„Sukcesja”, czyli „Which Side Are You On?”

·

„Sukcesja”, czyli „Which Side Are You On?”

·

Latorośle Logana Roya to nie są miłe urwisy. Podobnie zresztą jak ich papa. Serial „Sukcesja” pokazuje nam prawie wyłącznie postaci karykaturalne, zdegenerowane, cyniczne i po prostu złe. Tam nie ma kogo lubić. Takie przedstawienia klasy bogaczy w ostatnich latach często mogliśmy oglądać, chociażby w „House of Cards” czy w filmie „Nie patrz w górę”. Trochę się przyzwyczajamy do tego wodospadu pomyj, chamstwa, wulgarności odzianej w ciuchy warte więcej niż domy, w których mieszkamy. Trochę lubimy podglądać świat, do którego nigdy nie będziemy mieć wstępu. Ale mam wrażenie, że to nie wyczerpuje możliwych interpretacji fenomenalnego sukcesu „Sukcesji”. Co jest takiego w tym skarbcu starego Sknerusa McKwacza, że lgniemy do tego i wciągamy odcinki, niczym Kendall Roy kreski w toalecie?

Mnie do oglądania burzliwych perypetii dzieci walczących o schedę po starzejącym się patriarsze rodu skłaniały głównie gniew i niezgoda. Mogłam też z pozycji moralnej wyższości popatrzeć na ten cały złoty chlew. Miałam wrażenie, że oglądam osoby, które nie są pełnowymiarowymi ludźmi, ale funkcją posiadanych przez siebie pieniędzy. Trochę tak jak gdyby to miliardy posiadały ich, a nie na odwrót.

Serial pokazuje rzeczywistość medialnych potentatów trochę jak wielką matrioszkę. Jedno w drugim. Rodzina Royów kieruje jedną z największych firm mediowych świata. Firmą, która, jak dowiadujemy się z fabuły, nie tylko dąży jedynie do maksymalizacji zysku, ale i nie cofnie się przed niczym, by forsować interesy polityczne swoich właścicieli. Negowanie kryzysu klimatycznego, rozgrywanie wyborów, podsycanie nienawiści na tle rasowym, to jej codzienne praktyki. Poziom niżej mamy spektakl, jaki odgrywają przed sobą nawzajem członkowie rodziny Royów i ich świta przyboczna. Ich życie wygląda jak nieustanne przedstawienie, a oni sami wydają się czasem już bardzo zmęczeni odgrywaniem swojej roli, jednak coś każe im trwać na scenie.

Warto wspomnieć książkę Guya Deborda „Społeczeństwo spektaklu”. Jego zdaniem wszyscy, chętnie lub mniej, uczestniczymy w tym schyłkowo-kapitalistycznym performansie, bo taki właśnie jest charakter panującego systemu. „Spektakl jawi się jako niedostępna i niepodważalna faktyczność. Jego przesłanie brzmi: »co się ukazuje, jest dobre; a co jest dobre, ukazuje się«. Domaga się biernej akceptacji i, w gruncie rzeczy, poprzez swój monopolistyczny i wykluczający wszelką dyskusję sposób ukazywania się – już ją sobie zapewnił” – zauważa Debord i trudno nie przyznać mu racji.

Co mam na myśli? To, że wszystko, co uważamy za trwalsze niż ze spiżu, niezniszczalne i groźne, ma nam się takie wydawać. Mamy być onieśmieleni. Mamy się bać. Tych drapaczy chmur, tych chmurnych managerów z teczkami pełnymi ważnych dokumentów, i tak dalej. Mimo że wystarczy zajrzeć pod polerowaną na wysoki połysk powierzchnię, by zobaczyć, że jest to zbudowane z kartonu i gówna. Jak stwierdza sam Logan Roy: „Nie ma żadnych zasad!”. On to wie i dlatego jest tam, gdzie jest.

Jednak nie tylko my się boimy. Oni też. Kto wie, czy nie bardziej. W jednym z odcinków w drugim sezonie, syn Logana, Kendall zwalnia ponad 400 osób, uprzednio kradnąc ich pomysły. Robi to, bo stary dowiedział się, że ci pracownicy chcą założyć związek zawodowy i to go naprawdę wystraszyło. Na tyle, by od razu napuścić tam Kendalla i kazać mu wyrzucić wszystkich. Wolał stracić całą spółkę, niż mieć w swoim koncernie związki. Pandemia pokazała też, już nie w fikcyjnym świecie serialu, ale w rzeczywistości, jaka panika ogarnia rynki i inwestorów, gdy ludzie odmawiają pracy. Nagle okazało się, że bez, jak to mówią, „nisko wykwalifikowanych zawodów” cały teatrzyk przestaje działać, oni spadają z rowerka i rozwalają sobie ryj. Czyżby wartość pochodziła jednak z pracy, a nie z cudownych, niemal magicznych umiejętności bankierów z Wall Street? Szok i niedowierzanie.

W serialu widać też bardzo wyraźnie, po co miliarderom tak naprawdę są ich – oczywiście ciężko, uczciwie i samodzielnie zarobione – pieniądze. Otóż wszelkie atrybuty luksusu są tam obecne. Helikoptery i odrzutowce kursują jak szalone. Drogie apartamenty, drogie knajpy, zegarki, samochody. Ale oni na te rzeczy, o których marzy większość ludzi wyobrażając sobie bogactwo, nie zwracają w zasadzie żadnej uwagi. Nie ma stereotypowego „pławienia się w luksusie”. Kasa służy im do czegoś innego, czegoś, co wywołuje więcej emocji, niż jazda najszybszym ferrari czy start rakiety w kosmos. Oni swoich pieniędzy używają po to, aby mieć władzę. Aby kupować ludzi, ich lojalność. Aby ich łamać, przekupywać, załatwiać, rozgrywać na wszelkie sposoby. Słowem: aby uprawiać politykę. Całkiem niewykluczone, że taka, podobna do dzieci Logana, banda typów o mentalności dręczycieli owadów z przedszkolnego komanda, ma większą polityczną władzę i większy wpływ na to, jak wygląda nasze życie, niż wybierana klasa polityczna. I w przeciwieństwie do wybieralnych władz, nie mamy na ich pozostawanie na tronach żadnego wpływu.

„Which Side Are You On?” to z kolei absolutna klasyka lewicowej twórczości muzycznej. Pieśń mówiąca o strajkach górniczych w USA w latach 30. została użyta w jednym odcinku serialu. Sądzę, że cała produkcja jest zaproszeniem do wybrania strony. Oni już stoją po swojej. Jednomyślnie i zgodnie. Podczas gdy my często słuchamy baśni z mchu i paproci, że Bill Gates w garażu i że coś tam, że trzeba tylko chcieć i wstawać o 5 rano i pić wodę z cytryną, czy cokolwiek można wyczytać w tekstach na biznes.com.pl pt. „10 nawyków ludzi sukcesu”. To zupełnie oczywiste, że statystycznie randomowy człowiek ma większą szansę na to, że spadnie mu na głowę meteoryt, niż na to, że załapie się do grona Kaczek skaczących z trampoliny do basenu pełnego złotych monet.

Warren Buffett – postać, która była inspiracją dla twórców serialu, to jeden z najbogatszych i – co za tym idzie – najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Ten miliarder zasłynął wieloma mądrościami, które służą młodym adeptom sztuki poganiania niewolników na galerach Open Space’ów pod każdą szerokością geograficzną. Powiedział też w przypływie szczerości pewne słowa, których chyba żaden z grona jego kumpli nigdy by się nie odważył publicznie wypowiedzieć. „Walka klas to fakt. I to my, bogaci, ją wygrywamy”. I właśnie o walce klasowej jest ten serial. I to klasowy gniew sprawia, że tak dobrze się go ogląda.

Natalia Bała

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie