Prof. Monika Kostera: Postprawda = kłamstwo + władza
Wystarczy skierować kamery do góry – reflektor na władzę! Niech skończą się rozdania pod stołem. Niech opadną zasłony, za którymi panuje pełna swoboda robienia czegokolwiek.
W mediach pojawiła się informacja, dość bezkrytycznie przyjmowana, o pomyśle okrągłego stołu w sprawie oświaty. Jest to pomysł szkodliwy, perfidny i podważający sens Komisji Trójstronnej i całego dialogu społecznego. Strajk nauczycieli, jakkolwiek go oceniać, jest sporem zbiorowym o płace, a więc typową procedurą opisaną w prawie o sporach zbiorowych. Tymczasem proponuje się, żeby w ów spór zaangażować jakieś inne strony. Jakie to inne strony poza pracownikiem, zatrudniającym i stroną rządową występują w sporze zbiorowym? Żadne, ale strona rządowa, ta sama, która obiecała odbudowanie dialogu społecznego, proponuje udział rodziców, co już zakrawa na działanie destrukcyjne i manipulacyjne.
Z pozoru niewinny pomysł nosi w sobie znamiona działań antydemokratycznych i antyzwiązkowych. Jeśli związki zawodowe nie podniosą larum, łącznie z „Solidarnością”, to po raz kolejny zostaną zmarginalizowane i osłabione.
Dlaczego należy takie pomysły tępić siarką i żelazem? Po pierwsze należy sobie odpowiedzieć, kim są przedstawiciele rodziców, kto ich wybrał i upoważnił do reprezentowania milionów rodziców w Polsce. Czy pani Elbanowska ma taki mandat, czy ktokolwiek, kto przyjedzie na obrady „okrągłego stołu” jako „przedstawiciel rodziców”, wygrał jakieś wybory? Parę milionów rodziców nie zmieści się nawet na Stadionie Narodowym. Jak więc traktować to „przedstawicielstwo”? Wychodzi na to, że jako dywersję na tyłach.
Rząd został wybrany w wyborach powszechnych, reprezentacja związkowa również jest wybierana spośród związkowców, „przedstawicielstwo rodziców” nie. Jeśli ktoś chce poważnie zrobić taki „okrągły stół”, powinien zorganizować wybory wśród członków szkolnych rad rodzicielskich od szczebla gminy aż po województwa i wtedy można rozmawiać, ale nie o nauczycielskich płacach, lecz o systemie oświaty. Rozmowy o płacach to rozmowy między stronami stosunku pracy z udziałem odpowiednich organów państwa do tego upoważnionych i nikim innym. Tymczasem niejaki Janusz Mikke, któremu przewodniczący Piotr Duda zapowiedział obicie twarzy (i słusznie) za nawoływanie do strzelania do związkowców, zasiada do rozmów o płacach nauczycieli. Jest to ośmieszenie idei dialogu społecznego.
Drugą, obok destrukcji zasad dialogu społecznego, wadą pomysłu „okrągłego stołu” jest jego dywersyjny charakter. Wystarczy sobie wyobrazić, że w negocjacjach płacowych między kolejarzami a rządem wezmą udział pasażerowie, często niezadowoleni z usług kolei i zaczną mówić, że podwyżki się nie należą, bo kolej źle działa. W sporze zbiorowym pielęgniarek dopuścimy do głosu pacjentów, w sprawach płacowych pracowników handlu – klientów sklepów itd. I z góry wiadomo, że będą to ludzie niezadowoleni, którzy wezmą odwet za swoje niezadowolenie za pomocą zwalczania żądań płacowych pracowników branży niespełniającej ich wymagań.
Trzeba sobie jasno powiedzieć: stroną do negocjacji i kierowania roszczeń uczniów i ich rodziców są organy prowadzące placówki edukacyjne – od gmin aż po władze centralne – a nie związki zawodowe pracowników oświaty, bo te nie są od organizacji systemu edukacji, lecz od ochrony praw pracowników. I tak samo w innych branżach. Wpychanie konsumentów w negocjacje płacowe wygląda mniej więcej tak: instytucja lub organ jest stroną stosunku pracy wobec swoich pracowników oraz stroną w stosunku do konsumentów czy usługobiorców, są to dwa zupełnie osobne stosunki prawne. Taka instytucja musi negocjować i z jedną, i z drugą stroną, a jeśli ktoś wpada na pomysł, żeby dwie strony, wobec których ma jakieś osobne zobowiązania, posadzić przy stole i kazać im się dogadywać między sobą, to mówi „wy się teraz bijcie między sobą a ja umywam ręce”. „Divide et impera” – brzmi znajomo.
Dialog społeczny, komisja trójstronna, związki zawodowe – wszystkie te instrumenty i procedury, które trzeba wypracowywać w mozole, żeby pracownicy mogli wyrażać swoje interesy i dążenia, mogą zostać bardzo szybko zdemolowane takimi „okrągłymi stołami” zanim jeszcze zaczną na dobre funkcjonować.
Jarosław Niemiec
Wystarczy skierować kamery do góry – reflektor na władzę! Niech skończą się rozdania pod stołem. Niech opadną zasłony, za którymi panuje pełna swoboda robienia czegokolwiek.
Ustawa o funduszu rozwoju przewozów autobusowych – jeśli wejdzie w życie w kształcie zaproponowanym przez rząd – raczej nie przyniesie renesansu połączeń autobusowych na terenach wiejskich i w mniejszych miastach.