„Pokora jest nieskończona”. Dwie powieści o życiu w miejscu na ludzką miarę

·

„Pokora jest nieskończona”. Dwie powieści o życiu w miejscu na ludzką miarę

·

1. Dobrze jest czasem czytać rzeczy trochę nieudane.

„The fight for Manod” (1979) to powieść o (prawie) nieudanej próbie zbudowania nowego miasta. Napisał ją wielki krytyk literacki i myśliciel społeczny Raymond Williams. Takim ludziom rzadko udają się powieści.

Fabuła. Wybory (to trochę political fiction) w Zjednoczonym Królestwie wygrywa rząd co nieco radykalny. Odgrzebany zostaje projekt budowy supernowoczesnego miasta-ogrodu w zapadającej się w sobie, już prawie poprzemysłowej Walii.

Dr Lane, dziś w rządzie, ściąga swoich dawnych kolegów: Waliczyków-radykałów-akademików, którzy opuścili prowincjonalną ojczyznę wiele lat temu. Zleca im zbadanie terenu. Czy projekt ma sens? Co powiedzą na niego miejscowi ludzie?

Intryga przeciska się przez dość gęste sploty relacji: od rodzinno-majątkowych napięć w gospodarstwach przez interesy miejscowych deweloperów, aż do rządu w Londynie, Brukseli i wielki kapitał:

„– Lokalne firmy, – powiedział Peter – wszystkie są pod kontrolą Agencji Rozwoju Społeczności Wiejskich. A Agencja Rozwoju Społeczności Wiejskich pod kontrolą ABARS, która zapewnia cały kapitał.

ABARS jest czym?

Angielsko-Belgijską Agencją Rozwoju Społecznego.

Przejęli wszystkie ładnie brzmiące słowa.

Taaa, są bardzo bystrzy. Ich kapitał jest podzielony sześćdziesiąt do czterdziestu pomiędzy spółkę zależną koncernu naftowego i londyński bank handlowy.

Koncern naftowy?

Tak. Początkowo chcieli kontraktów na olej opałowy. Ale teraz [w chwili pisania powieści trwa kryzys naftowy – przyp. M. P.], oczywiście, pojawiły się nowe problemy na rynku. Znają, lepiej niż ktokolwiek inny, ryzyka i ograniczenia gospodarki opartej na paliwach kopalnych. Więc, ponieważ są prawdziwymi planistami – nie w typie Lane’a, tylko ludźmi, którzy faktycznie rządzą światem – chcieli być pierwsi na rynku alternatyw. […] Ale to, czego potrzebują, dość szybko, to przynajmniej jeden działający model: nowe miasto zbudowane wedle innego modelu energetycznego”.

Dwóch głównych – skontrastowanych – bohaterów, którzy prowadzą ten dialog to Matthew Price i Peter Owen. Peter od początku nieufny, szybciej przejrzał interesy stojące za słowami.

Jego rozczarowanie powtarza echem Dr Lane z rządu, z którym Peter walczy:

„Cała polityka publiczna jest próbą odtworzenia kultury, systemu społecznego, porządku gospodarczego, które osiągnęły swoje granice wzrostu. A ja siedzę tutaj i widzę podwójną nieuchronność: imperialny porządek się kończy i wszystkie jego siły społeczne, wszystkie jego formacje polityczne będą walczyć do końca, aby go zachować – prowadząc nas z jednego kryzysu w drugi. Dwie rzeczy są nieuchronne: że poniosą porażkę i że nie spróbują niczego innego”.

Mathew brzmi w kontraście naiwnie:

„Wciąż żyjesz tym złudzeniem – powiedział Tom, wskazując palcem na Matthew – że raz wygrywasz, raz przegrasz, ale że niesie cię ten proces, ta stara, dobra angielska sieć społeczna, w której dobra wola i zmiana mają jakąś szansę się spotkać. Ciężar porządku społecznego dostaje się do krwiobiegu i sukces albo porażka reformy rozstrzyga się w twoim własnym ciele.

– To nie jest złudzenie – powiedział Matthew. – To zawsze tak się odbywało i odbywa”.

Ale uparta naiwność Matthew jest może mądrzejsza.

Peter od początku chce rozczarowania. Dlaczego? Żeby nie musieć brać odpowiedzialności. Polityczny kontrast między bohaterami-przyjaciółmi najwyraźniej odbija się w ich małżeństwach. Peter-radykał ucieka od żony w ciąży, która chce w końcu gdzieś osiąść. Wyciąga też kluczowe informacje o intrydze przy pomocy romansu z dawną towarzyszką, tłumacząc się czy chwaląc przed matką i przyjacielem: „W końcu jestem przecież mężczyzną” – powtarzając zdanie i zachowanie swojego ojca.

„– Jeden z naszych zdematerializowanych materialistów z tak wielką energią zaangażowany w walkę, że aż fizycznie nieobecny. Wyalienowany analityk alienacji.

– Nie chciałbym być Beth” (czyli żoną niezakorzenionego radykała) – mówią o Peterze-radykale Matthew i jego żona.

Matthew i jego żona starzeją się razem.

Po klęsce projektu rządowego, który zmienia się chyba w zwykłą robioną ponad głowami ludzi deweloperkę, podnoszą się i próbują – tak kończy się książka – jeszcze raz, lepiej, z planem, którego mogą chcieć ludzie mieszkający w okolicy.

W ostatnich scenach patrzą na nową dewoloperkę ze szczytów walijskiej Świętej Góry.

„Budynek przy ruchliwej drogi, z neonem »Show House«, stał na miejscu, dawnego przedszkola i placu zabaw.

»Laborare est orare. Benedicte, omnia opera«.

Praca to modlitwa. Chwalcie [Go] wszystkie [Jego] dzieła” – niemal kończy swoją książkę radykał-Williams (na swoim pogrzebie kazał odśpiewać stare chrześcijańskie, anglikańskie hymny, jak Iwaszkiewicz kładący się do grobu w mundurze od brata-górnika.)

Takie dla Was i dla siebie odgrzebałem z pyłów starocie.

2. Jaką nową polską książkę o życiu w miejscu na ludzką miarę można postawić obok „The Fight for Manod”?

„Pokorę” Szczepana Twardocha. Najmocniejsze są w niej nie, nieźle zrobione, opisy dziecięcych traum i wojenno-seksualnych przygód bohatera, Aloisa Pokory. Nie jego szamotanie się w sado-masochistycznych, niższościowo-wyższościowych związkach z Polakami i Niemkami, polskością i niemieckością. Podobnych książek robi się dzisiaj sporo.

Najmocniejsze jest – dla mnie – kilka ostatnich stron, gdy Alois wraca na Śląsk, żeni się z Emmą, ma dzieci. Fraza Twardocha jeden oddech, zapętlona nieustanna myślówa, na której zrobione są wszystkie jego książki, które czytałem, wprawdzie toczy się jak zwykle dalej na ostatnich stronach „Pokory”, ale przynajmniej deklaruje i obiecuje już coś innego.

Bohater wyrywa się za włosy z kompleksu i chce w kraju nie za małym i nie za dużym, z żoną i dziećmi godnie-pokornie pożyć.

A jeśli potrzeba: za ten kawałek godnego życia walczyć i godnie zginąć.

Mateusz Piotrowski

Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Willi Heidelbach z Pixabay.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie