Brytyjscy związkowcy wobec „Solidarności”

·

Brytyjscy związkowcy wobec „Solidarności”

·

Od tłumacza: W zeszłym roku przypadała okrągła, 40. rocznica utworzenia „Solidarności”. Z tej okazji powstał artykuł o wsparciu radykalnej lewicy dla „Solidarności” w Wielkiej Brytanii, opublikowany tutaj.

Dotyczył on okresu pomiędzy Sierpniem ‘80 a wprowadzeniem stanu wojennego, a jego treść skupiała się na ruchu trockistowskim. Przygotowując tamten tekst zebrałem więcej materiałów o współpracy brytyjskiej lewicy z „Solidarnością”. Za pośrednictwem polskich działaczy emigracyjnej „Solidarności”, związanych z lewicą, emigracyjnymi strukturami Polskiej Partii Socjalistycznej i ruchem robotniczym, skontaktowano mnie z młodym brytyjskim historykiem Tomem Palmerem, który pisał pracę magisterską na Uniwersytecie w Leeds na ten temat. Przekazałem mu zebrane materiały, licząc że zawodowy historyk lepiej je wykorzysta. Chciałby w 41. rocznicę Porozumień Sierpniowych zaprezentować publicystyczny skrót z jego pracy naukowej, poświęcony współpracy „Solidarności” z brytyjskim ruchem zawodowym i robotniczym. Należy pamiętać, że w Wielkiej Brytanii w tym okresie istniała tylko jedna centrala związków zawodowych (TUC), która była ściśle związana z Partią Pracy i liczyła w 1980 roku około 12 milionów członków. Stwarzało to m.in. problemy związane z szerokim spektrum politycznym w tej centrali związkowej. Oprócz socjalistycznego centrum, w poszczególnych związkach mieli wpływy zarówno prosowieccy członkowie Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii, eurokomuniści, jak i radykalni socjaliści trockistowscy z organizacji takich jak Socialist Workers Party, International Marxist Group czy Socialist Workers Alliance. Poniższy tekst częściowo ukazuje, jaki to szerokie spektrum lewicowych opcji ideologicznych miało wpływ na stosunek do robotniczej rewolty z lat 80. w Polsce.

Wstęp

„Jeżeli maszyna drukarska jest do zdobycia, to załatwcie to!” – polecił Lech Wałęsa, gdy poinformowano go, że John Taylor zlokalizował maszynę do druku offsetowo-litograficznego na Targach Poznańskich. Zafascynowany wydarzeniami w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980, Taylor, członek Partii Pracy z Dudley, przyjechał do Polski z dwutygodniową wizą turystyczną. W państwie komunistycznym, chcącym kontrolować dystrybucję wszelkich informacji, sprzęt drukarski był prawie niemożliwy do zdobycia. Taylor wprowadził więc w błąd komunistycznych urzędników, deklarując, że zakup jest przeznaczony na eksport. W ten sposób dostarczył „Solidarności” pierwszy profesjonalny sprzęt do powielania.

Ponieważ „Solidarność” była oficjalnie związkiem zawodowym, to dlatego właśnie ruch robotniczy i związki zawodowe były w Wielkiej Brytanii inicjatorem znacznej część akcji wsparcia dla niej. Wspomniany John Taylor uosabiał sympatię brytyjskiej lewicy wobec nowego polskiego związku. Historia pomocy udzielanej w latach 80. jest opowieścią o solidarności, ale i o kunktatorstwie i hipokryzji brytyjskiej lewicy. Żadna inna kwestia nie zyskała w tym okresie sympatii zarówno ze strony brytyjskiej premier Margaret Thatcher, jak i np. oddziału Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii (CPGB) w Cardiff. Jednak właśnie ta różnorodności poparcia dla „Solidarności” dowiodła lojalności dużej części lewicy wobec jej fundamentalnych wartości, gdy np. prosowieccy apologeci w brytyjskim ruchu robotniczym utrudniali pomoc.

Pochwały ze strony Thatcher pod adresem polskiego związku zawodowego odstręczały niektórych lewicowych aktywistów, ponieważ brytyjska premier tłumiła w Wielkiej Brytanii te same prawa, o które walczyła „Solidarność”. Dla innych ujawnienie hipokryzji brytyjskiej premier było natomiast motywacją do działania. Hipokryzja nie była zarezerwowana jednak tylko dla prawicy. Nacjonalistyczne wątki w „Solidarności” i jej bliskie relacje z Kościołem katolickim niepokoiły niektórych brytyjskich socjalistów. Jednak ci sami krytycy nie mieli problemu ze wspieraniem katolickiego nacjonalizmu w Irlandii Północnej.

Wielu zarzuca brytyjskiemu ruchowi robotniczemu bycie jednym z najbardziej niechętnych pomocy „Solidarności” w porównaniu z jego odpowiednikami w innych krajach Europy Zachodniej. Anita Prażmowska, profesor London School of Economics, w swojej książce „Solidarity with Solidarity: Western European Trade Unions and the Polish Crisis, 1980-1982” napisała, że „gdy przywódcy »Solidarności« zdecydowali się szukać poparcia u Margaret Thatcher, odcinali się w ten sposób od jakiegokolwiek dialogu z brytyjskimi przywódcami związkowymi”. Należy przyznać, że reakcja brytyjskiej centrali związków zawodowych TUC na powstanie „Solidarności” była ostrożna i to samo dotyczyło brytyjskiej Partii Pracy. Artykuł ten ma jednak na celu wykazanie, że powolna reakcja kierownictwa głównych organizacji pracowniczych nie miała odzwierciedlenia na poziomie oddolnym ani w poszczególnych związkach zawodowych, bo byli oni dalecy od unikania kontaktów z „Solidarnością” z powodu jej poparcia przez brytyjską prawicę (Thatcher). Nowy polski związek był odbierany przez wielu członków brytyjskiej lewicy jako ruch robotniczy domagający się prawa do istnienia jako niezależny od państwa związek zawodowy. Prawdziwe oddolne powiązania rozwinęły się między brytyjską i polską klasą robotniczą na poziomie regionalnym, branżowym, a nawet poszczególnych zakładów pracy.

Studium solidarności z Solidarnością ukazuje „przepuszczalność” żelaznej kurtyny i przyczynia się do zrozumienia roli, jaką w upadku Związku Radzieckiego i Bloku Wschodniego odegrały społeczno-polityczne interakcje Wschód-Zachód.

Niechciana emigracja

Chociaż od 1980 roku powstawały różne brytyjskie inicjatywy solidarnościowe z niezależnym ruchem zawodowym w Polsce, żadna z nich nie był oficjalnym przedstawicielem „Solidarności”. Formalnym przedstawicielstwem związku została dopiero Grupa Robocza NSZZ „Solidarność” w Wielkiej Brytanii (STUWG – Solidarność Trade Union Working Group), założona w grudniu 1981. W skład jej wchodzili członkowie „Solidarności”, którzy pozostali w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu stanu wojennego.

Od 1983 roku STUWG zostało zastąpione przez Biuro Informacyjne „Solidarności” w Londynie, kierowane przez Marka Garzteckiego, dziennikarza muzycznego znanego m.in. z Programu 3 Polskiego Radia, który utknął w Londynie po wprowadzeniu stanu wojennego. Świadomi znaczenia kontaktów międzynarodowych, liderzy podziemnej „Solidarności” w Polsce zezwolili na utworzenie oddziałów w kluczowych stolicach Europy Zachodniej jako oficjalnych przedstawicieli pod auspicjami Biura Koordynacyjnego Solidarności za Granicą, z siedzibą w Brukseli. Biuro Informacyjne w Londynie cieszyło się poparciem brytyjskich związków zawodowych. Oprócz wystąpień medialnych, kluczowym działaniem Biura Informacyjnego była organizacja programu „Adoptuj więźnia”, w ramach którego udzielano pomocy zatrzymanym i ich rodzinom w Polsce. Szczegółowe informacje o internowanych członkach „Solidarności” pojawiały się w różnych lewicowych publikacjach i ułatwiały oddolną akcję solidarnościową z więźniami politycznymi w Polsce.

STUWG poświęciła wiele wysiłków na szukanie wsparcia ze strony brytyjskiego ruchu związkowego. W 1982 zorganizowano objazd z cyklem przemówień w setkach lokalnych oddziałów związków zawodowych, fabrykach i zakładach pracy, w których wzięli udział Garztecki i Piotr Kozłowski. Kozłowski był robotnikiem, działaczem „Solidarności” z fabryki traktorów w Ursusie, który również utknął w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu staniu wojennego. Garztecki wspomina „fenomenalne” wrażenie, jakie robił Kozłowski na brytyjskiej klasie robotniczej. Pomimo przemawiania po polsku, Kozłowski był w stanie przekazać autentyczny głos polskiej klasy robotniczej. „Socialist Challenge”, pismo brytyjskich trockistów z Międzynarodowej Grupy Marksistowskiej, donosiło o „wielkim wpływie”, jaki Kozłowski miał „na górników, hutników oraz aktywistów związkowych i działaczy ruchu robotniczego”.

Wraz z brytyjskimi sympatykami, polscy związkowcy postulowali, aby NSZZ „Solidarność” wywoływała oddolną solidarność brytyjskiej klasy robotniczej z polskimi robotnikami. Chciano w ten sposób rozwiać obawy związane z kojarzeniem „Solidarności” z jej prawicowymi zwolennikami z brytyjskiego rządu i administracji USA; jednocześnie starano się obalić prosowiecką ideę, że to władze PRL są prawowitym i jedynym przedstawicielem polskiej klasy robotniczej. Emigrantom z „Solidarności” z ich brytyjskim sprzymierzeńcami udało się wywołać, oddolną, spontaniczną sympatię dla polskich robotników zarówno w ruchu robotniczym, jak i poza nim, w przeciwieństwie do niezdecydowanej postawy większych organizacji ruchu robotniczego, takich jak centrala związkowa – TUC. Powodzenie tej strategii lobbowania na lewicy najlepiej pokazał przypadek oddolnej solidarności zamanifestowanej w fabryce traktorów Massey Ferguson w Coventry.

„Solidarność” i brytyjski ruch związków zawodowych

W styczniu 1982, po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, Piotr Kozłowski apelował do pracowników Massey Ferguson, aby wyrazić solidarność ze swoimi polskimi odpowiednikami, odmawiając obsługi wysyłki podzespołów do licencyjnych ciągników w fabryce Ursus. Po wysłuchaniu apelu Kozłowskiego ponad trzy tysiące pracowników Massey Ferguson jednogłośnie go poparło. Podobne działania podjęto w zakładach Massey Ferguson w Manchesterze. Był to akt prawdziwej solidarności klasy robotniczej między robotnikami brytyjskimi i polskimi, jako oddolna inicjatywa wypracowana na poziomie miejsc pracy. „To był ogromny pokaz solidarności klasy robotniczej”, „wiec całym sercem poparł postulat” (bojkotu wysyłki do Polski części), relacjonował Les Hartopp, pracownik fabryki Massey Ferguson w Coventry.

Robotnicy Massey Ferguson nie byli osamotnieni w wyrażaniu solidarności. „Adopcje” internowanych po wprowadzeniu stanu wojennego było najbardziej rozpoznawalnym sposobem wspierania działaczy „Solidarności” przez organizacje lewicowe. Na przykład pracownicy brytyjskiej fabryki Leyland w Albion w Szkocji „adoptowali” więźniów politycznych, zapewniając pomoc materialną rodzinom internowanych. Inne związki zawodowe również często adoptowały swoich zatrzymanych polskich odpowiedników. Porozumienia partnerskie między brytyjskimi związkami zawodowymi a regionalnymi oddziałami „Solidarności” to kolejny przykład oddolnej solidarności. W 1987 roku Związek Zawodowy Urzędników Administracji Państwowej i Samorządowej (NALGO – National and Local Government Officers’ Association) nawiązał współpracę ze szczecińskim oddziałem „Solidarności”, pokrywając koszty prawne i wspierając finansowo rodziny związkowców osadzonych w obozach internowania.

Wiele wpływowych związków zawodowych, które wcześnie wyraziły solidarność z „Solidarnością”, natychmiast potępiło stan wojenny w grudniu 1981. Związki te wzywały swoją centralę – TUC, której dotychczasowe poparcie było mierne, do maksymalizacji pomocy dla „Solidarności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego wyrażano szczególne zaniepokojenie losem Bogdana Lisa, wiceprzewodniczącego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność”, ponieważ był on gościem zjazdu TUC w 1981. Podobnie NALGO napisało do polskiego ambasadora, zaniepokojone losem Mieczysława Kukuły, członka „Solidarności”, który uczestniczył w ich zjeździe w 1981. Ta troska o konkretne osoby jest reprezentatywna dla więzi osobistych, które uformowały się oddolnie pomiędzy brytyjskimi związkowcami a członkami NSZZ „Solidarność”, gdy współpraca zmieniła się z czysto politycznej, w osobiste relacje wsparcia i solidarności.

Omawiając wsparcie brytyjskiego ruchu zawodowego nie sposób, nie wspomnieć o EEPTU – The Electrical, Electronic, Telecommunications and Plumbing Union. To brytyjski związek zawodowy, który prawdopodobnie najbardziej żarliwie popierał „Solidarność”. Frank Chapple, sekretarz generalny związku, był jednym z najgłośniejszych zwolenników „Solidarności”. Jednak wsparcie Chapple’a nie zawsze było błogosławieństwem. Chapple, uważany za antysocjalistycznego „prawicowca” i przywódcę niedemokratycznego związku zawodowego, był postacią dzielącą ruch robotniczy, a jego poparcie szkodziło postrzeganiu „Solidarności” w innych środowiskach. Ta konfrontacja opinii wewnątrz ruchu związkowego wpłynęła na ostrożne podejście TUC. Zachowawcze stanowisko centrali brytyjskich związków stanowiło przeciwieństwo oddolnych wysiłków działaczy i poszczególnych związków zawodowych. Można to wyjaśnić tym, że podmioty stowarzyszone w TUC obejmowały całe spektrum opinii politycznych brytyjskiej lewicy.

Kongres Związków Zawodowych (TUC)

„Kim on jest? Co to jest?” – reagowała Magda Wójcik (jedna z dwóch pracowników Biura Zagranicznego przy Komisji Krajowej w Gdańsku) na list, który w styczniu 1981 otrzymał Lech Wałęsa od Lena Murraya, sekretarza generalnego TUC. To, że „Solidarność” nie wiedziała o brytyjskiej konfederacji związków zawodowych po czterech miesiącach swego istnienia, jest przykładem powolnej reakcji TUC, w przeciwieństwie do innych krajów. „Solidarność’ otrzymała niemal natychmiastowe poparcie wszystkich głównych francuskich konfederacji związków zawodowych oraz Amerykańskiej Federacji Pracy i Kongresu Organizacji Przemysłowych (AFL-CIO). Międzynarodowa Konfederacja Wolnych Związków Zawodowych (ICFTU) i Europejska Konfederacja Związków Zawodowych, których członkiem była TUC, również złożyły natychmiastowe deklaracje poparcia. Kontrastowało to z postawą TUC, które na swoim dorocznym kongresie, odbywającym się we wrześniu 1980 roku, zaledwie tydzień po założeniu „Solidarności”, było uwikłane w spór o to, jakie stanowisko zająć wobec nowego polskiego niezależnego związku zawodowego.

Lata odprężenia, poprzedzające powstanie „Solidarności”, przyniosły rozwój dobrych stosunków między TUC a komunistycznymi związkami zawodowymi w Europie Wschodniej, w tym Centralną Radą Związków Zawodowych (CRZZ) w Polsce. Na przykład Wydział Ekonomiczny TUC miał zaplanowaną wizytę w Polsce, jako oficjalni goście CRZZ, na wrzesień 1980. Powstanie „Solidarności” zdyskredytowało roszczenia CRZZ do wyłącznego reprezentowania polskich robotników. Rodziło to pytanie, jak donosił brytyjski „Guardian”: „czy (w tej sytuacji) TUC (w ogóle) powinna jechać do Warszawy?”. Wizyta została odwołana przez CRZZ. Epizod ten przygotował grunt pod niejasne stanowisko zajęte przez TUC w pierwszych sześciu miesiącach istnienia polskiego niezależnego związku.

Pomimo odwołania wizyty przez stronę polską, Kongres TUC przyjął niejednoznaczny wniosek, który „wyrażał nadzieję, że rozmowy toczące się w Polsce doprowadzą do rozwiązania satysfakcjonującego wszystkich zainteresowanych”. Było to dalekie od jednoznacznego poparcia dla „Solidarności”. Charakterystyczne jednak dla prób zachowania przez TUC równowagi pomiędzy przyjaznymi stosunkami z komunistycznymi związkami zawodowymi a wiarą w wolny ruch związkowy.

Wewnętrzne dokumenty ujawniają, że chociaż TUC starała się nawiązać kontakt z „Solidarnością”, to była przekonana, iż „CRZZ powinien być (o tym) poinformowany”. O dwuznacznej odpowiedzi TUC świadczy to, że uznając, iż „Solidarność” walczy o niezależną reprezentację robotniczą, pozostali dalej kurtuazyjni wobec CRZZ, która po sierpniu 1980 przestała być realnym przedstawicielem polskiej klasy robotniczej [a w grudniu 1980 przestała istnieć – przypis tłumacza].

Jednak w organizacji o wielkości TUC sympatia pojedynczych liderów nie wystarczyła do określenia polityki całego Kongresu, ponieważ procedury podejmowania decyzji były dość skompilowane. Tom Jenkins, który zajmował się Europą Wschodnią w Dziale Międzynarodowym TUC, podkreślał, że dla małego Działu Międzynarodowego TUC Polska była tylko jedną z wielu spraw, którymi się w tym okresie zajmowano.

Warto zastanowić się, dlaczego reakcja TUC różniła się tak wyraźnie od innych konfederacji związkowych na Zachodzie. TUC starała się zrównoważyć napięcia wewnątrzzwiązkowe z pragnieniem utrzymania przyjaznych stosunków z komunistyczną Europą Wschodnią, jednocześnie nie sprzeniewierzając się ideom wolnego ruchu związkowego. Zakres poglądów politycznych w TUC, od prosowieckich członków partii komunistycznej po żarliwych antykomunistów, jak Chapple, oznaczał, że decyzje polityczne wymagały czasu i wymagały kompromisu. To w pewien sposób wyjaśnia początkową niejednoznaczność TUC.

Niemałą rolę odgrywało to, że TUC był jedyną w Wielkiej Brytanii konfederacją związków zawodowych. W przeciwieństwie do innych krajów Europy, brak konkurencji z innymi konfederacjami nie zmuszał TUC do zajmowania zdecydowanego stanowiska wobec „Solidarności”. Kwestia stosunku do NSZZ „Solidarność” była bardziej widoczna w krajach, w których istnieje wiele konfederacji związkowych, takich jak Belgia, Francja czy Włochy.

Dla tych działaczy TUC, którzy już byli podejrzliwi wobec „Solidarności” ze względu na poparcie jej przez Franka Chapple’a, fakt, że Thatcher patrzyła przychylnie na rozwój wydarzeń w Polsce stanowił kolejny powód do sceptycyzmu. W styczniu 1981 r. doradca „Solidarności” Jan Strzelecki spotkał się z posłami Partii Konserwatywnej w jej siedzibie. Tego samego dnia odwiedził przedstawicieli TUC w londyńskiej głównej siedzibie centrali. Potwierdzał w ten sposób wyjątkową zdolność „Solidarności” do zjednywania sobie poparcia opcji politycznych, które na krajowej scenie politycznej były sobie wrogie. Dlatego, biorąc pod uwagę wewnętrzne spory, jakie wywołała „Solidarność”, TUC wydawała się początkowo zadowolona z pozostawienia aktywizmu pro-solidarnościowego w rękach ICFTU, jako substytutu własnego działania [ICFTU – Międzynarodowa Konfederacja Wolnych Związków Zawodowych, miała siedzibę w Londynie, była afiliowana przy Międzynarodówce Socjalistycznej – przyp. tłumacza].

Kolejnym czynnikiem wpływającym na politykę TUC była chęć utrzymania życzliwych stosunków z CRZZ i innymi związkami zawodowymi za żelazną kurtyną. To, że początkowo ostrożna polityka TUC była napędzana chęcią niezaostrzania napięć w okresie zimnej wojny, było widoczne w analizie Bogdana Lisa dotyczącej jego wizyty w Londynie w lutym i marcu 1981. Wyrażał on swoją frustrację częstotliwością, z jaką lider TUC Len Murray odnosił się do kwestii „troski TUC o niebezpieczeństwa dla pokoju na świecie, jeśli coś pójdzie nie tak w Polsce”.

Istniało jednak jeszcze inne wyjaśnienie chłodnej reakcji TUC. Należy wziąć pod uwagę osobiste relacje, które rozwinęły się między brytyjskimi działaczami i komunistycznymi państwowymi związkowcami w okresie odprężenia. Były to przyjaźnie nawiązywane na różnych spotkaniach towarzyskich i na wakacjach. Znany lewicowy publicysta Denis MacShane w swojej książce o „Solidarności” („Solidarity: Poland’s Independent Trade Unions”, 1981) zidentyfikował problem brytyjskich „przywódców związkowych o dobrych intencjach”. Zostali oni postawieni w niewygodnej sytuacji, gdy musieli przemyśleć, czy ich sowieccy gospodarze w „luksusowych kurortach nad Morzem Czarnym” faktycznie reprezentowali robotników z Europy Wschodniej.

Niejednoznaczna i zachowawcza polityka TUC wobec „Solidarności” utrzymywała się do końca lutego 1981. Punktem zwrotnym, kiedy to TUC formalnie nawiązała związki z „Solidarnością”, była oficjalna wizyta Bogdana Lisa. Tak jak Piotr Kozłowski miał głęboki wpływ na brytyjską klasę robotniczą, tak Lis na przywódców związkowych. Lis był młodym, charyzmatycznym inżynierem z bardzo dużą łatwością nawiązywania osobistych relacji ze związkowcami z klasy robotniczej. Był on przeciwieństwem polskich intelektualistów, którzy do tej pory kontaktowali się z TUC w imieniu „Solidarności”. Eugeniusz Smolar, który był tłumaczem Lisa podczas podróży, podkreślał znaczenie przedstawienia przez Lisa robotniczego oblicza „Solidarności”. Smolar podkreślał szok TUC, gdy Lis ujawnił, że jest członkiem rządzącej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), pokazując przywódcom związkowym, że „Solidarność” nie jest organizacją antykomunistyczną, lecz naprawdę robotniczym ruchem obejmującym zarówno komunistów, jak i niekomunistów. Na konferencji prasowej Lis starał się złagodzić zaniepokojenie charakterem postulatów „Solidarności”. Wyraził świadomość, że „warunki geopolityczne […] są takie, że musimy zachowywać poziom zdrowego rozsądku i umiaru w naszych żądaniach”. Pomogło to uspokoić obawy TUC, że powstanie „Solidarności” zagraża stabilności Europy oraz uspokoić brytyjski ruch robotniczy, że „Solidarność” jest przede wszystkim związkiem zawodowym, dążącym do obrony prawa do niezależnej reprezentacji pracowniczej.

Wizyta odniosła zamierzony skutek i uzyskano oczekiwane wsparcie TUC, a pomoc materialna znacznie wzrosła. Przekazano 20 000 funtów na sprzęt biurowy i drukarski, a także zaproponowano szkolenia związkowe dla członków „Solidarności”. Wizyta Lisa była jedną z wielu wizyt przedstawicieli „Solidarności” w całej Europie Zachodniej, które miały na celu nawiązać współpracę pomiędzy nowym polskim związkiem zawodowym a światowym ruchem związkowym. Chociaż często zakłada się, że to zachodni aktywiści zainicjowali wsparcie dla uciskanych ludzi w Bloku Wschodnim, w rzeczywistości często było odwrotnie; to oni potrzebowali działaczy „Solidarności”, takich jak Lis, odwiedzających Europę Zachodnią, aby uzyskać wsparcie od bardziej zachowawczych organizacji ruchu robotniczego.

Chociaż pomoc ze strony TUC wzrosła po wizycie Lisa, dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego poparcie stało się absolutne. Powaga sytuacji w Polsce spowodowała zmianę polityki w całej Europie. We wrześniu 1983 Departament Międzynarodowy TUC ogłosił, że „Solidarność” jest „jedyną organizacją w Polsce, którą uznajemy”, natomiast w listopadzie 1986 sekretarz generalny TUC Norman Willis złożył wniosek o członkostwo „Solidarności” na kongresie ICFTU [wzmocniło to symboliczną pozycję zdelegalizowanego przez władze PRL związku na arenie międzynarodowej – przyp. tłumacza]. TUC nie zerwało jednak po wprowadzeniu stanu wojennego relacji z reżimowymi związkami zawodowymi w Polsce (związki branżowe, OPZZ). Działo się tak, mimo że Polish Solidarity Campaign [związana z lewicowymi działaczami brytyjskimi oraz emigracyjnym PPS – przyp. tłumacza] naciskała wielokrotnie na TUC w kwestii zerwania kontaktów z koncesjonowanymi przez władze PRL związkami zawodowymi. TUC twierdziło jednak, że kontakty takie dają wyjątkową okazję do lobbowania u władz polskich w imieniu „Solidarności”. Pomimo tego, podczas wizyty w Londynie w 1989, Wałęsa wyraził wdzięczność TUC za całokształt wsparcia.

Krajowy Związek Górników

Postawa działaczy centrali związkowej TUC nie zawsze odzwierciedlała oddolną sympatię ruchu związkowego wobec „Solidarności”. Przypadek National Union of Mineworkers (NUM) może posłużyć jako doskonały przykład tego, że poglądy kierownictwa poszczególnych związków niekoniecznie oddawały odczucia jego członków. Opinie Arthura Scargilla, przewodniczącego NUM, groziły wrzuceniem tego związku do jednego worka z prosowieckimi przeciwnikami „Solidarności”. W liście do „News Line”, dziennika Workers’ Revolutionary Party (Robotnicza Partia Rewolucyjna, trockiści), Scargill wyraził swój sprzeciw wobec „Solidarności”, uznając ją za „organizację antysocjalistyczną, która pragnie obalenia państwa socjalistycznego”.

Krytyki Scargilla pod adresem „Solidarności” nie podzielali szeregowi członkowie NUM. Przykładem tego może być delegacja związku do Ambasady RP w lutym 1982 z żądaniem uwolnienia Józefa Patyny, polskiego górnika, który odwiedził NUM w 1981. Akcja ta pokazywała szczególną sympatię brytyjskich lewicowców wobec polskich związkowców, z którymi mieli osobisty kontakt.

Nieco ponad rok później, gdy strajk górników w Wielkiej Brytanii trwał, wątpliwości zasiane na lewicy przez działaczy typu Scargilla co do robotniczego charakteru Solidarności zostały rozwiane. „Do strajkujących górników Wielkiej Brytanii” – to tytuł oświadczenia podziemnej „Solidarności” z Górnego Śląska z czerwca 1984. Czytamy tam: „[…] Górnicy Solidarności przesyłają Wam braterskie pozdrowienia i naszą […] solidarność z Waszą walką”. Oświadczenie reprezentuje branżowe powiązania między szeregowymi związkowcami w Wielkiej Brytanii i Polsce. Poparcie polityczne udzielone „Solidarności” przez członków NUM w 1981 roku zostało odwzajemnione trzy lata później. Było to nie tylko kłopotliwe dla Scargilla, ale także obnażało hipokryzję poparcia Thatcher dla „Solidarności”. Rząd Thatcher był w konflikcie z NUM, który cieszył się poparciem „Solidarności”. Co więcej, jej rząd, aby złamać strajk górników, trzykrotnie zwiększył import węgla od polskiego reżimu – tego samego, który Thatcher potępiła po stanie wojennym. Związkowcy szybko wskazali na podwójne standardy Thatcher.

Strajk górników przyniósł jednak kolejne problemy w stosunkach między NUM a „Solidarnością”. W artykule opublikowanym w „Sunday Mirror” w lipcu 1984 roku Wałęsa wydawał się krytykować podejście Scargilla do strajku górników, jednocześnie chwaląc Thatcher. Pogorszyło to postrzeganie „Solidarności” w kręgach NUM. Wywiad Wałęsy, w kontekście ogromnej popularności Scargilla, osiągającej apogeum wśród związkowców podczas strajku górników, ponownie wywołał głośny sprzeciw części lewicy wobec „Solidarności”.

Generalnie jednak podczas gdy przywódcy brytyjskiego ruchu robotniczego często podchodzili do „Solidarności” z rezerwą, szeregowi działacze oraz poszczególne organizacje związkowe okazywały znaczną spontaniczną sympatię.

Podsumowanie

„Za waszą i naszą wolność” od dawna było to hasłem i wezwaniem Polaków wspierających walki wyzwoleńcze na całym świecie, czy to w solidarności z rosyjskimi dekabrystami w XIX wieku, czy w ramach Brygad Międzynarodowych walczących o republikańską Hiszpanię w XX wieku. W 1980 roku polska tradycja solidarności międzynarodowej została odwzajemniona, gdy polscy robotnicy otrzymali polityczne i materialne wsparcie od ruchu robotniczego w Europie Zachodniej.

Relacje między brytyjską lewicą a „Solidarnością” były hamowane ze strony głównych organizacji związkowych, przeciwieństwem były jednak prawdziwe wyrazy solidarności ze strony szeregowych związkowców. Oddolne ruchy solidarnościowe niestrudzenie lobbowały w kierownictwie brytyjskiej lewicy, by skoncentrowało polityczne działania na uciskanych polskich robotnikach oraz zaprzestało przyjaznych stosunków z ich ciemiężcami. Członkowie NSZZ „Solidarność”, którzy zostali w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu stanu wojennego, odegrali nieocenioną rolę jako jej przedstawiciele, prezentując robotnicze oblicze „Solidarności” wobec sceptycznych elementów w ruchu robotniczym.

Pomiędzy brytyjską i polską klasą robotniczą rozwinęły się autentyczne oddolne związki. Wielu brytyjskich związkowców wyraziło po wprowadzeniu stanu wojennego osobiste zaniepokojenie losem członków „Solidarności”, z którymi mieli wcześniej osobiste kontakty. Porozumienia rozwinęły się między brytyjskimi i polskimi pracownikami na poziomie regionalnym, branżowym i zakładowym.

Może byłoby zbędne mówienie o sukcesie działań brytyjskiej lewicy na rzecz solidarności z „Solidarnością”, ponieważ jej wkład w ostateczne osiągnięcie wolności w Polsce był nieporównywalny z ofiarą polskich robotników. Należy pamiętać jednak, że materialne i polityczne wsparcie ze strony brytyjskiego ruchu robotniczego i międzynarodowa solidarność były bez wątpienia ważną pomocą dla polskich robotników po stanie wojennym.

Tom Palmer

tłum. Marcin Guzek

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie