisław Thugutt (PSL „Wyzwolenie”), minister rolnictwa Juliusz Poniatowski (PSL „Wyzwolenie”), minister oświaty Gabriel Dubiel (PSL „Piast”), minister informacji i propagandy Wacław Sieroszewski (SNN), minister skarbu Medard Downarowicz (SNN) oraz ministrowie bez teki Tomasz Nocznicki i Błażej Stolarski z „Wyzwolenia”; stanowisko ministra aprowizacji przewidziano dla Wincentego Witosa, jednak lider „Piasta”, będący zwolennikiem rządu jedności narodowej (tj. z udziałem endeków), funkcji nie przyjął.

Swój program rząd ludowy wyłożył w manifeście „Do Ludu Polskiego!”. Oznajmiwszy, że „W gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników”, proklamowano ustanowienie Polskiej Republiki Ludowej (nazwa Republika Polska dopiero w lutym 1919 r. została zastąpiona przez Rzeczpospolitą). Manifest deklarował: 1. kontynuowanie walki o odzyskanie pełnej niepodległości i zjednoczenie ziem polskich; 2. wprowadzenie republikańskiej formy rządów; 3. zwołanie Sejmu Ustawodawczego pochodzącego z demokratycznych pięcioprzymiotnikowych wyborów; 4. równouprawnienie obywateli „bez różnicy pochodzenia, wiary i narodowości”; 5. wolność sumienia, druku, słowa, zgromadzeń, pochodów, zrzeszeń, związków zawodowych i strajków; 6. demokratyczny samorząd w mieście i na wsi; 7. wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy; 8. przymusowe wywłaszczenie własności obszarniczej i oddanie ziemi w ręce chłopów bezrolnych i małorolnych pod kontrolą państwa; 9. upaństwowienie dróg, lasów, kopalń, salin, przemysłu naftowego oraz „innych działów przemysłu, gdzie się to da od razu uczynić”; 10. udział robotników w zarządzaniu nieupaństwowionymi zakładami produkcyjnymi; 11. wprowadzenie prawa o ochronie pracy oraz ubezpieczeń od bezrobocia, chorób i starości; 12. powszechne, obowiązkowe i bezpłatne świeckie nauczanie w szkole; 13. walkę ze spekulacją i konfiskatę majątków pochodzących ze spekulacji; 14. organizację ludowej armii i milicji; 15. uznanie prawa do samostanowienia narodów Litwy, Białorusi i Ukrainy oraz pokojowe rozwiązanie sporów z nimi. Co jednak istotne, większość reform miała być wdrożona dopiero przez demokratycznie wybrany parlament.

Polska jeszcze nie była niepodległą, a już zagroziła jej wojna domowa. Członkowie POW aresztowali zapobiegawczo oficerów wiernych Radzie Regencyjnej, ale na wieść o utworzeniu rządu ludowego batalion tzw. Polnische Wehrmacht (siły zbrojnej RR) pod komendą ppłk. Zarzyckiego obsadził most na Bystrzycy i przygotowywał się do rozprawy z buntownikami. Dopiero po kilkugodzinnych negocjacjach 7 listopada po południu jednostka złożyła przysięgę na wierność Republice. Rada Regencyjna potępiła rebelię i rozważała zdławienie jej siłą. W Polsce zaczęły objawiać się symptomy dwuwładzy.

Rząd lubelski mianował komisarzy ludowych na poszczególne powiaty okupacji austriackiej, wrzenie rewolucyjne miało jednak charakter żywiołowy. Już 7 listopada na wielkim wiecu w Kielcach uchwalono przejęcie władzy w mieście przez partie lewicowe; wieczorem patrole Milicji Ludowej zaczęły rozbrajać posterunki straży municypalnej. Następnego dnia Milicja Ludowa zaczęła być organizowana w Radomiu, 10 listopada omal nie doszło do jej zbrojnej konfrontacji z jednostką wojskową podporządkowaną Radzie Regencyjnej. W Starachowicach podczas strajku rozpędzono sejmik powiatowy, władzę przejęła Rada Robotniczo-Żołnierska złożona z członków PPS, PSL i POW. Ludowe ośrodki władzy powstawały też w Skarżysku, Ostrowcu, Wierzbniku, Szydłowcu, Iłży, Kozienicach, Miechowskiem i Piotrkowskiem. Wiece poparcia dla Tymczasowego Rządu Ludowego miały miejsce w Krakowie, Tarnowie, Jaworznie i Wieliczce. Podporządkowały się rządowi lubelskiemu „Republika Tarnobrzeska” i „Republika Przemyska” (rządzona przez Radę Robotniczo-Żołnierską z Hermanem Liebermanem na czele). Osobne zagadnienie stanowią Rady Delegatów Robotniczych, w których krzyżowały się wpływy PPS, NZR i ugrupowań wrogich „burżuazyjnej” niepodległości (Bund, SDKPiL, PPS-Lewica); niektóre jednak organizacje miejscowe SDKPiL (np. w Ciechanowie) poparły TRL.

Północna część Królestwa, okupowana przez siły niemieckie, początkowo pozostawała w tyle za okupacją austriacką. Sytuacja zmieniła się po wybuchu rewolucji w Niemczech, gdzie 9 listopada ogłoszono republikę. Następnego dnia uwolniony Piłsudski przybył do Warszawy. Zrazu nie zamierzał się w niej zatrzymywać, chciał udać się do Lublina, gdzie – jak powiedział – jest „rząd moich przyjaciół”. Został jednak ubłagany przez członka Rady Regencyjnej ks. Zdzisława Lubomirskiego (który, wbrew protokołowi, witał brygadiera na dworcu), by przejąć z rąk RR komendę nad Polnische Wehrmacht. Rada reprezentowała siły skrajnie reakcyjne, stała daleko na prawo od Narodowej Demokracji (dość powiedzieć, że zarzucała endecji sprzyjanie… „Żydom i bolszewikom”). Zdecydowała jednak o przekazaniu władzy uważanemu za radykała, jeśli nie socjalistę, Piłsudskiemu. Prawdopodobnie, jak często w Polsce, dały tu o sobie znać koneksje personalno-sytuacyjne, w tym przypadku z czasów współpracy w ramach obozu proniemieckiego.

Jeszcze tego samego dnia między Piłsudskim a niemiecką Radą Żołnierską doszło do porozumienia gwarantującego bezkrwawe przejęcie kontroli nad stolicą. Nazajutrz, 11 listopada, Rada Regencyjna przekazała Piłsudskiemu władzę wojskową, zaś ludność Warszawy spontanicznie rozbroiła okupacyjny garnizon. Do stolicy przybywają członkowie rządu lubelskiego, od których Piłsudski zażądał samorozwiązania; opór Daszyńskiego przełamał Śmigły swą deklaracją bezwarunkowej lojalności wobec Komendanta. Naczelny Wódz natychmiast rozpoczyna konsultacje w sprawie powołania rządu narodowego, prowadzi rozmowy z przedstawicielami różnych ugrupowań polskich i żydowskich, od konserwatystów po radykalną lewicę (PPS-Lewica i Bund, wierne hasłu dyktatury proletariatu, odrzuciły jednak zaproszenie). Piłsudski podkreśla, że stoi ponad partiami, że pragnie działać w interesie całego obozu demokracji polskiej; według popularnego powiedzenia wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku „Niepodległość”.

Socjaliści nie zamierzają składać broni. Aby wywrzeć nacisk na niedawnym towarzyszu partyjnym, 13 listopada zwołali na Placu Saskim wielki wiec robotniczy, zakończony zawieszeniem na Zamku Królewskim czerwonego sztandaru. Daszyński zapewniał wówczas, że o ile bolszewicy zrobili w Rosji porządek z siłami reakcji, to „my zrobimy swoje w Polsce”. Tadeusz Hołówko pisał: „Dziś nie czas tworzyć idyllę narodową, gdzie by obok obszarnika zasiadał chłop, obok fabrykanta robotnik, obok socjalisty chadek”. Nacisk jest na tyle skuteczny, że 14 listopada Piłsudski, który właśnie przejął pełnię władzy z rąk Rady Regencyjnej, misję sformowania rządu powierzył właśnie Daszyńskiemu.

Realia były jednak bezlitosne: o ile socjaliści dysponowali liczącymi się wpływami w Królestwie i Galicji, to zabór pruski był całkowicie zdominowany przez siły zachowawcze. Co więcej, endecki Komitet Narodowy Polski w Lozannie był uważany przez rządy Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i USA za oficjalną reprezentację polityczną Polski. W tej sytuacji nie sposób było planować budowy trójzaborowego i uznanego przez Zachód państwa bez jakiejś formy ogólnonarodowej koncyliacji. Nie bez znaczenia był fakt, że obóz narodowodemokratyczny, idąc z duchem czasu, również deklarował swe poparcie dla programu „Polski ludowej”. Daszyński rozpoczął wobec tego negocjacje z Narodową Demokracją, której zaproponował trzy teki w swym gabinecie. Endecy żądali jednak więcej, popierając to masowymi demonstracjami w Warszawie. W rezultacie misja Daszyńskiego zakończyła się fiaskiem.

18 listopada Piłsudski powołuje kolejny Rząd Ludowy Republiki Polskiej, tym razem na czele z socjalistą Jędrzejem Moraczewskim. Nowy rząd był w dużej mierze kontynuacją TRL – połowa spośród jego 20 członków urzędowała już w Lublinie. Politycznie zdominowany był przez socjalistów i ludowców, choć jego baza została poszerzona o bezpartyjnych i bardziej umiarkowane formacje ruchu ludowego. Radę Ministrów tworzyli: premier (i początkowo minister komunikacji) J. Moraczewski (PPSD), minister poczt i telegrafów Tomasz Arciszewski (PPS), minister pracy i opieki społecznej Bronisław Ziemięcki (PPS), minister przemysłu i handlu Jerzy Iwanowski (PPS), minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Ksawery Prauss (PPS), minister spraw zagranicznych Leon Wasilewski (PPS), minister kultury Medard Downarowicz (SNN), minister spraw wewnętrznych Stanisław Thugutt (PSL „Wyzwolenie”), minister robót publicznych Andrzej Kędzior (PSL „Piast”), minister rolnictwa Franciszek Wojda (Zjednoczenie Ludowe), minister skarbu Władysław Byrka (bezpartyjny), minister spraw wojskowych Edward Rydz-Śmigły (bezpartyjny), minister aprowizacji Antoni Mińkiewicz (bezpartyjny), minister zdrowia Witold Chodźko (bezpartyjny) oraz ministrowie bez teki: Tomasz Nocznicki (PSL „Wyzwolenie”), Marian Malinowski (PPS) i Wincenty Witos (PSL „Piast”). Po odejściu pod koniec grudnia „piastowców” rząd uzupełnili przedstawiciele PSL-Lewicy.

Wydany 21 listopada przez Moraczewskiego manifest „Do Narodu Polskiego!” pozbawiony był rewolucyjnego patosu. Zapowiedziane w Lublinie reformy podzielił na dwie grupy: jedne miały zostać bezzwłocznie wprowadzone w życie przy pomocy dekretów, inne opracowane w postaci projektów ustaw i przedłożone Sejmowi. Do pierwszych zaliczono wolność myśli, słowa, zgromadzeń i zrzeszania się, równość obywateli wobec prawa, 8-godzinny dzień pracy. Te drugie dotyczyć miały fundamentalnych reform społeczno-gospodarczych: nacjonalizacji przemysłu, reformy rolnej, udziału robotników w zarządzaniu przedsiębiorstwami. Jak podkreślał później Mieczysław Niedziałkowski: „Zasługą, której nikt odjąć nie może Polskiej Partii Socjalistycznej jest, że jako dawna i silnie zorganizowana partia […] skierowała początkową budowę państwowości polskiej na drogę demokracji parlamentarnej, a nie dyktatury proletariatu”.

Rząd Moraczewskiego stanął w obliczu dramatycznych wyzwań. Granice Republiki były nieustalone, na wielu z nich trwały krwawe walki. Bezprecedensowym zadaniem było scalenie trzech zaborów, które przez ponad stulecie rozwijały się odrębnymi torami, w których panowały różne systemy prawne i walutowe, ba – gdzieniegdzie nawet różne miary i wagi. Rząd musiał praktycznie od podstaw (poza Galicją) budować armię, administrację, szkolnictwo. W zniszczonym wojną kraju szerzył się chaos, panowała nędza, szalały choroby (choćby epidemia „hiszpanki”), w niektórych miejscach realne było zagrożenie głodem. Legalność rządu kontestowano z lewa i prawa: z jednej strony komuniści wzniecili 28 grudnia antyrządowe powstanie w Zamościu, z drugiej spiskowała prawica. Moraczewski mówił: „Bogaci odmawiają płacenia podatków, bojkotują pożyczkę państwową, wprowadzają sabotaż na wszystkich polach gospodarki państwowej, uprawiają lichwę artykułów codziennej potrzeby, sprzedają i wywożą żywność za granicę”.

Mimo to rząd ludowy wykonał imponującą pracę legislacyjną w dziedzinie ustawodawstwa społecznego. Dekret z 23 listopada 1918 r. zapewniał pracownikom nie tylko 8-godzinny dzień pracy, ale też 46-godzinny tydzień pracy (w większości krajów Europy pracowano 48 godzin tygodniowo). Oddzielnym rozporządzeniem z tegoż dnia przyznano robotnikom zakładów państwowych jednorazową zapomogę w wysokości 600 marek. W trosce o zaopatrzenie ludności 5 grudnia rząd wydał dekret o przeciwdziałaniu spekulacji, a 11 stycznia 1919 r. utworzył specjalny Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją o bardzo szerokich uprawnieniach (mógł konfiskować towary, nakładać grzywny itd.). Niezależnie od tego wprowadzono reglamentację niektórych artykułów pierwszej potrzeby (np. mąki, cukru, węgla) i powołano placówki mające regulować ceny tych towarów.

Dla miejskiej biedoty niezwykle ważnym posunięciem rządu było tzw. moratorium mieszkaniowe dla bezrobotnych z 19 grudnia 1918 r., rozwinięte później w dekret o ochronie lokatorów z 16 stycznia 1919 r. Zamrożono wówczas czynsze dla najmniejszych mieszkań na poziomie przedwojennym i zredukowano możliwość podwyżki komornego dla mieszkań większych, ograniczono prawo eksmisji, wprowadzono rozjemstwo w sporach między kamienicznikami a lokatorami.

Dekret z 3 stycznia 1919 r. wprowadził ochronę pracowników, ustanawiając państwową inspekcję pracy i sądy pracy. Pierwszym prawem ubezpieczeniowym w Polsce był z kolei dekret z 11 stycznia 1919 r. o ubezpieczeniu robotników na wypadek choroby. Przyjęto w nim zasady obowiązkowości i powszechności ubezpieczenia (obejmując nim również robotników rolnych i leśnych), organizacji terytorialnej (a nie fabrycznej, sprzyjającej paternalizmowi pracodawcy) i samorządu wewnętrznego ubezpieczonych.

Wymieńmy ponadto ustanowienie minimum płacy w zakładach państwowych, powołanie biur pośrednictwa pracy, organizowanie robót publicznych, zapewnienie doraźnej pomocy bezrobotnym. Dodajmy wprowadzenie państwowego nadzoru nad gospodarką leśną oraz źle gospodarowanymi majątkami ziemskimi i zakładami przemysłowymi o znaczeniu strategicznym. Za jedno z najważniejszych zadań uznał rząd stworzenie „powszechnej, świeckiej, bezpłatnej szkoły, dostępnej jednakowo dla wszystkich bez względu na stan majątkowy”. Ustawa oświatowa została uchwalona 7 lutego 1919 r.

Z dziedziny polityczno-ustrojowej na czoło wysuwa się ordynacja wyborcza, opracowana na potrzeby wyborów do Sejmu. Miała ona charakter maksymalnie postępowy, zgodny z najwyższymi ówczesnymi standardami. Wybory miały być powszechne, równe, tajne, bezpośrednie i proporcjonalne. Głosy miano oddawać na listy kandydatów zgłoszonych zarówno przez partie polityczne, jak i bezpartyjne komitety wyborcze (wystarczało 50 podpisów, aby zgłosić kandydata). Proporcjonalność przy zastosowaniu formuły d’Hondta sprzyjając małym ugrupowaniom miała zapewnić jak najpełniejsze odzwierciedlenie opinii społeczeństwa. Czynne prawo wyborcze przysługiwało osobom po ukończeniu 21. roku życia, bierne – od 25 lat. Kobietom przyznano prawo głosu – w ten sposób Polska stała się siódmym krajem świata, który spełnił postulaty sufrażystek.

Bardziej złożony charakter miał dekret z 5 grudnia 1918 r. o utworzeniu państwowej milicji ludowej, czemu towarzyszyć miało rozwiązanie wszelkich bojówek partyjnych i straży obywatelskich. Milicja Ludowa tworzona była od połowy października 1918 r. przez PPS jako paramilitarna formacja partyjna, w rewolucyjnych dniach listopadowych pełniła jednak też funkcje publicznej straży bezpieczeństwa. Niejednokrotnie wchodziła w konflikty z bojówkami prawicy (jak endecka Straż Narodowa), a nawet z oddziałami wojska. PPS nie była jednak w stanie unieść kosztów utrzymania 6000 skoszarowanych milicjantów i 10 tysięcy rezerwistów, dlatego w jej kierownictwie pojawił się projekt podporządkowania Milicji rządowi. Jednym pociskiem zamierzano ustrzelić dwa dodatkowe cele: zlikwidować konkurencyjne organizacje zbrojne, a socjalistycznej milicji nadać państwowe prerogatywy. Plan ten jednak nie powiódł się, gdyż Piłsudski polecił komendantowi upaństwowionej ML Ignacemu Boernerowi wziąć pod kontrolę te „różnorodne elementy o mniej lub więcej ciemnej przeszłości”, część wcielić do regularnej armii, resztę rozbroić. W rezultacie PPS straciła wpływ na Milicję, a ta niebawem została zlikwidowana.

Jednoznacznie lewicowy charakter rządów ludowych symbolizowało godło Republiki Polskiej, wprowadzone przez Stanisława Thugutta: wyrastający z legionowej tradycji Orzeł Biały bez korony. Jak powiadano prześmiewczo: „Za czasów Thugutta zrobiono z orła koguta”.

Choć Piłsudski twierdził, że kandydaturę Moraczewskiego miał zaproponować przedstawiciel endecji Zbigniew Paderewski, prawica od początku pozostawała w opozycji wobec rządu ludowego jako „klasowo-partyjnego”. Główny nurt obozu narodowego nastawiał się na rozstrzygnięcie wyborcze, natomiast skrajne grupy z jego obrzeży przygotowywały przewrót. W nocy z 4 na 5 stycznia 1919 r. doszło do próby zamachu stanu. Spiskowcy (gen. Marian Januszajtis – były legionista, który następnie przeszedł na służbę Polnische Wehrmacht, szef antysemickiego Towarzystwa „Rozwój” Tadeusz Dymowski, Eustachy hr. Sapieha, Jerzy Zdziechowski) na czele kompanii szkoły podchorążych opanowali komendę miasta, proklamując tam „rewolucyjny rząd narodowy”, aresztowali kilku ministrów, próbowali też uwięzić Naczelnika Państwa. Cokolwiek operetkowy pucz został bez trudu stłumiony, dla Piłsudskiego stał się jednak wygodnym pretekstem, by lewicowy „rząd ludowy” zastąpić rządem ogólnonarodowym. 16 stycznia Moraczewski podał się do dymisji, na jego miejsce Naczelnik powołał Ignacego Paderewskiego. Epoka „rządów ludowych” skończyła się.

Ale to nie Piłsudski zadał śmiertelny cios „ludowej republice”. Paradoksalnie, to demokracja wyhamowała rewolucyjny impet. 26 stycznia odbyły się wybory do Sejmu Ustawodawczego. Ich wyniki mocno rozczarowały lewicę. Na terenie Królestwa i Galicji socjaliści zyskali 12,5 proc., wyzwoleńcy 17 proc. (wielu ich posłów przeszło wszakże do „Piasta”), PSL-Lewica 4 proc. Natomiast Związek Ludowo-Narodowy (endecja) – 37 proc. Przeprowadzone później wybory na terenie byłego zaboru pruskiego dodatkowo wzmocniły prawicę – w Wielkopolsce na blok endecki padło 97 proc. głosów. Lewica padła ofiarą własnej postępowości – jak napisał Ludwik Hass w analizie wyborów 1919 roku: „Rozmiary swego sukcesu blok prawicowy zawdzięczał w poważnym stopniu masowemu głosowaniu na jego listę […] kobiet, które po raz pierwszy dopuszczone do udziału w wyborach stanowiły […] potężną rezerwę reakcji”. W tych warunkach projektowana przez PPS „rewolucja w majestacie prawa” okazała się zamkiem na lodzie.

komentarzy