Ćwierćinteligent na brzegu
To nie tylko kryterium „swojacko-plemienne”, ale zwykła hipokryzja, szczególna cecha polskiego „inteligenta”.
Napadli Czesi podstępnie i zdradziecko na ogołocony z wojsk polskich Śląsk Cieszyński. Napadli znienacka, lecz ledwie tylko dzielny wódz Latinik potrafił skoncentrować swe szczupluteńkie – bo zaledwie trzy tysiące liczące przeciwko dwudziestu czterem tysiącom czeskim – siły, już powstał zwarty mur nad Wisłą, o który rozbiły się zapędy czeskie. Prawie w najkorzystniejszej chwili, kiedy ledwie słabe kompanie polskie rozbiły całe siły czeskie przy Dębowcu, kiedy już nadchodziły posiłki, na prośbę Czechów, na polecenie z Paryża zawarto niepowetowanie szkodliwe dla nas zawieszenie broni. Gdyby nie ono, dziś już nie stałaby noga żołdaka czeskiego na ziemi śląskiej.
Utworzono w Paryżu haniebną linię demarkacyjną jako nagrodę dla Czechów za ich zdradę i barbarzyństwa. Uznano, że koalicja sprawę załatwi sprawiedliwie bez rozlewu krwi. Ufano misji koalicyjnej w Cieszynie, jako bezstronnemu i sprawiedliwemu sędziemu. Niestety, członkowie misji nie dorośli do zadania, jakie wzięli na siebie i zawiedli sromotnie.
Im dłużej obserwowaliśmy działalność tej misji, tym więcej rosła nasza niewiara wobec niej. Ugodą z 5 listopada [1918] zostawiliśmy Czechom cały powiat frydecki, w pozostałych zaś powiatach Polacy liczą 85%, Niemcy 8%, a Czesi tylko 7%. Sprawa do rozstrzygnięcia była jasną i prostą.
Tymczasem członkowie misji zamiast pracować na ziemi z ludźmi, pracowali umyślnie pod ziemią z węglem, żeby odwrócić uwagę od swego podstępnego knowania na korzyść najeźdźców czeskich. Oni poinformowali komisję dla spraw polskich i czeskich w Paryżu stronniczo i niesprawiedliwie na korzyść Czechów o stosunkach na Śląsku. Oni okazali się niegodnymi naszego zaufania, jakimśmy ich darzyli. Oni zaprzedali Czechom pod maską węgla dusze polskie, które ci chcieliby tutaj wynarodowić. Koncentracja wojsk czeskich wzdłuż linii demarkacyjnej miała na celu przesądzić natychmiast po ogłoszeniu decyzji koalicyjnej w sprawie Cieszyńskiego zabór całego kraju i uprzedzić wszelki zbrojny opór ze strony polskiej. To wszystko za wiedzą misji cieszyńskiej, która się już zawczasu – cichaczem w nocy – wynosiła z Cieszyna.
Z ziemi – z krwi i kości polskiej zrobiono w Paryżu tylko ziemię węgla koksującego. To jest praca komisji koalicyjnej w Cieszynie.
Podczas politycznego strajku górników karwińskich przybyli do Frysztatu członkowie misji podpułkownicy Coulsen i Tissi, żeby się na miejscu przekonać, czego żądają strajkujący. Tam na konferencji rad robotniczych górników zagłębia karwińskiego słyszeli jak wszyscy delegaci rad podnosili z naciskiem, że za najgłówniejszy warunek powrotu do pracy stawiają górnicy ustąpienie Czechów z zagłębia karwińskiego. Słyszeli jak podnosili górnicy jednogłośnie: dajcie nam broń i dozwólcie, a sami sobie zagłębie oczyścimy z czeskiego żołdactwa i pójdziemy do pracy. Inaczej o powrocie do pracy mowy być nie może.
Na to Coulsen w imieniu całej misji zabrał głos i uspokajał górników, żeby tylko byli cierpliwymi i poszli do pracy, gdyż misja poznała ich bóle i ich wielki patriotyzm, ta misja ich nie zawiedzie, ona bada stosunki tutejsze i mogą być pewni podania sprawiedliwej oceny i sprawiedliwego rozstrzygnięcia. Mogą być pewni, że nie zostaną pokrzywdzeni, niech tylko teraz idą do pracy, a sprawa zostanie za miesiące, a może i tygodnie już załatwiona, bo to wielka sprawa budowy Polski.
A słyszcie teraz, jak przedstawili sprawę w Paryżu! Wtedy nawoływali górników do zaprzestania strajku, sami ani myśląc o dotrzymaniu słowa. Działali oni wtedy jak agenci czescy.
Byli oni świadkami przyjęcia, jakie zgotowała wojskom polskim ludność śląska w Cieszynie. Przypadkiem jeden członek misji przejeżdżał dnia 26 stycznia przez Frysztat podczas przyjęcia wojsk polskich. Widział bramy triumfalne i pytał, co to za olbrzymie tłumy, po co one tutaj.
A samo urzędowanie misji. Wobec czeskich nadużyć i gwałtów miękcy i ustępliwi. Natomiast twardzi wobec Polaków. Szczególną protekcją otoczyli podłość ślązakowską. Przez to nie poczuwali się do zachowania taktu i urazili nas. Zamiast sędziego bezstronnego urzędowała misja stronniczo, stronniczy też i niegodny z powagą takiej misji wydała wyrok. Nie żywimy wielkiej nadziei do pomyślnego powodzenia Paderewskiego. Cóż nawet pomogłoby odwrócenie rozstrzygnięcia wobec przez koalicję rozzuchwalonych Czechów. Po grze Paderewskiego przemówi Piłsudski. Ten sam, który nie lękał się w roku 1914 pierwszy zdeptać kordonu krojącego Polskę i z małą garstką legionistów rzucić zbrojną rękawicę kolosowi caratowi – uwolni nas od podłego jarzma czeskiego plemienia gadzin. Przemówi wypróbowanym środkiem starej dyplomacji – orężem, a to najskuteczniejszy środek na rozzuchwalone gadziny czeskie. W ręce naszej armii złożona sprawa to najlepsza gwarancja.
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w piśmie „Robotnik Śląski. Organ Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej” nr 29/1919, Frysztat, 18 kwietnia 1919 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Tekst publikujemy w 105. rocznicę zbrojnej napaści Czechosłowacji na Polskę i próby zbrojnego zagarnięcia Śląska Cieszyńskiego. Zdjęcie w nagłówku tekstu przedstawia zbiorową mogiłę polskich żołnierzy i członków robotniczych ochotniczych milicji walczących z najeźdźcami. Mogiła znajduje się w Stonawie, niegdyś w ogromnej większości zamieszkiwanej przez Polaków, obecnie w Czechach. Są tam pochowani zarówno polegli w walkach, jak i osoby bestialsko zamordowane jako jeńcy w ramach zbrodni wojennej. Fot. Remigiusz Okraska.
To nie tylko kryterium „swojacko-plemienne”, ale zwykła hipokryzja, szczególna cecha polskiego „inteligenta”.
Czy ta produkcja zmieni jakoś głęboko stosunek Polaków do przeszłości? Nie sądzę.