Do takiej filozofii odwołuje się Michnik. Przywołuje historię, w której Jacek Kuroń (wówczas minister) pojechał na spotkanie z księżmi zajmującymi się światem pracy i wrócił rozczarowany. „Próbował tym duszpasterzom zaproponować język wspólnej troski. Jedyne zaś, co oni mieli mu do powiedzenia, to »Rząd ma dać!«. A jeśli nie da, to jest zdrajca, złodziej i łajdak. Otóż filozofia transformacji polegała na tym, żeby dać ludziom nie rybę, lecz wędkę”. Czym jest owa wędka? Czy jest to po prostu praca? Jeśli tak, to w Polsce po 1989 r. realizowano coś zgoła odwrotnego niż filozofię wędki – pracy było coraz mniej, wskaźniki bezrobocia dochodziły nawet do 20%! Jeśli dawanie ludziom wędki miało być wypychaniem ich z systemu świadczeń socjalnych na rynek pracy, to takie tendencje można zaobserwować we współczesnej Polsce – świadczenia są coraz bardziej selektywne, a tym samym krąg ich odbiorców się zawęża. Tyle że samo odbieranie ryby trudno utożsamić z faktycznym dawaniem wędki.