Psychiatryczny Matrix
Cierpienie niekoniecznie powinniśmy redukować do genów i biologii.
Walka ze współczesnym wykluczeniem społeczno-cyfrowym stawia przed nami wyzwania o skali porównywalnej z tymi, które wiązały się z procesem masowej alfabetyzacji w XX wieku.
Dlaczego zjawisko wykluczenia społeczno-cyfrowego jest tak istotne? Odpowiedź na to pytanie można częściowo uzyskać dzięki zdefiniowaniu problemu wykluczenia, a ściślej rzecz ujmując: określeniu jego zakresu. Bardzo rzadko spotykamy się dziś z pojmowaniem tego zjawiska jako jednej z form nierówności społecznych prowadzących do marginalizacji zarówno jednostek, jak i całych grup. W zakresie cyfryzacji dominuje technokratyczny paradygmat myślenia i polityki, który uwzględnia prawie wyłącznie ilościowe wskaźniki infrastrukturalne: zakupy sprzętu i kolejnych rodzajów technologii czy tworzenie aplikacji mobilnych i wdrażanie nowych procesów zarządzania w IT. W wielu liczących się kręgach politycznych i gospodarczych wykluczenie cyfrowe sprowadzane jest do jednego z działów administracji pod nazwą „informatyzacja”. Rezultatem takiego sposobu myślenia i kierowania się wyłącznie wskaźnikami technicznymi jest szkicowanie, w najlepszym razie, niepełnego obrazu sytuacji. Możne to prowadzić nawet do przekonania, że zjawisko wykluczenia nie istnieje, gdyż zasięg sieci internetowej pokrywa dziś niemal całe terytorium Polski. Z doświadczeń i obserwacji, szczególnie wyraźnych w czasie dwóch lat pandemii, wiemy jednak, że w zjawisku wykluczenia społeczno-cyfrowego, nie chodzi wyłącznie o sam dostęp do internetu.
Sprzężenie zwrotne
Kluczowych informacji na temat cyfryzacji, pozyskiwania informacji i współczesnych mediów, udzielają eksperci reprezentujący nurt ekologii mediów. Zajmują się oni badaniem relacji człowieka ze środowiskiem technologii informacyjnych. W ocenie dr hab. Magdaleny Szpunar, socjolożki kierującej Zakładem Nowych Mediów Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekologia mediów „koncentruje się na tym, jak media mogą zmieniać nasze postrzeganie, wyznawane wartości, ale także […], jak nasze interakcje z mediami ułatwiają bądź też utrudniają przetrwanie”. „Nowa technologia nic nie dodaje ani niczego nie odejmuje. Nowa technologia wszystko zmienia” – twierdzi badaczka.
Rozpatrywanie wykluczenia cyfrowego wyłącznie jako wyzwania technokratycznego może prowadzić do wzrostu rozwarstwienia społecznego. Wykluczenie ma wiele przyczyn, których nie da się dostrzec za pośrednictwem wskaźników skoncentrowanych wyłącznie na rozwoju technologii. Powody omawianego zjawiska dotyczą bowiem także ludzkiej psychiki, relacji społecznych, zasobów materialnych, edukacji, zdrowia, spraw obywatelskich, kapitałów – społecznego, ludzkiego, moralnego i kulturowego – wprost wpływających również na jakość systemu politycznego.
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wyodrębnia dwa typy wykluczenia cyfrowego. Pierwszy dotyczy dostępu do technologii informacyjno-komunikacyjnych, w tym dostępu do urządzeń, oprogramowania, łącza i stabilności usług oraz finansów niezbędnych do ich zakupu. Drugi rodzaj definiuje się ze względu na użytkowanie technologii. Uwzględnia on kompetencje, motywacje związane z korzystaniem z sieci oraz urządzeń, a także funkcje, jakim ono służy (rozrywka, informacja, wiedza, relacje, zaangażowanie obywatelskie etc.).
Bazując na sposobie myślenia promowanym przez OECD i traktując wykluczenie cyfrowe jako jeden z wymiarów społecznych nierówności, jako Fundacja Orange wraz z Fundacją Stocznia stworzyliśmy raport „Wykluczenie społeczno-cyfrowe w Polsce” (autorzy: Aleksandra Pierścińska, Jan Herbst, Anna Bartol). Został w nim naszkicowany zintegrowany model tego zjawiska.
W modelu tym potraktowano wykluczenie jako strukturalne ograniczenie szans życiowych poszczególnych osób i całych społeczności lokalnych. Jest ono wynikiem nakładania się na siebie niekorzystnych uwarunkowań społecznych i ekonomicznych oraz deficytów związanych z możliwością korzystania z usług cyfrowych. Kluczowym mechanizmem jest w tym przypadku sprzężenie zwrotne, w którym infrastrukturalne, dochodowe, kulturowe, mentalne i kompetencyjne uwarunkowania korzystania z technologii powodują i jednocześnie są kształtowane przez nierówności społeczne i ekonomiczne, w tym przez dysproporcje dochodowe, nierówności edukacyjne, różnice w dostępie do oferty i infrastruktury edukacyjnej oraz w kapitale kulturowym.
Skala wykluczenia i zjawisk towarzyszących
Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że prawie 20 proc. Polaków w ogóle nie używa internetu. Ponad połowa osób, które nigdy nie korzystały z sieci, mieszka na terenach wiejskich. W czasie pandemii 25 proc. gospodarstw domowych o najniższych dochodach nie miało dostępu do internetu w swoich domach. Najważniejszą formą wykluczenia – mówiąc językiem używanym przez OECD – jest wykluczenie motywacyjne. Okazuje się, że 66 proc. osób niekorzystających z sieci uzasadnia to brakiem potrzeby, mimo tego, że – w zależności od grupy społecznej – od 20 do 45 proc. z nich ma w domu urządzenia zapewniające dostęp do sieci. Na brak umiejętności w zakresie korzystania z internetu wskazuje 52 proc. badanych.
Polskę charakteryzuje jedna z najwyższych w Europie dysproporcji sposobów użytkowania internetu w zależności od ukończonej edukacji. Osoby gorzej wykształcone znacznie rzadziej niż w innych krajach korzystają z usług publicznych w sieci, poszukują tam wartościowych treści lub traktują ją jako źródło codziennych informacji o świecie.
Ogromne znaczenie ma także to, że wykluczenie społeczno-cyfrowe nie jest związane wyłącznie z brakiem dostępu do internetu lub świadomym niekorzystaniem z nowych technologii. Wiąże się ono także z dysfunkcyjnymi wzorcami korzystania z nich. Grupy wykluczone są narażone w pierwszej kolejności na skutki dezinformacji, cyberprzestępczości, niebezpiecznych zachowań w sieci czy uzależnień behawioralnych.
Ważnych informacji dostarcza nam doświadczenie pandemii, która jeszcze bardziej zwiększyła rozwarstwienie społeczno-cyfrowe. Osoby niekorzystające z sieci przed wybuchem pandemii Covid-19 nadal w 90 proc. twierdzą, że nie mają takiej potrzeby. Z drugiej strony, osoby mające nieograniczony dostęp do technologii i stale ich używające, uciekły wykluczonym o kilka długości. Udział niekorzystających z internetu wśród respondentów o niskim poziomie wykształcenia jest ponad 10-krotnie większy niż wśród osób, które ukończyły uczelnie wyższe. Przepaść ta jest olbrzymia również w przypadku osób mniej i bardziej zamożnych, a różnica między najmłodszymi i osobami po 70. roku życia jest aż 20-krotna.
Darwinizm społeczny czasu pandemii
W społeczeństwie zauważyć można także niepokojące cechy „indywidualistyczno-darwinistyczne”. Problem ten jest przez nas traktowany raczej opisowo niż związany z faktycznymi kosztami społecznymi. Jest on dostrzegany, ale jednocześnie jest na tyle przezroczysty, że ignorujemy wagę jego istnienia. Utrwalony został stereotyp, że wykluczenie cyfrowe związane jest z wiekiem oraz że jest to zjawisko dość naturalne. Uważa tak aż 59 proc. internautów, mimo że wielu wykluczonych to ich bliscy. Wiemy jednak, że obraz sytuacji jest znacznie bardziej złożony. Mentalne bariery leżące u podstaw wykluczenia cyfrowego stanowią obecnie jego główną przyczynę, choć w społecznej świadomości nie są częścią tego problemu. Zaryzykowałbym tezę, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest panująca od wielu lat orientacja technokratyczna, która nie uwzględnia procesów społecznych i psychologicznych. Jednak najbardziej niepokojące jest to, że 40 proc. internautów uważa za przyczynę wykluczenia brak chęci niekorzystających z sieci, nie zaś uwarunkowania systemowe czy bariery poznawcze. Spora grupa Polaków przypisuje zatem „winę/odpowiedzialność” za wykluczenie samym wykluczonym.
Ten indywidualistyczny ton brzmi dość znajomo, kiedy uwzględnimy badania 30-lecia Krystyny Skarżyńskiej („My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle”, 2019). Zdiagnozowano w nich mniejszościowy, ale bardzo wyraźny i łatwo rozprzestrzeniający się społeczny zestaw zachowań opisanych przez autorkę jako „społeczny darwinizm”. Jest to zestaw przekonań, na które składa się antagonistyczna wizja świata, brak wiary w istnienie dobra wspólnego i traktowanie życia społecznego jako gry o sumie zerowej, w której wygrywa się tylko wtedy, gdy wykorzystuje się słabe strony innych osób. Nie trzeba dodawać, że integralną częścią tego zbioru jest głęboka nieufność wobec otoczenia oraz instytucji, akceptacja instrumentalizowania otaczających nas osób, a także akceptacja dla „siłowych” i agresywnych zachowań.
W obliczu pandemii opisane wyżej rysy nabierają znacznie groźniejszego charakteru. Pandemia jest bowiem niczym innym jak doświadczeniem społecznej traumy, dobrze opisanej przez badaczy (np. prof. Piotra Sztompkę czy prof. Piotra Długosza) na przykładzie transformacji ustrojowej w Polsce i innych krajach. Społeczne doświadczenie traumy jest całym tsunami kryzysów – zdrowotnych, finansowych, społecznych, psychicznych i wielu innych. Jego konsekwencją jest pogłębianie syndromu nieufności, wzrost agresji i konfliktów społecznych, stanu bierności i wycofania się do własnej prywatności lub podatności na skrajne ideologie proponujące uproszczone wizje świata. Co można zatem robić?
Kompetencje
Przyjęcie paradygmatu społecznego wobec procesów cyfryzacji skutkować powinno zaakceptowaniem tego, że głównym wyzwaniem jest mentalny wymiar wykluczenia, a chcąc być bardziej precyzyjnym – kompetencje, na które składają się postawy (a wśród nich motywacje i systemy wartości), wiedza i umiejętności. Dla zarysowania pełniejszego obrazu kompetencje te nazwę cyfrowymi, informacyjnymi i medialnymi. Traktowane powinny być one jako priorytetowe rozwiązania dla systemowych polityk publicznych państwa i samorządu, dotyczące wszystkich grup społecznych. W zakres tych działań, powinny wchodzić między innymi takie dziedziny wiedzy jak: język mediów, selekcja i korzystanie z informacji oraz umiejętność ustalania ich wiarygodności, tworzenie treści, aspekty prawne i etyczne, bezpieczeństwo w komunikacji, ekonomiczne aspekty funkcjonowania mediów, umiejętności techniczne (np. przechowywanie danych, utrwalanie materiałów, programowanie), rodzaje mediów cyfrowych, organizacja wydarzeń w sieci. Powinny one zawierać także wiedzę o zaangażowaniu obywatelskim z wykorzystaniem narzędzi cyfrowych, relacjach społecznych w internecie oraz spójności zachowań online i offline, a także o najczęstszych zniekształceniach poznawczych i możliwościach radzenia sobie z nimi. Fundamentem tych działań jest nauka krytycznego i refleksyjnego myślenia, które za Johnem Deweyem nazwać można w następujący sposób: „czynnym, wytrwałym i uważnym rozważaniem jakiegoś mniemania lub przypuszczalnej formy wiedzy – w świetle podstaw, na której się wspiera, oraz wniosków do których doprowadza […], rozważać pro i contra, zastanawiać się nad daną kwestią, to znaczy szukać dalszych dowodów, nowych danych, które by pozwoliły rozwinąć nasuwającą się myśl, potwierdzić ją lub wykazać jej bezsensowność i niewłaściwość […] Istotą krytycznego myślenia jest odroczenie sądu; a istotą tego odroczenia jest dociekanie w celu określenia natury problemu przed przystąpieniem do prób jego rozwiązania”.
Inspiracje pedagogiczne
Inspiracja płynie z nauk i praktyk pedagogicznych, szczególnie pedagogiki społecznej. Bada ona warunki środowiskowe, „w jakich przebiegają procesy opiekuńczo-wychowawcze człowieka. Od jego urodzenia do końca życia. W badaniach tych uwzględnia się zwłaszcza warunki społeczne, kulturowe, przyrodnicze i biopsychiczne oraz warunki związane z rozwojem współczesnej cywilizacji”.
Szczególna rola przypisana zostaje tu nie tylko szkole, ale także innym instytucjom, takim jak świetlice środowiskowe, kluby seniora, Domy Pomocy Społecznej, organizacje pozarządowe, biblioteki, muzea, pracownie psychologiczno-pedagogiczne, urzędy pracy, interdyscyplinarne zespoły działające w samorządach i wiele innych. Każda z nich stanowić powinna element systemu składającego się na wzmacnianie potrzeb kształcenia ustawicznego (odbywającego się przez całe życie). Nie jest niczym nowym stwierdzenie, że postęp technologiczny powoduje niespotykane dotąd tempo zmian społecznych i stwarza potrzeby nabywania nowych umiejętności. Oczywiste powinno być ich zdobywanie w sposób znacznie bardziej solidarny i wspólnotowy, a nie zindywidualizowany i sprywatyzowany, którego istotę oddaje powiedzenie „radź sobie sam”. Henry Jenkins, ekspert nowych mediów, przyznaje, że „Prawie wszystkie nowe kompetencje wymagają umiejętności społecznych, które są rozwijane poprzez współpracę i networking”.
Warunkiem koniecznym wprowadzenia tego rodzaju systemowych rozwiązań jest odpowiedzialne zastosowane dialogu. Rozwiązań w tym zakresie szukać można u Paulo Freire, brazylijskiego pedagoga zajmującego się walką z masowym analfabetyzmem milionów dorosłych w XX wieku. Rozróżniał on dwa podejścia. Jedno związane było z nakazywaniem adaptowania się do aktualnych wymogów, technologii i zmian, bez względu na cenę społeczną płaconą za to. Uzupełnieniem tego podejścia był model edukacji bankowej czy też depozytowej, a więc traktowanie uczących się jako biernych odbiorców, u których deponuje się wiedzę i idee płynące wprost z systemu reprezentowanego przez edukatorów. W tym przypadku stosuje się jeden schemat, do którego wszyscy muszą się bezwzględnie dopasować. Podejście to utożsamiane było przez niego jednoznacznie z dehumanizacją i kończyło się wielką skalą wykluczenia oraz traum.
Badacz przeciwstawiał mu metodę integracyjną, której naturalną składową powinien być autentyczny dialog skoncentrowany na poznaniu potrzeb i kontekstu życia grup społecznych i osób uczących się, do których wspierania powołany jest system. Stosowane w nim rozwiązania powinny być „szyte na miarę”. Jego istotą powinna być ochrona godności, tworzenie warunków do wzrostu świadomości i rozwoju dla każdego. Celem wszelkich wysiłków polityk publicznych powinna być nie technicyzacja, a humanizacja warunków życia społecznego.
Przeciwko efektowi św. Mateusza
Kolejnym krokiem do przyjęcia dwóch poprzednich założeń powinien być wybór sposobu realizacji poszczególnych polityk i inicjatyw nastawionych na budowanie kompetencji społecznych i cyfrowych. Istnieje wiele możliwych wariantów. To, co powinno je łączyć, to zrozumienie faktycznych potrzeb i sposobu docierania dopasowanego do lokalnego kontekstu, które są dziś powszechnie ignorowane przez większość decydentów oraz wielkie instytucje koncentrujące się na własnych celach. Wielu z nas ma poczucie, że programy pomocowe, społeczne i edukacyjne – publiczne i prywatne – odmieniające „społeczną inkluzję” przez wszystkie przypadki, w praktyce wcale nie pełnią takiej funkcji. Zjawisko to nazywane jest przez socjologów efektem św. Mateusza. W skrócie rzecz ujmując, wsparcie trafia często do tych osób i miejsc, które posiadają pewne przewagi konkurencyjne i zasoby umożliwiające uzyskanie nowych korzyści, a niekoniecznie tam, gdzie faktycznie jest potrzebne. Przykładem wykorzystania prezentowanego tu modelu jest podejście zastosowane przez zespół Fundacji Orange, prowadzącej ogólnopolskie programy edukacji formalnej i pozaformalnej w zakresie kompetencji cyfrowych i informacyjnych oraz wspierania lokalnych liderek i liderów. Mając na uwadze brak idealnych rozwiązań i potrzebę stałego ulepszania metod dotarcia, przygotowaliśmy analizę z wykorzystaniem tzw. Indeksu Wykluczenia Lokalnego. Uwzględnia ono różne wymiary wykluczenia – społeczny (ubóstwa, bezrobocia, niskiego kapitału ludzkiego), ekonomiczny (różnice w kondycji lokalnej gospodarki, aktywności przedsiębiorstw), infrastrukturalny (dostęp do infrastruktury telekomunikacyjnej i możliwościach z tym związanych), edukacyjny (różnice w wykształceniu rodziców dzieci w wieku szkolnym, wyniki edukacyjne szkół). Z badania wynika, że około 20 proc. polskich gmin spełnia kryteria wykluczenia społeczno-cyfrowego. Wiedzieliśmy też, że szkoły pochodzące z tych terenów są niedoreprezentowane wśród tysięcy innych szkół korzystających z oferty programowej. Dodatkowym aspektem niezbędnym do uwzględnienia były także małe miejscowości i tereny wiejskie. Aby rozpocząć działanie w nowych szkołach, przygotowaliśmy system oceniania wniosków, który przyznawał 10 proc. punktów za lokalizację. Ponadto specjalne centrum informacyjne dzwoniło w pierwszej kolejności do wszystkich szkół z tych terenów, zachęcając do wzięcia udziału w rekrutacji. Każda szkoła w Polsce otrzymała od nas korespondencję, która różniła się jednak akcentami związanymi ze specyfiką danego miejsca. Zintensyfikowaliśmy też komunikację internetową kierowaną do szkół we wspomnianych gminach. W konsekwencji zastosowanych działań, w obecnym roku szkolnym ponad 20 proc. szkół pochodzi bezpośrednio z terenów zagrożonych wykluczeniem cyfrowym w najwyższym stopniu. 80 proc. uczestniczących pochodzi z miejscowości do 40 tysięcy mieszkańców oraz terenów wiejskich. Obecni jesteśmy w 100 nowych gminach, w których nasze programy wcześniej nie funkcjonowały. Podjęliśmy też współpracę pilotażową z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci i prowadzonymi przez nie świetlicami środowiskowymi.
Brak woli politycznej
Powyższe działania – z pewnością wymagające dalszego rozwoju – zaprezentowałem w intencji zobrazowania potrzeby przełamania powszechnych schematów myślenia związanych z ograniczającymi przekonaniami instytucji, firm i organizacji lub wynikającymi z innych celów niż deklarowana przez nie walka z nierównościami. Poszukiwanie nowych form dotarcia, opartych na lepszym i głębszym rozumieniu potrzeb społeczności lokalnych wydaje się niezbędne do zasypywania nierówności społecznych wynikających z wykluczenia społeczno-cyfrowego. Także spustoszenie, jakie niesie ze sobą rosnąca skala dezinformacji politycznej i ekonomicznej, przestępczości w sieci, przemocowej radykalizacji, ale także masowych zaburzeń psychicznych, alienacji i polaryzacji społecznej – są kokpitem pełnym czerwonych lampek bijących na alarm i wzywających do całościowego zajęcia się tymi wyzwaniami. Tak jak w przypadku alfabetyzacji w XX wieku, tak samo dzisiaj, wobec alfabetyzacji cyfrowej, informacyjnej i medialnej kluczem jest posiadanie politycznej woli i elementarnego konsensusu społecznego. Wagę edukacji w zakresie kompetencji medialnych i informacyjnych odzwierciedla cytat prof. Lena Mastermana: „[…] to bardzo poważne i znaczące zadanie. Jej celem jest upełnomocnienie [upodmiotowienie – przyp. aut.] większości obywateli oraz wzmocnienie demokratycznych struktur w społeczeństwie”. W obecnych warunkach kryzysu zaufania, obserwując działania rządzących, w tym politykę resortu edukacji i kilku innych ośrodków odpowiedzialnych za sprawy społeczne, zaryzykowałbym twierdzenie, że woli takiej – być może świadomie – po prostu nie ma.
dr Konrad Ciesiołkiewicz
W tekście wykorzystano następujące źródła:
M. Szpunar, Nowa Ekologia Mediów, „Studia Humanistyczne AGH” 2014, vol. 13 (1), s. 135.
K. Skarżyńska, My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle, Scholar, Warszawa 2019, s. 117.
Z. Wiatrowska, Pedagogika społeczna a inne obszary wiedzy naukowej, [w:] red. E. Marynowicz-Hetka, Pedagogika społeczna, t. 2, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 189-190, za: M. Cichosz, Pedagogika społeczna. Zarys problematyki. Impuls, Kraków 2020, s. 11-12.
H. Mizerek, Refleksja krytyczna w edukacji i pedagogice. Misja (nie)wykonalna?, Impuls, Kraków 2021, s. 24-25.
P. Freire, Pedagogy of the Opressed, Penguin Books, 2017, s. 49-70.
A. Ogonowska, Współczesna edukacja medialna: teoria i rzeczywistość, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego, Kraków 2013, s. 26.
Cierpienie niekoniecznie powinniśmy redukować do genów i biologii.
Film jest wart tysiąc razy więcej niż debata dla dwudziestu przekonanych osób.