Edward Carpenter: Społeczeństwo samorządne (1917)
Ludzie będą z powrotem uczyć się radości wspólnego życia.
Ostatnie dni sierpnia przyniosły podpisanie przez wicepremiera Błaszczaka umów wykonawczych na pierwsze elementy pakietu sprzętu, który ma zostać dostarczony Wojsku Polskiemu przez przemysł Korei Południowej. Chodzi w tym przypadku o 180 czołgów K2 (dostawy w latach 2022–25) i 212 armatohaubic samobieżnych K9A1 (2022–26). Według planów ma to stanowić dopiero preludium znacznie większych dostaw. Wojsko Polskie ma pozyskać łącznie aż 1000 K2, a K9 – w liczbie 672. Koszt umowy na pierwszą transzę czołgów wynosi 3,37 miliarda dolarów, armatohaubice będą kosztować 2,4 miliarda dolarów. W obu przypadkach umowy obejmują pakiety szkoleniowe, logistyczne oraz znaczące zapasy amunicji (100 000 sztuk obu kalibrów).
Dostarczane po roku 2026 czołgi miałyby być już opracowaną z uwzględnieniem polskich wymagań wersją K2PL. Zakładany jest szeroki zakres produkcji w Polsce, obejmujący według wstępnych deklaracji przedstawicieli MON nawet silniki. Na marginesie warto dodać, że na podstawie początkowych przecieków już pierwsza transza K2 miała być wersją nie podstawową, a zbliżoną do oferowanej Norwegii. Z wyraźnie poprawionym opancerzeniem, które w standardowej Czarnej Panterze w europejskich warunkach jest oceniane jako zdecydowanie niewystarczające. Stało się jednak inaczej, najprawdopodobniej z uwagi na czas potrzebny na wdrożenie do produkcji wariantu zmodyfikowanego niemożliwy do pogodzenia z naciskiem MON na jak najszybsze rozpoczęcie dostaw wypełniających wraz z kupowanymi w Stanach Zjednoczonych 226 używanymi Abramsami w wersji M1A1SA lukę po przekazanych Ukrainie T-72M1/M1R oraz pierwszej, zapewne nie ostatniej transzy PT-91.
W pierwszym etapie objętym podpisaną umową w Polsce ma zostać stworzone zaplecze serwisowe dla K2, umożliwiające prowadzenie obsługi bieżącej. Według wiarygodnych, jak się wydaje, spekulacji to właśnie czynnik dotyczący budowy zaplecza tego rodzaju zdecydował o zarzuceniu pozyskania większej liczby używanych Abramsów (według deklaracji MON na bardzo korzystnych warunkach finansowych w odniesieniu do pojazdów jako takich) na rzecz opłacanej żywym pieniądzem oferty koreańskiej. Powszechnie przyjmowany stosunek kosztów zakupu sprzętu nowego do kosztu późniejszej obsługi wynosi bowiem około 1:2 – w przypadku używanego, częściowo wyeksploatowanego i bardziej awaryjnego siłą rzeczy jest o wiele gorszy, zatem maksymalizacja krajowych zdolności serwisowych ma istotne znaczenie gospodarcze. Amerykanie znani są z małej elastyczności w wypuszczaniu z ręki przyszłych zysków, w szczególności w przypadku przewagi pozycji negocjacyjnej związanej ze sprzedażą sprzętu za tylko ułamek nominalnej wartości.
Z partnerem koreańskim (w przypadku czołgów jest to firma Hyundai Rotem) wiązane są natomiast duże nadzieje. W kwestii krajowego udziału w produkcji po 2026 wersji K2PL – której konfiguracja nie jest jeszcze znana, acz wydaje się, że również i w tym wypadku może mieć miejsce rezygnacja z dość wyśrubowanych postulatów takich jak przede wszystkim pełna izolacja amunicji od załogi – w razie realizacji zapowiedzi nastąpi de facto odtworzenie zdolności wytwarzania w Polsce czołgów. Ta bowiem została utracona po realizacji kontraktu na czołgi PT-91M dla Malezji. Brak dalszych zamówień spowodował daleko posuniętą degradację zakładów Bumar Łabędy, które straciły zasadniczą część wykwalifikowanych kadr. Ciosem śmiertelnym stał się upadek zakładów PZL-Wola pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia – wytwarzających jako jedyne w kraju silniki czołgowe. Od tej pory wszelkie propozycje modernizacji (czy potencjalnie odtworzenia produkcji) czołgów rodziny T-72/PT-91 musiały zakładać już zastosowanie importowanej jednostki napędowej.
Na obecnym etapie, kiedy jedynym pewnikiem jest zakup gotowych maszyn w Korei, trudno wyrokować na temat szans realizacji ogłaszanych zamierzeń, obejmujących nawet współpracę z Koreańczykami przy opracowywaniu czołgu kolejnej generacji, domniemanego KPL-3. Jednak samo stworzenie bazy serwisowo-remontowej dla zamówionych K2 będzie musiało oznaczać istotne poszerzenie zaplecza serwisowego. Zakłady Bumar Łabędy są bowiem obciążone niesprawnie przebiegającą modernizacją czołgów Leopard 2A4 do standardu PL, która może zakończyć się dopiero w roku 2027 lub nawet 2028. Krajowy potentat w dziedzinie sprzętu ciężkiego, Huta Stalowa Wola, jest obciążony obecnymi i przyszłymi zamówieniami. Wiele wskazuje na to, że pod kątem czołgów koreańskich zostanie stworzony nowy ośrodek lokalizowany w okolicach Poznania, przy czym niekoniecznie musi on pokrywać się z zakładami H. Cegielski włączanymi właśnie do struktur Polskiej Grupy Zbrojnej. Wraz z również poznańskimi Wojskowymi Zakładami Motoryzacyjnymi (które prowadzą i będą prowadzić obsługę serwisowo-logistyczną Leopardów) Cegielski może ułatwić stworzenie kolejnego ośrodka. Jego potrzeby kadrowe w przypadku samego serwisu, który w normalnych warunkach będzie musiał być realizowany przez nie mniej niż 40 lat, można szacować na co najmniej kilkaset osób, odpowiednio więcej w przypadku realizacji planów dotyczących produkcji na tak dużą jak zapowiadana skalę.
O ile zakup koreańskich czołgów nie jest przedmiotem istotnych kontrowersji, o tyle kwestia armatohaubic budzi żywe emocje. Kupowane obecnie gotowe K9A1 są bowiem odpowiednikami Krabów – wytwarzanych w Polsce i zyskujących bardzo dobre opinie podczas wojny ukraińskiej. Gąsienicowy nośnik jest zasadniczo identyczny i również w Krabie pochodzi z Korei (obecnie z produkcją licencyjną w Polsce), co stanowi pokłosie trwającego kilka lat zamrożenia programu. Huta Stalowa Wola jakoś przetrwała odwlekanie zamówień, jednak dla Bumaru i PZL-Wola stało się ono w praktyce gwoździem do trumny. W rezultacie do podwozia, które miało być produkowane praktycznie w całości w kraju, chociaż stanowiąc rozwinięcie jeszcze sowieckich technologii, w momencie, kiedy faktycznie zamierzano uruchomić produkcję seryjną brakowało polskiego silnika, a wydrenowany z kadr Bumar miał ogromne problemy ze sprostaniem wymogom jakościowym. Faktem niezaprzeczalnym pozostaje, że koreański nośnik jest znacznie doskonalszy technicznie i pod względem kluczowych dla przetrwania na polu walki dynamiki oraz zdolności manewrowych zdecydowanie góruje nad pierwotnie planowanym. Jednak stanowiąca rozwinięcie brytyjskiego AS-90 wieża problemów nie sprawia i na bazie doniesień z Ukrainy spisuje się doskonale. K9A1 sumarycznie nie powinna być od Kraba w istotny sposób gorsza ani lepsza.
W tej sytuacji musi budzić wątpliwości fakt, że oprócz trwającej produkcji rozwiązania spolonizowanego (mimo istotnego udziału komponentów zagranicznych) wprowadza się gotowy sprzęt zagraniczny tej samej klasy. MON ma tu istotny argument – HSW jest obłożona bieżącą produkcją Krabów na potrzeby krajowe (planowane jest zamówienie obok obecnych dodatkowych 48 egzemplarzy) oraz ukraińskie. W linii trzeba czymś zastąpić armatohaubice skierowane na Ukrainę, a także starsze haubice samobieżne 2S1. Resort wymaga bardzo szybkich dostaw, czemu krajowy producent nie jest w stanie sprostać przy istniejących możliwościach. Można przypuszczać, że decydenci polityczni nie działają pochopnie i na ślepo, lecz kierują się nieupublicznianymi prognozami rozwoju sytuacji wojennej na wschodzie, zakładającymi mimo potężnych strat Rosji konieczność bardzo szybkiego odtworzenia w zakresie zredukowanym transferami na Ukrainę i wzmocnienia potencjału Wojska Polskiego. Pytanie, czy podobnymi prognozami nie dysponowano już od czasu pierwszej rundy rosyjskiej inwazji na Ukrainę i czy w związku z tym nie można było w ciągu siedmiu lat znacząco zainwestować w moce produkcyjne, pozostanie już bez odpowiedzi…
Nieco inaczej ma się sprawa perspektywy po 2026 dotyczącej produkcji i zakupów wersji określanej jako K9PL. Ma to być spolonizowana odmiana konstrukcji K9A2. Jej najważniejszym ulepszeniem wobec A1 będzie automat ładowania działa. Sądząc po zapowiedziach, zgodnie z którymi również K9PL będzie początkowo produkowana w Korei, trudno oczekiwać istotnego zakresu polonizacji konstrukcyjnej tego zdefiniowanego już przez Koreańczyków, rozwijanego od kilku lat projektu. Tymczasem na bazie kompetencji badawczo-rozwojowych nabytych podczas polonizacji zagranicznych rozwiązań wiodącej do Kraba w obecnej formie można by oczekiwać już właśnie istotnego udziału polskich konstruktorów. HSW dzięki opracowaniu bojowego wozu piechoty Borsuk miałaby coś do powiedzenia również w obszarze podwozi. Postawienie na konstrukcję de facto koreańską rodzi pytanie, co stanie się z potencjałem badawczo-rozwojowym.
Warto przy okazji zauważyć, że HSW już przed kilku laty proponowała wojsku opracowanie wersji Kraba ze zautomatyzowanym ładowaniem, co jednak nie budziło żadnego zainteresowania. Można spodziewać się, że własne projekty rozwojowe Huty pójdą w tej sytuacji do kosza, a inżynierom przypadnie rola kopistów wdrażających rozwiązania opracowane gdzie indziej. Co prawda Koreańczycy anonsują dalszą ewolucję systemu K9, ale czy kilka lat praktycznego zawieszenia przez HSW badań i rozwoju nie spowoduje utraty przynajmniej znaczącej części zdolności z tym zakresie i potencjału podjęcia ewentualnej współpracy? Fatalna komunikacja między MON a przemysłem i stawianie tego drugiego w obliczu faktów dokonanych oraz bardzo zaskakujących żądań doprowadziły do dymisji powszechnie wysoko ocenianego prezesa HSW Bartłomieja Zająca. W powyższej raczej niewesołej sytuacji warto docenić, że według opublikowanych doniesień dostarczane K9A1 mają być od samego początku wyposażone w polskie Zintegrowany System Zarządzania Walką Topaz i system łączności Fonet. Czy jednak radość będzie pełna, okaże się dopiero po ujawnieniu stopnia funkcjonalności Topaza w koreańskich działach. Również w tym przypadku na temat miejsca produkcji K9PL pozostają póki co spekulacje. Naturalnym wyborem wydawałaby się HSW, jednak przecieki informacyjne z MONu potrafią zaskakiwać.
Powyższe plany nie wyczerpują całości wojskowych inwestycji oraz ich kontekstu przemysłowego. Niektóre kwestie, takie jak systemy HIMARS i Narew (CAMM), omówiłem we wcześniejszych tekstach na stronie Nowego Obywatela. Ważnym uzupełnieniem wydaje się ogłoszenie zamiaru polonizacji przeciwpancernych (i nie tylko) pocisków rakietowych Brimstone. Wytwarzaniem ich elementów w zakresie swoich kompetencji zająć się mają zakłady Mesko. Z Mesko należy również wiązać ewentualną polonizację koreańskich systemów artylerii rakietowej K239, wydaje się, że MON poszukuje rozwiązania rezerwowego dla HIMARSów, których dostępność w oczekiwanych liczbach może być bardzo problematyczna. Rozwój zdolności produkcyjnych dotyczy również projektów realizowanych od wielu lat. Według informacji ogłoszonych w wywiadzie prasowym przez członka zarządu spółki Mesko produkcja przenośnych zestawów przeciwlotniczych, która jeszcze przed kilku laty wynosiła maksymalnie 300 egzemplarzy, w roku bieżącym ma sięgnąć 600, a w przyszłym niemal 1000. Firma prowadzi również projekty Piorun Plus/Piorun 2, mające odznaczać się odpowiednio poprawionymi lub jakościowo nowymi (w kwestii zasięgu) parametrami. Co interesujące, prace te prowadzi z własnych środków, nie mogąc być w żadnej mierze pewna zainteresowania resortu obrony.
Z kolei w związku z zapotrzebowaniem na bezzałogowe statki powietrzne, systemy elektroniczne oraz realizacją programu Gladius, firma WB Electronics buduje w Skarżysku-Kamiennej centrum produkcyjne, które ma zatrudnić około 200, w perspektywie może nawet 400–500 osób. W odniesieniu do zatrudnienia, tajemnicą poliszynela jest, że ogromne zapotrzebowanie Ukrainy na środki bojowe przekłada się na potrzeby kadrowe polskich firm z branży, które na wszelkie sposoby starają się rekrutować pracowników. Szczególne znaczenie społeczne ma to w przypadku HSW i produkującego amunicję Dezametu – leżących w województwie podkarpackim, mającym należące do najwyższych w kraju wskaźniki bezrobocia. Również produkcja i plany zakładów Mesko oraz WB poprawią także niewesołą sytuacją na rynku pracy w sąsiednim województwie świętokrzyskim.
To, czy zajmujące większość niniejszego tekstu plany związane z Koreą przyniosą kreślone przez przedstawicieli MON korzyści przemysłowi i społecznościom, w których działa, pokaże przyszłość. Z jednej strony zamierzenia są imponujące, z drugiej póki co jednym twardym konkretem pozostają zakupy sprzętu za granicą i pewny, choć niewiadomy zakres lokalizacji jego obsługi serwisowej w kraju. Ambitne plany odtworzenia produkcji czołgów czy kontynuacji wytwarzania artylerii samobieżnej mogą zostać pokrzyżowane przez różne czynniki: recesję, zmianę polityczną, rozbicie się planów rozwoju liczebnego armii o kwestie demograficzne, w najgorszym wypadku o niekorzystny rozwój sytuacji geostrategicznej. Dalsze zakupy mogą też zostać ograniczone, co w sytuacji niekoniecznie dobrej współpracy MON-u z przemysłem i traktowania przez wojsko krajowych zakładów nieraz jako zła koniecznego, skrzeczącego i utrudniającego wygodny zakup z półki za granicą, nie wyklucza negatywnych konsekwencji. W przypadku K2 prawdopodobny nowy ośrodek nawet przy znacząco mniejszych zakupach pozostanie centrum serwisowym. Jednak w przypadku artylerii może dojść do sytuacji, w której Krab zostanie „zarżnięty” przez samo zaniechanie jego dalszego rozwoju, a znacznie ograniczonego zakupu K9PL nie będzie się już opłacało polonizować w odniesieniu do wieży.
Wypada życzyć sobie realizacji scenariuszy korzystnych, jednak nie sposób nie uwzględniać też negatywnych.
dr Jan Przybylski
Zdjęcie w nagłówku tekstu: Gerrit Burow from Berlin, Deutschland – Tag der polnischen Streikräfte, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=81634766
Ludzie będą z powrotem uczyć się radości wspólnego życia.
Towarzysze żołnierze! Musicie wytrwać w szeregach.