Czy 500 zł to mało, czy dużo? Wystarczy czy nie wystarczy? Brak w Polsce kompleksowego wsparcia kobiet/matek/rodzin, wsparcia finansowego, rzeczowego, opiekuńczego, dla których to 500 zł mogłoby być zaledwie punktem wyjścia. Potrzebujemy kroków kolejnych: dofinansowania edukacji przedszkolnej i opieki żłobkowej, zasiłków celowych, które nie wynoszą 80 zł miesięcznie, lecz o wiele więcej, wsparcia kobiet przy bezpiecznym powrocie na rynek pracy, a nie wypychania ich z niego za pomocą wykorzystania przez pracodawcę kruczków o braku ochrony po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Kraje, gdzie kobieta nie boi się na rozmowie kwalifikacyjnej przyznać, że ma małe dziecko, to kraje, które autentycznie wspierają rodziny, dzieci i obywateli, to kraje, które już zwyciężyły w batalii o podwyższenie dzietności. W świetle takiego porównania wypadamy oczywiście blado, a i sama kwota nie jest oszałamiająca. Nie zgadzam się jednak z argumentem, że „takie pieniądze to wstyd dawać” i lepiej byłoby nie dać nic. 500 zł to, rzecz jasna, niewiele, bo dziecko, zwłaszcza w wieku szkolnym, kosztuje miesięcznie dużo więcej. Jednak pani Iza czy pani Krysia, porównując te 500 zł z brakiem jakiegokolwiek wsparcia, odczują różnicę. Postulowanie wycofania tego wsparcia w imię „wszyscy albo nikt” albo „takich śmiesznych kwot nie należy dawać” – to oznaka braku solidarności oraz popularnego we współczesnej Polsce źle pojętego indywidualizmu, który zakłada, że nie wspieramy potrzeb żadnej z grup, której nie jesteśmy członkami.