Archiwum kategorii: Z Polski rodem

Na łamach rubryki „Z Polski rodem” przybliżamy dorobek polskich społeczników i myślicieli. Obszerne, lecz napisane przystępnym językiem teksty biograficzne, popularyzujące poszczególne postaci w kontekście ich unikalnego wkładu w dziedzictwo narodowe, np. myśl społeczno-polityczną.

Korczak, jakiego znać nie chcemy

Poglądy Korczaka – i te na wychowanie, i te dotyczące życia społecznego w ogóle – są wciąż na tyle rewolucyjne, na tyle sprzeczne z powszechnie panującymi poglądami i przesądami wychowawczymi, z rodzinną i instytucjonalną praktyką wychowawczą, że nie chcemy się z nimi konfrontować, nie chcemy ich znać. Wpasowanie jednego z najciekawszych myślicieli i praktyków społecznych w odwieczny frazes o miłości aż po śmierć pozwala pozbyć się problemu z jego koncepcją i doświadczeniem.

Zapomniany demokrata

Czymś niezwykłym – w obliczu poczucia niższości wobec Zachodu, towarzyszącego większości dzisiejszych komentatorów i publicystów – może wydać się przekonanie Podoleckiego, iż Polska ma prawo podążać własną drogą.

Kamil Piskała

Socjalista niepokorny (rzecz o Adamie Próchniku)

Trzeba raz wreszcie wyrzec się naiwnej wiary w cudowne skutki uderzenia szabli czy stuknięcia buta. Że się go przerażają ludzie małego ducha, że się korzą przed nim ludzie słabego charakteru, nie znaczy to bynajmniej, aby to samo uczynić miały spory narodowościowe, aby się ulęknąć miał kryzys gospodarczy. Zagadnień tych nie można przerazić, trzeba je rozwiązać.

Lisków – wzorowa wieś ks. Wacława Blizińskiego

Spośród licznych polskich kapłanów, którzy poświęcili się pracy na rzecz rozwoju lokalnej społeczności, żaden chyba do dziś nie cieszy się tak powszechnym uznaniem jak ks. Wacław Bliziński z Liskowa. Lisków dzięki inicjatywom ks. Blizińskiego, a przede wszystkim umiejętnemu stymulowaniu przez niego lokalnej społeczności, zyskał miano wsi wzorowej.

My z Niego wszyscy

„Wszystkie nadzieje tegoczesnych socjalistów skupiają się w idei stworzenia nowej syntezy” – napisał Mickiewicz. Próbą stworzenia takowej był jego system, łączący idee sprawiedliwości, wolności, patriotyzmu, religii. Idee, których krwawe zmagania znaczyły kolejne 150 lat. Żałować może więc warto, że synteza ta nie zyskała uznania potomnych, że jej składniki rozeszły się w różne strony. Nie umniejsza to jednak wielkości Mistrza. To po prostu Mickiewicz: patriota – ale internacjonalista; chrześcijanin – ale antyklerykał; socjalista – ale wolnościowiec. My z Niego wszyscy.

Płomienie. Rzecz o Stanisławie Brzozowskim

W konsekwencji „proletariacki nacjonalizm” Brzozowskiego okazywał się nacjonalizmem szczególnym, bo wrogim narodowej tradycji. Narodu nie tworzy ciągłość kultury, lecz jednolitość działania. Pisał Brzozowski: „Tradycja polska! Snuje się ją dziś z niedołęstwa, głupoty, obojętności, z niewiedzy o najlepszych, najdzielniejszych i za jej pomocą usprawiedliwia się dzisiaj najohydniejszą szalbierkę, uprawianą przeciwko godności i przyszłości narodu. Tradycja prawdziwa, tradycja żywa walki i pracy pogrzebana jest przez przemoc obcych, przez służalstwo swoich, ich obłudę i tchórzostwo”. Jak również: „Jeżeli jest coś, czego nienawidzę całą siłą duszy mojej, to ciebie, polska ospałości, polski optymizmie niedołęgów, leniów, tchórzy. Saski trąd, saskie parchy nie przestają nas pożerać”. I wreszcie: „Nie na to mamy się oglądać, co istnieje, co istniało: lecz tworzyć rzeczy niebywałe: wolną niepodległą Polskę, kraj bohaterskiej tragicznej pracy /…/, musimy uczynić przynależność do naszego narodu przywilejem i godnością”.

Pługiem i piórem

Gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka, Stolarski na ochotnika poszedł na front i brał udział w walkach. W odezwie na łamach „Wyzwolenia” pisał: „W chwili ciężkiej dla Ojczyzny, /…/ kiedy nawała hordy wschodniej zagraża /…/ wołam głosem, który płynie z nakazu samej Ojczyzny. /…/ dziś Polska potrzebuje krwi i poświęcenia, i tego nie wolno nam Jej odmówić. Hańba temu, który by dziś uchylał się pójść do wojska. /…/ Dlaczego? /…/ Nasz dorobek, nasze tradycje, mogą być zagwarantowane tylko w Wolnej i Praworządnej Polsce. /…/ Bolszewicy nie uszanują /…/ tego wszystkiego, co jest najświętszym dla Polaka. /…/ A więc dla dobra naszego, naszych dzieci i dalszych pokoleń, do obrony Państwa Polskiego stańmy, bracie, ramię przy ramieniu. Znam ja zło, które niejednemu dało się we znaki /…/ To zło niewątpliwie naprawione zostanie, ale naprawimy to wtenczas, kiedy będziemy my, a nie horda moskiewska, gospodarzami w naszej Polsce. Niech nikogo nie przeraża to, że w Sejmie obecnym prawica konserwatywna ma większość. Lud do władzy dojdzie i Polska będzie ludową, ale najpierw niech ona będzie. Na porachunki z prawicą konserwatywną my mamy czas /…/. Chwila obecna, to nie jest chwila roku 1863-go, kiedy chłop polski uciekał, w swej większości, do lasu przed walką o Wolność Polski. Dziś my jesteśmy panami i gospodarzami w naszym domu, a właściwie w niedługim czasie, mam nadzieję, będziemy. I nie szlachta, ani »wielmożni« będą nami rządzili, ale lud”.

Etyka i rewolucja

Dla myśliciela jest jedna rzecz gorsza od bycia zapomnianym. To instrumentalne wykorzystanie jego idei dla zdobycia władzy, ich zbrukanie, a potem porzucenie. Jedno i drugie stało się udziałem Edwarda Abramowskiego. Jego imię wypisała na swych sztandarach w latach 70. i 80. „lewica laicka” spod znaku KOR, by po Okrągłym Stole ów sztandar zwinąć i wyrzucić jak podartą szmatę. Dziś przypomina się o Abramowskim jedynie na potrzeby faryzejskiego moralizatorstwa, z zasady odmawiającego przeciwnikowi podstawowych kwalifikacji etycznych. A był czas, gdy Abramowski wywierał na współczesnych wpływ przemożny – jako filozof, psycholog, socjolog, teoretyk kultury, jako działacz polityczny, oświatowy i spółdzielczy. Postrzegany był jako mędrzec i wzór do naśladowania. Przed II wojną Maria Dąbrowska napisała o nim: „Nie dzieje się w Polsce nic naprawdę wielkiego, mądrego i dobrego, co by nie było przeniknięte świadomie lub podświadomie ideami Abramowskiego”. Ponad pół wieku później przez Wojciecha Giełżyńskiego został z kolei obwołany zwiastunem „Solidarności”.

Ostatni mesjanista?

Braun poszukuje trzeciej drogi pomiędzy skompromitowanymi i przeżywającymi się systemami. Nie ma być to jednak typowa le juste milieu między socjalizmem i kapitalizmem, lecz wyższa synteza, powstała na skutek ich progresywnego rozwoju. W ustroju tym, nazywanym gospodarką dynamiczną lub ustrojem potęgi pracy, ideałem czy celem nie ma być nasycenie luksusem, bogactwo dla bogactwa, praca dla pracy, ale rozwój duchowy. Konstruując ten model, odwołuje się oczywiście do myśli Hoene Wrońskiego, ale i do filozofii pracy Brzozowskiego, idei „misterium sztuki-pracy” Norwida oraz do katolickiej nauki społecznej. Głównym hasłem dynamizmu gospodarczego nie jest zysk maksymalny, lecz optymalny, co oznacza, iż rozwój produkcji musi uwzględniać różnorakie potrzeby człowieka (kulturalne, duchowe, konieczność wypoczynku, pożądanie wolności itp.), być zharmonizowany z innymi ludzkimi celami.

O Polskę Ludową

Te dwie wartości – ojczyzna wolna i sprawiedliwa – nigdy nie były u Thugutta przeciwstawiane. W 1929 r. pisał: „Zdarzało mi się parokrotnie oddać tej wielkiej zbiorowości, którą nazywam ojczyzną, to wszystko, co dać mogłem, tj. samego siebie. Nie umiałbym jednak, wyznaję to szczerze, poza wyjątkowymi chwilami najwyższego niebezpieczeństwa dla kraju, stawiać wyżej obowiązku patriotyzmu ponad obowiązek walki o sprawiedliwość społeczną, nie rozumiem nawet, po co mamy te dwa pojęcia przeciwstawiać sobie”. Wbrew dorabianej mu gębie „bolszewika”, deklarował na progu niepodległości: „Za dużo dziś w Polsce jest ludzi, którzy mówią: wszystko oddam Ojczyźnie, z wyjątkiem życia i mienia. I za dużo w ciągu kilku lat widzieliśmy takich patriotów, co Ojczyznę mieli ciągle na ustach, ale nie dali jej nic. Polska powstała z grobu, ale powstała jak Łazarz biedna, ociekająca krwią, spustoszona. I jeżeli nie uczynimy najwyższego wysiłku, by ją utrzymać przy życiu, by ją ogrzać ciepłem serc naszych, zejdzie do grobu z powrotem. Więc żadnych granic ofiarom, żadnego kresu wysiłkom”.