Wiersze
Andrzej Grabowski nie wstydzi się reklamy garnków
Andrzej Grabowski jest dumny z tego co robi
Andrzej Grabowski lubi bawić publiczność
Andrzej Grabowski będzie jurorem w tańcu z gwiazdami
Andrzej Grabowski nie wstydzi się reklamy garnków
Andrzej Grabowski jest dumny z tego co robi
Andrzej Grabowski lubi bawić publiczność
Andrzej Grabowski będzie jurorem w tańcu z gwiazdami
W kraju biednym albo z szacunkiem dla chleba takie rzeczy nie miałyby miejsca. W kraju mądrym i dobrze zorganizowanym prawo nie pozwalałoby na takie rzeczy. Tak jak masz obowiązek skosić łąkę, żeby pobrać dotację z Unii do ziemi, tak powinieneś zebrać owoce i zawieźć na skup. Tysiące ton soków, konfitur i przetworów mogłoby zasilić rejony tego świata, w którym ludzie umierają z głodu. To się jednak nie opłaca. Opłaca się za to wożenie dziesięć tysięcy kilometrów butelki piwa z Tajlandii.
Coraz trudniej nawet na wsi nabyć lokalną żywność, sami rolnicy mają do niej utrudniony dostęp. Co za tym idzie, zanikają również lokalne targowiska, na których sprzedawano owoce czy warzywa z regionu, wytwarzane tradycyjnymi metodami – zamiast tego handluje się w takich miejscach zazwyczaj tym samym towarem, który można kupić w dowolnej sieci handlowej.
Dostępność zaopatrzenia w żywność była w Polsce traktowana jako rzecz oczywista, a w wyobrażalnym horyzoncie – niezagrożona. Problemem mógł być, i dla wielu był, pusty portfel, ale nie puste półki. Opisaną pewnością zachwiała dopiero pierwsza faza pandemii COVID-19.
Takiego konserwatyzmu potrzebujemy obecnie. Powrotu do tradycyjnego sposobu odżywiania, w którym podstawą są wyroby roślinne, mięso jest czymś jedzonym od święta, a wszystkie produkty się szanuje i oszczędza. Promowanego przez ludowe świetlice, kuchnie i programy społeczne, budowane zarówno od dołu, jak i od góry. Ludowego ruchu konsumenckiego, będącego jednocześnie radykalnym ruchem politycznym, żądającym twardo i nieustępliwie zmian systemowych w krajowej i światowej polityce żywnościowej, tak, by przestała być wojną przeciwko słabym.
Gdy belgijski rolnik zaczął wdrażać nową mieszankę wiedzy i intuicji do odziedziczonego przez siebie modelu rolnictwa przemysłowego, nie przyszło mu do głowy, że zaczyna wprowadzać w życie zasady agroekologii. Zerwawszy z trzymaniem się ustalonych zasad, gospodaruje dziś w oparciu o własne pomysły oraz rozwiązania współdzielone ze znajomymi rolnikami. Eksperymenty te prowadzą go po ścieżce rolnictwa coraz bardziej przyjaznego dla środowiska.
Ci sami gracze, którzy dominują na rynku nasiennym, są również największymi producentami środków ochrony roślin, a także zajmują istotną pozycję, jeśli chodzi o nawozy i sprzęt rolniczy. Coraz częściej dla odmian proponowane są konkretne produkty z działu środków ochrony roślin albo nawozów, a skonsolidowany przemysł agrochemiczny sprawnie pracuje nad przekonaniem rolników, że inny sposób uprawy nie jest możliwy.
Społeczności kierujące się zasadami agroekologii i suwerenności żywnościowej dążą do jak największego uniezależnienia od nakładów/dostaw zewnętrznych i do samowystarczalności, a zatem są o wiele bardziej odporne na wstrząsy związane z załamaniem rynku i fluktuacjami na rynkach finansowych.
Wszelkie dyskusje o nowym modelu rolnictwa nie będą miały sensu, jeżeli równolegle nie zmienimy system ekonomicznego oraz naszych priorytetów żywieniowych. Rolnictwo ekologiczne mogłoby wyżywić wszystkich tak samo jak konwencjonalne, gdyby tylko znacznie ograniczyć skalę marnotrawstwa żywności. Podobnie sprawa ma się z jej dystrybucją. Moglibyśmy znacznie zmniejszyć ślad środowiskowy, jeżeli zorganizowalibyśmy światowy handel wokół sprawiedliwych praktyk, a państwa zaczęłyby wspierać nie międzynarodowe korporacje żywnościowe, lecz lokalne gospodarstwa rolne.
Żywność to jeden z niewielu obszarów, w których postawa rozumnie nacjonalistyczna czy „lokalistyczna” ma sens. Codzienny dostęp do żywności sprowadzanej z drugiego końca świata nie jest nikomu niezbędny do szczęścia. W Polsce można byłoby jeść wyłącznie produkty wytworzone – jeśli przesadzam, to nieznacznie – w promieniu 100 km od miejsca zamieszkania i zarazem żyć zdrowo. Jednak z punktu widzenia francuskiej czy brytyjskiej sieci handlowej często bardziej opłacalne okazuje się sprowadzenie sera z Holandii niż od serowara w Mławie.
Rośnie niezadowolenie z negatywnego wpływu unijnej polityki rolnej na ludzkie życie i zdrowie, dobrostan zwierząt oraz ochronę środowiska i klimatu. Odpowiedzią na problemy ekonomiczne, społeczne i środowiskowe miała być obecnie trwająca reforma Wspólnej Polityki Rolnej UE. Jednak ambitne propozycje pozostaną głównie na papierze.
Po wejściu do UE nastąpiła błyskawiczna ekspansja wielkich sieci handlowych i one rozprawiły się najpierw z polskimi sklepami, a potem z małymi, tradycyjnymi gospodarstwami w Polsce, bo po prostu przestały od nich kupować, a jednocześnie wykurzyły z rynku mnóstwo innych odbiorców produktów rolnych. Korporacje w wyniku bezczynności kolejnych rządów – nie tylko w Polsce, ale i na świecie – przejmą całkowicie kontrolę nad produkcją żywności. I to jest chyba najgorszy scenariusz. Robimy, co możemy, żeby z tym walczyć.
Szkodliwe trendy ekonomiczne, społeczne i ekologiczne przyczyniły się do erozji naszych łańcuchów produkcji rolnej i żywnościowej. Jesteśmy dziś w punkcie zwrotnym. Widzimy rosnącą krytykę istniejącego systemu, ale również szereg nowych, alternatywnych podejść do rolnictwa oraz żywności.
Osoby biedniejsze jedzą zazwyczaj mniej zdrowo. Oczywiście mitem jest, że to wina tych osób, bo wina jest w systemie. Żyjemy w systemie, który skazuje klasę robotniczą, osoby ciężko pracujące i o niższym budżecie na jedzenie, które po prostu nie jest tak dobre i jakościowe, jak być powinno.
„Wolny handel”, który z punktu widzenia gospodarki korporacyjnej przynosi „bezprecedensowy wzrost gospodarczy”, oznacza zniszczenie i niewolnictwo dla ziemi i lokalnej ludności, ale także dla miast. Bez dobrze prosperujących lokalnych gospodarek ludzie nie posiadają władzy, a ziemia nie ma głosu.
Popularny slogan mówi, że jesteś tym, co jesz. Jego użytkownicy często mają dobre zamiary. Chcą zwrócić uwagę, że jakość, rodzaj i dobór pożywienia są ważne. Dla zdrowia, samopoczucia, kondycji, ale także dla innych ludzi, zwierząt, środowiska naturalnego itp. Jednak slogan ten jest często fałszywy. Albo służy jako pałka do okładania najsłabszych.