Praca, harówka, wyzysk
Spędzamy w pracy co najmniej osiem godzin dziennie. Przez kilkadziesiąt lat. Niewiele jest spraw mających tak duży i długi wpływ na nasze życie. Ale czy towarzyszy temu równie wiele namysłu?
Spędzamy w pracy co najmniej osiem godzin dziennie. Przez kilkadziesiąt lat. Niewiele jest spraw mających tak duży i długi wpływ na nasze życie. Ale czy towarzyszy temu równie wiele namysłu?
Na 39. badanych krajów Polska zajmuje 30. pozycję w zestawieniu pod nazwą „świat dziecka” (bezpośrednie doświadczenia dzieci: pożywienie, zużycie powietrza, wody, ekspozycji na hałas, etc.), 31. w kategorii „świat wokół dziecka” (tereny zielone, szkoła, mieszkania, ruch uliczny, zagrożenia środowiskowe), w zakresie zanieczyszczenia powietrza czwarte miejsca od końca, a w kwestii ekspozycji na pestycydy – przedostatnie.
Oddajemy w wasze ręce sporą i rzadko spotykaną w jednym miejscu dawkę wiedzy na temat tego, jak żyją w Polsce dzieci i młodzież – i jak mogliby żyć lepiej.
Dzisiaj ekologia jest modna. I pilna. Mamy bowiem katastrofę klimatyczną. Już coraz trudniej udawać, że nic się nie dzieje, że to błahostka, że „nie panikujmy”. Rośnie średnia globalna temperatura, co chwilę są „upały stulecia”, towarzyszą temu susze, kataklizmy i deszcze nie nawadniające, lecz ulewne, podtapiające i dewastujące dorobek lat i pokoleń. Już nie da się chować głowy w piasek.
Media bez klasy · Medialne oblicza biedy · Chamofobia na ekranie. Mieszkańcy wsi jako ofiary swojego stylu życia · Kogo zabolało disco polo · Od underclass do Homo sovieticusa: Czynnik ludzki hamulcem modernizacji · Kibicowski „proletariat” w starciu z systemem · Jak programy typu talent show uczą nas akceptacji (wy)zysku · Jak nam wkładano neoliberalizm do głów · Okupas: bez dachu nad głową w krzywym zwierciadle mediów · Media, lewica i brak dialogu · Godność wrzucona do niszczarki · Dziennikarska szara rzeczywistość · Z Polski rodem: Królestwo Boże na ziemi. Idee społeczno-polityczne mariawityzmu · Umysł karmiący. O poezji Kacpra Bartczaka · Wiersze
Wykorzystuje się półprawdy czy część historii, przekłamuje fakty lub nimi manipuluje, a potem w mediach mówi o ogromnym problemie z okupas. Oczywiście istnieją strony fact-checkingowe, które wyjaśniają drugie dno tych zazwyczaj skomplikowanych historii, ale sprawdzają je tylko ci, którzy chcą dotrzeć do prawdy lub nie wierzą w prostą bajeczkę o dzikich hordach zajmujących mieszkania.
Prawo do szacunku i zainteresowania otrzymują przede wszystkim osoby, które osiągnęły tak zwany sukces, czyli mają odpowiednio wysoki poziom konsumpcji, a jednocześnie konsumują umiejętnie i widowiskowo. Brak dostępu do konsumpcji oraz wiedzy, jak i do czego jej używać, oznacza marginalizację. W mediach biedni automatycznie trafiają na ten margines.
W III RP mieliśmy do czynienia z procesem kształtowania nowego języka i myślenia. Mówiono, że pewne słowa są dotkliwe dla innych. Że naruszają wrażliwość grup i jednostek. Że „na Zachodzie” tak nie myśli i nie mówi już prawie nikt, bo nie wypada. Że przeprośmy za takie nawyki i pozbądźmy się ich, a dołączymy do grona nowoczesnych.
Często przejeżdżam obok ruin fabryki, w której poznali się moi rodzice. Stoją jeszcze resztki kilku hal i innych budynków, coraz bardziej ginąc w gąszczu roślinności; reszta już zburzona, zapadnięta, rozszabrowana przez potrzebujących każdego grosika. Ta fabryka przetrwała dwie wojny światowe i rozmaite zawirowania dziejowe. Nie przetrwała inwazji liberalizmu po roku 1989.
Niewiele jest tematów, które stanowią aż taki samograj, jeśli chodzi o przekonywanie odbiorców, iż dana kwestia jest ważna. Wielokrotnie w ciągu ponad 20 lat tworzenia pisma sięgaliśmy po tematykę nieoczywistą, niełatwą i przynajmniej w pierwszym odruchu wywołującą pytanie, po co ktoś miałby o tym czytać. Czasami podnosiliśmy jakiś temat jako pierwsi w Polsce, nierzadko jako jedni z nielicznych. Nie zawsze łatwe było przekonanie odbiorców, szczególnie zanim nastały obecne mody, że istotne są na przykład tematyka ekologiczna, kondycja transportu zbiorowego czy promowanie ekonomii innej niż balcerowiczowska. Co innego zdrowie i jego ochrona.
Dopóki moje zdrowie na to pozwoli, będę walczyć do samego końca. O sprawiedliwość dla wszystkich, którzy są w naszym stowarzyszeniu, ale też dla tych, którzy kiedyś będą chcieli w tę franczyzę wejść. Dlatego bardzo bym chciała, żeby powstała i została przyjęta ustawa o franczyzie. To będzie scheda po mnie. To wymaga determinacji, ale nie mam nic do stracenia.
Uświadomienie sobie istnienia pułapki średniego dochodu oznacza, że aby myśleć o rozwoju i modernizacji, polska gospodarka potrzebuje przestawienia na osiąganie przewag konkurencyjnych w oparciu o inny mechanizm. Źródłem nowej przewagi mają być innowacje. Aby tak się stało, wymagane jest jednak dokonanie szeregu interwencji, a przede wszystkim sporej rewolucji mentalnej. Musimy w Polsce więcej zarabiać.
Miało być tak pięknie. Więcej. Lepiej. Szybciej. Taniej. Zamożniej. Wygodniej. PKB wyłącznie w górę. Rozwój – cokolwiek to oznacza – też. Zawsze do przodu. Nigdy wstecz. Bez skutków ubocznych. Jak w cudownym perpetuum mobile.
Biedrzycki podkreśla wielokrotnie, że formalny eksperyment jest dla poety obowiązkiem: należy dążyć do wykorzystania całego potencjału wierszowej formy, użyć wszystkich narzędzi i wyciągnąć z nich tyle, ile się da. Nietrudno dostrzec szersze społecznokulturowe konsekwencje takiego postawienia sprawy: poezja stanowiłaby coś w rodzaju bezpiecznika (a może sił specjalnych? Albo ratownika?) zbiorowej wyobraźni.
Andrzej Grabowski nie wstydzi się reklamy garnków
Andrzej Grabowski jest dumny z tego co robi
Andrzej Grabowski lubi bawić publiczność
Andrzej Grabowski będzie jurorem w tańcu z gwiazdami
W kraju biednym albo z szacunkiem dla chleba takie rzeczy nie miałyby miejsca. W kraju mądrym i dobrze zorganizowanym prawo nie pozwalałoby na takie rzeczy. Tak jak masz obowiązek skosić łąkę, żeby pobrać dotację z Unii do ziemi, tak powinieneś zebrać owoce i zawieźć na skup. Tysiące ton soków, konfitur i przetworów mogłoby zasilić rejony tego świata, w którym ludzie umierają z głodu. To się jednak nie opłaca. Opłaca się za to wożenie dziesięć tysięcy kilometrów butelki piwa z Tajlandii.