
Na manowcach antypopulizmu
Masowy interes i emocje mają być świadectwem niekompetencji, albo – co gorsza – uprzedzeń i faszyzmu.
doktor filozofii, redaktor czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”, lewicowy aktywista z Górnego Śląska.
Masowy interes i emocje mają być świadectwem niekompetencji, albo – co gorsza – uprzedzeń i faszyzmu.
Samomarginalizacja polskiego feminizmu przez zapatrzone w zachodni model młode aktywistki i teoretyczki odbywała się w warunkach neoliberalnej transformacji gospodarczej, która miała swój wyraziście antykobiecy odcień. Demontaż socjalistycznego państwa dobrobytu skutkował nagłym i masowym przerzuceniem płacy opiekuńczej – w nieodpłatnej postaci – na barki kobiet. W tym samym czasie wiele feministek celebrowało otwierające się wraz z integracją europejską możliwości, mobilność zawodową, okazje robienia kariery. Przywilej wąskiej grupy inteligentek przysłonił więc utratę praw milionów kobiet pracujących.
Żądanie wprowadzenia klimatycznego stanu wyjątkowego, by ratować życie na Ziemi, wydostało się z kręgów aktywistycznych i zostało podchwycone przez władzę. Jednak zanim ekolodzy ogłoszą zwycięstwo, warto zastanowić się, na ile klimatyczny stan wyjątkowy stanowi zerwanie z dominującą logiką neoliberalnego kapitalizmu, a na ile jest jego problematycznym przedłużeniem czy wręcz pogłębieniem.
Liberałowie ciągle są postrzegani jako trudny, bo trudny, ale jednak partner lewicy w odsunięciu od władzy prawicowych populistów. Warto zastanowić się, na ile takie przeświadczenie wynika z tego, że lewica wierzy, iż liberalizm jest zasadniczo opcją umiarkowanie postępową, tyle że w Polsce wystąpił w skrzywionej postaci, skrajnie wolnorynkowej i konserwatywnej zarazem. A co jeśli jest dokładnie odwrotnie? Co jeśli nadwiślański liberalizm nie jest zaprzeczeniem liberalnej tradycji, lecz jej konsekwentną realizacją?
Prawicowy populizm zostanie – ostrzegał autor książki już w latach 90. – wywołany przez elitarystyczny, odgórny charakter transformacji, który blokuje kanały artykulacji sprzeciwu społecznego, uniemożliwia dialog, nie prowadzi do odrodzenia zakładowej, lokalnej czy związkowej samoorganizacji.
Rzekomo postępowa klasa średnia z lubością kupowała mieszkania na grodzonych osiedlach, podczas gdy środowisko życiowe lokatorów z komunalnego zasobu mieszkaniowego pogarszało się w wyniku zaniedbań inwestycyjnych. W niektórych miastach „patologię” postanowiono odgórnym nakazem usunąć do osiedli kontenerowych, odbierających szanse na rozwój i godność. Przestrzeń miejska, w której przybywa lawinowo miejsc o sterylnym charakterze, gdzie istnieją jasno sprecyzowane zasady dopuszczalnego zachowania, nad egzekwowaniem których czuwają monitoring i firmy ochroniarskie – sprzyja porzucaniu podmiotowości obywatelskiej na rzecz wygodnickiego konsumenta.
Kapitał nie jest zainteresowany w tej samej mierze wspieraniem odnawialnych źródeł energii nie z uwagi na ich niską konkurencyjność, ale z powodu stosunkowo niewielkich możliwości czerpania z nich zysku. Te są znacznie większe w przypadku paliw kopalnych, które angażują pracę ludzką i opierają się na grabieży dóbr naturalnych, których cena zwyżkuje wraz z niespotykalnością. Wszystko to, co stanowi o atrakcyjności OZE z perspektywy użyteczności społecznej, jest zarazem zmorą z punktu widzenia interesów kapitalistów.
Elity, które wyróżniają się dobrym wykształceniem i postępowymi wartościami, głosują na lewicę. Posiadacze wysokiego kapitału ekonomicznego identyfikują się z prawicą. Natomiast ofiary rosnących nierówności, wobec zmierzchu polityki klasowej, zwracają się ku nacjonalistycznym populistom. Tak brzmi diagnoza przedstawiona przez Thomasa Piketty’ego, najgłośniejszego obecnie ekonomistę na świecie, oparta na badaniach elektoratów w Stanach Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii w latach 1948-2017. Co jego studium może nam powiedzieć o polskiej scenie politycznej?
Obóz euroentuzjastów w krajach postkomunistycznych nie przestaje zachowywać się jak najpilniejszy uczeń w brukselskiej klasie, który posłusznie wkuwa na pamięć nawet te formułki, które bez szczególnej wiary wykłada już sam nauczyciel. Jeżeli lewica nie wybije się z tego obozu ze swoim niezależnym głosem i nie odbierze nacjonalistycznej prawicy monopolu na krytykę Unii Europejskiej, coraz trudniej będzie utrzymać poparcie dla integracji.