W imię Boga i ludu

W imię Boga i ludu

Termin „lewica chrześcijańska” wydaje się dziś być sprzecznością. Jest to oczywiście pogląd uproszczony, bowiem mamy do czynienia w naszym kraju i w innych zakątkach świata z osobami, ruchami, środowiskami, które w ten sposób właśnie się identyfikują. Jednak w powszechnej świadomości katolicyzm czy chrześcijaństwo łączone są z określonym zestawem wartości, postaw i przekonań, które wyrażane i bronione są przez inicjatywy o proweniencji prawicowej. Lewica w każdej swojej postaci natomiast jawi się zazwyczaj jako programowo antychrześcijańska czy wręcz antyreligijna, w najlepszym wypadku zaś antyklerykalna. Tymczasem sprawa nie jest tak prosta, jak sugerują nam różnej maści polityczni pałkarze z jednej i drugiej strony barykady.

Od początku istnienia myśl lewicowa wchodziła w różne skomplikowane relacje z katolicyzmem czy szerzej chrześcijaństwem. Nie jest to li tylko specyfika polska. Co prawda wielu myślicieli uznawanych za lewicowych, przynajmniej od czasów oświecenia wieszczyło coraz większy zanik wpływów religii, postrzegając ją jako swoisty atawizm, który wraz z industrializacją, powstawaniem społeczeństwa przemysłowego i postępami nauki zostanie wyparty na margines życia społecznego. Jednak te przewidywania bynajmniej się nie spełniły, a przynajmniej nie przybrały takiego oblicza, jak niektórzy prognozowali.

Wiek XIX, postrzegany często jako okres galopującej sekularyzacji i wypierania wpływów religii z przestrzeni publicznej, mimo wszystko był niewątpliwie wiekiem religijnym, co widać na różnych płaszczyznach, również politycznej. Nawet na marginesie ruchów i idei o charakterze, wydawałoby się, antyreligijnym czy antychrześcijańskim, pojawiały się próby ich „ochrzczenia”, połączenia z zasadami wypływającymi z chrześcijaństwa. przykładami mogą być katolicki liberalizm czy socjalizm chrześcijański. Dość wspomnieć tutaj takie postaci jak Philippe Buonarotti, Étienne Cabet, Hugues-Félicité-Robert de Lamennais, Wilhelm Weitling, później zaś cała grupa francuskich saintsimonistów oraz fourierystów, którzy usiłowali łączyć katolicyzm z socjalizmem utopijnym (saint-simoniści Philippe Joseph Buchez, François Huet, Pierre-Célestin Roux-Lavergne, August Ott, fourieryści – Abel Transon, Louis Rousseau czy Hippolyte de La Morvonnais).

Chodzi oczywiście o wczesną postać myśli socjalistycznej, nazwaną, nie bez złośliwości, przez Marksa i Engelsa socjalizmem utopijnym. Jego dojrzała, „naukowa” postać, czyli marksizm, miała już być wyzbyta wszelkich złudzeń co do religii, traktowanej jako opium ludu. W „Świętej rodzinie” Marks i Engels pisali, iż problemy religijne nie są de facto problemami religijnymi, lecz społecznymi, które występują w postaci zmistyfikowanej. W związku z tym zadaniem jest wyłuskiwanie owej świeckiej treści z religijnej formy. Religia bowiem nie posiada własnej istoty czy religijnej treści, jej treścią jest jedynie religijny odblask rzeczywistego świata. Konsekwentny materializm marksistów zdawał się być nie do pogodzenia w żaden sposób z religią w jakiejkolwiek postaci. Wszelkie religie i kościoły, jak pisał na początku XX w. Lenin, wszystkie organizacje religijne stanowią jedynie organy burżuazyjnej reakcji, służące do obrony wyzysku i tumanienia klasy robotniczej.

Jednak i tu sprawa nie jest aż tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Z przykładami łączenia marksizmu i religii czy też zakopywania pomiędzy nimi rowów, będziemy mieli przecież do czynienia. Druga połowa XX w. przyniesie choćby w Ameryce Łacińskiej erupcję teologii wyzwolenia, która postawi sobie za cel schrystianizowanie i adaptację przynajmniej niektórych elementów myśli marksistowskiej. Spotkanie sacrum z rewolucją na gruncie polskim doskonale zostało natomiast opisane choćby w książce Andrzeja Chwalby, zwracającego uwagę, że rodzimi działacze socjalistyczni niejednokrotnie dawali dowody, iż nadzieję na sukces swojej sprawy pokładają w Opatrzności, modlili się o wyjednanie pomocy dla walczących, spragnionych sprawiedliwości i chleba (choćby w czasie rewolucji 1905 r.), oczekiwali, że Bóg przeważy szalę zwycięstwa na stronę świata pracy. Organizowali też nabożeństwa pierwszomajowe, a podczas pochodów używali świętych obrazów i intonowali pieśni religijno-patriotyczne.

Przypominam o tych, być może oczywistych dla niektórych, faktach mając przed oczami trzytomową pracę przygotowaną przez Tomasza Sikorskiego, badacza z Uniwersytetu Szczecińskiego, zatytułowaną „Ewangelia zbawienia. Polska lewica chrześcijańska (1832-1914)”. Trzeba powiedzieć, że autor podjął się niezwykle trudnego zadania, jakim jest przypomnienie  nie dość że zapomnianej, to i dla wielu niewygodnej tradycji. Niewygodnej, co trzeba jasno wyartykułować, tak dla osób identyfikujących się dziś z rzeczownikiem z tytułowego wyrażenia „lewica chrześcijańska”, jak i tych utożsamiających się z dookreślającym go przymiotnikiem. Zarówno bowiem środowiska katolickie w swej przeważającej części nie chcą zbytnio być wiązane z tego rodzaju postaciami i ideami, podobnie współczesnym formacjom lewicowym nie jest zazwyczaj po drodze z antenatami ideowymi akcentującymi swoje związki z chrześcijaństwem i wartościami przezeń reprezentowanymi.

Postaci, których teksty Sikorski nam przypomina, w większości nie przystają ani do modelu wzorowego katolika, ani do modelu wzorowego lewicowca. Często są to polityczni outsiderzy, ideowi apatrydzi, niespokojne dusze wierzące w możliwość syntezy chrześcijaństwa z socjalizmem. Co prawda akcentują oni wątki chrześcijańskie, jednakowoż nierzadko mamy tutaj do czynienia z chrześcijaństwem w wersji heterodoksyjnej. Jednocześnie nie wahają się zazwyczaj poddawać bezpardonowej krytyce duchowieństwo oraz Kościół instytucjonalny. Oczywiście nie można tego nadmiernie uogólniać, mamy bowiem tutaj do czynienia z różnorakimi postaciami. Obok wizjonerów i marzycieli, Sikorski przypomina też postępowych kapłanów propagujących podniesienie materialne warstw ludowych. Trzeba również pamiętać, że autor dość swobodnie posługuje się terminami „lewica chrześcijańska” czy „socjalizm chrześcijański”, rozumie je sensu largo, trochę właśnie w dziewiętnastowiecznym duchu, kiedy pojęcia te traktowano bardziej intuicyjnie. Bohaterowie książki Sikorskiego mogą więc nie mieścić się we współczesnych wizjach lewicowości czy socjalizmu, zostali jednak uznani za ludzi lewicy, ponieważ sami się za takich uważali.

Lewicowość w rozumieniu Sikorskiego jest tutaj tożsama z postępowością, demokratyzmem, radykalizmem, obroną ludu, poglądami egalitarnymi i emancypacyjnymi. Podobnie jest z chrześcijaństwem, które nie stanowi tutaj określonego systemu religijnego, lecz raczej specyficzny styl myślenia i pisania cechujący się silnymi porywami religijnymi, odwołaniami do Ewangelii i Chrystusa. Przywoływanym postaciom bliższa zazwyczaj przy tym była wizja wyidealizowanego chrześcijaństwa pierwotnego, religii Ewangelii, nieskażonej jeszcze i nie zniekształconej przez Kościół instytucjonalny. Jak podkreśla Sikorski, autorów tekstów przedstawionych w omawianej antologii różniły idiomy „chrześcijańskiego komunizmu”, „lewicowych ludowców”, „socjalistycznej arystokracji”, postępowców, anarchistów, radykałów. Jednakże coś ich również łączyło. Była to „negacja istniejących stosunków społecznych i politycznych, sprzeciw wobec niesprawiedliwości, dysproporcji społecznych, i powszechnej biedy, chęć zmiany relacji międzyludzkich w imię zasad etyki chrześcijańskiej, miłości bliźniego, ewangelicznego braterstwa (różnie pojmowanego), równości i wolności. Łączyła ich również gorliwa wiara w Boga i przekonanie, że w niedalekiej przyszłości ziści się ich marzenie o wolniej, demokratycznej i sprawiedliwej Polsce. Te składniki czyniły z odrębnych jednostek wspólnotę – odrębną formację intelektualną chrześcijańskiej, demokratycznej i postępowej lewicy”.

W omawianej antologii odnajdziemy teksty tak różnych osób jak Adam Mickiewicz, ks. Piotr Ściegienny, Stanisław Worcell, Wiktor Heltman, Michał Chodźko, Jan Nepomucen Janowski, Leon Rzewuski, Jan Czyński, Edward Dembowski, Edmund Chojecki, Wojciech Darasz, Leon Zienkowicz, Ludwik Królikowski, Ludwik Bulewski, ks. Stanisław Stojałowski, Józef Hauke-Bosak, Jan Myjak, Tomasz Nocznicki, Antoni Szech i wielu innych. Jednak co najważniejsze i najciekawsze, postaci, które nie wahały się głosić śmiałych, a często nawet kontrowersyjnych czy bluźnierczych, z punktu widzenia zarówno ortodoksyjnego chrześcijaństwa, jak i ortodoksyjnej lewicy, poglądów. Jak chociażby Ludwik Królikowski deklarujący: „Tak, Jestem Komunistą, gdyż nie znam żadnej doktryny, żadnej nauki, żadnego systemu, żadnej religii wyższej i bardziej humanitarnej i to zarówno w swym celu, jak i w środkach, niż Komunizm! Któż to jest Komunista? […] Jest to wierny uczeń Jezusa Chrystusa, który czuje wstręt do wszystkich hipokrytów i wszelkich fałszerzy Ewangelii […] i który stara się przede wszystkim o urzeczywistnienie na Ziemi Królestwa Bożego i jego Sprawiedliwości. Jest to prawdziwy Chrześcijanin, który szczerze uznaje Boga za swego jedynego Prawodawcę, za ojca wszystkich ludzi, a w każdym człowieku widzi Dziecię Boże, Brata lub Siostrę Jezusa Chrystusa, Suwerena godnego wszelkiego szacunku. W nienawiści ma on wszelkiego ciemiężyciela ludzi, wszelkiego pana, wszelkiego prawodawcę, który nie szanuje sumienia ani woli swych Braci, tak samo jak on Suwerenów i z tego samego tytułu, i narzuca im jako prawo własną wolę, swe własne korzyści czy swe własne namiętności. Jest to niestrudzony Apostoł Solidarności i braterskiej Wspólnoty wszystkich ludzi, w każdej Gminie, w każdym Powiecie, w każdym Okręgu, Departamencie, Partii, Narodzie, Rasie, Kontynencie, a nawet całej Ziemi. Jest to niestrudzony i oddany Obrońca wspólnej własności”.

Albo Antoni Szech (wł. Izydor Kajetan Wysłouch), stwierdzający, że „Program ustroju Marksa i socjalistów można krytykować w imię nauki, w imię ekonomii politycznej, w imię filozofii czy psychologii mas, ale w imię idei Chrystusowej – właściwie nie. O ile by on dał światu szczęście, to on najzupełniej zgodny z ideą chrześcijańską. O ile w zamiarach socjalistów jest to dążenie, to one są chrześcijańskimi. I socjalista każdy – jeśli jest przejęty istotnie pragnieniem szczęścia dla ludzkości, dla świata, jeżeli nim powoduje nie interes osobisty, ale dobro innych – to on jest chrześcijaninem w duchu, chociażby się za takiego nie miał, chociażby sam nie wiedząc, co czyni, bluźnił Bogu i Chrystusowi”.

Trzytomowa praca przygotowana przez Tomasza Sikorskiego zawiera prawie sto różnego rodzaju publikacji: artykuły publicystyczne, traktaty, rozprawy, rezolucje i teksty agitacyjne. Większość z nich to materiały dziś trudno dostępne, rozsiane w bibliotekach polskich i zagranicznych, niektóre z nich pozyskane zostały natomiast przez autora ze zbiorów prywatnych. Praca poprzedzona została obszernym wstępem liczącym prawie 100 stron, w którym autor przybliża nam postaci, których teksty postanowił nam udostępnić i środowiska polityczne, z którymi były one związane.  Zarysowuje w ten sposób szeroką panoramę myśli lewicowo-chrześcijańskiej, próbuje też wskazać na to, co łączy omawiane postaci i środowiska. Pomimo wielkiej różnorodności postaw i koncepcji, odmienności propagowanych rozwiązań wskazuje na to co stanowi differentia specifica tej formacji, na te idee, które pozwalają tak różnych myślicieli zakwalifikować do jednego nurtu.

Warto więc choćby z tych względów po nią  sięgnąć i zapoznać się z prawie zupełnie zapomnianym dziś światem ideowym, który jednak odgrywał niebagatelną rolę jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu. Być może stanowił on swoistą hybrydę, z zasady niepłodną lub też Darwinowską formę przejściową, skazaną na stopniowy zanik, a następnie obumarcie. Trudno jednoznacznie wyrokować. Nie jest to być może lektura do przysłowiowej poduszki, którą pochłoniemy błyskawicznie i „od deski do deski”. Zawiera natomiast wiele mało znanych, a czasami unikatowych materiałów, które bez wątpienia będą stanowić nieocenioną pomoc dla wszystkich osób chcących zająć się tą problematyką czy po prostu lepiej poznać dość oryginalny, a czasami nawet ekscentryczny, z dzisiejszej perspektywy, świat ideowy.

dr hab. Rafał Łętocha

Tomasz Sikorski, Ewangelia zbawienia. Polska chrześcijańska lewica (1832-1914), t. 1-3, Wydawnictwo von Boroviecky, Warszawa-Radzymin 2018.

31301480_1883060931705244_1938035208418754560_n

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie