Prof. Monika Kostera: Zarządzanie ględami
Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona i nie ten jeden leser, luzak, oszust, alkoholik powoduje upadek morale, lecz czyni to na ogół osoba na pozycji władzy, dająca zły przykład innym.
Polska socjolożka, jest profesorem tytularnym w dziedzinie nauk ekonomicznych (2004) oraz humanistycznych (2017). Pracuje jako profesor zwyczajny na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, a także jako profesor na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Södertörn w Szwecji i w Institut Mines-Telecom Business School we Francji. Była także profesorem zwyczajnym na Uniwersytecie w Durham University w Wielkiej Brytanii. Opublikowała ponad 40 książek i znaczącą ilość artykułów naukowych poświęconych tematyce socjologii organizacji i zarządzania. Jej zainteresowania badawcze dotyczą m.in. wyobraźni organizacyjnej i dezalienacji pracy. Również pisze i publikuje poezję w języku polskim, szwedzkim i angielskim. www.kostera.pl
Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona i nie ten jeden leser, luzak, oszust, alkoholik powoduje upadek morale, lecz czyni to na ogół osoba na pozycji władzy, dająca zły przykład innym.
Ironia absolutnie nic nie wnosi, nie wyzwala, nie zabezpiecza przed zniewoleniem. Za jej pomocą staramy się oddzielić od świata, któremu nie wierzymy i którego nie chcemy dopuścić zbyt blisko siebie.
Wystarczy skierować kamery do góry – reflektor na władzę! Niech skończą się rozdania pod stołem. Niech opadną zasłony, za którymi panuje pełna swoboda robienia czegokolwiek.
To jest miejsce mocy, które nie ma ceny. Można przyjść i stanąć w samym środku, a przepłynie przez nas coś większego, niż my sami, do czego słowo „własność” ma się nijak, tak jak pierdnięcie do Komety Halleya.
Żadnej liczącej się korporacji nie obchodzi już, w jakich warunkach i przez kogo wykonywana jest praca.
Technologia, którą dziś dysponujemy, mogłaby, tak jak my, wychowani w latach 60. i 70. tego oczekiwaliśmy, przynieść wszystkim wygodne życie bez konieczności harówki. Tymczasem straszy się nas, że roboty odbiorą nam pracę.
Jeśli kogoś można wykorzystać, to absolutnie trzeba. To nowy imperatyw kategoryczny.
Chińczyk podzielił los Japończyka i Koreanki. W ich miejsce wszedł zdecydowanym krokiem nowy bohater przyszłości, tak samo silny, tak samo oczywisty. Z przyszłością się bowiem nie dyskutuje, a kwestionować ją może tylko neandertalski konserwatysta, nie wart głosu w przestrzeni publicznej. Ani, oczywiście, grantu na jakiekolwiek badania mogące zakwestionować taką wizję przyszłości. Teraz jest absolutnie i bezsprzecznie jasne, że przyszłość należy do robotów. To one zabiorą nam pracę, z czym lepiej od razu pogodzić. Czyżby?
Budujemy na obrzeżach, bo tam jest przestrzeń do takich działań. Centrum od dawna się zamknęło, bywało chwilami naprawdę szczelne na treści odmienne od wąsko określonego przekazu.
Narcyzm dosłownie skapuje w dół hierarchii, od naczelnego szefa, poprzez kierownictwo średniego szczebla, na sam dół i jeszcze niżej, do prekariusza, który nigdy nie będzie miał tego wypasionego BMW ani nie będzie latał pierwszą klasą, a jednak utożsamia się z takim stylem życia i z takimi wartościami, zamiast iść z towarzyszami na barykady i żądać godnej płacy za godną pracę.
Instaluje się kolce, demontuje ławki w parkach, pokrywa przejścia betonowymi nierównościami. To tak zwana wroga architektura, nieodłączny element pejzażu neoliberalnego miasta.
Obraz, który wyłonił się z moich badań, był zatrważający: całkowicie czarno-biały, bez niuansów. Zachodnie jest dobre, nowoczesne, efektywne. Polskie jest tandetne, złe, obciachowe.
Praca jest dla ludzi ważna. Nie tylko dlatego, że daje możliwość utrzymania. Sprawia także, iż otrzymujemy tożsamość, która określa nasze miejsce w świecie, wśród innych ludzi. Brytyjska uczona Nancy Harding twierdzi, że bycie człowiekiem zawiera w sobie aspekt pracy. Pracuje się po to, żeby przeżyć, ale także po to, aby zaznaczyć swoją obecność w życiu własnym i innych.
W tych i wielu innych takich spotkaniach idei i postaw, jakie ostatnio obserwuję (i w nich uczestniczę), pojawia się jeden zasadniczy wyraźny motyw: szacunek wobec struktur i instytucji. Konserwatyści tradycyjnie pragną je ocalić, socjaliści chcą zmieniać. Jednak ostatnimi czasy pojawiła się grupa jednych i drugich, która przede wszystkim zamierza chronić je przed zniszczeniem i erozją w celu dalszej konserwacji lub organicznego dostosowania do zmienionych warunków świata.
Demokrację należałoby pogłębiać i poszerzać, by wypracować dobry system zarządzania współczesną uczelnią. Niektóre szwedzkie uczelnie tak właśnie robią, podczas gdy brytyjskie poszły w kierunku prywatyzacji, centralizacji i przekształcenia typu biznesowego.