Po Coca-Cola błogo, różowo
Ostatnio regularnie czytam felietony Stefana Kisielewskiego.
(ur. 1977) – dziennikarz i publicysta, ekspert Narodowego Centrum Kultury w Zespole ds. Polityki Lokalnej, felietonista „Gazety Polskiej Codziennie”, felietonista radiowy Polskiego Radia 24. Pisze lub pisał m.in. do „Znaku”, „Ha!artu”, „Frondy Lux”, portalu internetowego TV Republika, „W Sieci”, „Nowej Konfederacji”, „Rzeczpospolitej”, „Pressji”, „Kontaktu”.
Autorką fotografii Krzysztofa jest Katarzyna Derda.
Ostatnio regularnie czytam felietony Stefana Kisielewskiego.
Prawica i liberałowie troszczą się o to, by wybić Polakom z głów resztkę lewicowych „przesądów”.
W sporach ideowych zapominamy często o jednym z głównych dylematów: więcej wolności czy bezpieczeństwa?
Czy katolicyzm w Polsce służy tylko uprzywilejowanym?
Przyjętą manierą opisywania w mediach strajków jest dezaprobata i zdawkowość.
Jak kraj długi i szeroki rozbrzmiewa wołanie: „Polska, biało-czerwoni!”.
Jesteśmy po wielkiej patriotyczno-wypoczynkowej majówce.
Od czasów pani Dulskiej wiadomo, że największa liczba strasznych mieszczan na metr kwadratowy strasznego mieszkania przypada w Krakowie.
Przejrzałem zawartość portali internetowych, których nazwy przez litość zmilczę. Wciąż jestem w szoku.
Nie wiem, czy to charakter narodowy, czy dziejowe perypetie, ale trudno zaprzeczyć rodzimej bylejakości.
Kilka dni po dyskusji nad „Strachem” Grossa wpadła mi w ręce skromna książka o człowieku, z którym ludzka pamięć dotycząca II wojny światowej obeszła się szczególnie niewdzięcznie.
Jan Tomasz Gross już zwyciężył. Bynajmniej nie dlatego, że swoją książką propaguje obraz polskiego antysemityzmu.
Boże Narodzenie pozwala zrozumieć, jak bardzo ekonomia podporządkowała sferę publiczną.
Od Lecha Wałęsy nikt nie wymaga intelektualnych fajerwerków. Szkoda, że nie ma też co liczyć na jego przyzwoitość.
Rodzimy antykomunizm, mimo postulatów polityki historycznej, także jest formą dziejowej amnezji.